Warhammer 40.000: Niezłomni część: 4

Warhammer 40.000: Niezłomni część: 4Przestrzeń kosmiczna nad Gleanus IV.  

   Kubrick uderzył tech-kapłana prosto w twarz. Trafiająca pięść aktywowała urządzenie na jego ręce. Trzy srebrne ostrza wysunęły się i z impetem wbiły się adeptowi w głowę. Kawałki mózgu wraz z mechanicznymi zamiennikami uciekły przez tył głowy. Drugie uderzenie, które generał wyprowadził było skierowane w podbrzusze. Prawie sobie połamał kostki, kiedy zamiast w skórę trafił w materiał twardy jak skała. Jednak ostrza zdołały się przebić. Kapłan nie miał w sobie zwyczajnej krwi, niebieskie osocze rozprysnęło się za nim. Konający adept zdołał jeszcze uruchomić przekaźnik w dłoni. Złapał generała za bark i umarł. Aktywowana dłoń wydała z siebie kliknięcie i eksplodowała.  

‘’Opowiedzieć coś o sobie? W akademii uczyli nas zabijać a nie opowiadać osobie’’  
Komisarz Edward, w trakcie rozmowy z gwardzistą Hexem.  

   Mostek zamienił się w pole bitwy, czerwone wiązki rozświetlały na nowo przygaszone oświetlenie statku. Adepci Mechanicum odrywali się od konsol i rzucali się na gwardzistów. Dla Mechanicum na statku to była nierówna walka, jednak byli gotowi ginąć za generała fabrykatora i ich kult wyznaniowy. Nie mogli dopuścić, aby duch maszyny trafił w niepowołane ręce. Mimo wielu ran postrzałowych i strat kończyn niektórzy z nich byli w stanie dopaść kilku żołnierzy i rozerwać ich mechanicznymi ramionami. Fragmenty elektroniki latały w powietrzu wystrzeliwane w górę przez wiązki laserów. Rozjuszało to kapłanów jeszcze bardziej. Technologia była ich celem życiowym i nie mogli popuścić tego płazem. Z każdą pękniętą klawiaturą i zniszczonym monitorem ich odporność na ból rosła, a gniew był jeszcze silniejszy. Jeden z żołnierzy wyciągnął właśnie zawleczkę z granatu. Miał już rzucać, kiedy coś go sparaliżowało. Adept miał w swojej ręce zainstalowane działo elektryczne. Nie nacieszył się widokiem umierającego gwardzisty. Implant, który zastępował serce eksplodował w jego piersi. Żołnierz, który strzelał nie zauważył granatu w ręce swojego kompana. Wybuch rozerwał jego i dwójkę innych piechurów.  

‘’Dlaczego gwardia? Kiedyś nie miałem sensu dla swojego życia. Gwardia dała mi szansę żeby zrobić coś ze swoim życiem. Do teraz niczego nie żałuję’’
Komisarz Edward, w trakcie rozmowy z Gwardzistą Hexem.  

   Generał złapał się za poparzony kikut, który zastępował jego rękę. Wstał z kolan i złapał za leżący obok niego karabin. Wystrzelił kilka razy do adepta odpowiedzialnego za kierowanie działami statku. Trafił w klatkę piersiową, ale nawet to nie oderwało go od zmieniania głowy gwardzisty w papkę. Rozjuszony generał wypluł przed siebie krew zbierającą się w jego ustach. Wstał na równe nogi i ruszył przed siebie. Idąc usłyszał świst. Momentalnie rzucił się przed siebie. Odwrócił głowę i zauważył nawigatora. Wypiął on kilka kabli z klatki piersiowej. Cała jego ręka była zamieniona na coś w rodzaju ostrza. Ciął w szale przed siebie. Kubrick leżąc na ziemi unikał ciosów. Myślał, że już po nim, kiedy adept odwrócił głowę, odsłonił przy tym świeżą ranę postrzałową. Kubrick wykorzystał moment nieuwagi i wyskoczył ku niemu. Wbił całą swoją rękawicę w brzuch wyznawcy kultu Omnizjasza. Chciał wyciągnąć jakiś organ. Złapał za pierwszą lepszą rzecz, która mu wpadła w uścisk i pociągną ją do siebie. Myślał, że złapał za jelita. Oczom ukazało mu się coś innego. Jakieś czarne prostokątne urządzenie. Nawigator upadł bez życia na podłodze. Wszystkie jego mechaniczne implanty zaczęły się odłączać. Z tego człowieka nie zostało nic. Całe płaty skóry schodziły z jego ciała. To była oznaka tego, że nawet jego skóra nie była prawdziwa. Wraz z ostatnim zabójstwem nadszedł koniec bitwy.  

‘’Stać! Wydawało mi się, że coś słyszałem, wszyscy szyk bojowy!’’
Komisarz Edward, cytując rozkazy gwardzistom.  
   Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, co robi. Wiedział, że nie ma dla niego ratunku. Nawet, jeżeli wygraliby tą wojnę to i tak generał ponosi odpowiedzialność za tak duże straty. Wcześniej czy później zginąłby nie podczas walki a pod ścianą jego własnych koszar. Nie mógł sobie na to pozwolić. Cały czas trzymał się za kikut. Siedząc w swoim fotelu zebrał wszystkich gwardzistów. Rozkazał im udać się do transportowców i dołączyć do walk. Nie obchodziło go to, że prawdopodobnie wysyła ich na pewną śmierć. Gwardziści zasalutowali i wyszli. Kubrick zaczął zmieniać koordynaty lotu. Niech, chociaż wygląda na to, że próbował walczyć z wrogiem. Przez otwarte drzwi weszło jeszcze siedem postaci. To nie byli zwykli gwardziści. To była straż przyboczna samego dowódcy. Mieli na sobie ciemne pancerze karapaksowe, z których na kilometr świeciły się złote zdobienia. Nie pokazywali twarzy, maski, które nosili wywoływały postrach u każdego wroga imperium. Same karabiny były podłączone do zasobników w plecakach, zapewniało im to niesamowicie wysokie możliwości podczas walki. Generał ściskając zęby wycedził ‘’Zabić wszystkich, którzy mogą wiedzieć, że nie brałem udziału w walkach!’’ Straż bez słowa odmaszerowała do swoich statków. Kubrick ostatni raz się rozsiadł w fotelu i obserwował jak jego statek zmierzał na nieuchronne spotkanie z powierzchnią ziemi. Ostatni raz chciał ograniczyć starty. Celował w opuszczoną tundrę.

BlackBazyl

opublikował opowiadanie w kategorii science fiction, użył 952 słów i 5591 znaków.

Dodaj komentarz