Świry Malwiny 5

Rano, gdy się obudziłam, jak zwykle pierwsze co, to podeszłam do lustra by ocenić stan swojej twarzy. Nie myślałam że będzie aż tak tragicznie.  Na czole, w odstępie około trzy centymetry od siebie, wyrosły mi dwa, czerwone pryszcze. Zignorowałam oczywiście znaki ostrzegawcze z wczoraj, mianowicie leciutkie zaczerwienienie i ból, no i miałam za swoje.  

Bolało jak nie wiem, szczególnie przy podnoszeniu brwi do góry. Było to czerwone jak obudowa mojego Sony Ericssona i na dodatek za nic nie chciało ukryć się pod kremowym fluidem na niedoskonałości. Ale, najgorsze było to że po lekcjach, po południu, miałam iść udzielić pierwszej lekcji fizyki mojemu Konradkowi. No i jak ja mu się pokarzę z takim czymś na środku twarzy? Wygląda to tak, jakby za chwile miałyby mi wyrosnąć dwa rogi. Myślałam, że się popłaczę. Nawet upragnione spotkanie, którym w myślach delektowałam się przez cały tydzień już mnie nie cieszyło.

Przestań! Nie dramatyzuj! Rozkazałam sobie w myślach i od razu zaczęłam obmyślać pewien plan.  Do szkoły idę na ósmą-pomyślałam- więc już nie zdążę, ale kończę o pierwszej będę miała w sam raz czasu na to by skoczyć do fryzjera! Ależ jestem genialna chwaliłam samą siebie w duchu i raz dwa poszłam wyszorować zęby i się ubrać.

No a teraz siedzę tutaj, u siebie w domu, i jest już po wszystkim. Przeglądam się w szybie odbijającą mnie samą i muszę przyznać że wyglądam nie źle. Od razu dałam też sobie podciąć końcówki. Dobrze zrobiłam, moje piękne, długie, brązowe włosy od razu się podniosły, poczuły się lepiej ( i ja też) oraz zakryły dwa, okropne pryszcze.

U Konrada także było świetnie, tyle że nie wiem czy cokolwiek mu wyjaśniłam…ale to już jego problem. Byłam tak stremowana jak nigdy. Serce waliło mi jak szalone już z dobrą godzinę przed spotkaniem. Chciałam nawet zrezygnować i wysłać mu odmownego SMS-a, ale gdy pomyślałam sobie o tych jego jedynkach i o tym że już nigdy nie mielibyśmy szansy zamienić ani słowa, to zdecydowałam się iść, nawet jeśli miałabym tam dostać ataku serca. No i poszłam! Dom znalazłam bez problemu, mimo iż było ciemno. Zapukałam, jednocześnie wstrzymując oddech. Nic. Zapukałam jeszcze raz. Znowu nic. Nie słyszałam żadnych kroków. Było to dziwne, gdyż na górze widziałam wyraźnie zapalone światło. Postanowiłam zadzwonić. Usłyszałam niski, dostojny gong, aż przeszedł mi po plecach dreszcz. Wiem, że brzmi to jak narracja jakiegoś zwyczajnego, amerykańskiego horroru, ale niestety, tak autentycznie było.  Po paru sekundach drzwi otworzył mi  sam Konrad. Ubrany był zwyczajnie, po domowemu, a na nogach miał ciepłe, miłe, brązowe kapcie z głową misia, które szczerze mówiąc trochę ziły mnie z tropu. Weszłam do przedsionka.

„Możesz sobie pukać.- pomyślałam oglądając jasny przedsionek z kilkoma wieszakami na ubrania.-Prędzej byś się zapukała na śmierć, niż ktoś by cię tutaj usłyszał. Tak to jest, jak się mieszka w bloku.”

Konrad był na tyle miły, że zrobił mi herbatę.
- Zmarzłaś.- zauważył, uśmiechając się do mnie
- No, trochę. Chyba będzie dzisiaj mróz. Księżyc jest taki okrągły i jasny.
- Zupełnie jak twoja twarz.
- Słucham?- zapytałam oszołomiona. Zawsze myślałam, że moja twarz jest szczupła, a nie okrągła jak…księżyc!
- Przepraszam, nie powinienem był- cały czas uśmiechał się pod nosem- chciałem sprawić ci komplement.
- W porządku.- wydusiłam, ale zaraz po chwili postanowiłam się tym nie przejmować. To miało być przecież nasze pierwsze spotkanie.

Usiedliśmy do nauki. Okazało się, że Konrad nie potrafi przekształcić nawet najprostszego wzoru. Korepetycyjny koszmar, ale postanowiłam nie poddawać się tak łatwo. Maglowaliśmy jedno z najprostszych zadań bitą godzinę. Ani się obejrzałam, a minęła następna.

- Wiem, że umawialiśmy się na krócej, ale czy nie mogłabyś zostać jeszcze na pół godzinki? Proszę cię, jeszcze nie wszystko do końca rozumiem, a akurat dzisiaj jest spokój, w domu nikogo nie ma…
- Jasne, nie ma sprawy.- o rany! Był taki kulturalny i grzeczny! Ujął mnie tym natychmiast.
Zaczęliśmy liczyć od początku. Nauczyciel był tak dobry, że powiedział mu z jakiego typu zadań będzie go pytał. To jeden plus, a drugi to taki że Konradek nieziemsko ładnie pachniał. Przy każdym jego ruchu wyczuwałam intensywne, lub mniej, zapach jego wody toaletowej.  

Żółte światło małej, biurkowej lampki, dziś postawionej na stole w kuchni, rzucało się n jego twarz miękko ją oświetlając. Gdy był zajęty liczeniem, korzystałam dyskretnie z okazji by na niego po prostu popatrzeć. „Jeździłam” wzrokiem po jego jasnych włosach, gładkich policzkach ( o rany, a ja miałam dwa, obrzydliwe pryszcze na czole, to nie fair!), ciemnych rzęsach. Widziałam nawet wypukłość jego tęczówki. Profil ogólnie także miał ładny. Zwyczajny podbródek łączący się ze średniej wielkości ustami oraz średniej wielkości, nieco zadarty nos był w nim taki pociągający.
- Skończyłem.- oznajmił w pewnym momencie, nie odwracając od razu wzroku od kartki. I chwała Bogu za to. Gdyby przyłapał mnie na gapieniu się, chyba spaliłabym się ze wstydu. Zdążyłam przenieść wzrok na kartkę. Sprawdziłam zadane, znając je na pamięć.
- Brawo!- uśmiechnęłam się- Rozumiem , że wiesz już teraz o co chodzi?
- Tak, rozjaśniłaś mi wszystko. Cieszę się, że zgodziłaś się udzielać mi tych korków.
- Nie ma sprawy. Sama także sobie powtarzam. To co? Pójdę już…
- Odprowadzę cię, jest już późno.
W ostatniej chwili opamiętałam się i nie zaczęłam mu odmawiać, przecież tak bardzo tego chciałam.
- Będzie mi miło. O wiele raźniej jest wracać z kimś niż sama, szczególnie wieczorem.
- Dokładnie. Proszę- przepuścił mnie w drzwiach. Maniery miał nienaganne.
- Mam nadzieję, że spotkamy się jutro w szkole.- powiedział gdy stanęliśmy pod moją klatką.
- Miło będzie…- odpowiadałam, czując palenie na samych czubkach policzków.
- Jeszcze raz dzięki za  czas i wytłumaczenie.
- Moja przyjemność.- odpowiedziałam jak jakaś kobieta, ubrana w skóry, z epoki kamienia łupanego.  
Ale to już moja wina, byłam tak …zszokowana. A czym to sama nie wiem. Rozczarowanie i radość. Miałam mieszane uczucia. Z jednej strony był czarujący, miły i grzeczny, ale z drugiej strony nie podejrzewałam że może być aż tak…głupi. Tutaj troszkę się rozczarowałam, bo dla mnie idealny chłopak powinien być nie tylko przystojny ale i też inteligentny. Mądry. A czy to nie jest to samo? Nie wiem, sprawdzę później w Necie. W każdym bądź razie mam nadzieję, że czymś mnie jeszcze zaskoczy, bo przecież nie można skreślać kogoś za to że nie potrafi fizyki!

misia201603

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1277 słów i 6930 znaków.

2 komentarze

 
  • Użytkownik Lexa

    To jest tak durne, że nawet trudno cokolwiek napisać. Bohaterka chyba cierpi na zanik mózgu...

    14 gru 2016