Opowiem wam moją historie o tym jak znalazłam miłość mojego życia.
Pewnego lutowego dnia przeglądałam w telewizorze na telegazecie ogłoszenie matrymonialne. Znalazłam tam ogłoszenie pewnego mężczyzny z Torunia. Zaciekawiło mnie to ogłoszenie więc napisałam sms-a pod nr tel, który podany był w ogłoszeniu. Odzew był natychmiastowy. Na początku pisaliśmy o tym co robimy na co dzień, czym się interesujemy, jak wyglądamy, jakie mamy kryteria wobec przyszłych partnerów.
Znajomość zaczęła się rozmijać pisaliśmy do siebie codziennie po kilkadziesiąt sms-ów. Mieszkałam wtedy w Starachowicach koło Kielc z mamą, więc opowiedziałam jej o tej znajomości. Ona nie była przekonana co do Roberta (bo tak miał On na imię) i zakazała mi się z nim spotykać, mówiła, że może mnie wykorzystać. Po pewnym czasie doszło między mną a Robertem do spotkania w tajemnicy przed moją mamą. Przyjechał do mojego miasta w weekend i nocował w hotelu. Kiedy go zobaczyłam w duchu mówiłam sobie: co to za facet! nie takiego sobie wyobrażałam. W pewniej chwili zawahałam się, chciałam uciec zadając sobie pytanie: czy on dużo starszy ode mnie (miał 36 lat a ja 23) nie skrzywdzi mnie i nie wykorzysta?
Jednak przełamałam się i podeszłam do niego. Na powitanie dostałam dużego buziaka. Spotkanie się udało choć bardzo się tremowałam.
Następnego dnia też się denerwowałam ale nie tak bardzo jak przy pierwszej randce. To randez vous również było bardzo udane. On wyjechał lecz znajomość się nie zakończyła, nadal pisaliśmy sms-y do siebie. Po jakimś czasie znów się spotkaliśmy także nocował w hotelu w moim mieście. Przez te spotkania staliśmy się sobie bliscy, zaprzyjaźniliśmy się. Znów musiał wyjechać ale nieustannie pisaliśmy do siebie.
Któregoś dnia zdecydowaliśmy się spróbować być ze sobą w związku. Przyjeżdżał do mnie częściej do mojego domu jako mój chłopak ale tylko wtedy gdy moja mama wyjeżdżała do lekarzy na kontrole po chorobie. Kiedy on pierwszy raz przyjechała do mnie zapragnął kochać ze mną ja też tego chciałam choć nadal bałam się, że mnie wykorzysta. Ten nasz wspólny pierwszy raz był wspaniały. Robert był wobec mnie: delikatny, czuły itp. Po kilku miesiącach bycia razem nadal nie ufałam mu w 100%. Bałam się tego, że jak całkowicie się przed nim otworze on mnie wykorzysta i zostawi. Minęły kolejne miesiące moja mama trafiła do szpitala choroba wróciła.
Po kilku dniach zmarła. Mój chłopak był dla mnie oparciem i choć nie mógł być przy mnie w tych ciężkich dla mnie chwilach wspierał mnie duchowo. Po śmierci mamy zamieszkałam sama w wynajmowanym wcześniej przeze mnie i moją mamę mieszkaniu. Pracowałam i uczyłam się jednocześnie a chłopak rzadziej do mnie przyjeżdżał. Zawsze gdy chciałam aby mnie odwiedził wykręcał się pracą dużą ilością klientów w biurze. Będąc sama rozmyślałam o moim związku z Robertem. Podjęłam decyzje, że ten związek na odległość nie mam sensu i przyszłości. Zerwałam z nim, lecz po kilku dniach nie mogłam przestać myśleć o Robercie. Całymi dniami płakałam i tęskniłam za nim. Po tygodniu napisałam mu, że usychałam za nim z tęsknoty, że moje życie bez niego nie mam sensu. Wtedy pierwszy raz powiedziałam mu, że chce z nim być całe życie. On też przyznał się, że beze mnie usycha. Nadal byliśmy parą. Dni i miesiące mijały beztrosko.
Któregoś felernego dnia właściciel chciał sprzedać mieszkanie, które wynajmowałam. Nie miałam kasy aby je kupić dlatego musiałam się wyprowadzić. W tym samym czasie straciłam prace. Nie wiedziałam gdzie szukać pomocy, więc zwróciłam się do mojego chłopaka. On bardzo mnie kocha dlatego pomógł mi finansowo i dał mi pieniądze na wynajem nowego mieszkania a potem z racji tego, że nadal nie pracowałam i nie mogłam znaleźć pracy chłopak powiedział mi, że chce ze mną ułożyć sobie resztę swojego życia i będzie pomagał mi finansowo (opłacał moje rachunki i zapełniał moją lodówkę). Po całej tej sytuacji uświadomiłam sobie, że Robert jest tym na kogo całe życie czekałam i że powinnam całkowicie się przed nim otworzyć. Powiedziałam mu, że jest dla mnie tym jedynym on podzieli moje zdanie. W chwili obecnej podjęliśmy decyzje o zaręczynach a co do ślubu to poczekamy z tym 2 lata bo nadal chce się uczyć.
"Historia, którą opisałam jest prawdziwa. Miałam to szczęście, że spotkałam dużo starszego od siebie mężczyznę, który nie miał wobec mnie złych zamiarów ale radze wam dziewczyny abyście na starszych facetów uważały bo nie każdy jest taki jak mój kochany Robert".
2 komentarze
Ksiadz Robak
Kochane dziewczyny,
Tak jak wy nie ufacie mezczyzna, tak oni boja sie ufac wam. W imie Boga, nie bujcie sie siebie na wzajem. A wiek? Kazda kobieta szuka mezczyzne z doswiadczeniem, zeby o nia dbal i chuchal i szanowal i piescil. Nie badzcie wystraszonymi, ale odwaznymi kobietami. Ci mezczyzni sa naprawde dobrymi ludzmi , tak jal i wy kobiety jestescie wspanialymi dziewczynami. Kochajcie tych swoich mezczyzn i dbajcie o nich tak jak oni dbaja o WAS.
aga
powiem ci szczerze ze tez kiedys mialam faceta w tym wieku a ja mam 21 lat wszystko bylo fajnie pieknie a potem dowiedzialam sie ze ma zone i dzieci i potem cierpialam ale nadal go nosze w sercu będzie tym jedynym na zawsze