Obudziłem się bardzo wcześnie. Jak zerknąłem na zegarek było koło godziny 6:00. Lucas całą noc spał ze mną. 
W chwili mojego przebudzenia, zauważyłem jego piękny uśmiech, podniosło mnie to na duchu mego martwego od  
dawna ciała. Jego bliskość sprawiała mi uczucie wprost nie do opisania - to było tak jakby nasze uczucia,  
którymi darzyliśmy się już od bardzo dawna rozgrzewała mnie topiąc lód mojego ciała - wampirzego ciała. 
Może ktoś sądzić że krwiopijcy to bezlitosne bestie, które żywią się wyłącznie krwią swych ofiar. 
Ci, którzy tak myślą są w wielkim błędzie! My wampiry posiadamy jakieś uczucia, które mają zwykli 
ludzie. Potrafimy również silnie kochać jak zwykli śmiertelnicy. Nasi kochankowie potrafili w nas - wampirach 
rozpalić ogień pięknej miłości. Każda chwila miłością sprawiała że możemy ewoluować w pewnym stopniu, a mianowicie  
możemy szybciej nauczyć się perfekcyjności darów, którymi władamy lecz to nie było 100% ewolucji wampirów. 
Prawdziwa ewolucja mogła nas niesamowicie wypięknić do stopnia, w którym nasza uroda mogłaby zabić tego 
co chciałby nam zabrać naszą miłość a nawet nas uwieść. Moja ewolucja już powoli się zaczynała, czułem 
to w każdym zakątku mojego ciała. Musiałem powiedzieć o tym Lucaoswi od razu po jego przebudzeniu. 
Obudził się jakoś 20 minut później. Obydwoje wstaliśmy z trumny. Lucas przytulił mnie a ja mu to odwzajemniłem 
po czym zaprosiłem go do stołu na jakieś śniadanie. 
 
K: Lucas na co masz ochotę zjeść na śniadanie? 
 
L: Ciebie 
 
Odpowiedź jego rozpalała we mnie jeszcze większe emocje miłości. Podszedłem do niego i mocno go ucałowałem. 
 
K: No pomyśl. 
 
L: Zrobiłbyś mi jajecznicę z boczkiem? 
 
K: No pewnie, już się robi. 
 
L: A ty co będziesz jeść? 
 
K: Nic, muszę się napić krwi. Nie będzie ci przeszkadzało jak sobie naleje jej do kielicha? 
 
L: Nie, przecież tego wymaga twoje bycie sobą. 
 
K: Ok zabieram się do robienia ci śniadania. 
 
Jajecznica to nie była żadna sztuka dla mnie. Przeglądając lodówkę miałem na boku jakiś boczek. Lubiłem sobie 
czasami coś ludzkiego podjeść, zanim stałem się krwiopijcą uwielbiałem boczek. Gdy go wyjąłem ukroiłem 2 plasterki 
i skroiłem je w kostkę i podpaliłem gaźnik kuchni za pomocą pstryknięcia palcami, które wydały iskierkę i zapaliły 
palnik. Wrzuciłem boczek i poszedłem wyciągnąć z szafki mój ulubiony kielich. Gdy go już wyjąłem zszedłem do piwnicy  
by nalać do niego dużą ilość krwi. Akurat gdy przyszedłem do kuchni z krwią boczek się podsmażył a mój Lucas 
zaczął powtarzać że ładne zapachy robię w kuchni. Podziękowałem mu za ten komplement. Wbiłem jajka na patelnie i  
zacząłem je mieszać z boczkiem, "pod ręką" była sól i pieprz, które dodałem do jajecznicy. Smażyłem ją delikatnie 
mieszając z jakieś 3 minuty. Wyłożyłem ją na talerz i podałem lucasowi. Na jego prośbę nalałem mu do szklanki wodę. 
Już na początku konsumpcji śniadania powiedział mi że bardzo pyszna jajecznica mi wyszła. Wzajemnie powiedzieliśmy 
sobie SMACZNEGO. On jadł a ja piłem krew, dziwne że mu to nie przeszkadzało. Od razu powiedziałem mu że muszę mu  
coś wyjaśnić. 
 
K: Muszę ci coś wyznać. 
 
L: Słucham słonko. 
 
K: Jesteś śmiertelnikiem, a ja jestem nieśmiertelny. Powiedz mi szczerze czy mnie kochasz. 
 
L: Jesteś moją oazą miłości. - Po tych słowach pocałował mnie w czerwone od krwi usta. 
 
K: Na wieki będę cię kochał. 
 
L: Do czego zmierzasz? 
 
K: Jeśli nieśmiertelny wampir zakochuje się w śmiertelniku zaczyna przechodzić swego rodzaju ewolucję ciała. 
Jaki chciałbyś żebym ja był. 
 
L: Do czego zmierzasz? Nie rozumiem. 
 
K: Kocham cię a ty masz w tym związku największe prawo do decyzji mojego wyglądu. 
 
L: Wiem o tym że ty chciałeś być umięśniony i że w wieku 100 lat wyuczysz się zdolności do lotu. 
 
K: Wypowiedz mi swoje życzenie w oczy a następnie pocałuj mnie. 
 
To był swego rodzaju pewien rytuał więzi krwi. Mieliśmy do siebie zaufanie więc bez wahania podszedł do mnie 
i spojrzał w moje szkliste od dawna krwiści czerwone oczy. 
 
L: Pragnę byś byś był umięśniony by Twoje mięśnie były piękne i sprawne. Pragnę byś nauczył się zdolności 
do lotu na twych czarnych jak noc skrzydłach, które będą nas nieś w krainy rozkoszy. By twa zdolność 
władania żywiołami rozkwitła. 
 
Po tych słowach zaczął gładzić mnie po policzkach i pocałował mnie najmocniej jak umiał - pocałunek ten  
odwzajemniłem równie silnie jak on. 
 
K: Dziękuję. Najedz się i odprowadzę cię do szkoły. Nie przychodź dzisiaj do mnie albowiem na Twoje życzenie dobę 
będę ewoluował.  
 
L: Dobrze. 
 
Gdy zjadł śniadanie była akurat 7:55. Lucas myślał że się spóźni do szkoły. Dla mnie podrzucenie go pod szkołę to  
była chwilka dosłownie. Gdy wychodziliśmy z domu, zamknąłem drzwi i szybko pobiegliśmy do jego domu by mógł się  
spakować. Gdy się spakował szybko pobiegłem z nim pod szkołę tak by nikt mnie nie zauważył. 
Po tym powróciłem do swojego domu, napiłem się krwi i zamknąłem drzwi tak by nikt nie wszedł do mojego 
domu. Po tym rozebrałem się do naga następnie poszedłem do trumny i położyłem się by móc spokojnie oddać się  
ewolucji. 
 
PROLOG - EWOLUCJA (Postaram się to jakoś poetycko epicko opisać ^^) 
 
- Kathrian złożył już drżące swoje ciało, gotowe do ewolucji dla swego kochanka w trumnie i oddał się mocy 
wampirzego transu. Jego ciało podczas hipnotycznych myśli o Luasie i jego słowach zaczął drżeć 
a jego martwe ciało zaczęło nabywać poprzez monotonne drgawki zalążków mięśni rąk, brzucha i nóg. 
Jego barki zaczęły się poszerzać na tyle ile mogły w sposób lekkiej, prostej, pięknej urody wampira. 
Jego umysł odpowiadał za jego transformacje ponieważ tylko on wiedział jak Lucas chciał by wyglądał Kathrian. 
Syn nocy zaczął już nabywać odpowiedniego kształtu mięśni. Jego ręce były piękne. Bicepsy przyjęły jędrny  
kształt średniego półkola. Jego barki ujarzmiły mięśnie. Każdy mięsień był odpowiednio napięty i posiadał 
pewną elastyczność. Jego tors zaczął chudnąć i tworzyć jędrne męskie piersi oraz tzw. kaloryfer, których nie jeden  
kulturysta by pozazdrościł. Jędrny kształt nabyty uniósł miejsce sutków na wysokość 4cm. Bo jego ciele  
przechodziły wibracje, które bardzo szybko utworzyły "kaloryfer". Tak oto jego bosko wyrzeźbiony tors 
zakończył wraz z barkami i kończynami swój czas ewolucji. Ponowne lekkie wibracje przeszły każde miejsce  
jego górnych części jako sygnał zakończonej ich działalności. Po tym wibracje przeszły na dolne kończyny 
rzeźbiąc uda i ujędrniając łydki. Jego pośladki uniosły się lekko w górę, nabrały masy oraz zostały ujędrnione 
tak by ich wygląd był gładki oraz miękki w dotyku. Jego ewolucja cielesna była gotowa w 100% ostatnie wibracje i  
drgawki, które przeszyły ponownie jego każde miejsce ciała jako znak skończonej przemiany ciała. 
 
-Lucas powraca do swego domu bardzo zmęczony, nieświadomy tego co się dzieje z jego miłością. 
Pragnie zobaczyć Kathriana lecz pamięta jego słowa, które zabraniały mu widzenia swojego kochanka. 
 
-Kathrian po cielesnej ewolucji, pozostał w transie, który zaczął przywracać mu zimną jak lód skórę. 
Lecz przed nim była jeszcze jedna część ewolucji. Ewolucja mocy i przyśpieszenia zdobycia skrzydeł i daru latania. 
Po schłodzeniu, Kathrian swoim umysłem otworzył trumnę oraz wyprostował się do nienagannie prostej linii 
kręgosłupa. To był ostatni etap jego ewolucji. Tak zaczął poprzez lewitacje unosić się w powietrzu. 
Gdy opuścił swoje leże uniósł się nad ziemię, złączył umięśnione nogi i rozszerzył piękne ręce 
jako znak gotowości do kolejnej ewolucji. Tak oto na początek Kathriana opuściła całą moc żywiołów. 
Każdy żywioł: powietrze, ogień, ziemia, woda wyszły poza jego ciało, które nadal lewitowało nad ziemią. 
Żywioły zaczęły własny proces ewolucji. Zaczęły się udoskonalać lecz również zaczęły walczyć między sobą o  
pozycje w ciele wampira. W zasie walki Kathrianowi zaczęły rosnąć skrzydła wielkie, czarne i potężne. 
Rosły wolno by mogły być silne, tak by budziły postrach i szacunek wśród innych wampirów. 
W czasie ich porostu żywioły zaczęły się udoskonalać. Zaczęły rosnąć zaczęły dotwarzać więcej molekuł i cząstek 
odpowiedzialnych za moc, wytrzymałość i jakże ważną nieśmiertelność. Po wszystkich dotwarzaniach żywioły 
zaczęły walczyć o należyte im miejsce. Ich zacięty bój był ogromny tak bardzo że mógłby siać chaos 
na wielką skalę. Na pierwszym miejscu jako najsilniejszy, ten który nie padł był wiatr, po nim ogień, ziemia i woda. 
po boju zaczęły odpoczywać i regenerować się. W tym samym momencie u kathriana wyrosły piękne skrzydła, które po  
swojej konstrukcji naprostowały się do pewnego napięcia by nie mogły się złamać. Zaczęły wykonywać ruchy 
jako pierwotne przygotowanie do otrzymania daru latania. Po tym żywioły od najsilniejszego zaczęły powracać do  
ciała Kathriana. Po Całkowitej ewolucji wyczerpane ciało kathriana samoczynnie złożyły się do trumny by tam wypocząć. 
 
-Wyewoluowany Kathrian był już w pełni potężnym na swój sposób wampirem. Nieświadomy Lucas oczekuje odwiedzin swej 
miłości. 
 
KONIEC PROLOGU! 
 
Obudziłem się tak nagle, byłem już po ewolucji. Odczuwałem pilną chęć napicia się krwi. 
Była na tak mocna że piłem tą krew jakby w amoku. Jednakże gdy już się nasyciłem ujrzałem swe ciało. 
Było jak z marzeń. Czułem wielką moc żywiołów gotową do akcji na mój rozkaz. Lecz od razu poznałem że jest coś  
jeszcze. Skrzydła! Były tak piękne, emanowały taką energią potęgi. Zacząłem nimi poruszać jednakże były jeszcze  
trochę słabe i ich ruch był bardzo słaby. Mimo takich ruchów zacząłem się unosić. Postanowiłem świadomy tego co  
się stało odpocząć a na następny dzień spotkać się z Lucasem. Bardzo za nim tęskniłem. Teraz wypełniała mnie  
NIEŚMIERTELNA MIŁOŚĆ.
2 komentarze
cool
Jezu !!! Nieźle rozkręciłeś akcje
 czekam na część 5 
Over
Kolejne opowiadanie udostępnione. Proszę komentować i pisać swoje uwagi