Shinigami Ep1 ,,Nadzieje umiera ostatnia" Cz4

Shinigami Ep1 ,,Nadzieje umiera ostatnia" Cz4Zacząłem lekko płakać myśląc o niej. Po chwili poddałem się nie uratuje jej. Wstałem z zamiarem odejścia. Przypadkiem uderzyłem w opakowanie po leku. Ku mojemu zdziwieniu wytoczyła się cala ampułka z lekiem. Z niedowierzaniem podniosłem ja i sprawdziłem dokładnie czy nie ma jakiegoś uszkodzenie. Roześmiałem się, bo była cala. Zacząłem przeszukiwać opakowania zebrałem kilka ampułek powinno jej starczyć. Teraz strzykawki i igły. Chodziłem po hali, lecz nie mogłem znaleźć tego, co chciałem. Stanąłem w miejscu i zacząłem się rozglądać po hali. Zaciekawiła mnie duża biała skrzynka z wymalowanym czerwonym krzyżem znajdująca się na ścianie przy pokoju kierownika. Wiedziałem ze to zakładowa apteczka, ale czemu była aż taka wielka. Podszedłem do nie i chciałem otworzyć, lecz była zamknięta. Potrzebny jest klucz. Hmm w pokoju kierownika wisiało sporo kluczy może jeden z nich by pasował. Cofnąłem się do pokoju kierownika i wziąłem wszystkie klucze, jakie były. Zacząłem sprawdzać po kolei klucze. Czułem się jak klucznik z Matrixa. W końcu otworzyłem tajemnicza skrzynkę. W skrzynce znalazłem strzykawki igły i inne medykamenty, które zabrałem. Wyruszyłem z powrotem do mojego Orlego Gniazda. Kiedy dotarłem do domu już się ściemniało nie sadziłem ze tak dużo czasu mi to zajmie. Miałem nadzieje ze za późno nie przyjechałem. Szybko pobiegłem na górę nie patrząc czy ktoś może się na mnie czaić. Kiedy wszedłem do pokoju od razu skierowałem kroki w jej stronę. Sprawdziłem czy żyje przykładając dwa palce do szyi w miejscu tętnicy szyjnej. Żyła. Nie spóźniłem się. W pospiechu przygotowałem zastrzyk z penicyliny. Zastrzyk podawało się w pośladek wiec obróciłem ja i moim oczom ukazał się jędrny tyłeczek. Chwile tak klęczałem w bezruchu. W mojej głowie były tylko kudłate myśli. Czułem jak się robi dżinsowy namiocik w miejscu mojego przyrodzenie. Strzasnąłem głowa żeby wybić te myśli i skupić się na zadaniu. Wbiłem igle w pośladek następnie delikatnie zacząłem wstrzykiwać płyn. Miałem nadzieje ze pomoże. Po wszystkim przykryłem jak kołdrą. Po takim dniu pełnym emocji nawet nie miałem sil iść zjeść ani wogle gdzieś się ruszać. Tej nocy nie zmrużyłem oka siedziałem na parapecie okna patrząc na miasto, co jakiś czas spoglądając czy się nie budzi. Obudziła się dopiero popołudniu następnego dnia. Kiedy się obudziła pierwsze, co zrobiła to rozejrzała się po pomieszczeniu. Po wyrazie twarzy można było wyczytać ze jest zaskoczona i oszołomiona. W końcu mnie zobaczyła siedziałem na krześle na wprost jej. Stanowczym głosem spytałem ja.  
- Skąd jesteś i po co przybyłaś do tego miasta.  
Nie odpowiedziała na moje pytanie. Wzrok dziewczyny powędrował na moje dłonie, w których trzymałem jej pistolet. Zadałem następne pytanie.
- Gdzie jest Twoja grupa.  
Na te pytanie tez nie udzieliła odpowiedzi. Z oczu można było wyczytać ze się mnie boi. Wstałem z krzesła i podszedłem do nie. Dziewczyna odsunęła się ode mnie prawie przytulając się ściany. W tym momencie zaczęła bardzo mocno kaszleć. Z początku myślałem ze się dusi, lecz po chwili przestała. Wziąłem mała plastikowa miseczkę i kucnąłem obok jej. Kazałem jej wypluć do miseczki to, co ma w ustach. Posłusznie wykonała moje polecenie. Wydzielina miała szary kolor to oznacza ze lek zaczyna działa. W głębi serca ucieszyłem się.
= Pij powoli.  
Mówiąc to podałem kubek z woda.
- Jesteś mocno odwodniona wiec musisz dużo pic.
Z kieszeni wyjąłem tabletki przeciwbólowe. Pelcem wycisnąłem z opakowania dwie tabletki apapu i podałem jej. Nie chciała ich wziąć. Pokazałem jej opakowanie żeby się nie bala ze to jakaś szpryca.
- To złagodzi ból gardła.  
Wyciągnęła rękę i upuściłem tabletki. Dziewczyna połknęła je i zapiła woda. Wiedziałem ze nie odpowie mi na żadne pytanie. Nic dziwnego tez bym był nieufny do osoby, która po raz pierwszy widzę budząc się rozebrany w takim miejscu. Postanowiłem zostawić ja na jakiś czas sam. Gdy wychodziłem zadałem ostatnie pytanie nie odwracając się do niej.
- Chociaż powiedz jak masz na imię.  
Na moje pytanie odpowiedziała jedynie głucha cisza. Zacząłem iść dalej. Wtedy to usłyszałem.
- Jestem Inna.
To był cichy przytłumiony głos tej dziewczyny. Lecz nie wiedziałem, o co chodzi. Czemu powiedziała ze jest inna. Lekko odwróciłem się w jej kierunku tak żeby kontem oka ja zobaczyć.
- Każdy z nas jest inny na swój sposób. Lecz pytałem jak masz na imię.  
Teraz już bardziej stanowczo odpowiedziała.
- Mam na imię Inna.
Szczerze nigdy bym się nie spodziewał takie imienia, ale mówiła ze tak ma na imię wiec i tak będę ja nazywał
- Ja jestem Maksymilian.
Po tych słowach odwróciłem głowę i ruszyłem w kierunku drzwi. Jeszcze przed drzwiami zatrzymałem się na chwile.
- Inna? Witamy w zombieland.

BlackOut

opublikował opowiadanie w kategorii przygoda, użył 948 słów i 5010 znaków.

1 komentarz

 
  • Niewiadomy

    Jesteś niezły. Jako książki bym tego nie kupił -nie wiem czemu ale coś mi się w narracji nie podoba- ale tak by poczytać dla dobrej rozrywki to bardzo dobre. Życzę powodzianie w dalszym pisaniu.

    3 paź 2014