Była pewna dziewczyna i chłopak - para. Czuli się razem bardzo szczęśliwi. Choć nie raz się kłócili - zawsze się godzili. Czasem nawet się rozstawali, ale zawsze do siebie wracali, ich miłość była za silna, by ją zniszczyć.
Pewnego dnia ludzie zaczęli wymyślać podle kłamstwa, że ją zdradza. Była zbyt zakochana, żeby wierzyć. Koleżanka poradziła jej, by go sprawdzić. Tak też zrobiła, kupiła nowy starter i napisała do niego jako Ania. Odpisał, że kocha swoją dziewczynę, ale czasami ją okłamuje. Smutna pomyślała, że skoro jest wobec niej nieszczery to, to nie ma sensu. Zerwała.
Kolega starał się ją pocieszyć i udało się! Zaczęła się z nim spotykać, ale myślami była przy tym, którego kochała naprawdę.
Pisał, że ją kocha, że się poprawi i jej już nie okłamie, ale nie wierzyła.
Minęły dwa tygodnie, on się nie odzywał. Z tęsknoty napisała do niego. Odpisał, że już jej nie kocha, że poznał inną. Załamana pobiegła do łazienki zabrała żyletkę, podciągnęła rękaw do góry, przyłożyła ostrze i przecięła skórę. Lała się krew, dziewczyna była zrozpaczona, płakała. Krzywdziła się za to, że zerwała, za to, że już nigdy go nie dotknie, nie poczuje jego zapachu i jego ust na swoich. Jej kaleczenie trwało długo - dopóki koleżanki nie zauważyły. Strasznie się o nią martwiły, że nie wytrzyma i przetnie żyły. Poszły po radę do szkolnego pedagoga. Poprosił ją do siebie, porozmawiał, wysłuchał i pomógł. Po tej rozmowie napisała do ukochanego. Poprosiła o spotkanie. Zgodził się! Wszystko było jak w bajce! Przytulał, dotykał i całował! Rozpromieniona wróciła do domu, wyrzuciła wszystkie żyletki. Napisała mu SMS-a, że dziękuje za popołudnie i że bardzo go kocha. On napisał, że jej nie kocha, że za bardzo go zraniła. Cała radość znikła. Znowu myślała o śmierci i chciała się zabić. Jego to nie obchodziło. Dla niego liczył się tylko on sam. Załamana, nie chciała wychodzić z domu, całe dnie spała i płakała.
Napisał z zapytaniem: co u niej i jak żyje? Odpisała, że świetnie, że się zakochała. Nie chciała mówić mu prawdy. Nie uwierzyłby, że dalej o nim myśli. Pisali tak ze sobą, a ona coraz bardziej cierpiała. Aż w końcu powiedziała mu prawdę. Na początku był zaskoczony, bo jak można tak długo kochać?
Po pewnym czasie zaczął ją obrażać, wyzywać od szmat. Nie miała już siły, nie mogła ciąć się po rękach, bo by zauważyli, więc wycięła jego imię na nodze. Długo chowała to pod bandażem, ale... zauważyli. Nic nie powiedzieli. Ona szczęśliwa, bo dał jej spokój. Zapomniała, ale kochała dalej.
Po dwóch miesiącach znów napisał. Nawet nie przeprosił.
Pisali tak sobie, jak znajomi. Była bardzo zazdrosna o jego dziewczynę, płakała wieczorami. Powiedziała, że go kocha, że nie zapomniała. Zapytał jak to możliwe, pół roku minęło odkąd się rozstali. A ona na to, że prawdziwa miłość trwa wiecznie. Pisali ze sobą jeszcze kilka tygodni. Aż w końcu spotkali się i pogadali.
Kiedyś był festyn i znów się spotkali. Pocałował ją i powiedział, że nie ma dziewczyny. Była szczęśliwa!
Na drugi dzień wyparł się wszystkiego... Złapała doła i jak kiedyś - ciągle płakała. Nazwał ją naiwną szmatą... a co ona mogła zrobić, gdy wciąż kochała? Postanowiła zapomnieć, dać sobie spokój. Udało się! Zmieniła szkołę. Poznała innych chłopaków. Starała się zakochać. Wielu jej się podobało, z kilkoma chodziła, ale nie dłużej niż tydzień. Każdego porównywała z tamtym...
Kocha go dalej, ale co może zrobić? On jej nie kocha i nawet nie chce znać. Żyje nadzieją, że może jednak kiedyś do niej wróci.
Ten tekst to moja historia... niestety prawdziwa.
2 komentarze
Ona.
Kolejna historia skopiowana.
agusia16248
Znam podobną historie,tak to już jest z miłością.Niestety:(