Jealousy is the way to love. Cz. 5

SAMOTNOŚĆ
Andry siedział z laptopem na kolanach grając w jakąś głupią grę, czego od dawna już nie robił. Uświadomił sobie, że odkąd zerwał z Laną, ma więcej czasu dla siebie. "Ma to też swoje dobre strony” – pomyślał. – "Dziewczyny są bardzo absorbujące.” Nagle rozległo się pukanie do drzwi.  
- Proszę – odezwał się.
- Mogę wejść? – ciotka stanęła w progu. Andry uniósł brwi ze zdziwienia. Rzadko się zdarzało, żeby do niego przychodziła, więc poczuł lekki niepokój.
- Bardzo jesteś zajęty? Możemy porozmawiać? – zapytała.
- Jasne. Wejdź. Nic specjalnego nie robię – odłożył komputer i usiadł na łóżku.
Usiadła obok niego i oparła mu głowę na ramieniu. Wyglądała na zmartwioną.  
- Stało się coś? Wyglądasz jakoś nieszczególnie – zaniepokoił się Andry.  
- Nie, nic się nie stało, po prostu pomyślałam sobie, że dawno nie rozmawialiśmy.  
"Zdecydowanie coś jest nie tak” – Andry spojrzał na ciotkę podejrzliwie – "Zachowuje się co najmniej dziwnie.”
- Chciałam Cię zapytać, co sądzisz o Danielu – wykrztusiła wreszcie. – Jakie zrobił na Tobie wrażenie?
"Więc o to chodzi. Przyszła porozmawiać o tym swoim Danielu.” Od razu się nastroszył.
- A dlaczego mnie o niego pytasz? To Twój facet, nie mój. Mnie nie musi się podobać.
- Czyli, że Ci się nie podoba? – popatrzyła na niego z wahaniem.
- Nie o tym mówię. To Tobie ma być z nim dobrze, Ty masz być szczęśliwa. – spojrzał jej  w oczy – Jesteś szczęśliwa? Naprawdę?
- Jestem. Naprawdę. – odpowiedziała
- Więc ja też.
Odetchnęła, jakby z ulgą.
- Dziękuję Ci. To wiele dla mnie znaczy. Twoja aprobata. – pochyliła głowę, jakby zawstydzona – Bo widzisz … Ja … Zakochałam się. Naprawdę się zakochałam. Chyba po raz pierwszy w życiu.
Andry poczuł jakby ktoś wbił mu w serce coś bardzo zimnego. Chłód rozchodził się po całym jego ciele i po chwili miał wrażenie, że powoli zamienia się w jeden wielki kawał lodu. Nie mógł się nadziwić, że ciotka, oparta o jego ramię, nie poczuła tego. Z trudem zmusił się do uśmiechu.  
- Zakochałaś się? To dobrze. Już dawno powinnaś. Kiedy zamierzałaś urodzić mi kuzynów?  
Ciotka spojrzała na niego z dziwnym wyrazem twarzy. Ale on paplał dalej:
- Już zaczynałem się zastanawiać, co będzie, jak Cię prześcignę. Byłby niezły ubaw, gdybym to ja pierwszy dał Ci ciotecznego … – urwał, bo Estera położyła mu dłoń na ustach.
- Jak powiesz: "wnuka”, zabiję! – wycedziła – Naprawdę, zrobię Ci krzywdę.
Ujął ją za nadgarstek i odciągnął rękę.
- "Brata”. Chciałem powiedzieć: "ciotecznego brata”. Coś Ty taka drażliwa?
Uspokoiła się nieco.
- Tym razem wybrnąłeś, ale uważaj. Swoją drogą, mam nadzieję, że jednak zachowamy kolejność. Tym bardziej, że rozstałeś się z Laną, więc z tego związku dzieci raczej nie będzie.  
- To nie jest jeszcze takie pewne – rzucił Andry. Ciotka spojrzała na niego pytająco – pracuję nad tym – dodał tajemniczo.
- Oby Ci się udało. Polubiłam ją. – wstała – No dobrze. Dałeś mi swoje błogosławieństwo, to mogę już sobie pójść.
- Wychodzisz?
- Tak. Zostawię Cię z tym czymś. Nie chcę patrzeć, jak zaczynasz stawać się otaku. A tak właściwie, nie jesteś już za stary na te "naparzanki”?
- Że co? Za … jaki? Za stary? Kobieto! Czy Ty w ogóle wiesz, ile ja mam lat? Jestem      w idealnym wieku! Poza tym, jaki znowu otaku? Nie jestem maniakiem!
Po wyjściu ciotki Andry rzucił się na łóżko i zapatrzył w sufit. Nie mógł się otrząsnąć po tym, co usłyszał. W uszach wciąż brzmiały mu jej słowa: "zakochałam się”.  
"Dobrze, że się zakochała, dobrze, że jest szczęśliwa. Powinna być, zasłużyła na to.” – rozmyślał – "Tylko dlaczego tak mnie to wkurza. Czy to przez tego faceta? Pewnie tak. To przez niego tak się czuję. Pieprzony Daniel.” – w myślach nieustannie kołatało mu to imię – "Tak. On na pewno nie jest otaku. Jestem pewien, że dla niego internet to jedynie słupki giełdowe. Co to w ogóle za imię: "Daniel”? Jak jakiś jeleń. Rogacz. O, tak. Mam nadzieję, że szybko nabawi się poroża. Najchętniej sam bym mu te rogi przyprawił.” Jednocześnie coś   w jego głowie szeptało, że tak naprawdę to on jest rogaczem, bo to jemu odebrano kobietę.
- Kurwa mać! – zaklął Andry – Jak to jest, że kobieta zawsze potrafi człowiekowi zepsuć humor.  
Z trzaskiem zamknął laptopa, wziął kurtkę i zszedł na dół.
Estera krzątała się po kuchni. Zajrzał na moment i rzucił krótkie : "Wychodzę”.
- A Ty dokąd? Zaraz będzie kolacja.  
- Powiedziałaś, że jestem za stary na gry, więc idę do pubu. Tam będą sami dorośli.  
- Tylko nie jedź po pijaku. Zadzwoń, to przyjadę po Ciebie. Albo weź taksówkę.


Po wejściu do baru Andry stanął w drzwiach i rozejrzał się w poszukiwaniu jakiegoś wolnego miejsca.
"Trochę tu tłoczno” – pomyślał. W kącie tuliła się jakaś para, przy stoliku w głębi siedziało kilku dresiarzy. – "To miejsce zaczyna przypominać spelunę.”
Wypatrzył wolne miejsce przy kontuarze i ruszył w tym kierunku.
- Chcesz coś? Będziesz jeszcze piła? – dotarł do niego urywek rozmowy. Odwrócił głowę   w kierunku, skąd dochodził głos. Przy stoliku nieopodal siedziała dziewczyna, ładna brunetka. Chłopak właśnie wstawał, żeby zamówić kolejnego drinka.
- Weź mi jakieś piwo, najlepiej "Somersby” – odpowiedziała dziewczyna z uśmiechem.
- Kochanie, piwo zaczyna się od 5%.
- Wiesz, patrząc w ten sposób, penis zaczyna się od … – dalszego ciągu rozmowy Andry już nie usłyszał, bo w tym momencie ktoś zawołał go po imieniu. Spojrzał w bok i zobaczył grupkę znajomych. Czwórka młodych ludzi zajmowała cały boks.
"Cholera!” – zaklął w duchu – "Akurat teraz, kiedy nie mam ochoty na towarzystwo.” Dzisiaj kompletnie nie miał nastroju na rozmowę, chciał być sam. "No i nie dowiedziałem się, jaka jest ta wymagana ilość centymetrów. Nie mieli kiedy zawołać.”
Przywołał na usta uśmiech, podszedł do stolika, przywitał się i usiadł.  
- Coś Ty taki markotny? – zapytał Klaus, przystojny jasnowłosy chłopak, którego Andry znał najlepiej z całego towarzystwa. – Zły dzień?
- Najgorszy. – Andry nawet nie próbował ukryć złego humoru.
- Cioteczka dała Ci popalić? – zaśmiała się dziewczyna Klausa. Nie odpowiedział.
- W sumie niezła laska z tej Twojej ciotki. – Klaus aż cmoknął z podziwem – kiedy się na nią patrzy, człowiekowi aż chce się żyć. – pochylił się bliżej Andry’ego i zapytał prawie szeptem – A tak między nami, nigdy nie myślałeś, żeby ją … no wiesz?
- Oszalałeś?! Przecież to by było kazirodztwo! – zawołała z oburzeniem rudowłosa dziewczyna siedząca obok.
"No właśnie.” – westchnął Andry w myślach – "Kazirodztwo.”
- Ech tam. Tak tylko mówię. Wiem przecież, że tak nie wolno.
- Ale co racja, to racja. – Chłopak, którego imienia Andry nie zapamiętał, przytaknął ochoczo – wygląda zabójczo. Aż dziw, że taka kobieta wciąż jest sama. Jesteś pewien, że nikt jej nie posuwa?
- Już nie jest sama. – rzucił Andry niechętnie – Znalazła sobie faceta. Ale nie pytajcie, bo nie chcę o nim mówić. W każdym razie, gość jest w porządku, dogadują się z Esterą.
- To najważniejsze. Ale jesteś okrutny, że zostawiasz nas z taką sensacją bez żadnych wyjaśnień.
- Powiedz w takim razie, co z Laną. Pogodziliście się? – dziewczyny były ciekawe nowinek.
- Jeszcze nie. Wciąż się zastanawiamy, kto ma zrobić ten pierwszy krok.
- Radziłbym Ci się pospieszyć. Wiesz, ostatnio często widuje się ją z tym całym Mattem. Kręci się koło niej jak ćma wokół lampy. Jak będziesz zwlekał, sprzątnie Ci ją sprzed nosa.
Andry zamyślił się. "Może mają rację.” – pomyślał – "Może faktycznie powinienem jak najszybciej dojść z Laną do porozumienia. Mnie też zaczyna denerwować ten Matt. Za bardzo się do niej zbliżył.”
- Czyli, że teraz jesteś sam, tak? Biedny, samotny, opuszczony mały chłopczyk. – Ruda najwyraźniej miała uciechę. – Może Cię przytulić?
- Żadne: "przytulić” – ofuknął ją Klaus. Postawił przed Andry’m kieliszek i zakomunikował oficjalnie – Są takie chwile w życiu, kiedy mężczyzna potrzebuje innego rodzaju ukojenia.
- Chciałeś chyba powiedzieć: "upojenia”.
- Jak zwał, tak zwał. Nieważne. Masz, brachu, napij się. I pamiętaj: tequila to najlepsza kochanka. Nigdy Cię nie zdradzi.
"Whisky, moja żono, jednak tyś najlepszą z dam” – zanucił Andry. – Święte słowa, Rychu. – podniósł kieliszek jakby trącając się z nieżyjącym już wokalistą – Trzymaj się, gdziekolwiek teraz jesteś.
- Racja. – przytaknął Klaus – Niech mu ziemia lekką będzie. Życie miał do dupy, ale piosenki pisał zajebiste. Chociaż nie przepadam za bluesem.
- Swoją drogą, ostro zaczynacie – Andry wskazał na dobrze już napoczętą butelkę.
- Cóż … My też mieliśmy parszywy dzień. Nie tylko Ty – odezwała się dziewczyna Klausa.
- Parszywy? Ja bym powiedział: chujowy. Przynajmniej, mój był taki.Przepraszam, drogie panie. – chłopak (Nikodem, Andry przypomniał sobie, że mówili na niego Nico) zwrócił się do dziewczyn z wyszukaną galanterią – Wybaczcie to niewybredne słownictwo. Ale żadne inne nie jest odpowiednie.
- Wypijmy za to. – Andry wzniósł kieliszek – Za ten chujowy dzień. Oby jak najszybciej się skończył.


Obudził się słysząc, że ktoś wchodzi do pokoju. "Nawet nie zapukał” – przemknęło mu przez myśl. Do jego nozdrzy doleciał znajomy zapach damskich perfum. "Estera.”
- I jak, żyjesz? – zapytała podchodząc do łóżka.
- Jeszcze nie wiem – Andry otworzył jedno oko.
- Przyniosłam aspirynę. Pomyślałam, że może Ci się przydać. – postawiła tacę na szafce.  
- Dzięki. Jesteś aniołem.
- Wiem, że teraz nie możesz patrzeć na jedzenie, ale jak zgłodniejesz, w lodówce masz lasagne. Zaparzyłam też świeżą kawę. Nieźle wczoraj zabalowałeś, ale o tym porozmawiamy później. Teraz wychodzę, jestem umówiona z Danielem.
- Tak wcześnie? Czy ten facet nie może pozwolić Ci się wyspać?
- Andry, jest wpół do pierwszej. Idziemy na obiad.
Kiedy ciotka wyszła, Andry uniósł się na łokciu i sprawdził godzinę. "Rzeczywiście, południe już dawno minęło. Kawa by się przydała. – spojrzał na tacę z nadzieją, że może ciotka przyniosła filiżankę. Nie przyniosła. – No nic, kawa będzie musiała poczekać, teraz chcę spać. Este wyszła, jestem w domu sam, więc będę miał spokój.” Usiadł na łóżku, żeby wziąć aspirynę i nagle dotarło do niego, że naprawdę jest sam. Nie tylko teraz w domu, ale tak w ogóle. Przypomniał sobie słowa dziewczyny z baru: "Jesteś teraz sam, tak? Biedny, samotny, opuszczony mały chłopczyk”. No tak. Jeszcze niedawno miał obok siebie dwie wspaniałe kobiety, teraz nie miał żadnej. Obie znalazły sobie facetów, a on został z niczym. Jak do tego doszło? Koniecznie będzie musiał coś z tym zrobić. "Ale najpierw spać!” Położył się i zasnął niemal natychmiast.

Erica

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1966 słów i 11545 znaków, zaktualizowała 4 lut 2016.

2 komentarze

 
  • Użytkownik Mlodyzakazany

    Miło przeczytać po raz drugi.  :)

    4 lut 2016

  • Użytkownik Erica

    @Mlodyzakazany Kochany jesteś, że to piszesz - przecież nie musiałeś. Dzięki! <3

    4 lut 2016

  • Użytkownik marTYNKA

    No przecież to już było

    4 lut 2016

  • Użytkownik Erica

    @marTYNKA Oczywiście. Tłumaczyłam już, że musiałam usunąć opowiadanie, a teraz wrzucam jeszcze raz. Sorry! :)

    4 lut 2016