-Czy już wiesz, o co ICH zapytasz ? Znają odpowiedż na każde pytanie...
Spotkało Cię wielkie wyróżnienie, będziesz reprezentował nas wszystkich.
Masz TO pytanie, coś co zawsze chciałeś wiedzieć czy jakąś kwestię dotyczącą
historii, filozofii , Kosmosu ,bytu ?
Bo chyba nie kto wygra w Pucharze albo strzeli pierwszą bramkę ?
-Tak, jasne. To może być kolejny wielki krok ludzkości.
Zapytam na pewno o coś ważnego.
Szli skrajem podmiejskiego parku.
Nagle do Jacka podbiegła jakaś kobieta z dzieckiem na ręku :
To Ty, Jack ? Tak się cieszę ,widziałam Cię w Wiadomościach,
ale szczęściarz z Ciebie, Jack, wylosowany do Kontaktu...
zapytasz dla mnie ?
Zrównała na chwilę z nimi krok :
Jestem Nicole ,tak bardzo chciałabym wiedzieć co się wtedy wydarzyło w ...
Nicole, niestety nie -towarzysz Jacka łagodnym ruchem ręki zaprzeczył jej gestykulacji –
jak wiesz, to ma być Jego osobiste pytanie ,
żadnych sugestii z zewnątrz, prawda ?
Tak, rozumiem, chciałam tylko... Szli dalej w stronę nowoczesnego biurowca .
................................
jaka może być odpowiedż, Jack ?
– w luksusowej sali konferencyjnej zebrały sie w pośpiechu rady nadzorcze
największych firm.
Grube ryby polużniały kołnierzyki ,ocierały spocone czoła
i zawzięcie stukały w klawiatury laptopów nie spuszczając z niego wzroku : jakieś greckie słowo ? Symbol ? Piktogram, Om, Prawo Przyciagania....coś uniwersalnego ?
Na miłość Boską ,Jack !
Ależ Panowie- uśmiechnął się Jichaczek, nonszanlancko rozlużniając zapięcie pospolitego
zegarka – tego to ja się dopiero dowiem.
Fakt – gruby prezes korporacji utkwił spojrzenie w tym pasku, jakby tam kryła sie odpowiedż :
był olbrzymi nacisk od Grupy, by podać Ci wzory pytań, ale...
To neni dobre -pogroził im palcem Jack, bawiąc się ich nabożnym prawie stanem oczekiwania-
gdybym przekazał im pytanie otrzymane od Was „na tacy”, poznali by się od razu...
Odpowiedział mu pomruk niechętnej aprobaty i kiwanie głowami.
Wstał i napawał sie atmosferą – zawsze chciał być w takim miejscu, trzydzieste któreś piętro,
olbrzymi stół otoczony falą głów wystających z najlepszych marynarek,oczy wpatrzone w niego...
a z tyłu panoramiczna szyba dająca fantastyczny widok na Zatokę.
To lepsze niż film - Zatem sami rozumiecie, Panowie ,taka szansa dla ludzkości
wymaga pełnego spontanu i nastawienia się na odbiór jedynie, bo przecież wszyscy chcemy się
dowiedzieć,prawda ? Łan głów zafalował ponownie. A on miał to gdzieś.
Przecież zapytam o to co NAJWAŻNIEJSZE. Dla mnie ,dla Ciebie,was i nas -
powiedział uspokajającym tonem,siląc się na puentę -
spokojnie, nie mam obsesji by się dowiedzieć czy Maradona wtedy faktycznie dotknął piłkę
reka zamiast nogi...
Wstrzymali oddechy .Temperatura wrzenia wody ...
Reporter największej krajowej gazety aż oparł się o ścianę z wrażenia i osunął bezgłośnie. Farsa ,a oni łykają ten patos i wyciagaja talerzyki po deser :
No to smacznego...
Poczuł taką euforię jak dzieciak który nauczył się jezdzić na dwóch kołkach bez trzymanki.
Jack skłonił się lekko i bezceremonialnie wyszedł.
***********************************************
Te trzy postacie stały nieruchomo na szczycie wzgórza, za nimi Księżyc pysznił się złotym blaskiem.
Plus leciutki wiatr w tle- jak w filmach Spielberga - pomyślał Jack.
U stóp góry gęstniał rozradowany tłum gapiów i dziennikarzy,
nad którymi polatywał helikopter.
Jednakże tutaj był sam- z Nimi.
Czuł w głowie prawie pustkę,lecz nie było w niej śladów paniki.
Jakby odessało mu z głowy wszystkie te pytania ,które zawsze chciał zadać.
Te tak istotne pytania,na które Bóg wie kto znał odpowiedż.
Stał na tym smaganym światłem srebrnej kuli płaskowyżu
i nabierał spokojnie powietrze w płuca .
A Oni uśmiechali się wyrozumiale i czas jakby się zatrzymał.
Ta wielka chwila,
skoro zostałem wylosowany,
skorzystam i dowiem się wreszcie ...
Podniósł wzrok z czubków swych butów na te promienne ,olbrzymie postacie :
Devas. Łącznicy Transcendentalnego z tym co ludzkie.
Jack wziął głęboki oddech ,poprawił guzik .
( naprawdę nie mam pytań, chce po prostu wreszcie dowiedzieć się...)
Jestem Jack Jichaczek, potomek czeskich emigrantów – głos był niepewny i piskliwy,
jak próba mikrofonu w czasie koncertu licealistów.
zatem energicznie odchrząknął : khe,khe.
Witam Was, gwiezdni bracia ,dawno Was tu nie było,
a prawdę mówiąć, to rozumiem, bo niewiele godnego uwagi się tu działo...wojny i takie tam.
( ja na ich miejscu bym się zniecierpliwił ,Jack..
Chcesz zyskać na czasie czy jak ? )
zatem mam pytanie.
Zgodnie z Tradycją, i wiem że mogę zapytać...zapytać o...
ale o co, do ciężkiej cholery,mam Was zapytać – wyrzucił z siebie wreszcie z ulgą.
Nad nim i Nimi gwiazdy mrugały zachęcająco i trwały na swych stanowiskach.
Na te gwiazdy patrzyli hinduscy bramini, egipscy kapłani, Rzymianie, Grecy, Maurowie,
Szekspir, Dante, Michał Anioł, polscy żołnierze przed Somosierrą, Napoleon, Churchill i wojak Szwejk też.
Komuchy i faszyści, ateiści i katole, Marylin Monroe i Kasia Nosowska, Paul Mc Cartney oraz Noel Gallagher. I Jaś Fasola...
Zabrzęczał komar .Gonitwa myśli – byle nie kichnąć teraz,tak jak wtedy w bibliotece.
A dlaczego nie ?
Weżcie się w garść, Jichaczek - Powstrzymał się by nie parsknąć śmiechem,
odetchnął kilka razy przez nos i wtedy ,dopiero wtedy zaczął mówić. Coś o sobie. Było to jak wersja demo zamiast oryginału.
Alekogo to obchodzi, Jack ?
Próbował przewinąć w tył cały film swego życia.
Podwójna dysocjacja ? Ale czy było tam coś o co warto...
i znowu to uczucie ,które wracało w snach ,
był znowu na szkolnej sali,wokół znajome twarze, nauczycielka rozdaje arkusze z pytaniem,
ma być kartkówka czy egzamin,a on jest jak związany, wie że nie wie, że nie zda,nie chce.
wrzucony w to miejsce, takie wszystko realne, a on czuje że jest nie przygotowany,
ma żal do siebie,znowu bo to egzamin jakiś ! A do dzwonka daleko. Z pytaniem !
W jednym momencie świat Jacka zbiegł się jakby w jednym punkcie,
świadomość,podświadomość, i wyższe-niż-ja ,
Tekst piosenki Foo Fighters.
Przypływ adrenaliny -znikający punkt na jakiejś pocztowkowej wersji amerykanskiej autostrady,
gnał przez pustynię nowym kabrioletem, czasami rzucając okiem na wyświetlacz komórki.
I doczekał się, pomiędzy jednym a setnym podmuchem wiatru.
Jakaś wyschnięta wersja fotki z okładki starej płyty U2 majestatycznie trwała w rozedrganym od upału powietrzu.
Na poboczu fatamorgana starego szamana pokiwała mu przyjażnie głową :
Jack zaczerpnął powietrza i zerknął na ekranik : przyszła wiadomość tekstowa.
Zwolnił mimo prostej i wcisnał przycisk YES :
Que le pide ? Que demandez-vous ? Che cosa chiedi ?
(jakieś skojarzenia ,Ramazottti w megakiczowatym kadrze łódki i luny na okładce.)
F..., co to może znaczyć ?
zastanawiał się gorączkowo wlekąc sie opustoszałą nitką autostrady przez prerię.
Dlaczego romansował latami z tym anglosaskim narzeczem zamiast przyłożyć się do
lingua Franca ? Tak wtedy,gdy mu się śniło że...Czy to znaczy : o co chcesz zapytać...?
ZASYPIAM !!!!!
Uszczypnął się w policzek. Nad nim gwiazdy nadal mrugały wyrozumiale i nawet współczująco.
Gwiazdy, na które patrzyły pterodaktyle, dinozaury i...
i dlaczego... próbowałem ze 2 tygodnie, konfigurowałem, instalowałem -
mówił nagle głosno i wyrażnie -
dlaczego : drukarka nie działa ?
Cisza która zapadła to była cisza Kosmosu. Zero absolutne.
No comments. Wyczuwalne rozczarowanie, kolejne...
I w niej odeszli do pojazdu, który z lekkim szumem odleciał po chwili.
Kontakt...
Jack powoli schodził ze wzgórza, prawie kompletnie zdruzgotany tym co zrobił.
A raczej czego NIE zrobił.
Co powie tym na dole ?
Potknął się o wystający kamień i ledwo złapał równowagę :
nad nim gasł punkcik, niewiele już większy od gwiazdy,
przed nim -jak morze – zastygł tłum ,nad którym polatywały helikoptery. Czekali.
Jeszcze kilkanaście minut i zejdzie do nich na tą łąkę.
Co im powie...nagle olśniło go !
To było jak ostry gitarowy riff i pulsowanie basu w ulubionym kawałku, znasz to ?
Po prostu, już wiedział. a raczej : czuł. Wszystkimi neuronami,synapsami,prozą,wierszem,w każdym języku.
Świat wokół niego jakby zabulgotał .rozjarzył się feerią barw ,kolorowych banieczek.
Każdy z tych czekających tam ,na dole miał swoje pytanie.
A On znał odpowiedż, taką która zadowoli ich wszystkich.
Czy znał ?
Hmmm- chrząknął Jack. Co Autor miał na myśli...Nie mogę ich zawieść, prawda ?
Racja -mruknął do siebie- wystarczy że Tamtych zawiodłem.
Schodził teraz szybszym,lekkim krokiem.
Odpowiedż, którą już znał,dodawała mu siły, skrzydeł, ochoty by do nich zejść.
Życie jest czasami jak przesiadka na nieznajomym dworcu w czasie wakacji na Sycylii -
pomyślał Jack – trochę się pokręcić wokół stacji, odmownym gestem odpowiedzieć
taksówkarzom, spacer po skwerku i obserwacja miejscowych, przytulanie i pocałunki na ławce,
krążenie z bagażem, szukanie miejsca do drzemki i łapczywe trzymanie torby podróżnej...
tych kilka godzin,za krótko na hotel a spać trzeba...
A potem wreszcie przyjeżdza Twój pociąg.
I wschodzi Wasze słońce. I nie ma już -dla Ciebie- żadnego znaczenia co powiesz,
bo wiem że jednak wygrałeś.
Tak jak teraz – Jack Jichaczek prawie zbiegł z góry,
powitał go szum ,tysięcy szeptów,latarek,flesze reporterów.
Nad tłumem ,którego nie powstydził by się rockowy festiwal, zapadła prawie kompletna cisza.
Pisnęło dziecko gdzieś pod samą „sceną” :
mamusiu ,ten pan nam powie ? Zaszczekał w oddali pies. Też czekał ?
Każdy z nich miał nadzieję usłyszeć tą odpowiedż...
Jack wyprostował się,skłonił niedostrzegalnie i podniósł dłoń nieco teatralnym gestem.
Cóż z tego że życie może być jak pudełko czekoladek, skoro właśnie przestałeś używać cukru...?
uśmiechnął się do swoich myśli. Ahoj !
I bez żadnych wstępów powiedział im, to co chcieli usłyszeć.
Dokładnie, słowo w słowo. Bo przecież ono było na początku...
Lato 2011
1 komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.
iskra957
To opowiadanie trochę ciut gorsze od poprzednich, które przeczytałam. Trochę więcej chaosu, ale jak wcześniej zaznaczałama styl i język masz. W poprzednich opowiadaniach widziałam jednak większy porządek, ale jest okej
Rayonvert
@iskra957 Dziekuje Ci za komentarz !
iskra957
@Rayonvert A prosze