Przekleństwo Anny cz.3

Przez ostanie kilka dni nieustannie myślała o Jarku, obietnice wypowiedziane tamtego wieczora nie dawały jej spokoju. Jeszcze raz zastanowiła się co by było, gdyby nie uciekła tamtego ranka, jak potoczyło by się jej życie, gdyby Jarek poznał prawdę? Rozmyślała o tym zbyt często, jakby to jeszcze mogło coś zmienić, jakby miało jakiekolwiek znaczenie. Nie da cofnąć się czasu i Ana doskonale o tym wiedziała, nie można wymazać przykrych słów, cofnąć źle podjętych decyzji. Znajdowali się w miejscu z którego nie dało się zawrócić, nie mogli nic zmienić, niczego naprawić. Co im pozostało? przypomniała sobie obietnice daną Kamilowi i już wiedziała,że nic. Los zadecydował za nią, może jeszcze trochę żałowała tego wszystkiego, ale wiedziała,że podjęła słuszną decyzje. Stara się dać dziecku wszystko co miała, kochała je za siebie i za Jarka a jeszcze podarowała mu bezwarunkową miłość Kamila. Czy mogła na daną chwilę dać mu więcej? Obawiała się,że nie. Strach to on towarzyszył jej ostatnio bez przerwy, bała się jakby jeszcze wiedziała czego. Może obawiała się,że nie zdoła ukryć prawdy? albo bała się ujrzeć faceta, który przecież kiedyś był dla niej całym światem. Jak zareaguje gdy go zobaczy? czy będzie potrafiła grać niedostępną? ukrywać przed nimi wszystkimi tą burzę uczuć, która zatruwa jej serce? złość, bezsilność, radość, strach. Tyle było uczuć i jeszcze coś, coś czego sama nie potrafiła przyznać przed samą sobą. - Miłość? Tak, to chyba też. Może i była uparta, może i nawet trochę zawzięta, ale nie potrafiła dłużej ukrywać tego co do niego czuła. Bała się, bała się,że gdy znów spotka Jarka, jej maska obojętności przed którą tak dzielnie się ukryła rozsypie się na drobny mak. Jak długo mogła udawać przed samą sobą,że jej uczucia wygasły? jak długo mogła udawać,że go nie kocha? do pierwszego spotkania? do spojrzenia sobie w oczy? Obawiała się jak te święta się skończą, czy tym razem nie zraniła by zbyt wiele osób? jako matka nie mogła na to sobie pozwolić, przecież tu nie chodziło o nią, nie chodziło o Jarka czy Kamila chodziło o coś cenniejszego - jej dziecko.  
- O czym tak myślisz? - jej przemyślenia przerwał męski głos.Jego oczy wpatrywały się w nią już dobre kilka minut, ale tego nie dostrzegła. Zerknęła odruchowo za okno, ale po śniegu nie było nawet śladu. Ponownie zatęskniła za srogimi zimami, za śniegiem za lepieniem bałwana. To wszystko przypominało jej czasy młodości, gdy jeszcze wiedziała co chce robić, kim być. Później życie samo napisało za nią scenariusz w momencie, gdy Jarek oznajmił jej ,że wyjeżdża. Zamiast do ołtarza trafiła do gabinetu psychologa, nie potrafiąc sobie z tym poradzić. Gdyby nie wsparcie Klary nie wiedziała, czy sama zdołała by wyjść z depresji. Później kilka lat po tym pojawił się w jej życiu ktoś, kto postawił ją na nogi. Jednak nie była pewna, czy była wystarczająco silna, by potrafić stanąć przed nim i powiedzieć witaj miło Cię widzieć.  
- Czas tak szybko leci. Może jeszcze uda nam się zmienić plany co? - spojrzała w oczy Kamila.  
- Dobrze wiesz,że to nie możliwe. Nie dali by nam żyć, gdybyśmy nie poszli do nich na święta, zresztą Klary mama jest dla ciebie jak twoja, traktuje Cię jak córkę, nie możemy - usłyszała. Miał rację, nie mogli.  


Spojrzał na szybę, na której przed chwilą narysował serce, przeklną zły na siebie,że zachowuje się jak dzieciak. Za bardzo zdradzał,że mu zależy, ale nic na to nie mógł poradzić. Czekał tego dnia z utęsknieniem, odliczał ostanie godziny, później może zacznie odliczać minuty, tęsknił za nią. Zerknął na pięknie przyozdobiony i nakryty stół, jak zwykle znajdowało się na nim miejsce dla niej, ale tym razem obok jej miejsca było jeszcze jedno. Pamiętał co czuł, gdy Klara tak swobodnie oznajmiła mamie,że Ana przyprowadzi gościa. Nie był głupi, nie raz słyszał o tym,że kogoś ma, ale zawsze na Wigilię przychodziła sama, teraz skoro go ze sobą przyprowadziła oznaczało to,że był dla niej ważny. Czego się głupi spodziewał? Przecież widział radosne spojrzenie w jej oczach, widział z jaką czułością na siebie patrzą, takiego uczucia nie da się udawać. A może przyjdzie z nim ponieważ boi się mu ulec? ale był głupi. Czy on naprawdę jeszcze się łudził? Nie wiedział co powinien czuć, z jednej strony cieszył się,że ją zobaczy, że uda im się spędzić trochę czasu razem, ale z drugiej czuł złość.  
- Synku tylko proszę Cię - odezwała się mama, jakby czytała w jego myślach.  
- Jeśli Jarek zrobi, lub powie coś głupiego to własnoręcznie go uduszę. Miał swoją szanse, ale tego nie wykorzystał. Pozwolił odejść, ba on ją właściwie zostawił. Więc niech pozwoli Anie być w końcu szczęśliwą - rzekła złowrogo Klara.  
- Byłeś głupi,że straciłeś taki skarb. Matki serce wciąż nad tym ubolewa. Byliście taką szczęśliwą parą, tak bardzo się kochaliście. Co się z wami stało? - spytała starsza kobieta. Sam zadawał sobie to pytanie tyle setki razy, nie wiedział co się z nimi stało, dobrze może wiedział. Był głupi. Był skończenie głupi, ale walczył o nią od kilku lat. Tylko zamiast niej, zawsze rano znajdował puste łóżko i jedno słowo napisane na szybko - Przepraszam. Nie potrafiła mu wybaczyć, a on nie wiedział już co ma zrobić, jak ją do siebie przekonać.  Do jej przyjścia została niespełna godzina, tyle dzieliło go od zobaczenia kobiety jego życia, powinien się iść szykować, ogarnąć, ale nie poszedł.  
- Klaro czy ona mi kiedyś wybaczy? - spytał siostry licząc na szczerą odpowiedź. Przecież Klara była jej najlepszą przyjaciółką, nikt nie znał jej lepiej niż ona.  
- Nie wiem, jeśli nadal ją kochasz walcz o nią, ale pamiętaj ona jest już szczęśliwa, więc jeśli z twojej strony to po prostu zabawa to zostaw ją w spokoju - poprosiła Klara zostawiając go samego.  


- A może ta? - spytała już piąty raz pokazując Kamilowi jeszcze jedną sukienkę, dziecko leżało ubrane w łóżeczku i gawędziło a ona stała już od kilku minut przy lustrze nie mogąc się zdecydować. Kamil siedział na fotelu śmiejąc się z kobiety, chociaż wcale nie było mu wesoło, chyba udzielał mu się stres Anny. Przez chwilę wahał się dla kogo ona się tak stroi, dla Klary czy dla jej brata.  
- We wszystkim jest Ci ładnie, jeśli się na coś nie zdecydujesz to zjedzą tą kolację sami - rzekł rozbawiony. Udawał, ostatnio udawanie wychodziło mu rewelacyjnie. Najchętniej powiedziałaby,że nie ma ochoty iść na żadną kolację,że nie ma ochoty by i ona tam poszła, ale nie mógł. Zachowałby się dość egoistycznie, a doskonale wiedział jak wiele dla niej to znaczy, jak ważni są dla niej. Dlatego zapomniał na chwilę o swoich obawach, uczuciach i postanowił wspierać ją, jak tylko potrafi najlepiej. Tak jak robił to do tej pory. Ana w końcu zdecydowała się na niebieską sukienkę, wzięła jakieś jedzenie, które staranie uszykowała wczoraj, zabrała prezenty i wyszli z domu. Dziecko niczego nie świadomie patrzyło na nich ufnym, roześmianym wzrokiem, jakby przeczuwało,że jedzie do swojej rodziny.
- Będzie dobrze? - zapytała Ana, szukając zapewnienia, gdy tylko odpalili samochód. odpowiedziała jej cisza (...)  

Będzie dobrze powtarzając te słowa w myślach przekraczała jakże znajomy dom. Gdy tylko ściągnęła czarny płaszcz powitała ją pani domu. Bez słowa podeszła i otoczyła ją matczynymi ramionami, jak tylko ona tak potrafiła. Ana ledwo powstrzymywała
łzy. - Córeczko, Córciu ty moja tak dawno się nie widzieliśmy. - patrzyła na nią załzawionym wzrokiem. - A co to za dziecko? twoje? - zapytała, odbierając od mężczyzny małe niemowlę.  
- Tak. Nasze - powiedziała Ana, łapiąc Kamila za rękę.  
- Podobne do Ciebie córeczko. Dlaczego mi nie powiedziałaś? - usłyszała.
- Bo bałam się twojej reakcji - dodała w myślach Ana. - Ah gdybyś tylko wiedziała,że zostałaś babciom - pożałowała. - Mam coś dla Ciebie Basiu - wyznała Ana wręczając jej skromny upominek. Gdy już weszła do domu, rozgościła się usłyszała jak ktoś zbiega ze schodów, odwróciła się i zobaczyła dwie znajome twarze.  
- Kochana moja wesołych świąt! - rzekła cicho do Klary podając jej prezent  
- I dla Ciebie też coś mam. Fajnie Cię widzieć - rzekła w stronę mężczyzny, który stał nieruchomo przy schodach nie spuszczając twarzy z dziecka i obcego mężczyzny. - Proszę, takie jak lubisz - wyznała cicho Ana dając mu upominek. Niechcący dotknęła jego ręki i poczuła lekki dreszcz. - To jest Kamil, mój facet a to nasze dziecko - rzekła cicho przedstawiając mężczyzn.
- Dziecko - wyszeptał Jarek. - Gratuluję zawsze chciałaś mieć rodzinę, co Ana - wyznał.  
- No to co siadamy do stołu? - zawołała Basia, jakby wyczuła dziwną atmosferę. Ana usiadła obok Kamila, starając się unikać smutnych oczu Jarka... CDN

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1722 słów i 9191 znaków.

Dodaj komentarz