Rebelia, cz.6 epilog

Wyszłam z krzaków i szłam wzdłuż ściany do wyjścia, uważnie rozglądając się czy jakiś strażnik nie wyjdzie zza rogu. Przez kilka minut nikogo nie widziałam, ani nie słyszałam. Nigdzie też nie było zmutowanych psów. Rozluźniłam się, ale do ominięcia miałam jeszcze jeden narożnik. Ostrożnie zza niego wyjrzałam i ku mojemu rozczarowaniu na ścieżce było więcej niż pięciu strażników. Miałam dwa wyjścia: wycofanie się i ucieczka tą samą drogą, lub stawienie czoła strażnikom. Wybrałam drugą opcje. Wyszłam zza rogu i cicho podkradłam się do pierwszego ze strażników. Jednak zanim udało mi się do niego zbliżyć na odpowiednią odległość źle postawiłam stopę i żwir pod moimi nogami zachrzęścił. Nie miałam szans na ucieczkę. Wyprostowałam się i wyciągnęłam nóż. Przygotowałam się do obrony.  
Pierwszy pocisk pomknął w moją stronę po niecałych kilkunastu sekundach od mojego błędu. Zdążyłam zrobić unik, jednak drugi drasnął mnie w ramię pozostawiając krwawiącą ranę. Skrzywiłam się z bólu. Piekło, ale dało się wytrzymać. Teraz jedynie musiałam zachować ostrożność. Oceniłam moje szanse w walce ze strażnikami. Miałam pewne szanse, ale tylko wtedy gdy nie będą używać broni, a to raczej nie wchodziło w rachubę.  
Napięłam mięśnie i zerwałam się do biegu. Po kilku sekundach byłam już przy pierwszym wartowniku. Mocniej chwyciłam nóż i wbiłam go w bok mężczyzny. Pod wpływem bólu zgiął się w pół. Wykorzystałam okazję i ogłuszyłam go zadając cios rękojeścią w głowę. Obok mnie przeleciały pociski. Cisnęłam sztylet w stronę najbliższego strażnika. Ostrze zatopiło się w jego ciele, aż po nasadę. Bezwładne ciało wartownika opadło na biały żwir brudząc go na czerwono. Z następnymi było łatwo, ponieważ byli zbyt oszołomieni. Po kilku minutach cała szóstka strażników leżała martwa lub nieprzytomna na ziemi.  
Znów ruszyłam w kierunku wejścia. Tym razem na drodze nie napotkałam nikogo kto mógłby mi przeszkodzić. Nasłuchiwałam, ale nikogo nie usłyszałam. Wypatrywałam, ale nie widziałam ani zmutowanych psów, ani krążących ludzi. Rozluźniłam się.  
Gdy dotarłam do drzwi nikogo tam nie zastałam. Zaniepokoiło mnie to, ale przecież nic z tym nie mogłam zrobić. Ruszyłam dalej. Ostrożnie weszłam po schodach i w międzyczasie wyciągnęłam z pochwy przyczepionej do pasa nóż. Lekko uchyliłam drewniane drzwi i zajrzałam do środka. Znów pusto. Czyżby przez te kilka minut ewakuowali się? Nie. To było niemożliwe. Premier chciał mnie żywą, więc nie przepuścił by okazji aby mnie złapać. Coś było nie tak.  
Otrząsnęłam się z szoku i weszłam do środka. Szłam ostrożnie i cicho, uważając gdzie kładę stopy. Zaglądałam po kolei do każdego pomieszczenia. Nikogo nie było. Zaczęłam się denerwować i bać. Przecież ktoś musiał tu być. Cicho weszłam do ostatniego pomieszczenia. Było okrągłe i puste, a po jego przeciwnej stronie były ciemne, drewniane drzwi. Byłam ciekawa skąd premier brał drewno, ale nie tym miałam się interesować tylko człowiekiem którego miałam się pozbyć. Szybko podeszłam do drzwi i je popchnęłam.  
Skórzany fotel stał do mnie tyłem. Pewna siebie weszłam do środka. W końcu nikogo tu nie było. Jakże się pomyliłam. Ciemne drewno zamknęło się za mną z łoskotem. Odwróciłam się by sprawdzić co się dzieje. Drzwi były zamknięte, a przed nimi stali żołnierze w czarnych strojach. Jeden z nich trzymał Iskrę, a drugi Miotacz. Zrezygnowana odwróciłam się i schowałam noże do pochwy.  
Stanęłam na środku pomieszczenia i czekałam na dalsze wydarzenia.
- Miło cię znów widzieć i słyszeć Lauro.  
Zamarłam. Spodziewałam się każdego, ale nie jego. Znałam ten głos, aż za dobrze. Nie mogłam uwierzyć, że nas zdradził, że porzucił sprawę.
Fotel obrócił się, a moje domysły się potwierdziły. Czarnowłosy mężczyzna wstał, a jego szare oczy nie kryły rozbawienia. Posłałam mu zawistne spojrzenie.  
- Oj słonko. Nie mogłem ci tego powiedzieć. To by było zbyt drastyczna wiadomość dla ciebie.
- Jak mogłeś?- syknęłam.- Ufałam ci. Kochałam cię, a ty tak po prostu mówisz, że to by było zbyt drastyczne? Jesteś podły.
- Kochanie to nie tak. Chciałem, abyśmy mieli przyszłość. Byśmy byli bogaci. Nie sądzisz, że tak byłoby lepiej?
Zawahałam się, ale po chwili odpowiedziałam.
- Tak masz rację. Teraz tylko powiedz gdzie jest premier.
- Leży tutaj.
Spojrzałam na podłogę. Na kiedyś białym, a tera czerwonym dywanie leżało nieruchome ciało. Oczy siwowłosego mężczyzny były otwarte, widniało w nich przerażenie. Sine usta były otwarte w niemym krzyku. Straszny widok.
- Zadanie zakończone.
Podeszłam do czarnowłosego i przytuliłam się do niego. Chwilę się zawahał, ale odwzajemnił uścisk. Z rękawa mojej bluzy wysunął się nóż. Chwyciłam jego rękojeść i wbiłam go mężczyźnie w plecy.
- A teraz kochany tatusiu, powiedz mi gdzie jest mama.
- Nie żyje.- wycharczał.
W moich oczach pojawiły się łzy. Poprawiłam uchwyt i zatopiłam nóż do końca w plecach czarnowłosego. Rozluźniłam uściska, a bezwładne ciało mojego ojca osunęło się na podłogę. Chciałam wyszarpnąć nóż, ale się zaklinował. Tylko jego rękojeść wystawała z pleców czarnowłosego.  
-Przepraszam.
Rozejrzałam się po pokoju. Na czarnym stalowym biurku leżał Miotacz. Podeszłam do mebla. Drżącą dłonią sięgnęłam po broń. Uważnie ją obejrzałam i uśmiechnęłam się. Za moimi rozległy się szmery i szybkie kroki. Chwilę później w pomieszczanie byłam tylko ja i dwa trupy leżące na ziemi. Nastawiłam broń na płomienie i wyszłam z pokoju. Skierowałam się do wyjścia. Przy drzwiach frontowych obejrzałam się za siebie. Drogę którą przeszłam znaczyły płomienie, a część domu już się paliła.  
Zmieniłam ustawienia Miotacza i wyszłam z budynku. Zeszłam ze schodów. Nikogo nie widząc ruszyłam przed siebie. Jednak pozory mylą. Z krzaków po mojej prawej stronie usłyszałam strzał, a chwilę później moje już i tak zranione ramie potwornie zapiekło. Z bólu się skrzywiłam i upuściłam bron. Szybko się jednak po nią schyliłam i teraz strzelałam do wszystkich zarośli w zasięgu broni. Z prawie wszystkich słychać było jęki bólu. Odrzuciłam miotach i pobiegłam w stronę wyjścia z ogrodu. Nie chciałam zabijać.

Znalezienie mojego motoru zajęło mi trochę czasu, ale po chwili już na nim siedziałam i odpalałam silnik. Z piskiem opon wyjechałam z bocznej uliczki i zjechałam na główna drogę. Widok który ujrzałam przeraził mnie. Na ulicy leżało pełno ciał, żołnierzy i cywili. Na szczęście nie było tam żadnego dziecka. Poczułam ulgę, którą zastąpił gniew. Wujek obiecał. Ludność, która nie walczy miała być ewakuowana, a tak się nie stało. Przyspieszyłam.  
Przed sobą usłyszałam strzały. Niestety nie zdążyłam wyhamować i wjechałam w sam środek walk. Oba moje boki przeszył potworny ból po którym na krótką chwilę straciłam przytomność.  
Gdy się obudziłam słyszałam rozkazy wykrzykiwane do żołnierzy obu stron, a także strzały. Widziałam nieruchome ciała i kilka osób które jeszcze żyło, ale przy każdym ruchu ich twarz wykrzywiał grymas bólu. Sama chciałam się podnieść i schować, ale nie mogłam. Każdy mój ruch był przerywany przez falę bólu zalewającą moje ciało. W końcu się poddałam i czekałam na śmierć. Po kilku dłużących się minutach z powodu upływu krwi i z wyczerpania zasnęłam.  
Owinęła mnie czerń. Z każdej swojej strony słyszałam krzyki bólu i rozpaczy, ale nie mogłam się ruszyć. Wisiałam w ciemności i słuchałam.  

Obudziłam się z potwornym bólem głowy. Leżałam w białej pościeli, a pod głową miałam poduszek tego samego koloru. Z moich rąk wystawały węflony podłączone do kroplówki. Ignorując tępy ból uniosłam głowę i rozejrzałam się. Widziałam jedynie zamazane postacie i nic więcej. Jednak głosy docierały do mnie nazbyt wyraźnie powodując okropny ból w czaszce.
- Obudziła się.
Powoli odzyskiwałam ostrość obrazu, a po chwili widziałam już wszystko wyraźnie. Przy moim łóżku pojawił się Piotr. Podciągnęłam się, a moje oba boki przeszył ból. Jęknęłam.  
Powiodłam wzrokiem po twarzach zebranych, ale nigdzie nie widziałam Adama. Chciałam zapytać gdzie jest, ale gdy otworzyłam usta by coś powiedzieć żaden dźwięk się nie wydobył. Ponowiłam próbę tym razem z lepszym skutkiem.
-Gdzie jest Adam?- szepnęłam.
Czarnowłosy spojrzał na innych, a na jego twarzy było widać niepewność. Zielonooka dziewczyna skinęła mu głową jakby się na coś zgadzała.
-Laura. Laura on… on nie żyje.
Jego słowa do mnie nie dotarły.  
-Zginął podczas walk.
Teraz zrozumiałam. W moich oczach stanęły łzy i zaczęły powoli spływać. To było niemożliwe. Spojrzałam na Klaudie, a ona ze smutkiem na twarzy skinęła głową.
-Idźcie.- wychrypiałam.- Chce zostać sama.  
Poczekałam, aż wyjdą, a później ignorując ból odwróciłam się na bok, tyłem do drzwi. Płakałam przez kilka minut, a później zasnęłam.

Po tygodniu od rebelii odbył się pogrzeb. W trumnach było około dwieście ciał adeptów i żołnierzy. Jednak nie było tam ciała Adama. Nie znaleziono go. Nie miałam tego nikomu za złe. To było możliwe, ale mogli lepiej szukać.  
Wśród tłumu znalazłam Piotra i przytuliłam się do niego. Bez słowa mnie objął i nie puścił do końca ceremonii. Tylko on wiedział, że kochałam jego brata i przyjął to z godnością. Nie był zły, był jedynie smutny, ale to bolało najbardziej.  
Teraz zakończyłam stare życie. Jedyne co trzeba było zrobić to pozbyć się złych wspomnień i ruszyć w przyszłość. Tylko tam mogłam być szczęśliwa.  

Kilka tygodni po tych wydarzeniach zamieszkaliśmy w małej wiosce wybudowanej nieopodal akademii. Budowano już kościół i coś jeszcze, ale nie interesowało mnie to. Żyłam z myślą, że już nie zobaczę uśmiechu ukochanych osób, że nie usłyszę ich głosu.
Ale jednak żyłam. Żyłam dla Piotra.
***********
Jeśli chcecie moge napisać kontynuacje tego.

Karou

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 1977 słów i 10384 znaków.

4 komentarze

 
  • Użytkownik Karou

    jej, jak miło się czyta takie pochwały :) no i wysyłam, a kontynuacje być może zaczne pisać jutro :D  u mnie ogólnie zawsze jest dużo krwi, tak jakoś wyszło ;p

    6 maj 2014

  • Użytkownik Ciafu

    I jak? Wysyłasz na konkurs? :D Moim zdaniem warto, tylko mogą pomyśleć, że coś Ci odbiło xD (krew, krew, kreeew!) Daj kontynuację, bo zapowiada się ciekawie, a i bardzo przyjemnie się czyta Twoje opowiadania ^^

    6 maj 2014

  • Użytkownik Karou

    a już miałam pomysł na kontynuacje, no ale cóż, zobaczymy co na to inni ;p

    4 maj 2014

  • Użytkownik Gabi14

    Wydaje mi się że zakończenie jest stonowane. Nie dawaj kontynuacji. Bardzo dobra część. (Yupi jestem pierwsza!!! ^^)

    4 maj 2014