Robotboy. Rozdział 1 - Mocny cios

Półtora roku później.  

Nowy Jork odszedł w zapomnienie. Rodzina Darwinów, przeprowadzała się do Los Angeles. Rodzice niespełna siedemnastoletniej wówczas Aureny, zdecydowali, że zmienią miejsce zamieszkania. Ojciec dziewczyny poniósł straszliwą klęskę w karierze, tak więc zażądał przeprowadzki, chciał wszystko zacząć od nowa.  
Aurena siedziała na luksusowym fotelu auta swoich rodziców, i patrzyła na prześlizgujący się za oknem obraz. Co jakiś czas płakała. Dotychczas Nowy Jork był jej najbliższym i najlepszym miejscem na świecie. Teraz zostawiła wszystkich swoich znajomych, szkołę, wspomnienia, ulubione miejsca…  
Ukradkiem wyciągnęła telefon, jakby bała się, że ktoś ją na tym przyłapie. Kliknęła urządzenie do wyszukiwania numerów i powiedziała cichutko do głośnika: "Jasper”. Po chwili już dzwoniła.  
- Halo? – usłyszała. Ten pełen melancholii głos sprawiał, że ciało dziewczyny pokrywało się w każdym miejscu gęsią skórką, a serce zaczynało mocniej bić.  
- Cześć Jasper. Tu Aurena. – odpowiedziała lekko zachrypniętym głosem.  
- Czyj to numer? Dlaczego nie dzwonisz ze swojego?  
Westchnęła. Chciała się rozpłakać i wrócić do Nowego Jorku.  
- Zanim wyjechałam, rodzice zniszczyli mi kartę i dali nową, abym zapomniała o wszystkich znajomych. To był cios, który bardzo mnie zabolał. Ale twój numer zawsze pamiętam na pamięć i już dodałam go do spisu numerów.  
- Przykro mi. Mogę ci wysłać wszystkie te numery – odparł smutno Jasper.  
- Nie trzeba – zapewniła prędko – Wystarczy mi, że mam twój. Może to i lepiej, że tak zrobili? Szybciej przestanie mi zależeć.  
Napotkała ciszę. Trwała kilkanaście sekund, a potem Jasper zapytał:
- Jak mija podróż?  
- Na razie w porządku. Ale brakuje mi ciebie.  
Usłyszała cichutkie pociągnięcie nosem, po drugiej stronie słuchawki.  
- Nie martw się. Na pewno przyzwyczaisz się do Los Angeles. Będzie ok. Zobaczysz. – zapewniał, chociaż sam bardzo cierpiał.  
- Jasper, mogę ci zadać jedno pytanie? – poczuła jak łzy napływają jej do oczu.  
- Pytaj.  
- Co z nami będzie?  
Nie potrafił odpowiedzieć. Zamilkł na dłuższy czas. Aurena nic nie mówiła. Czekała. Czekała, aż otrzyma odpowiedź. Wiedziała, że Jasper nie odpowie jej na to pytanie. Sama też nie potrafiłaby odpowiedzieć.  
- Nie wiem – odparł w końcu. – Każdy pomysł, który przychodzi mi do głowy, wydaje się tandetny lub całkiem nierealny.  
- Przeprowadź się ze mną – błagała, chociaż wiedziała, że to jedynie strata czasu. Taki pomysł nie podlegał realizacji.  
- Wiesz, że to niemożliwe.  
Aurena chciała go zobaczyć. Dotknąć. Chociażby przez Internet. Tak wirtualnie. Niestety, jej rodzice oznajmili, że nie odzyska ani tabletu, ani laptopa, dopóki nie przyrzeknie im, że więcej nie będzie rozmawiać z tym chłopakiem. Jasper pochodził z ubogiej rodziny. Zarozumiali rodzice, nie zwracali uwagi na to, że ich córka jest szczęśliwa. Troszczyli się jedynie o pieniądze.  
- Wiem.  
Nie wytrzymała. Rozpłakała się na dobre.  
- Jasper, uratuj mnie z tego więzienia… - szlochała. – Nawet nie pozwolili mi z tobą rozmawiać przez Internet.  
- Jakoś to przeżyję. W sumie, to mam twoje zdjęcia. Ty masz moje. To wystarczy. Chyba…  
- NIE! Przecież wiesz, że to nie wystarczy!  
Znów nie zareagował. Nie odpowiedział. Wolał pomilczeć. Tak po prostu.  
- Wybacz. Jestem nieszczęśliwa.  
- Witaj w klubie – chciał wszystko odwrócić w żart, chociaż doskonale wiedział, że jest to niewykonalne. – Muszę kończyć. Zadzwonię później.  
- Zadzwonisz? – upewniła się, jakby mu nie ufała.  
- Kocham cię. – odpowiedział.  
- Ja też. Bardzo. Pa, Jasper.  
- Do usłyszenia, Aureno.  
Pomimo że Jasper zapewnił ją o swoich uczuciach, ona nie czuła się bezpiecznie. Kochała tego chłopaka wręcz nad życie, więc bała się, że miłość na odległość, niebawem legnie w gruzach.  
Znali się już trzy lata. Nigdy nie zwracali na siebie uwagi, mimo że chodzili do jednej klasy. Kiedy trafili do jednego liceum, Aurena zobaczyła w nim kogoś więcej. Cały czas dawała mu do zrozumienia, że jest dla niej ważny. Jasper to zauważył. Z początku nie chciał wiązać się z bogatą dziewczyną, ale uczucie pokonało jego obawy.  
Nosił najczęściej zwyczajne koszulki i na zmianę dwie pary rurek, w przeciwieństwie do Aureny, której trzy zapełnione po brzegi szafy, pękały w szwach. Miał brązowe oczy i był szatynem. Większość dziewczyn uważała go za "szkolnego przystojniaka”, ale ze względu na stan majątkowy jego rodziców, udawały, że jest im kompletnie obojętny. Do tego był nadzwyczaj nieśmiały. Dopiero Aurena sprawiła, że ośmielił się mówić o swoich uczuciach. Przy niej wydawał się szczęśliwy. Wiele razy odważył się ją pocałować. W jej oczach był bardzo romantyczny. Nie widziała świata po za nim, z wzajemnością.  
Wciąż patrzyła przez okno. Wszystko widziała w szarych kolorach. Nie potrafiła, w tym momencie, pomyśleć o czymś miłym. Wszystko schodziło się do jednego, nieunikalnego punktu – Jasper.  
Po chwili usłyszała:
- Do kogo dzwoniłaś? – zapytał ojciec.  
Nie odpowiedziała. Chciała uniknąć awantury.  
- Zapytałem o coś – powiedział stanowczo Thomas Darwin. – Raczysz mi odpowiedzieć, czy mam się zdenerwować?  
- Z Jasperem – odburknęła wbrew sobie.  
- Ile razy ci mówiłem, że masz to skończyć? – spytał bardzo spokojnie, co można było uznać za zadziwiające.  
- Nie przestanę się z nim kontaktować. – uparła się Aurena.  
- Jeszcze raz ci powtarzam, że to nie jest chłopak dla ciebie. Zamącił ci w głowie, a ty jesteś ślepa. On leci na kasę. To podły bydlak!  
- Nie mów tak o nim! Tak się składa, że nigdy nie chciał ode mnie pieniędzy! – broniła się sfrustrowana dziewczyna.  
- Bydlak, idiota, cham, debil! Mam więcej wymieniać?! – krzyknął ojciec. – To biedak, który chce wykorzystać nasz majątek! Dobrze, że się przeprowadzamy, bo przynajmniej więcej go nie zobaczysz!  
- To ty jesteś bydlakiem! I… dupkiem!  
Tymi słowami, doprowadziła do awantury. Tata obiecał, że więcej się z nim nie skontaktuje, nawyzywał Jaspera od gnojów i gówniarzy, skrzywdził własną córkę nazywając ją, w chwili największej agresji, suką. Więcej się nie odezwała. Nawet nie płakała. Siedziała wygodnie na siedzeniu i w myślach powtarzała tylko jedno: "Wytrzymam jeszcze półtora roku. Gdy skończę osiemnaście lat, natychmiast wyprowadzę się od rodziców i wrócę do Nowego Jorku. A tam poślubię Jaspera. I nigdy więcej mnie nie zobaczą…”.

Ada

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1165 słów i 6731 znaków.

Dodaj komentarz