Na miejsce dotarli kolejnego dnia, gdy zmierzchało. Nawet ich superszybkie i nowoczesne auto, które potrafiło dociągnąć trzystu pięćdziesięciu mili na godzinę, nie dowiozło ich na miejsce w ciągu dwudziestu czterech godzin.
Około dwudziestej pierwszej, otworzyli drzwi swojego nowego apartamentu. Powierzchnia była podobna do tej w dawnym domu. Aurena nie dawała oznak radości. Pomimo, że nowe mieszkanie zrobiło na niej nie byle jakie wrażenie, ukrywała to przed rodzicami, jak gdyby było to grzechem. Rozejrzała się prędko i burknęła:
- Wolałam Nowy Jork.
- Nie narzekaj, kochanie. Tutaj będzie nam lepiej. – zapewniała mama.
- Bez Jaspera nie przeżyję – dodała chociażby dlatego, aby od nowa wkurzyć ojca. Pan Thomas najwyraźniej nie miał ochoty wdawać się w dyskusję, ponieważ zacisnął usta i nawet nie spojrzał w stronę Aureny.
- Jak tylko skończę osiemnaście lat, wyprowadzę się stąd i wrócę do Nowego Jorku, żeby poślubić Jaspera. Wtedy nie będziecie mieli nic do gadania. – drążyła dalej temat.
- Po moim trupie!! – wrzasnął ojciec. – Skończ już o nim mówić!
- I więcej mnie nie zobaczycie… - dodała rzucając ojcu wyzywające do walki spojrzenie.
- SKOŃCZ!!!
Wtedy ucichła. Nie z powodu krzyku. Nie dlatego, że przestraszyła się ojca. Usłyszała melodyjkę, którą ustawiła jako swój dzwonek w telefonie. Pobiegła do przedpokoju i szybko wyjęła telefon ze swojej torebki. Ujrzała napis : "Jasper”. Wybiegła z budynku i odebrała.
- Jasper?!
- Tak, to ja. – powiedział używając swojej słynnej, melancholijnej barwy. – Dojechaliście na miejsce?
- Tak.
- Podoba ci się?
Schodziła po marmurowych schodach na dół.
- Nie. Brakuje ciebie.
- Będzie w porządku, zobaczysz – powtórzył tymi samymi słowami, jak podczas poprzedniej rozmowy. – Jak minęła podróż?
I wtedy Aurena wpadła na wysoką osobę, która ubrana w czarną bluzę z kapturem, pędziła przed siebie. Dziewczyna odbiła się od osoby i upadła na marmurowe schody. Telefon wypadł jej z ręki i mocno uderzył o kant jednego z progów. Pomimo, że szybka telefonu posiadała "ulepszacze”, zbiła się, co było równoznaczne z wyrzuceniem go do śmieci.
- Au! Uważaj, jak chodzisz! – zawołała. Osoba cały czas stała przed nią, trzymając ręce w kieszeniach. Po chwili, bez słowa, podała jej rękę. Aurena nie skorzystała z pomocy i wstała o własnych siłach.
- Przepraszam.
Dziewczyna usłyszała męski głos.
- Rozmawiałam właśnie ze swoim chłopakiem, który został w Nowym Jorku, a teraz, przez ciebie, nie mam z nim kontaktu! Rozwaliłeś mi telefon!
- Nie zauważyłem cię. Wybacz.
- Uważaj na drugi raz, gościu!
Była wściekła. Telefon nadawał się do wyrzucenia, a Jasper nie miał pojęcia, co się stało.
- Mogę ci go naprawić. – zaoferował chłopak.
- Spadaj – warknęła. Otrzepała się i stanęła z nieznajomym, twarzą w twarz. Nie wiadomo dlaczego, chłopak nagle ściągnął kaptur z głowy. Zobaczyła ideał. Idealnego chłopaka. Miał ciemne, krótkie, brązowe włosy i niebiesko-szare oczy. Bardzo kontrastowały z jego ciemną karnacją. Aurena wlepiła w niego wzrok i zaniemówiła. Czuła, jakby ujrzała anioła.
- Naprawdę cię przepraszam. Nie chciałem zepsuć ci telefonu.
Studiowała całą jego twarz.
- W porządku. Ja też nie powinnam tak na ciebie naskakiwać. Wkurzyłam się. Wybacz, że cię zaatakowałam.
- Nie ma sprawy. Następnym razem będę się rozglądać.
Obydwoje zamilkli. Patrzyli się na siebie. Ona oglądała jego, a on ją. Dziewczyna postanowiła zakończyć niezręczną ciszę, która zawisła między nimi.
- Muszę iść. Rodzice będą się martwić.
Odwróciła się w stronę drzwi i już miała iść z powrotem, kiedy nieoczekiwanie, chłopak złapał ją za dłoń i spytał:
- A telefon? Naprawdę mogę go naprawić. W ramach przeprosin.
Patrzył jej prosto w oczy. Nie potrafiła nie odwzajemnić spojrzenia.
- Nie trzeba. – odmówiła grzecznie, chociaż w głębi serca wiedziała, że to jedyny sposób, aby go jeszcze zobaczyć.
- Naprawię.
- Nie. Nie ma takiej potrzeby. – powtórzyła wbrew własnej woli.
Chłopak westchnął. Puścił jej dłoń i pozwolił odejść. Kiedy otwierała wejściowe drzwi, odwróciła się w miejsce, gdzie go spotkała. Cały czas tam stał. W świetle energooszczędnej, ale staroświeckiej latarni, jego piękne oczy, nabrały niezwykłego blasku. Kilka sekund podtrzymała jego wzrok, a potem weszła do domu.
Mijała sąsiednie apartamenty, aż wreszcie dotarła do swojego. Miał on numer "23”. Weszła bez słowa i poszła do pomieszczenia, gdzie okno było po stronie ulicy. Zobaczyła znajomą jej już latarnię i szukała w ciemnościach chłopaka. Nie zobaczyła go. Zniknął tak samo prędko, jak się pojawił. Łza zaswędziała ją pod powieką, więc otarła oko. Całkiem zapomniała o zepsutym telefonie i o Jasperze, który z pewnością martwił się o nią. Myślała tylko o nieznajomym. Oczami wyobraźni, widziała jego twarz. Nigdy nie widziała przystojniejszego, czy ładniejszego chłopaka. Nawet Jasper, wydawał się mniej urodziwy. "Jasper!” – pomyślała nagle. Ukradkiem wzięła telefon matki i wyszła na korytarz. Wystukała na klawiaturze jego numer telefonu i zadzwoniła.
- Halo? – usłyszała.
- Wybacz, Jasper. Rozwaliłam telefon, bo… wywróciłam się na schodach. – skłamała. Nie chciała wspominać o wpadce z nieznajomym.
- Ale w porządku z tobą? – zapytał podejrzliwie i ze zmartwieniem w głosie.
- Tak. Nic mi nie jest. Ale dopóki nie dostanę nowego telefonu, raczej nie będziemy mieć kontaktu.
- Ok, rozumiem. Zadzwoń, gdy będziesz mogła.
- Jasne, zadzwonię.
- Pamiętaj, że nawet na odległość jestem twój.
Serce Aureny, nie zabiło mocniej niż zwykle. Zdziwiła się, że tak czułe słowa, nie zrobiły na niej większego wrażenia.
- Pamiętam – odparła – Pa, Jasper.
- Pa, pa.
Rozłączyła się i opadła bezwładnie na podłogę. Potem powlokła się z powrotem do domu.
Dodaj komentarz