Materiał znajduje się w poczekalni. Prosimy o łapkę i komentarz.

When we met... - Prolog

Łzy, niczym wodospad spływający z moich policzków, tworzyły pewnego rodzaju barierę przed światem. Miejsce, gdzie w tej chwili znajdowałem się zupełnie sam... coś jakby inny wymiar, gdzie nie było niczego, oprócz śmierci.
     Siedziałem na cholernym białym krześle, które tak cholernie pasowało do tego cholernego miejsca, jakim był szpital. Tępym wzrokiem wpatrywałem się w ścianę, znajdującą się przede mną. Nie obchodziło mnie, że skupiam na sobie uwagę przechodniów, miałem ich głęboko w dupie. Jeśli chcieli gapić się na człowieka, który kilka minut temu stracił ojca, proszę bardzo.  
     Z trudem przełknąłem ślinę, która zdążyła nagromadzić się w moim gardle. Czułem się jak w pieprzonym horrorze! Jeszcze godzinę temu rozmawiałem z tatą, śmialiśmy się i cieszyliśmy, że wreszcie jedziemy do domu. Wyjazd na giełdę, podczas którego zdecydowałem się towarzyszyć mojemu ojcu, trochę się przedłużył. Za tydzień miałem mieć egzaminy wstępne na studia, więc powinienem zacząć ostateczne przygotowania i powtórki. Tata opowiadał mi o swoich początkach na uczelni i o tym, jak bardzo się wtedy denerwował. Uśmiechałem się do niego, próbując ukryć rodzące się we mnie obawy. A teraz? Minęła godzina, a ja nie marzyłem o niczym innym poza tym, aby umrzeć. Kiedy na stacji benzynowej wyszedłem tylko na sekundę do toalety, nie spodziewałem się, że to ostatni raz, gdy mogłem porozmawiać ze swoim tatą. Nigdy nie przeszła mi przez głowę myśl, że ten zdrowy, silny, przystojny facet, zginie przez jakiegoś pieprzonego idiotę, który pijany usiadł za kółkiem ciężarówki...
     W tym momencie wybuchnąłem niekontrolowanym płaczem. Już nawet nie widziałem ściany. Łzy spływały po moich policzkach, dostając się do ust. To musiało wyglądać przekomicznie... dziewiętnastoletni chłopak, który aż zanosi się od płaczu.  
     Nagle poczułem, jak ktoś łapie mnie za udo. Podniosłem wzrok, ale wszystko miałem rozmazane. Rękawem wytarłem oczy i spojrzałem na osobę siedzącą koło mnie. Zdziwiłem się, kiedy zauważyłem małą dziewczynkę. Trzymała w rękach dużego, pluszowego misia i uśmiechała się do mnie.
— Jestem Alia, a ty? – spytała.
— Ian – odparłem, bacznie przyglądając się dziewczynce. Miała ciemne, krótkie włosy i brązowe oczy.
— Nie płacz, wszystko będzie dobrze – zapewniła.  
— Nie wydaje mi się, żeby mogło być dobrze... – westchnąłem i opuściłem głowę. Zacząłem przyglądać się podłodze, nie wiedząc, o czym powinienem w tej chwili myśleć.
     Miś, który trzymała Alia, nagle usiadł na moim karku. Swoimi pluszowymi łapkami złapał mnie za ucho i lekko pociągnął.
— Au, przestań – delikatnie odciągnąłem małe rączki dziewczynki od mojej głowy i spojrzałem na nią. – Jesteś tutaj sama? - zapytałem.
— Jeszcze tak, ale za niedługo będę szła – odpowiedziała, po czym wyciągnęła misia w moją stronę. Kompletnie nie rozumiałem tej małej osóbki. – Proszę, weź Pana Misia.  
— Nie mogę, on jest twój... – odparłem, jednocześnie nie chcąc urazić dziewczynki i zabierać niepotrzebnych mi rzeczy. Alia westchnęła teatralnie i wywróciła oczami. Rozbawiony, uśmiechnąłem się.
— Nie martw się, jestem już duża, wytrzymam bez misia. Wy, chłopcy, dorastacie trochę dłużej.
— Masz rację. W takim razie dziękuję bardzo, zachowam go do końca życia – obiecałem.
— Alia, kochanie, chodźmy już - powiedziała kobieta, która doszła do zajmowanych przez nas krzeseł. Ciepło uśmiechnąłem się do małej dziewczynki, pragnąc na zawsze zapamiętać jej twarz. Choć nasza rozmowa nie była zbyt długa i treściwa, zdecydowanie mi pomogła.
— Trzymaj się, chłopaku – pomachała mi przed twarzą, uśmiechnęła się, pokazując swoje, szczerbate jeszcze, ząbki.
— Jeszcze raz dzięki za misia – pokiwałem jego pluszową łapką, tym samym rozbawiając Alię, po czym dodałem – teraz już lepiej wróć do mamy, czeka na ciebie – spojrzałem na lekko otyłą kobietę, która czekała obok.
— To nie jest moja mama – zaskoczyła mnie Alia. Spojrzałem zdziwiony na tajemniczą panią.
— To w takim razie kim pani jest? – nie wiedziałem, czy wypada mi się interesować, ale miałem to w dupie.
— Nazywam się Margaret Adkins i jestem pracownicą opieki społecznej.  
— Chyba nie rozumiem – przenosiłem zdziwione spojrzenie między dorosłą kobietą a małą dziewczynką.
— Rodzice Alii zginęli w wypadku samochodowym. Nikt nie chciał jej zaadoptować, dlatego jesteśmy zmuszeni zabrać ją do odpowiedniego ośrodka.
     Poczułem, jak momentalnie odebrało mi mowę. Nigdy nie pomyślałbym, że taka radosna osoba może przechodzić w swoim życiu bardzo zły i nieszczęśliwy etap. Chyba, że ona nie wie, dokąd jedzie...
— Alia, czy ty wiesz, gdzie będziesz? Ile w ogóle masz lat?! - uświadomiłem sobie nagle, że nawet tego nie wiem.  
— Mam dziesięć lat. I nie martw się o mnie, Ianie, wiem, dokąd jadę.  
— Nie jesteś smutna? - wyrzuciłem te słowa z siebie, zanim jeszcze zdążyłem ugryźć się w język.
— Wierzę, że nie będę tam długo. Znajdzie się na świecie ktoś, kto mnie zechce.  
— Jeśli wiesz, gdzie idziesz, to dlaczego jesteś taka szczęśliwa? – spytałem. Czułem się jak kompletny idiota, ale musiałem zadać to pytanie.
— Ja nie jestem szczęśliwa, tylko radosna. To różnica... – odparła mentorskim tonem.
— Co? Skąd ty znasz takie mądre zdania?  
— Ze Spongebob'a – wyjaśniła radośnie, raz jeszcze ukazując swoje szczerbate uzębienie.
     Nie słyszałem nawet mojej mamy i jej płaczu mieszającego się z krzykiem, kiedy akurat weszła na oddział. Nie słyszałem niczego. Jedyne, co mogłem teraz robić, to tępym wzrokiem wpatrywać się w plecy dziewczynki, która już za kilka chwil miała całkowicie zniknąć z mojego życia. Oddałbym bardzo wiele, żeby móc spędzić z nią dzień. Byłem pewien, że mógłbym wiele się od niej nauczyć...  


Hej Wszystkim! Jestem nowa w Internecie (mam na myśli strony, na których publikują młodzi, amatorzy pisania). Przychodzę do Was z prologiem, który nie jest zbyt radosny, ale za to, moim subiektywnym zdaniem, nie taki zły. Piszcie, co o nim sądzicie i czy chcecie poznać tę historię. Pozdrawiam serdecznie.

martynablog

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1121 słów i 6438 znaków.

Dodaj komentarz