Na podstawie pewnej książki...
Byli szczerze zakchani w sobie, i w swoim kraju. Spotykali się pod drzewem Ombu, zawsze tam chodzili gdy byli dziećmi i bawili się, śmiali aż doprowadziło to do miłości, choć ich rodzice nie zgadzali się na ich związek to i tak w nocy się wymykali pod drzewo aby, mówić sobie miłe słowa, całować, przytulać dla nich można powiedzieć każda sekunda była wielka. Pewnej nocy spotkali się rozmawiali zreszta tak jak zawsze, zaczeli się całować, on przejechał ręką po jego ciele ona powiedziała:
- Nie, jeszcze nie, a on na to
- dobra wiem, oplotl rece na klatce piersiowej jak był obrażony choć wcale nie umiał się obrażać na ukochaną. Myślał, że już jest dorosły bo faktycznie miał 18 lat, 2 lata starszy od ukochanej.
- już bede musiała wracać, podeszła do niego dala buzaiaka w policzek, on przyciągną ją do siebie i pocałował w usta.
Gdy chłopak zaszedł do domu zastał wuja:
- Gdzie byłeś ?
- a nigdzie i poszedł spać.
Natomiast w domu dziewczyny była awantura, rodzice nie chcieli jej uwierzyć, że była gdzie indziej tylko wiedzieli, że z chłopakiem. Dlatego kazali jej opuścić dom, ona cała zapłakana pobiegła do pokoju. Krązyly jej w głowie myśli: Co powie ukochanemu? co z innymi? co dalej? a szczególnie co z nią?
Napisała list o chłopaka prosząc o spotkanie. Po paru minutach spotkali się pod drzewem ona cała zapłakana, a on ją przytulił. Powiedziala przez płacz, patrząc w jego oczy.
- musze wyjchać.
- że co?! jak to gdzie? dlaczego? miał już łzy w oczach.
- rodzice wiedzą, że się z Tobą spotykam musze wyjechać, aby o Tobie zapomnieć, lecz ja nigdy nie zapomne... Chwila ciszy, on otarł dłonią policzki z łez. Powiedział
- zawsze będe Cię kochać, kochanie moje nigdy o Tobie nie zapomne i wiesz co? możemy teraz przysiegnac miłość pod tym drzewem, że zawsze będziemy się kochać...
- Przysięgam. Powiedziała całując go w usta.
Nastepny dzień. Ona pobiegła do niego, bez wahania przytuliła się do niego z płaczem.
- chciałam z Tobą pożegnać się: on uśmiechną się smutnie i przytulił ją najmocniej jakby myślał ze nigdy już nie zobaczy swojej ukochanej lecz miał nadzieje na to ze wkrótce ujrzy ją...To była ich chwila, reszta się nie liczyła, nawet przyjerzdzający pociąg:
- Przepraszam, pocałowała go w policzek i wybiegła w strone pociągu. Gdy weszła do pociągu poczuła, ze ma coś w kieszeni, wyjeła zdięcie ukochanego, musiał dać jej gdy się przytulali, ona bardziej się rozpłakała. Mijały miesiące praktycznie rok lecz, dalej kochała chlopaka a on? przeniesmy się do kraju rodzinnego dziewczyny. Chłopak tak samo jak dziewczyna cierpiał.
Mijały lata chłopak miał narzeczoną z nadzieją, że zapomni o dziewczynie. Ona miała też narzeczonego z taką samą nadzieją, mina miesiac dostała list, że jej przyjaciólka umarła, powiedziała da narzeczonego, że nie długo wroci tylko na pogrzeb pojedzie. Stojąc przy trumnie dostrzegła kogo? wy chyba się domyslacie, swojego ukochanego, cała zesztywiała, wszystko dla niej bylo cięzkie serce podskoczylo do gardła, myślała, że ją dostrzegnie i dostrzegł, on miał te same uczucia, był znacznie smutny ale gdy zobaczył ją w jeg oczach widziała iskry... Podchodząc do swojej znajomej wyrazić swoje wspolczucie przez zmarłej córki jej spotkała się z nim, nie wiedziała czy to zrobił specjalnie czy przypadkowo...Powiedziała:
- cześć... on tym samym odpowiedział...
- wróciłaś, zapytał się? Przepraszam ktoś mnie woła, poszła szybkim krokiem, choć nikt nie wolał, chlopak wiedział, że coś kręci... W nocy dziewczyna poszła pod drzewo, nie miała pojęcia, że on też tam może być. Z kieszeni wypadło zdięcie, on podniósł i był zdecydowanie zaskoczony:
- Dalej je nosisz? podał jej zdiecie ona kiwneła głową
- pisałem wiele do Ciebie listow lecz przestałem bo ja ani jednego nie otrzmałem od Ciebie.
- ale...ale ja nie dostałam żadnego listu od Ciebie..tylko jednego o powiadomieniu śmierci Marysi.
- masz dziewczyne?
- mam narzeczoną...a ty?
- mam narzeczonego. Gdy chciała wejść na drzewo nie wiedziała jak ale jej dlon i jego dlon zetkneły się, popatrzyli na siebie, bez wahania rzucili się na siebie i z wszystkich sił przytulali się, całowali jak by byli spragnieni fakt bo byli.
- dlaczego nie wracałas gluptasie, dlaczego?
- nie wiem, rozpłakała się.
Całowali się aż zabraklo im tchu, rozpiął jej sukienke tym razem nie zaprzeczała, całował ją po szyji a ona oddała mu się cała, pozwoliła mu aby przeszli w jego i jej baśn, nie obchodzilo ich nic tylko oni. Rano obudzili się:
- raczej nie powinnismy tego robić, powiedziala.
- zalujesz?
- nie nie załuje...Pocałował ją w policzek.
Wrócili do swoich domów...idąc do kościoła spotkała jego:
- ja już dzisiaj musze wracać.
on przyciagną do siebie mocno:
- nie nie, nie zostawiaj mnie po raz kolejny...
- przepraszam...
- ucieknijmy razem: zaproponował...
- ale kochany to było by nie mądre...
Po kościele...wyjechała bez pozegnania patrząc się w zdiecie przypomniało się jej wszystko co zdarzylo się jej z przed lat ponownie płakała...
Wrzasneła do siebie, naszczescie nikogo nie było w domu.
- Tylko nie w ciązy! miała myśli czy, męża a bo już miesiąc jest męzatką... więc czy męża czy nie chciała nawet o tym myslec... 9 miesięcy poźniej...
- przyj, powiedział lekarz. Dla dziewczyny byl cięzki dzien...urodzil się chłopczyk, nazwała go... tak jak jego... Fernando... mały Fernando...
Wiedziała kogo te dziecko wiedział do kogo podobne, choć mowila sobie nigdy nie powiem... Wybrała się do swoich rodzicow z dzieckiem wszyscy przytulali dziecko jak zabawke, w drzwiach staną on... poprosił ją o spacer:
- mamo popilnujesz go?
- tak córeczko.
Wyszli:
- to Twój syn?
- także twój...
- co?! i ja nic nie wiem dopiero się dowiedziałem ? to mój syn...był w szoku.
- przepraszam, dopiero po porodzie dowiedziałam się...
- ja mam córke...
- naprawde? gratuluje...
- ale wolał bym mieć ją z Tobą...
- a ja bym wolała mieć syna z Tobą...
- zgadnij jak się nazywa nasz syn.. Fernando tak samo jak ty dałam mu imie z myśla o Tobie...a jego widok strasznie mnie rani... On ją przytulił... Oparł ją o drzewo i zaczą całować...
- tęskniłem strasznie.
- chyba się przeprowadze tutaj...
- moja córka nazywa się Julianna - Juju.
Wróciła do domu, nazwał swoją córke moim imieniem... powiedziała sobie...Jej mąz przyjechał, mieszkali w domku, gdy spotykała się z Fernandem wszystko konczylo się pocalunkiem, wiedziała, że nie powinna ze wobec swojego męza, jest nie dobra.
Choć gdy śpi z mezem w sypialni, marzy aby to był jej ukochany.
Spotkali się na ławce, rozmawiali i przypominali swoje dziecińswo, Julianna drapała się przy łokciu zauwazyła bąbel:
- Fernando, coś mnie ugryzło... On se przypomniał, że Juju jest uczulona na jad owadow...Zemdlała, on wzią ją na rece i zaniósł do taksowki, siedzial z nią przy lożku w szpitalu całymi dniami...Pielegniarka go poprosiła:
- prosze pana, z nią raczej nic się nie da zrobić, prosze powiadomić jej rodzine, męza, dzieci...
Pomyślał właśnie dzieci, męza...pobiegl do telefonu i powiadomił. Patrzył na Juju jak zawsze, wygladała dla niego jak zawsze, nawet nie umiał powiedzieć, że ona nie żyje... Wzią jej dłon i pocałował, wzią skalpel i... Wyobraził se pogrzeb Juju, Julianna zmr... i swoj...Fernando zmr.... Gdy rodzina przyjechała do Juju, zobaczyla Fernanda leżacego we krwi, matka Juju zemdlała choć po chwili omckneła się, dwójka bohaterow napewno spotkała się, tam na górze, a losy losy ich dzieci, rodziny nie wiadomo jak się potoczyły, być może i dobrze. Ich dzieci dowiedziały się o wydarzeniach szczególnie mały Fernando wychowywany przez męza Juju, był zafasynowany życiem matki i jego prawdziwego ojca wiele razy tęsknił za nimi, a mała Juju o ojcu zawsze będzie pamiętać...
Koniec...
3 komentarze
masakra
Doczytalem do końca, ale tylko po to, aby z czystym sumieniem stwierdzić ze to jest beznadziejne. Pomyśl na opowiadanie bardzo przemyślany - pochwalam, lecz pisownia ma wiele do życzenia. Mimo wszystko życzę powodzenia w kolejnych opowieściach.
KAMILOS
historia śliczna a napisane jest przeciętnie
Karo
SliCzneee ... mało co i bym sie popłakałą