Słodycz Piekła VI

Szóste spotkanie

Obudziła się, nie miała jednak ochoty otwierać oczu. Śnił jej się przyjemny sen. Było ciepło i miło. Poleży tak sobie jeszcze tylko troszeczkę… Powoli zaczęły wracać wspomnienia. Koszmarny sen przez chwilę wydawał się bardzo blady, a potem nagle wrócił z pełną mocą. Gwałtownie usiadła. Rozejrzała się po hotelowym pokoju. Pastelowe barwy, kwiaty na stoliku przy drzwiach, fotel, szafa… wróciła do fotela. Napotkała spojrzenie ciepłych, karmelowych oczu. Z przerażenia przestała oddychać.
- Co ty tu robisz?! – spytała ostro. – Jak mnie znalazłeś?
Czyżby cała ta ucieczka, koszmary i wszystko inne poszło na marne? Zadrżała. Jedyne na co miała teraz ochotę, to wtulić się w jego ramiona i już w nich zostać. Najlepiej na zawsze. W dalszym ciągu otrzeźwiało ją jednak wspomnienie zamordowanego Patricka.
- Lisi, grozi ci niebezpieczeństwo – zaczął cicho, zaniepokojonym głosem.
- Mnie też planujesz zabić?! – warknęła, wściekłością próbując tłumić wszelkie inne emocje.
- Nikogo nie zabiłem! – odpowiedział stanowczo, wpatrując się w nią intensywnie.
- Wiedziałabyś, gdyby kłamał – wtrącił stojący w drzwiach mężczyzna.
Znała go. To on kazał jej uciekać. Tym razem również otaczało go jasne, ciepłe światło. Zamiast jednak garnituru miał teraz na sobie po prostu niebieskie dżinsy i białą koszulę. W rękach natomiast trzymał papierową tackę z kawą ze Starbucksa. To było dziwne. Zdała sobie sprawę, że to prawda. Nie miała pojęcia skąd, ale po prostu wiedziałaby gdyby ktoś kłamał. Gdyby robił to Sebastian… Westchnąwszy z powrotem opadła na poduszki. Ulga była tak ogromna, że odczuła ją niemal fizycznie. Utkwiła wzrok w pomalowanym na biało suficie. Odezwała się dopiero po dłuższej chwili milczenia, speszona tym jak intensywnie i badawczo się w nią obydwaj wpatrują.
Czy ktoś do licha powie mi o co w tym wszystkim chodzi?

~ ♥ ~ ♥ ~ ♥ ~

Gdy świadomie pozwoliła mu się objąć, Sebastiana ogarnęła taka ulga, że nie potrafiłby jej opisać. Zdawał sobie jednak sprawę z tego, że wcale nie musi zostać tak dobrze. Rewelacje, którymi częstowali ją wraz z Rafaelem były cóż… lekko mówiąc – nie do uwierzenia. Ich historia była długa. Na Ziemi pojawili się wraz z pierwszymi ludźmi. Gdy umierał człowiek, jego dusza wędrowała do jednego z królestw, ale tylko on sam był w stanie zdecydować – którego. Oni natomiast pomagali ludziom podjąć tą decyzję. Sebastian nie pamiętał tych czasów. Nie miał wtedy ciała. Nie fizycznie. Wraz ze swoim klanem żył dopiero dwadzieścia cztery lata. Gdyby nie głęboko zakorzenione instynkty, dzikość w sercu i kilka nadprzyrodzonych umiejętności, oraz historia wpajana mu przez plemię, sam mógłby być po prostu człowiekiem. Zupełnie tak jak Lisi, która przez cały czas żyła w przekonaniu, że nim jest.
- Musisz nauczyć się oddzielać normalną rzeczywistość od tej eterycznej, podróżować między nimi – kontynuował z naciskiem Rafael.
Lisianna niewiele z tego wszystkiego rozumiała, ale tej jednej rzeczy była pewna. Musiała się tego nauczyć. Nie chciała by kiedykolwiek znowu prześladowały ją te paskudne, wysysające z niej wszystkie siły życiowe, upiory. Była również pewna, że nie da się w to coś dziwnego wciągnąć. Siedziała wtulona w ramiona Sebastiana i nagle zapragnęła by razem z nim znaleźć się gdzieś daleko stąd. Skoro jednak dysponowali czymś w rodzaju magii, najpierw zdecydowana była dowiedzieć się kto i dlaczego zamordował Patricka. Potem niech świat radzi sobie bez niej, tak jak czynił to do tej pory.

~ ♥ ~ ♥ ~ ♥ ~

Zmrużyła oczy, słońce świeciło zdecydowanie zbyt jasno. Czerwiec we Włoszech był upalnym miesiącem. Najczęściej, nawet w cieniu, temperatura osiągała zawrotne wysokości. Kiedy jednak oddalała się od Sebastiana lub Rafaela choćby na parę metrów, równie dobrze mogłaby znajdować się na którymś z biegunów. Temperatura otoczenia gwałtownie spadała, świat stawał się szary i zniszczony, a ją samą otaczały zniekształcone cienie. Nie pomagały żadne tłumaczenia czy wskazówki co powinna zrobić, żeby się od tego odciąć. Ta obca, nierealna rzeczywistość atakowała ją ze wszystkich stron, więżąc w stalowej klatce. Rafael najwyraźniej spodziewał się, że pójdzie im znacznie łatwiej, ale Lisianna okazała się być bardzo oporną uczennicą. Przez parę dni podróżowali po całym kraju, aż w końcu Rafael zdecydował, że na dłużej zostaną w Vernazzie. Niewielkie miasteczko liczyło sobie około tysiąca mieszkańców, miało maluteńką plażę i niesamowitą architekturę. Według Rafaela posiadało również bardzo stabilną granicę między światami, dzięki czemu Lisi miała bezpiecznie ćwiczyć. Nic z tego. Nawet w tym miejscu każde zetknięcie się z tą paskudną, alternatywną rzeczywistością prowadziło dziewczynę ku granicy szaleństwa. Dodatkowo Sebastian ani trochę nie ułatwiał tych ćwiczeń. Widząc jak wpływają na Lisi nie zamierzał odstępować jej nawet na krok i chronił ją własnymi umiejętnościami. Za każdym razem Rafael musiał toczyć z nimi zaciętą walkę.  

- Nie chcę tam wracać - mruknęła Lisi, podpierając się na łokciu i intensywnie wpatrując w Sebastiana. - Czy nie da się od tego po prostu jakoś odciąć?

Leżeli na kocu, na jednej z wystających z wody, gładkich skał. To były przyjemne chwile, niemalże wakacyjne. Dziewczynie jednak daleko było w tej chwili do beztroski. Chłopak westchnął. Rozmawiali na ten temat przynajmniej kilkadziesiąt razy i nie potrafił jej udzielić żadnej satysfakcjonującej odpowiedzi. Bolało go to, że nie potrafi jej pomóc.

- Dla mnie to jak sen - odezwał się cicho. - Tylko, że mogę go kreować, tak jak mi się podoba. Nie walczę z nim, po prostu przez niego przepływam. Tyle, że ode mnie nie bije taki blask - uśmiechnął się do niej ponuro - i nie przyciągam tylu cieni co ty.  

- Nie bije ode mnie żaden blask - nastroszyła się Lisi, chociaż w duchu musiała przyznać, że doskonale wie o czym on mówi. Przecież sama widziała to ciepłe światło, które otaczało Rafaela.  

Leniwym ruchem wyciągnął rękę i przyciągnął ją do siebie, zmuszając, żeby znowu się położyła. Mimo panującego upału z przyjemnością się do niego przytuliła. To wydawało jej się takie naturalne. Tylko w ten sposób potrafiła odnaleźć w tym wszystkim choć odrobinę normalności i tylko przy nim czuła się choć odrobinę bezpieczna.  

~ ♥ ~ ♥ ~ ♥ ~

To było miłe uczucie - być przy nim bez wrażenia, że robi coś złego. Całe jej życie przestało istnieć w momencie śmierci Patricka, a teraz, powolutku, kształtowało się na nowo.  

- Dlaczego? - zadała pytanie wtulając się w jego ramiona.
- Dlaczego co? - odpowiedział jej sennym głosem.
- Dlaczego ja?
Przyciągnął ją do siebie mocniej.
- Nie wiem. Tak już po prostu jest. Kiedy cię zobaczyłem, wiedziałem, że to ty, tak samo jak ty wiedziałaś, że to ja.

Zaśmiała się cicho z jego pokrętnej logiki. Przecież nawet nie znali się zbyt dobrze… Musiała mu jednak przyznać rację. Wiedziała. Po prostu nie lubiła kiedy ją ktoś do czegoś zmuszał. Teraz tak jakby to był jej wybór, a przynajmniej będzie, kiedy wreszcie nauczy się odgradzać od tego dziwnego horroru. Umościła się wygodniej i zamknęła oczy. Nawet już jej nie dziwiło, że gdy patrzyła w przyszłość, widziała w niej Sebastiana.  

~ ♥ ~ ♥ ~ ♥ ~

Obudziła się. Przez chwilę leżała nie otwierając oczu, a potem wstała cicho, nie budząc wciąż śpiącego Sebastiana. W niemalże pogodnym nastroju umyła się i ubrała. Nigdy nie przepadała za sukienkami, ale tu, w tym upalnym słońcu, nic innego nie wydawało jej się bardziej na miejscu. W pokoju pensjonatu była klimatyzacja, na zewnątrz jednak można było się ugotować. Wyjrzała przez okno na patio. Rafael siedział przy jednym ze stolików i jadł śniadanie. Doskonale, najbardziej na świecie potrzebowała w tym momencie kawy, najlepiej mrożonej, a nie zamierzała przedzierać się po nią przez stado upiornych postaci rodem z krwawych horrorów. Zeszła na dół i przysiadła się do mężczyzny.  

- Jakieś plany na dzisiaj? - zapytała niechętnie, po wymianie zdawkowego powitania.  
- Nie - odpowiedział po prostu, nie podnosząc wzroku znad gazety, którą czytał.
- Nie? - spytała zaskoczona.
- Nie - powtórzył. - To nie ma sensu. Nie jestem w stanie cię niczego nauczyć.

Mimo panującego od rana upału Lisannę przeszył chłodny dreszcz. Wyrwała mu z rąk gazetę, zmuszając by na nią spojrzał.  

- Więc się poddajesz? - przerażenie i rozpacz sprawiły, że prawie krzyknęła.
- Nie - odpowiedział, ledwo skrywając uśmiech.
- W takim razie co planujesz zrobić? - spytała z wyraźną irytacją.
- Zabieram cię do akademii - oznajmił pogodnie. - Czy mogę odzyskać swoją gazetę? - spojrzał na nią wyczekująco.

Lisanna speszyła się odrobinę własnym wybuchem. Wstrętny manipulant! Chciał wiedzieć jak bardzo jej zależy, a ona, tak po prostu, mu to pokazała. Pokornie zwróciła mu gazetę.  

Dziękuję - powiedział odbierając ją od dziewczyny. Gestem przywołał kelnera. - Zamówić coś dla ciebie? - zaproponował uprzejmie.

Skinęła głową, zastanawiając się na co się właśnie zgodziła.

~ ♥ ~ ♥ ~ ♥ ~

Sebastian był naprawdę zirytowany. Nie. Zirytowana była ona. Jego roznosiła złość. Ona po prostu nie rozumiała o co mu chodzi.

- Akademia? Nie mówisz chyba poważnie?!  
- Ale dlaczego? Co w tym pomyśle jest takiego złego? - dociekała Lisi.
- To - Sebastian niemalże warknął - że nie będę mógł tam z tobą być.  
Dlaczego nie? - spytała naprawdę zaskoczona.  

Nie spodziewała się takiej reakcji. Gdy Rafael rano opowiedział jej o akademii i mieście Elora, w którym się znajdowała, wydawała się być całkiem miłym, przyjaznym miejscem. Prawdopodobnie była również jej jedyną nadzieją na ucieczkę od koszmarów. Chłopak zacisnął pięści, tak mocno, że aż pobielały mu kłykcie.  

- Czego nie zrozumiałaś w naszej historii? - wysyczał. - Posłańcy i Cienie są śmiertelnymi wrogami. Od zawsze. - Spojrzał jej proso w oczy. - Jeśli pojawię się w ich mieście to zginę. I zapewne nie będzie to przyjemna, spokojna śmierć.

Lisanna wyciągnęła rękę. Delikatnie dotknęła jego szorstkiego policzka.

- Przecież ty i Rafael… - zaczęła, ale nie dał jej skończyć.  

- Mnie i Rafaela połączył wspólny interes - wyjaśnił sucho. - Gdyby nie to, zapewne również próbowałby mnie zabić.  

- Wypraszam sobie - oznajmił tamten, wchodząc do pokoju. Byli tak zajęci sobą, że nie potrafili stwierdzić ile czasu już się im przysłuchuje. - To ty zaatakowałeś mnie na lotnisku.  

- A ty nie zrobiłbyś tego samego, gdybyś zobaczył mnie pierwszy? - warknął na niego Sebastian.

- Oczywiście, że bym zrobił - przyznał spokojnie Rafael. - Co nie zmienia faktu, że Lisi potrzebuje pomocy, której ja nie potrafię jej udzielić. Kto jest tu ważniejszy ty czy ona? - pozwolił by pytanie zawisło pomiędzy nimi w powietrzu.

Wyjdź! - rozkazał Sebastian, przyciągając do siebie Lisannę opiekuńczym gestem.

Rafael wzruszył ramionami, ale posłuchał. Nawet uprzejmie zamknął za sobą drzwi. Chłopak odetchnął głęboko. Lissi stanęła przodem do niego, lekko wspinając się na palce. Pocałowała go w usta. Objął ją ramionami. Pisnęła, gdy uniósł ją w górę. Objęła go nogami w pasie, rękoma oplatając jego szyję. Przez chwilę całowali się, jakby świat przestał istnieć.  

- Nie chcę, żebyś tam przebywała - wydyszał między pocałunkami.  
- Ja też nie chcę być z dala od ciebie - przyznała szczerze, odwracając głowę na bok, żeby pozwolił jej cokolwiek powiedzieć.

Niezrażony zaczął całować jej szyję.  

- Kocham cię - mruknął cicho, tuż przy jej uchu. - Zrobię wszystko, żebyś była bezpieczna.  

Cokolwiek ich łączyło dopiero teraz Lisi zdała sobie sprawę, że to nie jakaś szaleńcza burza hormonów. To było coś innego, coś więcej, coś wyjątkowego. Mimo tego, że tak krótko go znała, ona też była pewna, że kocha Sebastiana. I racjonalność nie miała tu nic do gadania.

cdn.

Miye

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2205 słów i 12475 znaków.

2 komentarze

 
  • Misiaa14

    To jest cudownee!

    14 kwi 2016

  • :):)

    Och to jest takie słodkie! Oni muszą być szczęśliwi :) Super, że tak często dodajesz rozdziały :D Z każdym kolejnym wciagam się coraz bardziej ;)

    12 kwi 2016

  • Miye

    @:):) Nic nie jest tak proste :) - kolejny rozdział dodany

    14 kwi 2016