Przepis na świat, rozdział 10, 11, 12

Rozdział dziesiąty
Wakacje

Zadzwonił ostatni dzwonek szkolny. Ostatni dzwonek dla szóstoklasistów. Niektórzy uczniowie wychodzili ze szkoły ze szczęściem, niektórzy ze smutkiem z różnych powodów. Marianna wraz z Kasią wyszły ostatnie z szkoły. Marianna w lewej ręce trzymała świadectwo z czerwonym paskiem oraz wyniki z egzaminu szóstoklasisty. Mijając bank, Mariannę zatrzymał Jacek..
– Zostaw Mariannę w świętym spokoju! – krzyknęła Kasia.
– Chcę z nią tylko porozmawiać.
– Zostaw nas – powiedziała Marianna, a Kasia odsunęła się od nich o parę kroków dalej.
– Czego chcesz ode mnie? Chcesz znów mnie zranić?
– Nie. Chcę ci wytłumaczyć pocałunek z Anią, on nic dla mnie nie znaczy, tylko ciebie kocham – powiedział szczerze.
– Już nie musisz mi nic tłumaczyć, o wszystkim zapomniałam.
– Więc to oznacza, że znów jesteśmy razem?
– Nie, to oznacza, że zapomniałam o tobie.
Wymawiając te słowa, poczuła swój ból oraz Jacka, który z całej siły potrząsnął Marianną i powiedział ze złości:
– Dobrze wiesz, że nie pocałowałem Ani! Masz szczęście, że jesteś dziewczyną.
– Ha…! – wybuchnęła śmiechem – Jakoś na wycieczce klasowej o tym nie wiedziałeś.
– Lepiej będzie, jak nas zostawisz – wtrąciła się Kasia, podchodząc do nich.
– W sumie masz rację. Żegnaj. – Jacek poszedł w stronę starych budowli mieszkalnych.
– Wszystko w porządku?
– Tak. – Marianna z płaczem przytuliła Kasię. – Już na zawsze się z nim pożegnałam, kocham go, a on mnie rani, wiedząc, że nie chciał Anny pocałować.
– Zapomnisz o nim za parę dni, a w gimnazjum poznasz lepszych chłopaków.
– Ale nie takich jak Jacek.
***
Marianna przed wejściem do domu poprawiła makijaż na twarzy. Otworzyła drzwi mieszkalne. Wchodząc do przedpokoju, zamykając drzwi oraz ściągając buty, z radością krzyknęła:
– Już jestem!
– Można cię poprosić na chwilę? – powiedział tata.
– Tak. – Marianna weszła do pokoju gościnnego. Tata siedzi na skórzanym fotelu, a mama stoi przed oknem, smutna i zakłopotana.
– Czy coś się stało? – Złapała się klamki od drzwi, poczuła coś dziwnego, patrząc na mamę.
– Tak. – odpowiedział tata.
– Ale to może zaczekać, teraz pochwalę się świadectwem i wynikami z egzaminu. – Podniosła do góry świadectwo z ocenami.
– Proces zacznie się za trzy miesiące. – rzekła mama.
– Aha. – Zabolało ją to. Odsunęła się od drzwi. – Znowu on! Nawet po śmierci tylko on się liczy a ja…!? Czasami wydaje mi się, że wolelibyście, żebym to ja umarła, a nie Jan! – Upuściła na podłogę wyniki i świadectwo, po czym wybiegła.
Weszła do swojego pokoju i zamknęła drzwi na klucz. Z szuflady wyciągnęła piórnik, a z piórnika nożyczki. Nie wiedziała, co robi, czuła w sercu pustkę.
– Przepraszam, Jacek, przepraszam, mamo, tato, kocham was. – Przecięła żyły w obu rękach. Położyła się na łóżku i zamknęła oczy.
– Córeczko, otwórz drzwi. – powiedziała z płaczem mama.
***
W tym samym czasie Jacek poszedł po Łukasza. Wychodząc z sieni, Łukasz powiedział do Jacka:
– Rodzice pozwolili mi zrobić imprezę w domu. Przyjdziesz jutro?
– Jasne – odpowiedział pewnie, po czym zamilkł i rzekł:
– A Marianna też będzie na tej imprezie?
– Tak, właśnie teraz idziemy do niej.
– To idziesz sam – odpowiedział, przechodząc z Łukaszem przez ulicę.
– Chyba żartujesz?
– Nie. Marianna nie chce ze mną rozmawiać.
– Więc masz okazję, żeby z nią porozmawiać i ją przeprosić.
– Rozmawiałem z nią.
– Więc jeszcze raz z nią porozmawiasz. – Zatrzymali się przed apteką.
– A jeśli nie będzie chciała mnie wysłuchać?
– O to się nie martw. – Klepnął Jacka w ramię. – Wszystko będzie w porządku.
– Mam nadzieję… kocham ją…
Idąc dalej, usłyszeli nadjeżdżającą karetkę pogotowia. Będąc o trzy domy dalej od domu Marianny, zobaczyli wyjeżdżającą karetkę pogotowia z ogródka Marianny.
– Ciekawe co się stało.? – zapytał zakłopotany Łukasz.
– Nie wiem. – Poczuł ból w sercu.
Zauważając odjeżdżających rodziców Marianny, Jacek stanął na środku ulicy i zatrzymał samochód.
– Jacek, co ty robisz?
– Nie wtrącaj się. – Z samochodu wyszła mama Marianny.
– Proszę pani, co się stało?
– Marianna, Marianna… – zamilkła. – Marianna próbowała się zabić… – Wymawiając te słowa, rozpłakała się i weszła do samochodu. Jacek odsunął się i rodzice Marianny odjechali.
– Stary, tak mi przykro… – powiedział Łukasz, przytulając Jacka.
– To moja wina…
– Wcale nie.
***
Smutek, strach, radość – takie chwile czekają nas w szpitalu. Może dlatego nikt z nas nie lubi spędzać tam dużo czasu? Od chwili przyjścia do szpitala mama Marianny przez cały czas myślała o jednym – żeby Marianna przeżyła. Wspominała chwile utraty syna, chwile, które spędzała z córką. Przytulając męża, ze łzami w oczach powiedziała:
– To jest moja wina.
– Kochanie, wcale nie, jest to nasza wspólna wina.
Z sali operacyjnej wyszedł lekarz, który operował Mariannę. Rodzice podeszli do lekarza, który z lekkim uśmiechem na twarzy powiedział:
– Pańska córka jest cała i zdrowa.
– Kochanie, słyszałeś? – krzyknęła z radości.
– Tak. Dziękuję panu.
– Taka jest nasza praca.
– Jeszcze raz dziękujemy.
– Czy można odwiedzić córkę?
– Tak, oczywiście. Lecz chciałbym porozmawiać z jednym z rodziców.
– Kochanie, idź, ja porozmawiam z lekarzem.
– Będziemy na ciebie czekać – powiedziała żona.
***
Białe ściany, biała podłoga, prawie jak w szpitalu psychiatrycznym. Przecież można zwariować w takim pomieszczeniu, pomyślała Marianna, leżąc w łóżku.
Do sali weszła mama. Patrząc na córkę, rozpłakała się, po czym Mariannie popłynęły łzy.
– Mamo…
–Córeczko…
Przytulając się, powiedziały jednocześnie:
– Przepraszam, kocham cię… – po czym zaśmiały się.
– Tak bardzo się martwiłam… myślałam… – Otarła łzy. – Nieważne, ważne jest to, że nic ci się nie stało.
– A gdzie jest tata?
– Rozmawia z lekarzem, na pewno będzie chciał poinformować psychologa.
– Ale mnie nic nie jest – odparła Marianna.
– Wiem o tym. – uśmiechnęła się. – Ale zawsze można porozmawiać z psychologiem, dopiero jak wrócimy z gór.
– Z gór? – zdziwiła się.
–Tak. Zapomniałam ci powiedzieć, że przedwczoraj spotkałam przyjaciółkę ze szkoły. Zaprosiła nas na tydzień w góry – za pięć dni wyjeżdżamy. Ma syna w twoim wieku. Od dzisiaj będziemy spędzać ze sobą dużo czasu.
***
Marianna leżała w szpitalu jeszcze dwa dni. Myślała, że odwiedzi ją ukochany, lecz się pomyliła. Dzień przed wyjazdem spędziła czas z mamą w salonie kosmetyczno-fryzjerskim. Przed dziewiątą rano rodzice z córką wyjechali do Lachowic. Po dwóch godzinach zrobiło się upalnie. Otwarte były wszystkie okna w samochodzie.
– Długo jeszcze? – zapytała Marianna, która od pół godziny narzekała w samochodzie.
– Jeszcze parę minut – odpowiedział tata.
– Mówiłeś to samo… – spojrzała na zegarek – …pięć minut temu.
– Właśnie.
– Och, idę spać.
– Dobranoc, kochanie… – powiedziała mama.
– Dobranoc.
Położyła się i zasnęła po paru minutach. Śniła o Jacku, tworzyli wspaniałą rodzinę. Sen został przerwany przez mamę.
– Kochanie, już jesteśmy.
Marianna wyszła z samochodu.
– Ale tu pięknie – rzekła Marianna, rozglądając się wokoło.
Góry, łąki, lasy ze wszystkich stron.
– Pięknie, ślicznie. Kochanie, musimy kupić dom w tej okolicy.
– Mamo, gdzie oni mieszkają?
– No właśnie? – zapytał tata.
– Okulary trzeba wam kupić? Mieszkają na dole.
Marianna z tatą popatrzyli w dół, zobaczyli górską chatę i schody, z których trzeba było zejść.
– O Boże… – rzekła Marianna, wyciągając bagaże z bagażnika samochodu.
– O, już przyjechaliście… – Marianna usłyszała głos przyjaciółki mamy, która podeszła do nich i się przywitała, dodając:
– Kochanie, może byś pomógł z synem z bagażami?!
– Synu! – krzyknął mąż.
Marianna odwróciła się w drugą stronę i szeptem rzekła:
– Żeby on nie był taki seksowny jak Jacek. – Z domu wyszedł Jacek, spojrzał na dziewczynę z tyłu, nie wiedząc, że patrzy na Mariannę.
– Żeby ona nie była taka piękna jak Marianna.
W tym samym czasie Marianna odwróciła się w stronę Jacka i na jego widok popłynęły jej łzy po policzkach. Łzy szczęścia, łzy smutku. Przetarła je, wzięła jedną torbę pełną ubrań i zeszła na dół, omijając Jacka, ze strachem, a jednocześnie z podnieceniem. Marianna weszła do domu z mamą oraz z mamą Jacka, która oprowadziła ich po mieszkaniu. Będąc na pierwszym piętrze, Marianna wpadła na Jacka, który wyszedł z pokoju.
– Tak dobrze, że cię spotkałam synu.
– A co się stało?
– Dziś z Marianną będziecie nocować w jednym pokoju.
– Że co?! – krzyknęła Marianna, a jej mama zrobiła się cała czerwona na twarzy.
– Nie mam zamiaru nocować z nim w jednym pomieszczeniu.
– Kochanie, przestań…
– Nie. Wolę nocować w samochodzie.
– A mnie to wisi – odparł Jacek – Lecz w nocy straszy.
– Ha, ha, bardzo śmieszne. – Marianna zeszła na dół i wyszła z domu. Zatrzymała się przy drzewie i wyciągnęła z kieszeni spodni telefon komórkowy i zadzwoniła do Kasi.
– Tak, słucham?
– Cześć.
– Cześć, miło cię słyszeć, wszystko w porządku?
– Tak, nie…
– Nie rozumiem…
– Pamiętasz, jak mnie odwiedziłaś w szpitalu i powiedziałam ci, że wyjeżdżam w góry, ponieważ mama spotkała przyjaciółkę ze szkoły i zaprosiła nas na tydzień do Lachowic?
– Tak.
– I powiedziałam ci, że ma syna w naszym wieku.
– Tak – odpowiedziała niepewnie. – O Boże! – krzyknęła – Ty się zakochałaś…
– Nie, coś gorszego.
– Co?!
– To Jacek. – Zrobiła się cisza.
– Ten Jacek?
– Tak.
– I co teraz?
– Nie wiem, ale czuję się tak inaczej.
– Jak?
– Nie wiem… Jestem cała czerwona, moje serce bije jak szalone.
– Jezu, historia jak z bajki, najpierw się pokłóciliście, a teraz znów będziecie razem.
– Razem… – uśmiechnęła się. – Zadzwonię jutro. Cześć. – Rozłączyła się i schowała telefon do kieszeni spodni. Przez kilka godzin spacerowała po okolicy. Myślała o Jacku, nie mogła uwierzyć w to, że są obok siebie.
***
Wchodząc do pokoju, zobaczyła swoje bagaże oraz Jacka leżącego na łóżku.
– Co ty tutaj robisz? Przecież miałaś nocować w samochodzie?
– Ale ty głupi jesteś. – Trzasnęła drzwiami.
– Nie potrafisz zamykać drzwi?
– Nie.
– Nadal jesteś na mnie zła?
– Nie, zapomniałam już o twoim pocałunku z Anią.
– To nie był pocałunek.
– A co? – Wyśmiała Jacka, po czym pomyślała, że jest idiotką, przecież wie o tym, że Jacek nie pocałował Anny i znowu mogą być razem, ale postanowiła się z nim przez chwilę zabawić.
– Nie wiem… ale ja jej nie pocałowałem.
– A kto? Duch Święty?
– Nie, to ona mnie pocałowała – zdenerwował się i Marianna postanowiła go jeszcze trochę podrażnić.
– I tak ci nie wierzę, a po drugie poznałam kogoś.
Jacek spojrzał na nią krzywo.
– Wiesz co, ja też kogoś poznałem.
– Kogo? – zaśmiała się. – A, już wiem, przecież to Łukasz. – Zrobiła się cisza. Jacek wstał gwałtownie z łóżka.
– Przepraszam, ja tylko żartowałam. – Wybiegła z pokoju, a Jacek się zaśmiał.
– Wariatka…
***
Wieczór zrobił się chłodnawy. W ogrodzie przy wspólnym stole cała rodzina jadła kolację. Marianna po zjedzeniu kolacji kulturalnie pożegnała się ze wszystkimi i poszła do domu. Wchodząc do pokoju, podeszła do jednego ze swoich bagaży i wyciągnęła kosmetyczkę oraz piżamę. Oczywiście kobiety i dziewczyny uwielbiają spędzać dużo czasu w łazience. Wchodząc do pokoju, włączyła sprzęt MP3 i zaczęła tańczyć do piosenek. Do pokoju wszedł Jacek, który przez chwilę przypatrywał się Mariannie, chciał zatańczyć z nią, lecz bał się odmowy. Z szuflady wyciągnął białe majtki i wyszedł z pokoju. Przez piętnaście minut Marianna tańczyła do różnych piosenek. Gdy poczuła się zmęczona, wyłączyła MP3 i położyła się na łóżku. Otworzyły się drzwi, do pokoju wszedł Jacek, półnagi, ubrany tylko w majtki. Marianna przez chwilę wpatrywała się w seksowną wysportowaną klatę piersiową Jacka.
– O ty świnio, ubierz piżamę!
– Nie ubiorę piżamy, ponieważ lubię spać w majtkach. – Położył prawą rękę na lewej stronie klaty piersiowej. – A po drugie nie musisz patrzeć na moje ciało.
– Jakbyś miał się czymś pochwalić – powiedziała pewnym głosem, lecz Jacek wyczuł, że Marianna kłamie. Marianna odwróciła się w lewą stronę i powiedziała:
– Dobranoc.
– Dobranoc – odpowiedział Jacek, dodając: – A gdzie ja mam spać?
– Na podłodze.
– Oczywiście, królewno. – Z szafki wyciągnął materac, poduszkę i koc.
***
– Moje plecy… – powiedział Jacek, wstając z materaca. – Moje plecy… – Spojrzał w stronę łóżka, Marianny już nie ma, czy to był tylko sen? Uszczypnął się, to nie sen, przecież stoją bagaże Marianny. Wyszedł z pokoju i skorzystał z łazienki. Po umyciu twarzy, zębów i ubraniu się, Jacek zszedł na dół.
W jadali jego rodzice oraz rodzice Marianny jedli śniadanie przy wspólnym stole. Nie było z nimi Marianny. Jacek podszedł do mamy.
– Mamo…?
– Synu, maniery…
– No tak, przepraszam. Dzień dobry i smacznego.
– Dziękujemy – odpowiedział tata Marianny.
– Tak, synku?
– Gdzie poszła Marianna?
– Nad jezioro.
– Dziękuję. Za chwilę wrócę. – Wyszedł z domu. Jacek zbliżając się do jeziora, zauważył Mariannę, która była ubrana w strój kąpielowy. Same piękności, pomyślał.
Oglądając się w lusterku, Marianna zobaczyła odbicie Jacka. Teraz się zabawimy, pomyślała, chowając lusterko do plecaka. Weszła do jeziora. Pływała przez chwilę, po czym zaczęła udawać, że się topi.
– Ratunku! Pomocy! – krzyczała najgłośniej, jak potrafiła.
Na początku Jacek nie wiedział, co ma zrobić, był w szoku, po czym zdjął ubrania i buty i pobiegł do jeziora, podpłynął do Marianny i wyciągnął ją z jeziora. Marianna przytuliła Jacka.
– Dziękuję, jesteś moim bohaterem. – Czuła się jak w siódmym niebie.
– Zaraz, zaraz, a co ty tutaj robisz?
– Przyszedłem do ciebie. – Pocałował Mariannę. – Kocham cię…
– Ja ciebie też. – Teraz Marianna pocałowała Jacka. Pocałunek trwał pięć minut, prawie jak wieczność.
– To oznacza, że znów jesteśmy razem? – zapytał Jacek.
– Tak. – odpowiedziała Marianna.
– Zatańczysz?
– Przecież nie ma melodii…
– Wystarczy, że jesteśmy razem. – Przytulili się i zaczęli tańczyć.
  
Rozdział jedenasty
Nowy rok szkolny, nowa ja

– Możesz mi jeszcze raz opowiedzieć tę romantyczną chwilę, którą spędziłaś z Jackiem w górach? – powiedziała Kasia, jedząc deser duński.
– Chyba zwariowałaś. – Zaczerwieniła się, popijając herbatę. – Lepiej ty mi opowiadaj, jak spędziłaś czas w Paryżu.
– Pomijając to, że przez cały tydzień padał deszcz… – zamyśliła się – …było świetnie. – Po czym dodała ze szczęściem: – Poznałam miłą dziewczynę, mam od niej numer telefonu oraz numer gadu-gadu, piszemy z sobą.
Marianna wiedziała, o czym mówi Kasia. Była tak szczęśliwa jak przyjaciółka.
– Kasiu, gratuluję ci, jestem taka szczęśliwa, że poznałaś dziewczynę, a jak się nazywa?
– Weronika.
– Więc jest z Polski?
– Tak, z Warszawy.
– Naprawdę cieszę się z twojego szczęścia.
– Dziękuję.
– Za co? – Otarła łzy. – O Boże, jakie to piękne.
– Przestań, ludzie się patrzą.
– I co z tego? – Kiwnęła ręką – A na Wieżę Eiffla weszłaś?
– Nie, bałam się…
– Ja też bym się bała. Co jeszcze zwiedziłaś?
– Katedrę Notre Dame, Łuk Triumfalny i Paryż, który jest przepiękny nocą.
– Zazdroszczę ci.
– Przestań. Za tydzień nowy rok szkolny, w nowej szkole.
– Za ile? – zapytała ze zdziwieniem.
– Za tydzień.
– Jak ten czas leci… Ciekawe z kim będziemy chodzić do klasy?
– To ty nie wiesz? – zapytała Kasia, odsuwając pusty talerz z deseru.
– Nie – odpowiedziała niepewnie.
– Będziemy uczęszczać do klasy pierwszej B. Naszą wychowawczynią jest niejaka pani Mariola, która będzie nas uczyć historii. A do klasy będzie z nami chodzić Łukasz, Sebastian, Vanessa, Żaneta, Jacek inni uczniowie, których nie znamy oraz Ania z Dominiką.
Marianna zbladła.
– Powiedz mi, że żartujesz.
– Nie. Będziesz musiała uważać na Anię.
– Wiem o tym, nie pozwolę jej, żeby znów nas rozdzieliła. – Kasia lekko się uśmiechnęła.
– Z czego się śmiejesz?
– Nie wydaje ci się, że wasza historia jest prawie jak z filmu romantycznego?
– Nie. – Zastanowiła się przez chwilę. – Czasami tak, ale o miłość trzeba walczyć.
***
– Nowy rok szkolny, nowa ja. Jacek znów będzie mój, pożałuje tego, że zerwał ze mną – powiedziała sama do siebie Ania, poprawiając włosy przed lustrem. – Pożałujesz tego. Przyjdzie taki dzień, w którym na kolanach będziesz prosił mnie o przebaczenie.
Do pokoju córki weszła mama.
– Z kim rozmawiałaś?
– Z koleżanką przez telefon.
– Aha… – Wyszła z pokoju.
Ania wyciągnęła z szafki wszystkie ubrania. Już czas zmienić styl ubierania się, może nawet fryzurę zmienię…
  
Rozdział dwunasty
To już koniec

Chwile, które Marianna spędzała z Jackiem były tak romantyczne, że dziewczyna nie zauważyła, iż za oknem pojawiła się jesień. Dni zrobiły się coraz bardziej ponure i chłodne, lecz nie dla zakochanej nastolatki.
– Godzina miłości się zbliża – powiedziała Kasia, leżąc na łóżku.
– Godzina miłości… – powtórzyła Marianna, czesząc swe długie czarne włosy i powiedziała: – Czy to nie jest piękne, będę z nim sama, tylko on i ja.
– Bez rodziców?
– Bez! – krzyknęła z podniecenia.
– A jeżeli… – wybuchnęła śmiechem – … jeżeli Jacek będzie chciał z tobą… – Urwała śmiech. – No wiesz co?
– Co?
– Bara bara…
– Że co?! – Marianna zaczerwieniła się – Nie! – Zaczęła się śmiać – Ty się lecz, na co ty patrzysz w domu? – Zamilkła. – O Boże! – Przez moment nie wiedziała, co powiedzieć.
– Nie. – odpowiedziała zdecydowanie.
– A skąd wiesz? – Wstał z łóżka.
– Nie wiem. – odpowiedziała.
– Pamiętaj, żeby się…
Marianna przerwała Kasi.
– Ja już z tobą nie rozmawiam, jesteś, jesteś okropna. – Wyciągnęła z szafki czerwoną suknię i wyszła z pokoju. Wchodząc do łazienki, usłyszała Kasię.
– Czerwony kolor jest bardzo seksowny!
– Zamknij się! – krzyknęła ze śmiechem.
– Najlepiej powiedzieć "zamknij się”, a potem przyjdzie z dzieckiem do cioci.
– Wszystko słyszałam… – powiedziała Marianna, wchodząc do pokoju.
– O Boże… – rzekła Kasia, patrząc na Mariannę.
– I jak wyglądam?
– Bosko, szkoda, że to nie ja jestem Jackiem.
– Dziękuję.
– Ale pamiętaj o mnie.
– Zawsze będę o tobie pamiętać. – Przytuliła Kasię. – Już wychodzimy – dziewczyny wyszły z pokoju i z domu.
Zamykając dom na klucz Marianna, zapytała się Kasię:
– A co słychać u Weroniki?
– Nie wiem, nie piszemy ze sobą.
– Dlaczego?
– Poznała kogoś innego.
– Przykro mi, na pewno znajdziesz kogoś lepszego od niej.
– Na pewno… – odpowiedziała niepewnym głosem.
***
– Codziennie pięknie wyglądasz, a dziś nawet za pięknie… – powiedział Jacek, wchodząc z Marianną do jego pokoju.
– Miły jesteś… – zaczerwieniła się. – Ty też dobrze wyglądasz.
Tak, to prawda, Jacek był ubrany w długie obcisłe spodnie oraz w bluzkę w kratkę, do połowy odpiętej.
– Na pewno ćwiczyłeś? – zapytała się Marianna, zauważając sprzęt sportowy.
– Tak. Może czegoś się napijesz?
– Tak, z przyjemnością… – odpowiedziała łagodnym głosem.
– Woda, sok jabłkowy czy coca cola?
– Poproszę sok jabłkowy. – Jacek wyszedł z pokoju, a Marianna usiadła na krześle.
O Boże, pomyślała, jaki on jest pociągający, a jak ślicznie pachnie. Poczuła, że jej serce za chwilę wybuchnie. A jeżeli on będzie chciał ze mną uprawiać seks? Jaki on jest w tych sprawach, a jaka ja jestem? Ciekawe, jakiego ma? O Boże, o czym ja myślę? Uderzyła się w lekko w twarz. To wszystko przez Kasię. Koniec myśli o seksie, koniec.
Do pokoju wszedł Jacek, trzymając w rękach dwie szklanki z sokiem jabłkowym. Położył szklanki z sokiem na stole.
– Lubisz horrory?
– Tak – skłamała.
– Świetnie. Właśnie wypożyczyłem film Piła IV? Widziałaś już ten film?
– Nie. – Odpowiadając, przypomniała sobie, jak wyszła z sali kinowej, właśnie z tego filmu. – A ty widziałeś?
– Nie. – Wyciągnął płytę z szafki i włożył ją do sprzętu. Po pewnym czasie film zaczął lecieć i Jacek z drugiej szafki wyciągnął popcorn. Usiadł przy Mariannie. W trakcie filmu Marianna złapała dłoń Jacka, który uśmiechnął się i powiedział:
– Nie bój się, przecież jestem obok ciebie. – I wtedy Marianna poczuła, że płynie w strumyku, poczuła uczucia, jakimi darzy ją Jacek, a ona jego, czyli miłość.
***
– To było takie straszne – powiedziała Marianna, a Jacek pocałował ją w usta. – Kocham cię…
– Ja też cię kocham. – Położył swą dłoń na nodze Marianny i powoli przesuwał suknię do góry. Słodko i romantycznie wpatrywał w nią, która nie wiedziała, co robi i położyła się na Jacku. Zdjęła jego bluzkę i zaczęła całować klatę piersiową.
– Och… – jęczał Jacek. Marianna chciała zdjąć jego spodnie, lecz nie potrafiła.
– Przepraszam… – Rozpłakała się. – Nie mogę… – Wybiegła z mieszkania.
– Zaczekaj! – krzyknął Jacek. – Cholera! – Strzaskał szklankę.
***
Marianna ze łzami w oczach weszła do pokoju.
– Co ja zrobiłam? – Zadzwoniła do Kasi.
– Tak, słucham?
– Kasia, to ja Marianna…
– Dlaczego płaczesz?
– Miałaś rację. Jacek chciał ze mną uprawiać seks, lecz ja wybiegłam z mieszkania, jest chyba na mnie zły.
– Nie mogę teraz rozmawiać przez telefon. Ale pamiętaj, jeżeli Jackowi na tobie zależy, zrozumie to – Rozłączyła się.
Marianna zostawiła komórkę na stole i położyła się na łóżku. Gdy Marianna płakała, Ania w tym czasie planowała plan, jak zdobyć Jacka.
***
Na dwóch pierwszych przerwach i lekcjach Marianna starała się omijać Jacka, lecz na trzeciej przerwie Jacek zatrzymał Mariannę przed toaletą damską.
– Czy ty mnie unikasz? – zapytał spokojnym tonem.
– Nie, tak, przepraszam cię za… – Jacek przykrył usta Marianny swoją ręką.
– Nie, to ja przepraszam… – Przytulił Mariannę. – Byłem za szybki, nie myśląc o tobie, przepraszam… – Pocałował dziewczynę.
– Kocham cię.
– Ja ciebie bardziej. – uśmiechnął się Jacek.
– Udowodnij mi to. – Jacek romantycznie pocałował Mariannę, ten pocałunek zobaczyła Ania, mówiąc z nienawiścią:
– Jest to twój ostatni pocałunek z Jackiem.
– Uważaj dziś na Anię.
– A cóż ona może nam zrobić?
– Rozdzielić nas znowu.
– Obojętne co zrobi, pamiętaj, że cię kocham i tylko ty dla mnie się liczysz.
– Jesteś taki romantyczny… – Pocałowali się.
– To jest szkoła. – wtrąciła się nauczycielka.
– Przepraszamy. – Marianna wyszła z Jackiem ze szkoły.
– Z Anią umówiliśmy się na szesnastą, u mnie w domu, najlepiej będzie, jak będziesz przy nas.
– Ufam ci…
Lecz tak naprawdę postanowiła przyjść do niego.
***
Na kościelnym zegarze wybiła godzina szesnasta piętnaście. Od piętnastu minut Jacek z Anią odrabiali zadanie domowe z geografii.
– Jak ci się układa z Marianną?
– Bardzo dobrze… – odpowiedział dumnie. – Lepiej niż z tobą.
– Tylko tak mówisz – odpowiedziała chłodnym tonem. – A wcale tak nie jest.
– A skąd to możesz wiedzieć?
– Ja wszystko wiem – roześmiała się.
Zadzwonił dzwonek do drzwi.
– Otworzę! – krzyknęła mama.
– Może powrócimy do zadania domowego?
– Dzień dobry. – Jacek z Anią usłyszeli głos Marianny.
– Ale tam Marianna jest głupia! – krzyknęła Ania. – Uwierzyła w twoją miłość. – Pocałowała Jacka. Zobaczyła to Marianna, która wybiegła z mieszkania.
– Jesteś normalna?! – zapytał Jacek ze złością.
– Tak. Przed chwilą zobaczyła nas Marianna – zaśmiała się chłodno.
– Ty, ty szmato! – Uderzył Anię w twarz.– I tak nas nie rozdzielisz! – Wybiegł za Marianną.
Wychodząc z sieni, Jacek zauważył tłum ludzi na ulicy, podszedł do nich i na widok leżącej, krwawiącej Marianny uklęknął i ze łzami w oczach krzyknął:
– Nie! Tylko nie ty! –Wychodząc z sieni, Ania nie zainteresowała się tym, co dzieje się na ulicy.
***
Rodzice Marianny po raz drugi z niecierpliwością oczekiwali na wiadomość od lekarza o stanie córki. Zaniepokojony Jacek podszedł do mamy Marianny.
– Przepraszam, to moja wina.
– Co ty opowiadasz… – Z sali operacyjnej wyszedł ten sam lekarz, który operował Mariannę parę tygodni temu. Z uśmiechem na twarzy poinformował rodziców Marianny, że córka jest cała i zdrowa.
– Czy można odwiedzić Mariannę? – zapytał Jacek.
– Tak, oczywiście – odpowiedział lekarz. – Leży w pokoju numer 215.
– Czy można?
– Tak, oczywiście – odpowiedział tato Marianny.
Wchodząc do pokoju 215, Jacek usłyszał szept:
– Zostaw mnie.
– Dlaczego?
– Chcę odpocząć.
– Od czego?
– Od wszystkiego.
– Ale wiesz o tym, że te słowa Ani nic nie znaczą?
– Tak, nie, wiem, chcę odpocząć od wszystkiego, ja nie potrafię żyć.
– Jak?! – zapytał ze złością.
– Walcząc o ciebie…
– Przecież nie musisz o mnie walczyć, o czym ty mówisz?!
– O Ani…
– No kurwa mać Przecież ona dla mnie się już nie liczy! Ale wiesz co, masz rację, to koniec. – Jackowi popłynęły łzy po policzkach. Wyszedł z pokoju.
– Nie, zaczekaj… – Zatrzymała łzy.
Do pomieszczenia weszła mama.
– Dlaczego Jacek wyszedł ze łzami w oczach?
– Chyba zerwaliśmy ze sobą, znów Ania nas rozdzieliła.
Mama z całego serca przytuliła córkę, mówiąc:
– Tak mi przykro… może i lepiej, że już nie jesteście ze sobą… już nie będzie więcej łez i wojny o tego samego chłopaka.

PiotrRuda

opublikował opowiadanie w kategorii szkoła, użył 4485 słów i 27066 znaków.

Dodaj komentarz