Wspomnienie

-Wiesz? … Kiedyś poznałam pewnego chłopaka, było to jakieś 20 lat temu, w czasach kiedy w pełni cieszyłam się młodością, w czasach gdzie każdy nowy dzień okazywał się niesamowitą przygodą. Nigdy Ci o nim nie opowiadałam, w sumie chyba nawet o nim zapomniałam, nie pamiętam już dokładnie jak wyglądał, przez głowę przesuwa mi się sterta obrazów, tysiące z nich się na siebie nakłada, tworząc jakieś nowe mylące spostrzeżenia. To tylko wspomnienia, przecież wspomnienia to część naszego życia, przecież tak często do nich wracamy. Wspomnienia to dobra rzecz, dzięki nim potrafimy na chwilę przystanąć, zadumać się, nie biec ciągle do przodu, bo przecież my ciągle do czegoś dążymy. To współczesność nas do tego zmusza, nakłania, abyśmy byli żądni wszystkiego co nas otacza "przecież wszystko jest dla ludzi i dla ludzi zostało stworzone” więc dlaczego mielibyśmy z tego zrezygnować ?
Ale sprowadzając sprawę do sedna, tego roku była cudowna wiosna, ach… kocham tez zapach rozkwitających pączków kwiatów, ten ciepły wiatr oplatający policzki i to słońce, tak to słońce najbardziej utkwiło mi w pamięci. Właśnie tej wiosny po raz pierwszy się zakochałam. Było to uczucie nie do opisania, każdy miły gest, każde miłe słowo wprowadzało mnie w niemiłosierne zakłopotanie, sprawiały że na mojej twarzy malowały się rumieńce, a oczy iskrzyły się jak pochodnie. Byłam szczęśliwa, snułam plany na przyszłość, niewinne plany, nie mające nic wspólnego z teraźniejszością, lecz napawały mnie wówczas ogromnym optymizmem, dawały nadzieję, nadzieję na spełniające się marzenia. Mając niewiele ponad 18-naście lat człowiek jest niepewny swoich uczuć, nie traktuje ich już jako przelotnych sympatii ale również waha się nad ich prawidłowym ulokowaniem. Z wiekiem po prostu dostarczamy sobie więcej problemów, na własne życzenie, rzecz jasna. Często rozmawiałam z przyjaciółkami, siadałyśmy na zielonej polance, tuż za parkiem. To było takie "nasze miejsce” to również temu kawałkowi zielonej trawy i kilku drzewom dookoła powierzałyśmy swoje największe sekrety i problemy dnia codziennego dla tych kilku, jeszcze nastolatek.  
Pamiętam jak dziś, te długie wzorzyste spódnice, we wszystkich kolorach tęczy. Pamiętam również to jak z ogromnym przejęciem opowiadałam przyjaciółkom o kolejnych wieściach od mojego ukochanego. Był dla mnie ideałem, miał w sercu ukrytą duszę szalonego młodzieńca, okrytą płaszczem wrażliwego i ułożonego chłopaka. To tak bardzo mnie do niego przyciągało, niczym magnes. Potrafiłam godzinami wpatrywać się w błękit nieba i odtwarzać każde nasze spotkanie, za każdym razem coraz to dokładniej analizując inny szczegół. Może właśnie dlatego, zamiast twarzy widzę blask słońca, gdy chcę go sobie przypomnieć. Miał delikatne dłonie, lubiłam gdy chwytał mnie za rękę, czułam się bezpieczna. Rodziło się we mnie poczucie bezpieczeństwa pięcioletniego dziecka, które mamę traktuje jak drogowskaz, trzymając się jej, wiemy, jesteśmy pewni, że zmierzamy w dobrym kierunku. Tak samo było ze mną, byłam pewna, że to jest ktoś za kim mogę podążyć w każdym kierunku. Moje życie płynęło wtedy tak beztrosko, śmiem tak stwierdzić, patrząc na to z perspektywy czasu. Zachwycałam się każdym pocałunkiem, każdym szeptem wypowiedzianym wprost do mojego ucha po gwiaździstej nocy spędzonej pod gołym niebem. Uwielbiałam budzić się czując jego zapach, wiedziałam, że to wszystko nie było tylko snem, nie było snem o prawdziwej miłości, to działo się naprawdę. Nadeszły wakacje, wszystko było oplecione scenariuszem jakby z pięknej bajki o księżniczce i jej rycerzu na białym rumaku. Dopiero wtedy zrozumiałam jak miłość potrafi odmienić życie, nadać tylu barw. Odkrywałam smaki młodości.  
Czasami księżniczka po prostu musi obudzić się z pięknego snu, czar pryska, jak bańka mydlana, pozostaje tylko blask opadających kropelek wody. Wyjechałam na studia, od zawsze chciałam zostać lekarką. Uniwersytet Jagielloński, to tam spędziłam kolejnych 6 lat aż po dzień dzisiejszy. Jestem pediatrą na oddziale onkologicznym pobliskiego szpitala. Mam dwójkę dzieci, męża, rodzinę, ale o tym już przecież wiesz. Mam również mnóstwo wspomnień, którymi lubię się z Tobą dzielić, tak dla zachowania dystansu, żeby nie zapomnieć o tym, że wszyscy jesteśmy po prostu tylko ludźmi.  

Około 40-letnia kobieta zamknęła swój skórzany notatnik, odłożyła długopis, dopiła ostatni łyk kawy. Wyszła na duży taras, panorama Krakowa, słońce przyjemnie ogrzewało twarz, wystawiła ją ku górze, zamknęła powieki i delikatnie się uśmiechając trwała w bezruchu.

dzizabell94

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 865 słów i 4864 znaków.

2 komentarze

 
  • Coeur

    cudowne! ;)

    22 lut 2013

  • serducho98

    Świetne naprawdę jestem zachwycona. Cudowne przedstawienie faktu,że z czasem inaczej patrzymy na życie. Pisz więcej!

    10 lut 2013