Mam na imię Kasia jestem warszawianką od urodzenia. Pracuję jako kelnerka w ulubionej kawiarni, która mieści się na starym mieście. Mam na sobie białą bluzeczkę i minispódniczkę, a włosy związane w koński ogon.
W pochmurny, deszczowy dzień jak dzisiaj, jest mało klientów. Każdy woli nie wystawiać nosa zza drzwi mieszkania, czy domu. Ostatni stół zostaje przetarty, więc moja zmiana dobiegła końca, mogę wracać do domu. Zanim wychodzę, zahaczam jeszcze o biuro szefowej, które znajduje się na tyle kawiarni.
Ubrana w płaszcz przeciwdeszczowy, sprawdzam jeszcze zwartość torebki, czy wszystko mam i wychodzę na tę ulewę.
Do swojego apartamentu na warszawskim Żoliborzu docieram kompletnie przemarznięta i przemoczona do suchej nitki.
Wchodzę do mieszkania, nogą zamykam drzwi, a klucz odkładam na miejsce. W sypialni zrzucam mokre ubranie i przebieram się w suche rzeczy.
Pomieszczenie jest urządzone skromnie. Naprzeciwko drzwi znajduje się łóżko z rzeźbionymi elementami, a obok znajduje się wiertykuł.
Z kuchni przynoszę sobie kieliszek napełniony czerwonym winem biorę łyk, odstawiam na brzeg biurka. Odpalam laptopa, przy którym siadam, już mam się zabrać za pisanie, gdy słyszę dzwonek do drzwi.
Kogo to znowu do mnie niesie – myślę.
Podchodzę do drzwi spoglądam przez judasza, a tam stoi zabójczo przystojny mężczyzna, ma na sobie siwy podkoszulek z krótkim rękawkiem i szorty.
Stoję, jak wryta, a serce wali mi z podniecenia. Po dłuższej chwili wahania i walki z samą sobą otwieram mu.
Niezłe z niego ciacho – myślę.
— Dobry wieczór.
— Dobry wieczór, o co chodzi? — pytam.
— Mieszkam piętro wyżej w mieszkaniu tuż nad panią. Właśnie gotuję kolację, czy da się pani zaprosić?
— Sama nie wiem.
— Niech pani nie da się prosić.
— No dobrze.
— Super to ja wracam do siebie, bo mi się sos przypali.
— Może pomogę — proponuję.
— Nie trzeba.
Zamykam drzwi i idę razem z sąsiadem do jego mieszkania. Po znalezieniu się u niego w przedpokoju przechodzimy do kuchni, gdzie siadam na krześle.
— Czym się pan zajmuje? — pytam.
— Jestem fotografem.
— Nigdy o tobie nie słyszałam.
— To pewnie, dlatego że nie mówiącego studia.
— Chyba coś się przypala.
Mężczyzna z kuchenki zdejmuje rondel z sosem, ale ten się niestety nie nadaje do jedzenia.
— Niech to wszystko szlag trafi.
— Ha, ha, ha — śmieję się.
Z koszyka, który znajduje się na stole biorę jabłka i je smażę.
— Niech pan odleje makaron — proszę.
— Tak jest pani kierownik, a tak w ogóle to jestem Kasia.
— Michał.
Po chwili siedzieliśmy przy stole, spożywając wspólnie przygotowaną kolacją i pijąc winko. Po jedzeniu przeszliśmy do salonu, gdzie spędziliśmy resztę wieczoru.
— Chcę wznieść toast za nasze spotkanie.
— Za spotkanie, a kto wie może i za miłość.
Po dwudziestej drugiej wracam do swojego mieszkania. Michał mnie odprowadził do drzwi i się żegnam.
Gotować to on nie potrafi - myślę.
Schodząc po schodach do swojego mieszkania, macham mu i ślę całusa
1 komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.
Egonek
Ja jebie
Magda34
@Egonek no co się nie podoba?