Robotboy. Rozdział 3 - Raven

Następnego dnia, przywieziono meble do mieszkania. Przez jedną noc, Luana, Thomas i Aurena, musieli spać na wcześniej zapakowanych, a potem nadmuchanych materacach.  
Dziewczyna obudziła się późno. Podróż bardzo ją zmęczyła, pomimo że brała specjalne tabletki. Kiedy otworzyła leniwie oczy, zobaczyła dwóch facetów wnoszących do apartamentu jakieś pudła. Przetarła powieki. Była zaspana, więc nie od razu skojarzyła, że to są ludzie z agencji mieszkaniowej i robotnicy. Schowała się głębiej pod puchatą kołdrę i miała nadzieję, że zostanie niezauważona. Niebawem usłyszała znajomy głos.  
- Wstawaj – powiedziała mama. Nastolatka ponownie przetarła oczy i głośno ziewnęła. Matka prześledziła ją wzrokiem i powtórzyła:
- Aura, musisz wstać.  
- Jestem zmęczona – skwitowała dziewczyna.  
- Miło byłoby, gdybyś raczyła przyjść na śniadanie, a zwłaszcza dlatego, że już nie śpisz. Czekamy na ciebie. Ile czasu ci dać? – nalegała kobieta. W reku trzymała jakieś ubrania. Miała dzisiaj nietypowo łagodną twarz. Nie spięła włosów w koka, ale rozpuściła. Po twarzy wędrował skryty, znikomy uśmiech. Luana wyglądała zwyczajnie, ale widać było, że coś się zmieniło. Aurena postanowiła wykorzystać sprzyjające warunki. Udała, że pytania nie słyszała i zaczęła:  
- Mama…  
Kobieta podniosła wzrok na córkę, nie zmieniając czynności, którą wtenczas wykonywała.  
- Słucham?  
- Bo wiesz… ja wczoraj rozwaliłam sobie telefon na schodach i…  
- I CO ? – przerwała jej wpół słowa i zmarszczyła brwi.  
- Będziesz dawała mi skorzystać ze swojego telefonu? Na tatę nie mogę liczyć.  
- Jasne. Możesz się kontaktować z kim chcesz – powiedziała. Aurena prawie oszalała z radości. – Pomijając oczywiście Jaspera, kochanie. – dodała na koniec i wyszła z pokoju karcąc córkę nieznośnym wzrokiem.  
"Nie mam ratunku – pomyślała – Muszę choć raz poinformować o tym Jaspera”. Potem zawiązała wokół pasa beżowy szlafrok i udała się do jadalni, która wprawdzie nie miała jeszcze mebli (oprócz prowizorycznego stołu i krzesełek), ale tego dnia miało to ulec zmianie.  
Wchodząc na posiłek, napotkała nieprzyjemny wzrok taty. Zmarszczyła delikatnie brwi, i tym samym przyjęła postawę rywalizacji. Miała ochotę dokuczyć ojcu, chociażby w ten sposób. Bez "dzień dobry”, siadła przy stole i zaczęła jeść. Thomas zacisnął mocno zęby i nie patrzył na córkę.  
Matka zauważyła, że coś ciąży nad jej rodziną, więc przerwała niezręczną ciszę:
- Aura, ubierz się i pójdź do sklepu. W tym czasie robotnicy wstawią do twojego pokoju meble, dobrze?  
Kiwnęła głową. Identycznie jak tata, zacisnęła usta i dopóki nie skończyła śniadania, nie pisnęła słówkiem. Potem wstała od stołu i powiedziała:
- Daj mi pieniądze.  
Mama uniosła brwi słysząc ton głosu córki, ale nie krzyknęła. Wskazała tylko swój portfel, co oznaczało, że Aurena sama musi je wziąć. Dziewczyna wzięła cały portfel mamy. Potem szybko wcisnęła się w spodnie, założyła koszulkę wraz z bluzą i wyszła z domu, trzaskając drzwiami. Kiedy schodziła po marmurowych schodach, wyjęła portfel i przeliczyła pieniądze. "Wystarczy na fajki” – pomyślała. Od dwóch miesięcy paliła. Namówili ją do tego "przyjaciele”, a ona dała się wkręcić. Rodzice, nie wiedzieli o nowo rozpoczętym nałogu córki, a czas płynął.  
Wrzuciła portmonetkę do torby, którą wzięła na poczekaniu i poszła przed siebie. Miała nadzieję, że spotka na ulicy żywą duszę, która wskaże jej najbliższy market. Nagle spojrzała na latarnię, której blask, oświetlał twarz nieznajomego dzień wcześniej. To, co tam zobaczyła, przeszło jej najśmielsze oczekiwania. Pod nią stał ten sam chłopak. Dzieliło ich kilkanaście metrów, a ona czuła jego bliskość. Podeszła bliżej, aby się upewnić, że nie ma halucynacji. Stanęła. Patrzyła na niego kilka cudownych chwil. Nagle upuściła torbę. Huk, który rozległ się po zderzeniu torby z ziemią, sprawił, że dziewczyna ocknęła się. Natychmiast ją podniosła i odruchowo poprawiła fryzurę. Chłopak nie spuszczał jej z oczu. Jego spojrzenie było głębokie i pełne uczucia. Aurena powolutku przeszła koło niego. Czuła na sobie jego wzrok, niemal przez cały czas. Nie miała odwagi powiedzieć mu "cześć”. Tak naprawdę, wcale się nie znali. Ponownie poprawiła włosy, ale jedno pasmo miodowych włosów, opadło jej na czoło. Cały czas czuła go, jakby szedł tuż przy niej. Niemalże czuła jego oddech na swoim karku, jego dłonie obwiązane wokół pasa. Przyspieszyła z niewiadomych przyczyn. Chyba po prostu spanikowała. Po policzku popłynęła jej słona łza, która bez pozwolenia, wymknęła się spod powieki. Coraz głośniej słyszała jego kroki. Po chwili poczuła jego dłoń na swojej. Odwróciła się i ujrzała jego boską twarz. Nie mogła znieść myśli, że może go pokochać. Nie mogła. Nie pozwalało jej sumienie. A jednak tego chciała. Znowu przyspieszyła. Tym razem poczuła opór. Chłopak mocno zatrzymał ją ręką. Odwróciła się ponownie twarzą w jego stronę. Spojrzał jej prosto w oczy. Nie chciała podtrzymywać spojrzenia. Chciała, aby znikł tak samo prędko, jak się pojawił. On uniósł jej podbródek własną dłonią, aby mogła patrzeć.  
- Boisz się mnie? – zaśmiał się beztrosko. Aurena poczuła nagły napływ wstydu. Pokręciła przecząco głową. Otarła łzę z policzka i sprytnie wywinęła się z objęć.  
- Nie uciekaj. Proszę, zostań. Zostań ze mną.  
- Czego chcesz? – spytała, udając wściekłą, pomimo że marnie jej to wychodziło.  
- Niczego. Zastanawiam się, dlaczego przede mną uciekasz.  
- Nie uciekam. Raczej… - zawahała się - …unikam.  
Popatrzył się, jak gdyby chciał z jej twarzy wyciągnąć jakieś wnioski.  
- Dlaczego?  
Nie odpowiedziała. Odwróciła się na pięcie i ruszyła przed siebie. Ponownie złapał ją za rękę. Popatrzył na nią prosząco. Czuła, że jego bliskość ją podnieca. Przez chwilę zapragnęła go pocałować. Oczami wyobraźni widziała, jak czule stykają się gorącymi wargami.  
- Powiem ci, kiedy się lepiej poznamy – skwitowała. Chłopak zastanowił się przez chwilę i dodał:
- To chyba nielogiczne. Skoro mnie unikasz, to w jaki sposób mamy się lepiej poznać?  
Zaimponowało jej to. Był bardzo inteligentny. Wymyślając wymówkę, nie zdawała sobie sprawy, jakiego wstydu i jakiej kompromitacji dozna.  
- Cóż… Muszę ci przyznać rację – zarumieniła się.  
- Hm… To wskazuje tylko na jedno. Wymyśliłaś kiepską wymówkę na poczekaniu. Nieładnie, nieładnie…  
Na jej twarzy zawitał blady, ale szczery uśmiech.  
- Nieładnie oceniać innych w taki sposób.  
Teraz on się uśmiechnął. Pomiędzy nimi, zawisła dziwna cisza. Aurena chciała za wszelką cenę ją zlikwidować.  
- Jestem tu nowa i chciałabym się dowiedzieć, gdzie jest najbliższy sklep. Wiesz może?  
- Pewnie. Zaprowadzę cię.  
Podziękowała i poszli razem.  
Dziewczyna zrobiła drobne zakupy i przy kasie poprosiła o papierosy. Chłopak się zdenerwował.  
- Co robisz? – zapytał.  
- Kupuję fajki, a co nie wolno? – przyjęła stanowisko rywalizacji.  
- To niszczy zdrowie. Nie pal.  
- Nic ci do tego – warknęła, więc nic już nie mówił. Podziękowali za zakupy i udali się w drogę powrotną.  
Wyciągnęła papierosa i zapaliła. Rozprzestrzenił się smród tytoniowy i chłopak wyraźnie się skrzywił. Aurena nie zważała na jego miny. W tej chwili żyła jedynie miętowym smakiem tytoniu. Nic więcej jej nie obchodziło.  
- Nie lubię tego zapachu – powiedział delikatnie. Wyjęła fajkę z ust i spojrzała na niego. Był bardzo przygnębiony. Znów poczuła, że go pragnie. Rzuciła niedopałek na ziemię i przygniotła go podeszwą buta.  
- Ok. Już wyrzuciłam.  
Zbliżali się z powrotem do jej domu. Szli w całkowitej ciszy. Już za nim tęskniła, mimo że jeszcze się nie rozstali.  
- Jak masz na imię? – zapytał w końcu. Zerknęła na niego.  
- Aurena. Aurena Darwin. A ty?  
- Raven Scott. Ile masz lat?  
- Szesnaście. A ty?  
- Miesiąc temu osiągnąłem pełnoletniość.  
"Za stary dla mnie. Ale nic nie poradzę, że mam do niego słabość” – pomyślała.  
Stali już obok marmurowych schodów. Aurena poczuła, jak łzy napływają jej do oczu. Odwróciła się twarzą w jego stronę. Patrzył wprost w jej oczy. Znów zobaczyła ideał. Idealny układ oczu, śliczna twarz, prosty nos, lekko roztrzepane brązowe włosy i minimalny uśmiech w kącikach ust.  
- Zobaczymy się jeszcze? – zapytała. Chciała ukryć łzę, która właśnie kłębiła się pod jej powieką. W końcu znalazła ujście i wypłynęła.  
- Mieszkam w domu po przeciwnej stronie ulicy. Moje okno leży na wprost twojego. Widziałem, jak wczoraj wyglądałaś.  
Znów poczuła, że się rumieni. Śliczny chłopak nakrył ją na wścibstwie.  
- Czyli się spotkamy, tak? – upewniła się.  
- Będę zawsze na twoje zawołanie, pamiętaj o tym.  
Potem rozeszli się w swoje strony, choć w myślach nadal byli razem.

Ada

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1685 słów i 9249 znaków.

Dodaj komentarz