Poddasze prawdy #2

Poddasze prawdy #205 10 -2018 godz. 15:30

Kacper Korecki przyjeżdża z pracy. Wchodzi do łazienki na parterze domu. Obmywa swoje ciało, wyciąga z szafki czarny uniform i bez zakładania maski przechodzi do kuchni, gdzie uprzednio zostawił przywiezione danie.

Podczas konsumowania nasłuchuje odgłosów z góry, ale niczego takiego nie stwierdza.

Zabiera drugi przywieziony pojemnik, podchodzi do opuszczanych schodów i rozciąga kolejne stopnie. Wkłada maskę, rękawiczki i wychodzi do swojej porwanej towarzyszki. Ta leży z podkurczonymi nogami z rozmazanym makijażem i ogólnie nie przypomina człowieka z fotografii swojego dowodu tożsamości.

- Dzień dobry, moje słoneczko – zaczyna myszka – przyniosłem ci najlepsze naleśniki w mieście.

Stawia pojemnik na owalnym stoliku i przestawia bliżej kanapy.

- Muszę się pochwalić, że to mojego znajomego kolega wpadł na pomysł z tym lokalem i trafił w dychę Ma klientów, co nie miara…

- Czemu pan to robi? – spytała kobieta, podnosząc się na łokciu.

Mężczyzna wstaje i wyciąga zza filara malutki przedmiot, którym okazuje się być kamera.

Podnosi wskazujący palec do góry.

- A teraz przejrzymy zapis z poranka. Ciekawe, co porabiał mój gość.

Pochylił się nad Elżbietą i delikatnie zapytał:

- Obejrzysz ze mną? –składając usta w dziubek, dodał – plis

Dotknął opuszkami palców jej podbródka, przechylając na boki.

- Elu, widzę, że nie korzystasz z łazienki. Wstydź się. Ach! – ostentacyjnie, złapał się za głowę. –twoje kosmetyki, mam, mam, moja droga są razem z torebką na dole. Jak tylko odświeżysz swoje wdzięki, przyniosę byś mogła być cudownie piękna, - rozkłada dłonie - taka jak zawsze.

- W pracy będą mnie szukać, wydzwaniać – Rakowiecka nie przestawała walczyć o swoje.

Miki wypuścił powietrze ze świstem.

- Dobrze. Skoro już poruszyłaś ten temat, to muszę ci się przyznać, że zrobiłem coś głupiego. Zabrałem twój telefon by podrzucić go rano obok twojego domu, ale przy PSS-ie stał gościu z wędlinami i jak poszedł z pojemnikiem, to wrzuciłem mu ten aparacik do chłodni.

Złapał ją za nadgarstek, tak raptownie, że dziewczyna ze strachu wyrżnęła głową w oparcie.

- Odkupię ci, obiecuję. Wierzysz mi?

Dziewczyna przełknęła, cokolwiek to było, musiała, inaczej by nie odpowiedziała

- Tak.

- Nie chcesz skosztować naleśniczków? Wziąłem z bita śmietaną, hmmmm, pyszota.

Kobieta zaprzeczyła głową.

Puścił jej dłoń i ustawił kamerę tak by mogli śledzić efekt zapisu ostatnich godzin, przewijając to momentu jej pobudki.

- Pozwolisz? – gestem ręki wskazał miejsce na kanapie –po czym nie czekając na pozwolenie usadowił swoją mniej szlachetna część ciała.

- Gorsze, że ten chłopina z dobrego serca zgłosi na policję swoje odkrycie i zamiast podziękowań usłyszy – tu westchnął – no nie chciałbym być w jego skórze. Mieć telefon atrakcyjnej kobiety, która nie daje znaku życia.

Pokiwał głową, zastygł w rozmyślaniach, coś analizował.

- Mam nadzieję, że to porządny facet i nieskazitelny ojciec rodziny, tylko to go uratuje przed falą krytyki. Choć czy aby na pewno? - postukał się palcem po nosie - Ludzie nie z takich jak on robili zwyrodnialców. Jutro przyniosę prasę, to sobie poczytamy, co? – ostatnie słowo wypowiedział kładąc jej dłoń na ramieniu.

Rakowiecka miała przymknięte oczy, chyba dotarło do niej, z kim ma do czynienia.

Natrafił na zapisie video na ruch kobiety, co odnotował z zadowoleniem.

- O, o,o, teraz skarbie się przebudziłaś.

Popatrzył z ukosa na uprowadzoną i delikatnie poklepał po kolanie. Na co kobieta zareagowała dość impulsywnie, jakby dostała kurczu. Wyprostowała się i usiadła na przeciwległym krańcu kanapy.

- Ranny ptaszek z ciebie Elżuniu. 7:12, fiu, fiu.

Przewijał tak na podglądzie, a gdy wychwycił ciekawszy moment eksponował podtykając obraz przed oczy Rakowieckiej. Jak się zapewne domyślacie, przetrzymywana w pewnym momencie zorientowała się, że jest sama i co było oczywiste zaczęła werbalnie dawać znać o swoim istnieniu. Później przyszedł czas by spróbować się uwolnić rozluźniając ucisk z oplecionej kostki, a nawet w akcie desperacji zaczęła obcierać ogniwo o ostrą krawędź filara.

Korecki w tym momencie wstał i ocenił uszkodzenia, posyłając ostrzegawcze spojrzenie. Po chwili głośno westchnął i na powrót usadowił się obok zdezorientowanej w sytuacji.

- Wybaczam ci, to musiał być jakiś atak paniki. Rozumiem –pokiwał głową –Teraz, jak już wiesz –tu wskazał na kamerę – będziesz bardziej dbała o godne traktowanie mojego królestwa.

-- Ja nie mam pieniędzy, to znaczy dużych, a samochód spłacam w ratach – podjęła kolejna myśl, splatając palce na kolanach.

Mężczyzna wstał, powoli podszedł do ściany, przy schodach i oparł na niej głowę.

- Za, kogo ty mnie masz dziewczyno? Staram się być miły, zaprzyjaźnić a ty mnie równasz do bandyty, spekulanta, może i za jakiegoś zboczeńca mnie uważasz – odwrócił się, wyraźnie czekał na odpowiedź – no powiedz? Czy ty myślałaś wczoraj, że ja cię tu przywiozłem by sobie dogadzać? Miałaś mnie za dewianta seksualnego, który wyciągnie zaganiacza i będzie cię pucował aż się przekręcisz? A skoro tego nie zrobił, to pewnie chce wyłudzić kasę. No tak, to takie oczywiste.

Kobiecie zaczęła drgać broda, spuściła oczy wpatrując się w swoje dłonie.

- Nie wierzę, że tak lekko przychodzi ci mnie oceniać, no powiedz, co sobie teraz myślisz?

- Ja się pana boję – szlochając zakończyła temat pracownica sieci komórkowej.

Podszedł do komody, wyciągnął paczkę chusteczek higienicznych i podszedł z nimi do tapczanu na wyciągniecie dłoni. Położył obok płaczącej i usiadł po turecku na panelach.

- No już. Elu, popatrz na mnie.

Dziewczyna sięgnęła po opakowanie i otarła twarz z rozmazanego tuszu. Rzuciła mu ukradkowe spojrzenie.

- Sądzisz, że jestem desperatem i zobaczywszy ciebie, stwierdziłem po aucie, że mogę na tobie zarobić i – pstryknął palcami –ot władowałem ci kawałek szmaty w usta?

- Raczej nie, bo..- nabrała powietrza – bo, nie każe mi pan nigdzie dzwonić, pisać wiadomości, czy coś takiego by mnie ratowali.

- Widzisz, że potrafisz rozsądnie dedukować. Brawo ty. Lubię inteligentne kobiety

Przechylił się do niej i zadał jej następne pytanie.

- Czy nie korci cię by ściągnąć mi ten wizerunek śmieszka z głowy i ujrzeć mą twarz? –przechylił się jeszcze bardziej –śmiało, Elu.

Elżbieta pocierała dłonie o uda, zaciskała w pięść, to rozprostowywała. Mężczyzna jej nie popędzał, cierpliwie trzymał głowę przy jej prawym kolanie, wystarczyło podnieść dłoń i pociągnąć za uszy.

milegodnia

opublikował opowiadanie w kategorii miłość, użył 1176 słów i 6858 znaków.

Dodaj komentarz