Materiał znajduje się w poczekalni. Prosimy o łapkę i komentarz.

Sicilia Soleggiata rozdział 1

Aria

     Popatrzyłam kolejny raz na spakowane rzeczy, w mieszkaniu stała duża walizka pełna moich ciuchów i przedmiotów pierwszej potrzeby. Reszta moich rzeczy została wczoraj zabrana przez firmę przeprowadzkową i będzie na mnie czekać w mieszkaniu w Palermo. Do samolotu zabieram tylko najpotrzebniejsze rzeczy i torebkę, w której mam dokumenty i pieniądze. Po dłuższej chwili doszłam do wniosku, że wszystko mam i nie ma co przedłużać. Ostatni raz spojrzałam na mieszkanie, w którym dorastałam. Przed oczami stanęły mi wspomnienia. Jednak teraz to było tylko miejsce, zwykła nieruchomość. Nic mnie tu już nie trzyma. Zamknęłam drzwi i wyszłam z budynku.
- Dziękuję za pomoc. Przekaż proszę klucze nowym właścicielom. - Wręczyłam wspomniany przedmiot Karolinie, koleżance z pracy, która zajmowała się sprzedażą mieszkania.
- Oj przestań, nie dziękuj. - Wzięła pęk kluczy, po czym mnie przytuliła. - Nie mogę uwierzyć, że naprawdę wyjeżdżasz.
- Jak będziesz miała ochotę to zapraszam do Włoch, zawsze możesz mnie odwiedzić. Wiesz przecież, że życie tutaj straciło dla mnie sens. - Karola świetnie wiedziała dlaczego podjęłam taką decyzje.
- Kusząca propozycja, może skorzystam. - Ze śmiechem pokręciła głową. - Będę za tobą tęsknić, Aria.
Pożegnałyśmy się w momencie, gdy podjechała taksówka. Pojechałam na lotnisko, zostawiając za sobą dotychczasowe życie. Zostawiając za sobą ból, smutek i przeszłość.  

     Odprawa minęła mi nadzwyczaj szybko. Siedząc na swoim miejscu w samolocie, pozwoliłam sobie wrócić myślami do dnia, w którym podjęłam decyzję o wyjeździe do Włoch. Moi znajomi byli niezwykle zdziwieni, nie mogli zrozumieć dlaczego akurat tam. Odpowiedź była prosta. Mój ojciec był włochem i dzięki niemu pokochałam ten kraj. Czułam się tam jak w domu. Dzięki w połowie włoskim korzeniom, bardzo łatwo było mi się tam odnaleźć. Ludzie nie traktowali mnie obco. Znam biegle włoski, a mój wygląd jest praktycznie taki jak u rodowitych włoszek. Czarne długie włosy, oliwkowa karnacja, jedyne co było inne to oczy. Moje zimno niebieskie oczy, podobno potrafiłam przejrzeć człowieka na wylot. Ogólnie raczej nie wyróżniałam się z tłumu, jestem dosyć niska - całe sto sześćdziesiąt trzy centymetry i dosyć szczupła, chociaż nie brakuje mi krągłości, tam gdzie powinny być. Dodatkowy plusem, który był we Włoszech jest moja ciocia Sara, siostra mojego zmarłego ojca. Razem ze swoimi dziećmi Alice i Leonardo, mieszka w Palermo. Pomogła mi załatwić wszystko na miejscu i dograć sprawy związane z przeprowadzką.  

     Po trochę ponad czterech godzinach lotu i odebraniu bagażu, wyszła z terminalu lotniska. Sycylijskie powietrze uderzyło we mnie swoją bryzą. Choć to dziwne, wypełniło mnie przeczucie, że w końcu wszystko będzie dobrze. Czułam, że wracam na właściwy tor, z którego wypadłam rok temu. Przed halą przylotów czekał na mnie Leo, syn cioci Sary.  

- Ciao Leo! - Podeszłam do chłopaka, który nie można nie zauważyć zmienił się od naszego ostatniego spotkania. - Ale wyrosłeś.
- Ciao cugino! - Przytulił mnie i podniósł jakbym była małą dziewczynką. - Jakby nie patrzeć nie widzieliśmy się trzy lata. Też się zmieniłaś. - Leo nie był już chłopcem jakiego zapamiętałam. Gdy się ostatni raz widzieliśmy miał szesnaście lat i był tak chudy, że wiatr mógł go przewrócić. W ciągu trzech lat bardzo się zmienił. Mimo młodego wieku wyglądał dość poważnie. Po dawnej posturze nie było nawet śladu. Przede mną stał chłopak, który na pewno dużo czasu spędza na siłowni.  
- Oj chłopaku, przez ten czas chyba w ogóle nie wychodziłeś z siłowni. - Był ode mnie wyższy dobre dwadzieścia centymetrów i mimo kurtki, którą na sobie miał, zauważalne były jego mięśnie.  

Na mój komentarz chłopak tylko się zaśmiał i pokręcił głową. Pomógł mi z bagażami i pojechaliśmy w kierunku centrum. Bardzo mnie cieszyło, że udaliśmy się wprost do mojego nowego mieszkania. Mimo, że bardzo cieszyłam się na spotkanie z ciocią i Alice, to byłam też zmęczona po podróży. Leo zaparkował na podziemnym parkingu i pomógł mi z bagażami.  
- Dziękuję Ci bardzo za pomoc, na górę dam radę dotrzeć sama. - Z uśmiechem przytuliłam chłopaka i wsiadłam do windy. Wybrał przycisk z numerem 10, chwilkę później opuściłam ciasne pomieszczenie i udałam się do mojego nowego gniazdka.  
Dzięki pomocy cioci udało mi się kupić dwupokojowe mieszkanie w Apartamentowcu praktycznie w centrum Palermo. To sześćdziesięcio metrowe mieszkanie spełniało wszystkie moje oczekiwania i mimo, że widziałam przecież zdjęcia to wnętrze zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Jasna podłoga i jasne ściany oraz lustrzana szafa to pierwsze co rzuciło mi się w oczy. Wchodząc dalej zobaczyłam duży czarny narożnik, który robił wrażenie i otwartą na salon kuchnię z wyspą. Uwielbiałam gotować i taka kuchnia choć nie jakaś wielka, była spełnieniem moich marzeń. Jednak największą robotę robiły okna, wielkie przeszklenia za którymi widać było praktycznie całe miasto oraz wzgórza i kawałek oceanu. Widok zapierał dech w piersiach. Pod oknem stał stół z sześcioma krzesłami, a obok niego były drzwi na mały taras. Miejsce idealne na pogrążenie się w lekturze w letnie wieczory. Gdy już nasyciłam oczy widokiem, udałam się do sypialni. Pomieszczenie było naprawdę przytulne, na środku duże kontynentalne łóżko w kolorze szarym, duża szafa i tak jak w salonie okno sięgające od sufitu aż do podłogi, całość dopełniały granatowe dodatki takie jak zasłony czy pościel. Odstawiłam walizkę i stwierdziłam, że dziś już nie mam siły nic robić. Wyciągnęłam piżamę i poszła do łazienki wziąć prysznic. Po piętnastu minutach rzuciłam się na łóżko i zakopałam w miękkiej pościeli. Nawet nie wiem kiedy morfeusz porwał mnie w swoje ramiona. Zasnęłam z przeczuciem, że teraz wszystko będzie dobrze.  

Alessandro

     Końcówka roku to zawsze intensywny czas w biznesie, a ja zamiast być w biurze i pilnować wszystkich spraw stoję przed lotniskiem. Lot mojej siostrzenicy ma pół godziny opóźnienia i mimo, że nie powinno mnie to dziwić, to dziś bardziej niż zwykle działa mi na nerwy. Na szczęście to już ostatnia taka sytuacja, przynajmniej na najbliższy czas. Moja mała siostrzenica Gianna będzie od dziś ze mną mieszkać, dziewczynka ma zaledwie pięć lat, a już tak wiele bólu przeszła. Pół roku temu zginęła moja siostra, podobno znalazła się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej porze. Jednak ja znam prawdę, zginęła przez męża. Sześć lat temu Vanessa wtedy dziewiętnastoletnia moja młodsza siostra wyszła za mąż, za faceta który miał być jej godzien. Sergio mój szwagier zarządza naszym oddziałem w Wenecji, miał zapewnić jej bezpieczeństwo i dostatnie życie, jednak okazał się nieudacznikiem. Na dodatek teraz po jej śmierci uznał, że córka mu przeszkadza i pod pretekstem jej dobra wysłał ją wraz z opiekunką do mnie oraz mojej rodziny. Jedynym powodem, dla którego uszło mu to wszystko na sucho jest fakt, że Vanessa naprawdę go kochała.  
     Kątem oka zauważyłem ruch po prawej stronie. Z hali przylotów wyszła dziewczyna. Brunetka z wielką walizką i widać było, że szuka kogoś w tłumie oczekujących. Na dosłownie sekundę spojrzała w moją stronę.
     Improbabile.  
Nie mogłem uwierzyć w to co widzę, jakbym zobaczył ducha. Była tak podobna do Vanessy, jedyna różnica na pierwszy rzut oka to włosy. Brunetka miała włosy do pasa, natomiast moja siostra nosiła maksymalnie do ramion. Niby zwyczajna dziewczyna, a jednak było w niej coś wyjątkowego. W momencie gdy nasze oczy się spotkały, poczułem się jak sparaliżowany. Nie mogłem odwrócić wzroku. Jednak ona raczej nie zwróciła na mnie uwagi, po chwili podeszła do oczekującego jej chłopaka i po chwili, krótkiej wymianie zdać odjechali spod lotniska.  
- Zio Alessandro! - Podbiegła do mnie Gianna i wtuliła się w moje nogi.
- Ciao piccola! - Podniosłem siostrzenicę i ruszyłem w kierunku jej opiekunki, która szła obładowana bagażami. - Buongiorno Sylvia. Pozwól, że Ci pomogę z tymi walizkami. - Podziękowała uśmiechem i podała mi dwie torby.
Z dziewczynką na jednym ręku i bagażami w drugim ruszyłem do samochodu. Po kilku minutach jechaliśmy już w kierunku mojego domu. Jazda samochodem zawsze działała na mnie kojąco, była moją ucieczką. Gdy prowadziłem przestawałem myśleć o problemach, które zaśmiecały mi umysł, jazda pozwalała oczyścić myśli. Jednak teraz mi w głowie miałem tylko nieznajomą brunetkę, która tak bardzo przypominała Vanesse. Dziewczynę, od której nie mogłem odwrócić wzroku mimo, że widziałem ją parę chwil, przyciągała mnie do siebie.  
     Ciekawe czy jeszcze kiedyś się spotkamy. Czy ten facet to był jej chłopak?
Nie byłem w stanie wyrzucić jej z głowy i sam nie mogłem uwierzyć w to, w jaki kierunku podążają moje myśli. Od trzech lat, od czasu kiedy przejąłem po ojcu stanowisko capo famiglia mafiosa siciliana, nie zwracałem uwagi na żadne kobiety. Nie miałem czasu ani chęci, od kobiet z mojego kręgu zawsze dostawałem co chciałem i nawet nie musiałem się wysilać, żeby to dostać. Na brak rozrywek, czy niedosyt nie mogłem narzekać. Choć moja mamma co jakiś czas wspomina, że powinienem znaleźć sobie żonę, żadne kobieta mnie nie interesuje. Żadna, którą znam nie ma tego czegoś, a znam ich naprawdę sporo.  
     Pokręciłem głową w niedowierzaniu, że nieznajoma tak bardzo wgryzła mi się w myśli, że jej widok skłonił mnie do takich przemyśleń. W tym samym momencie wjechałem na podjazd domu. Dom. Jako capo mieszkałem w willi posadowionej nad brzegiem oceanu. Po śmierci ojca przeniosła się do mnie mamma wraz z moim najmłodszym bratem Lorenzo. Nie chciałem żeby mieszkali sami, wolałem mieć ich na oku, a dodatkowo nie lubię gdy dom jest pusty i jedyne co w nim na ciebie czeka to samotność. Teraz dodatkowo będzie z nami mieszkać Gianna z Sylvią. Można by pomyśleć, że zrobi się ciasno, ale nie. Willa składa się z dwóch pięter, ośmiu sypialni z łazienkami, a cały parter zajmuje część dzienna - ogromny salon ze stołem na dziesięć osób oraz otwarta kuchnia, która jest sercem domu i królestwem Evy naszej gosposi.  
     Pośpiesznie wysiedliśmy z samochodu i udaliśmy się w kierunku domu, w progu czekał na nas Lorenzo.  
- Co tak długo? Już myślałem, że się zgubiłeś. - Z cwaniackim uśmieszkiem poklepał mnie po ramieniu i poszedł do Gianny. - Ciao bambina! - przytulił siostrzenice, wziął na ręce i wszedł z nią do domu.  
- Lorenzo, nie jestem tobą. Tylko ty potrafisz zgubić się jadąc z punktu A do punktu B, choć już nieraz jechałeś tą drogą. - Mój brat uwielbia dogadywać i drwić z innych, a mi nic nie poprawia humoru jak ucinanie jego zaczepek. Lorenzo ma dwadzieścia jeden lat i jest z nas najmłodszy. Kiedyś byliśmy w czwórkę Lorenzo, Riccardo, Vanessa i Ja, teraz zostaliśmy tylko my, trzech braci. Dla naszej rodziny śmierć Vanessy była wielkim ciosem, a jeszcze większym była wiadomość, że zginęła zasłaniając męża własnym ciałem. Było to nie do pomyślenia. W naszym świecie to mężczyzna ma chronić swoją kobietę, ma być gotów dla niej zginąć. Nie ma odwrót.
- Gianna, la mia piccola. - Z rozmyślań wyrwał mnie głos matki, która witała się z wnuczką. - Ale wyrosłaś.  
Nie można było ukrywać, że w naszym domu wraz z przyjazdem dziewczynki zagościło słońce i wlało przyjemne ciepło do naszych serc, które po stracie jej matki były jakby niekompletne.  
- Alessandro, co tak stoisz? Odłóż rzeczy dziewczyn i chodź do stołu. Eva zaraz podaje obiad. - Moja kochana mamma. Mimo, że teraz gdy byłem capo i miałem zawsze decydujące słowo, nadal traktowała mnie jak swojego maleńkiego syneczka.
- Zjedzcie sami, muszę popracować. - Nie było to puste kłamstwo. Rzeczywiście musiałem dopilnować kilku spraw. Priorytetem na dziś była dostawa kokainy, którą mamy jutro zrealizować oraz sprawdzenie jak mają się sprawy w klubach, które do mnie należały i zaraz po narkotykach, generowały najwyższe zyski. - Idę do biura.
Wychodząc z pomieszczenie usłyszałem tylko jak matka mówi, że zawsze jest tak samo. Że powinienem mieć więcej czasu dla rodziny. Może to jest prawda, ale przynajmniej na razie nie mam czasu na rodzinne obiadki i pogawędki. Nasz świat nie daje drugiej szansy. Trzeba kuć żelazo póki gorące. Capo zawsze ma wrogów, którzy tylko czekają na jego jeden błąd. To jest kolejny z powodów, dla których nie chce mieć kobiety. Nie mogę mieć słabości, którą można wykorzystać przeciwko mnie.  
     Znów do mojego umysłu wkradła się nieznajoma. Co ta dziewczyna w sobie miała, że nie mogę przestać o niej myśleć. Usiadłem za biurkiem i mimo usilnych starań aby skupić się na pracy. Moje myśli ciągle wracały do brunetki z lotniska.

Gosiaczek2302

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość i erotyczne, użyła 2447 słów i 13252 znaków. Tagi: #mafia #romans #sycylia #capo #włochy #słabość #gangsterzy

3 komentarze

 
  • Gaba

    Może być całkiem dobre,pod warunkiem, że przeczytasz to z dwa razy i poprawisz literówki których jest sporo. No i mam pytanie - na jakim to oceanie leży Sycylia?

    17 lut 2022

  • Gosiaczek2302

    @Gaba Dzięki za uwagi, następne rozdziały sprawdzę dwukrotnie. Z tym oceanem to rzeczywiście wtopa hahah

    18 lut 2022

  • Gazda

    Nieźle się zaczyna. Oby dalej się dobrze rozwijało.

    17 lut 2022

  • izabela

    Fajnie się czyta.

    17 lut 2022