Rebelia, cz.2

Rebelia, cz.2Obudziłam się w szarym, zimnym, wilgotnym i pachnącym stęchlizną pomieszczeniu. Leżałam na twardej pryczy przyczepionej do ściany. Rozejrzałam się i zauważyłam małe okienko z kratą, podeszłam do niego i wyjrzałam na zewnątrz. Przede mną rozpostarł się widok jakiego nigdy nie widziałam. Z ziemi wyrastały rośliny, które pokazywali nam na lekcjach, ale mówili, że już takich nie ma, zauważyłam też nowe rodzaje drzew, kwiatów i krzaków których nam nie pokazywali. Przez chwilę zdawało mi się, że w roślinach niedaleko mnie coś się poruszyło, ale zignorowałam to i zaczęłam wsłuchiwać się w dźwięki dochodzące z lasu. Zamknęłam oczy i oparłam się o wilgotną ścianę. Pod powiekami pojawił mi się widok, który przed chwilą widziałam. Wysokie drzewa liczące ponad sto metrów, z grubymi pniami i wielkimi liśćmi. Paprocie otoczone przez malutkie, niebieskie kwiatki i krzewy z pięknymi, różnokolorowymi kwiatami z kolcami. Otworzyłam oczy i znów zwróciłam się kierunku kraty i roślin. Jeszcze raz uważnie rozejrzałam się po wysokich paprociach i krzakach, dopiero teraz uświadomiłam sobie, że przez cały ten czas byłam obserwowana przez wielkiego kota z żółtymi oczami. Zwierzak wiedząc, że go zauważyłam zaczął powoli skradać się w moją stronę. Jego łapy wraz z głową wyłoniły się z zarośli jako pierwsze, były pokryte gęstym, lśniącym futrem o złocistym kolorze i z ciemnymi cętkami. Reszta jego ciała była podobna, potężna i silna, przy każdym jego ruchu było widać jak napinają się mięśnie, z takim zwierzakiem bez żadnej broni nie miałabym szans, więc cieszyłam się, że od stworzenia oddzielają mnie kraty. W końcu całe ciało dzikiego kota wyłoniło się z zieleni ukazując mi złotobrązowy ogon z czarną końcówką. Zwierzak napiął wszystkie mięśnie i odbił się od podłoża lecąc w moją stronę, miękko wylądował przed moją twarzą i zaczął drapać ścianę próbując dostać się do środka. Trwał oto kilka minut, ale zrezygnował i włożył łapy między kraty próbując mnie złapać pazurami. Na szczęście odsunęłam się od okna w momencie gdy wylądował, więc nie było szans żeby chociażby mógł mnie drasnąć. Nagle usłyszałam kroki, podbiegłam do drzwi i wyjrzałam przez mały otwór w nich. Przed nimi stał mężczyzna z krótko ściętymi włosami i w wojskowym uniformie, zauważyłam, że trzyma w ręku pęk kluczy, który nerwowo przebierał, zapewne szukając klucza do mojej celi. Postanowiłam odsunąć się od drzwi i cierpliwie czekać, aż ten człowiek je otworzy. W końcu po chwili oczekiwania, która ciągnęła się niemiłosiernie długo, usłyszałam szczęk zamka w którym był klucz. Drzwi otworzyły się na oścież, a do środka wpadło blade światło z żarówek. Do środka wkroczył mężczyzna, teraz mogłam mu się uważnie przyjrzeć, miał ostre rysy twarzy i czarne oczy, włosy które były ścięte miały czarny kolor. Na oko miał jakieś dwadzieścia do dwudziestu pięciu lat.
-Co ja tu robię?- spytałam nie kryjąc gniewu i irytacji.- Dlaczego mnie zamknęliście?  
-Nie zadawaj pytań, wszystkiego dowiesz się za kilka minut, a teraz się odwróć.- zwrócił się do mnie, ale ja postanowiłam stać uparcie w miejscu i nie ruszyć się nawet o kilka milimetrów.- Słuchaj, albo mnie posłuchasz, albo będę musiał użyć siły.- powiedział już wyraźnie poirytowany. Rozsądek podpowiadał mi, że powinnam go posłuchać, lecz ja dalej stałam nieruchomo.
-Dlaczego. Siedzę. W. tej. Śmierdzącej. Celi?- wycedziłam przez zęby celowo oddzielając każde słowo. Spojrzałam prosto w jego oczy i rzuciłam nieme wyzwanie.
-Słuchaj, albo mnie posłuchasz, albo nie będzie przyjemnie. Ostrzegam ostatni raz odwróć się, albo pożałujesz.
-Powtarzasz się. I nie, nie odwrócę się dopóki nie dowiem się gdzie jestem i co najważniejsze dlaczego mnie zamknęliście.- stwierdziłam wściekła.
-Nie pogorszaj swojej sytuacji. Nie wkurzaj mnie jeszcze bardziej.- ruszył powoli w moim kierunku.- Albo się poddasz i będziesz grzeczna, albo skuje cię siłą, a to nie będzie przyjemne.
-Nie. Nie posłucham dopóki nie dowiem się co tu robie.
-Jak chcesz.- podszedł do mnie i brutalnie odwrócił mnie w stronę ściany. Zaczęłam się wyrywać, ale po czułam broń przystawioną do moich pleców.
-Rusz się, a przestrzele ci nerki.
-Dobra, dobra. Spokojnie, nie ruszę się już.- przestraszona stałam spokojnie w czasie gdy on siłował się z kajdankami. W końcu mu się udało i mnie skuł. Oderwał mnie od ściany i wypchnął z celi. Spojrzałam na niego, w dłoni ciągle trzymał pistolet wycelowany we mnie. Zrezygnowana ruszyłam w kierunku, który mi wskazał. Przez całą drogę czułam na ciele jego spojrzenie wwiercające się w moje plecy. Po chwili dotarliśmy do stalowych drzwi, które otworzyły się przed nami ukazując długi hol ze schodami na końcu.
-Rusz się.- dźgnął mnie w plecy bronią. Ruszyłam powoli na przód zastanawiając się czy udałoby mi się uciec, mężczyzna był chuderlawy, ale na szkoleniach rebeliantów widziałam jak niektórzy chłopacy mniejsi i lżejsi ode mnie wygrywają z osiłkami. Zrezygnowałam z ucieczki i zaczęłam rozglądać się po długim pomieszczeniu. Wzdłuż niego znajdowało się pełno pomieszczeń z drzwiami podobnymi do drzwi w mojej celi.
-Kto w nich jest?
-Nie powinno cię to interesować.
-Ale ja chce wiedzieć.
-To nie twój interes.
-A jak ładnie poproszę?- odwróciłam się i uśmiechnęłam do niego. Miałam nadzieje, że chociaż mój urok sprawi, że schowa broń, on jednak był nieugięty.
-Odwróć się i idź bo inaczej nacisnę na spust.
-Jak chcesz.- odwróciłam się i z zepsutym humorem szłam dalej w stronę schodów. Zastanawiałam się dlaczego na niego to nie działa, zawsze gdy na szkoleniach udawałam, że coś mi zrobili, a potem ich powalałam działało, a tym razem tak się nie stało. Byłam coraz bardziej zainteresowana tym facetem, ale też poirytowana, że żadne moje sztuczki na niego nie działają. Teraz jednak moją uwagę zwróciły głosy kobiet i mężczyzn proszących o wypuszczenie i mówiących, że są niewinni. Chciałam się spytać za co są zamknięci, jednak rozsądek podpowiadał mi, że lepiej będzie jak tego nie zrobię, tym razem go posłuchałam. Przejście przez hol zajęło nam trochę czasu, więc miałam nadzieje, że gdy przejdziemy już po schodach na górę to będzie trochę ciekawiej. Cisza która nam towarzyszyła podczas wchodzenia na schody była przerażająca, mogłam usłyszeć własne serce, które ze strachu biło jak oszalałe. W końcu dotarliśmy na sam szczyt, przeszliśmy przez małe pomieszczanie i stanęliśmy przed wielkimi drewnianymi drzwiami. Zza moich pleców wyszła wysoka brunetka i zapukała, zdziwiona tym, że to ona to zrobiła, a nie ten mężczyzna odwróciłam się do tyłu. W pomieszczeniu byłam tylko ja i dziewczyna.
-Nawet nie próbuj uciekać, nie wyjdzie ci to na dobre.- usłyszałam za sobą i odwróciłam, brunetka uśmiechnęła się do mnie i gestem reki zaprosiła do środka gabinetu. Zszokowana takim zachowaniem ruszyłam do przodu i niepewnym krokiem weszłam do pomieszczenia, rozejrzałam się po nim. Było umeblowane w bardzo starym stylu, ściany były z białego drewna, a meble w kolorze hebanu. Za biurkiem stojącym przy oknie siedział siwy staruszek, wyglądał jednak na pełnego sił i zdrowego pana. Miał na sobie taki sam strój jak człowiek, który mnie tu przyprowadził tyle, że na jego prawek piersi wisiały odznaczenia.
-Wujku- odezwała się dziewczyna.- nie wiem po co ta maskarada i zupełnie nie mam pojęcia po co nam to coś.- wskazała palcem na mnie, mierząc mnie krytycznym wzrokiem.- Przecież ona nie jest nawet silna, ani szybka.
-Wypraszam sobie.
-Bądźcie cicho, nie lubię gdy ktoś kłóci się w moim gabinecie, a to coś- wskazał na mnie- jest twoją daleką kuzynką. Jej rodzice zostali złapani, a jej udało się uciec. Nie tak jak tobie, ciebie musieliśmy odbić z rąk agentów premiera.
-Ale…
-Nie ma żadnego, ale, ona sobie poradziła ty, nie za bardzo. Klaudio możesz już iść, chciałbym sam porozmawiać z Laurą i przeprosić ją za to jak potraktowali ja nasi żołnierze.
-Należało jej się.
-Przy okazji rozkuj ją, niezbyt przyjemnie rozmawia mi się z kimś kto jest skuty.- dziewczyna podeszła do mnie i rozkuła kajdanki, które krępowały moje nadgarstki. Roztarłam poranioną skórę i pytająco spojrzałam na starszego pana.
-Usiądź.
-Ja dziękuje, dziękuje za to, że pan się za mną wstawił, ale jednego nie rozumiem. Dlaczego?
-Cóż, obserwowałem całe twoje szkolenie od początku, to w jaki sposób walczysz jest ciekawy. Twoje ruchy wydaja się płynne i lekkie, a w rzeczywistości są bardzo niebezpieczne i silne. Także to jak posługujesz się bronią jest ciekawe, nie tak dobre jak walka wręcz, jednakże jesteś w tym dobra. I bardzo się cieszę, że cię znaleźliśmy, żałuje tylko tego w jaki sposób zostałaś do nas przyprowadzona. Było to… bardzo niegrzeczne i nieeleganckie.  
-Tak, dziękuję. Tyle, że na szkoleniach było wiele osób lepszych ode mnie. Więc dlaczego to ja zwróciłam pana uwagę?- zapytałam.
-Jak już mówiłem, walczysz bardzo ciekawie i tak dalej, ale jest jeszcze coś.  
-Co to takiego?
-Jesteś bardzo dobra aktorką.  
-I co w związku z tym?
-Twoja umiejętność robi piorunujące wrażenie, to jak nabrał się twój instruktor i inni podczas walki z Toba było warte zobaczenia. Udawanie, że coś ci się stało, to dobra metoda, ale w walce z wrogiem się nie przyda, natomiast to, że jesteś dobra aktorką to już inna strona medalu. Jeśli się trochę podszkolisz będziemy mogli wysłać cię, aby odbić twoją rodzinę i rozpracować szeregi wroga.
-Ciekawa propozycja i chętnie z niej skorzystam.- odpowiedziałam z uśmiechem. Czułam jak na moje policzki wpływa rumieniec, chciałam to powstrzymać, ale nie mogłam.
-Wyglądasz na zmęczoną, powinnaś się przespać. Piotr zaprowadzi cię do twojego pokoju na następnym piętrze.
-Dziękuję panu.  
-Nie mów do mnie per pan, przejdźmy na ty. Możesz nazywać mnie wujkiem.
-Dziękuje pa… wujku.- odpowiedziałam z uśmiechem i wstałam. Gdy otwierałam drzwi usłyszałam głos wujka.
-Tak w ogóle ładnie wyglądasz gdy się rumienisz, dobranoc.
-Dobranoc.- otworzyłam drzwi i wyszłam na zewnątrz. W małym pokoju spotkałam Piotra, cieszyłam się, że znam jego imię, ale byłam zła za to jak mnie potraktował. Ruszyłam przodem wchodząc po schodach na górę, chłopak szedł w milczeniu za mną, wyglądał na skruszonego, lecz było mi to obojętne, teraz myślałam tylko o tym, żeby położyć się do łóżka i zasnąć na kilka godzin.
-Ja… przepraszam.- usłyszałam jego głos, ale go zignorowałam.- Przepraszam za to jak cię potraktowałem.
-Nie mamy o czym rozmawiać.- stwierdziłam sucho.- Który pokój jest mój?
-Ten po prawej.
-Dziękuje.- otworzyłam drzwi i zniknęłam we wnętrzu pomieszczenia nie zaszczycając Piotra nawet spojrzeniem. Nie rozglądałam się po pokoju. Od razu ruszyłam w stronę wielkiego łóżka, po drodze zdjęłam buty i mój strój. W samej bieliźnie zanurzyłam się w puchowej pościeli i z błogim uśmiechem na ustach zasnęłam, trafiając do krainy snów.

Karou

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 2156 słów i 11514 znaków.

8 komentarzy

 
  • Użytkownik Karou

    pisze następną część :) ale z trudem mi to idzie xd

    15 kwi 2014

  • Użytkownik Cherry

    Już ponad tydzień opowiadania nie było   :sad:

    14 kwi 2014

  • Użytkownik ;)

    Fajne to jest

    8 kwi 2014

  • Użytkownik Dasiaa

    Czekam na kolejną :)

    6 kwi 2014

  • Użytkownik Cherry

    pliss next

    6 kwi 2014

  • Użytkownik Karou

    następna za tydzień :D mam już kilka pomysłów ;p

    5 kwi 2014

  • Użytkownik Gabi14

    ¿Que "next"? ;*

    5 kwi 2014