"TRÓJKĄT"
Nadszedł w końcu oczekiwany przez wszystkich, poza Andry’m, dzień przyjęcia. Ciotka Estera była w siódmym niebie. Z zapamiętaniem oddawała się przygotowaniom, rozporządzając przy tym jego osobą bez żadnego skrępowania: "Andry, pojedź po to…, Andry, przynieś to…, Andry, trzeba się zająć tym…”. Chłopak miał dość, ale nic nie mógł poradzić, w końcu to było przyjęcie na jego cześć.
Miał zresztą własne powody, aby nie angażować się w przygotowania: chciał pomyśleć, a właściwie przemyśleć parę spraw związanych z Laną, sposób, w jaki się nią zajmie. Nie miał jeszcze gotowego planu, a nawet jego zalążka. Wiedział tylko, że nadarza się niespotykana okazja. Nie miał też wyrzutów sumienia; wszystko, co przeszedł przez tę dziewczynę, piekło, jakie mu zgotowała – to zasługiwało na karę. I Andry zamierzał jej tę karę wymierzyć.
O tym właśnie rozmyślał, kiedy ubierał się na to cholerne przyjęcie. Nagle usłyszał:
― Andry, pomóż mi z tym przeklętym zamkiem.
Estera. Poszedł do jej pokoju, a to, co tam zobaczył zaparło mu dech w piersiach. Ciotka też się ubierała. Właściwie już była prawie ubrana, męczyła się z suwakiem. Miała na sobie zieloną (kobiety pewnie powiedziałyby: "szmaragdową”, ale dla Andry’ego ona była po prostu zielona) sukienkę, która ściśle przylegała do jej ciała, podkreślając kształty. I to jakie kształty! Mógł sobie wyobrazić, co się pod nią kryje; wiedział także, o czym będzie myślał przed snem.
― No co jest? Nie gap się, tylko go zapnij – ponagliła go – zaraz zaczną przychodzić goście.
Podszedł do niej. To, o co go prosiła mógł zrobić jednym szybkim ruchem, ale kiedy chwycił zapięcie, bezwiednie dotknął skóry Estery, a wtedy przeszedł go dreszcz. Jego palce wraz z zamkiem przesuwały się wzdłuż jej pleców w górę aż do karku. Zmysłowość tej chwili niemal doprowadzała go do szału. Pochylił głowę, czując nieodpartą pokusę, aby pocałować kobietę w szyję. Usta Andry’ego już prawie dotykały zagłębienia na jej ramieniu, był pewien, że czuła na sobie jego oddech.
― Zapiąłeś? – to pytanie wyrwało Andry’ego z odrętwienia, było jak zimny prysznic na jego rozgorączkowaną głowę. - To chodźmy.
― Poczekaj, wezmę tylko coś z pokoju – zdołał wydukać – zaraz zejdę na dół.
― Tylko się pospiesz!
To nie była odpowiednia chwila na takie zabawy, ale Andry wiedział, że musi to zrobić. Jeżeli teraz sobie nie ulży, to napięcie chyba go rozsadzi, a jasna plama na czarnym smokingu – to nie wyglądałoby dobrze. No i oznaczałoby konieczność zmiany stroju, a o tym nawet nie chciał myśleć. Wyszedł z łazienki po kilku minutach tylko trochę czując się lepiej. Nic, na razie musi wystarczyć. Przyzwyczaił się już, że jego ciało reaguje na Esterę we właściwy sobie sposób. Problem w tym, że to zdarzało się coraz częściej. Jakby nie patrzeć, Andry był młodym mężczyzną i miał swoje potrzeby. Tak, zdecydowanie potrzebował kobiety.
Jedna z nich właśnie zbliżała się do niego z promiennym uśmiechem.
― Witaj, Andry – powiedziała Lana, bo to była ona – bardzo się cieszę z naszego ponownego spotkania.
― A ja się cieszę, że trafiłaś tu bez problemu. Zaczynałem się martwić.
― Naprawdę, martwiłeś się o mnie?
― Oczywiście. Przyjechałaś sama?
― Tak. Chciałam przyjść z koleżanką, żeby nie czuć się tak obco, ale pomyślałam, że to nie wypada. W końcu zaprosiłeś tylko mnie.
― Zapewniam Cię, że nie byłoby problemu. Moja ciotka lubi tłumy ludzi w swoim domu. Czuje się wtedy w swoim żywiole.
― A czy dobrze się ubrałam? – zapytała Lana. – Taki strój jest odpowiedni? - Miała na sobie sukienkę na ramiączkach w kolorze, który przypominał słońce i złociste łany zboża
w ciepły letni dzień. Doskonale współgrał z brązem jej włosów i nieco ciemniejszą karnacją.
― Wyglądasz zjawiskowo – odpowiedział Andry zgodnie z prawdą. Zauważył bowiem, że wzbudza powszechną uwagę. Na nim jednak nie robiła żadnego wrażenia. Dla Andry’ego ta dziewczyna była jedynie uosobieniem wszelkich krzywd, jakich doznał. Mogłaby przyjść tu ubrana w bikini (albo nawet bez), a jemu nie drgnęłaby powieka.
― Chodź, przedstawię Cię mojej ciotce – zaproponował, bo zauważył, że Estera kręci się
w pobliżu. – Estero! Pozwól, że przedstawię Ci moją znajomą. To jest Lana, wspominałem Ci o niej. Lano – moja ciotka Estera, gospodyni tego przyjęcia.
― Bardzo mi miło Panią poznać – powiedziała Lana z uprzejmym uśmiechem. – I przepraszam, że poniekąd, wprosiłam się na to przyjęcie. Ale Andry był tak miły...
― Nie ma o czym mówić, naprawdę. Już powiedziałam Andry’emu, że bardzo lubię poznawać nowych ludzi, zwłaszcza tak zachwycających jak Ty, Lano – podając rękę ciotka zlustrowała dziewczynę od stóp do głów. Wynik musiał wypaść zadowalająco, bo uśmiechnęła się serdecznie. – Nieczęsto się zdarza, że mój bratanek zaprasza kogoś do domu. Musisz być naprawdę wyjątkowa.
― Ależ, ciociu, zawstydzasz ją – Andry celowo użył oficjalnej formy, żeby się nie zagalopowała. To mogłoby pokrzyżować mu plany. Z drugiej strony, sądząc po minie Lany, tego typu sugestie nie sprawiały jej przykrości.
― Dobrze już, dobrze, wiem, kiedy mam przestać. – zaśmiała się – A teraz pozwól, młoda damo, że porwę na chwilę Andry’ego. Jest ktoś, kto chciałby go poznać.
― Ależ, oczywiście, proszę się mną nie przejmować – odpowiedziała Lana – poradzę sobie.
― Na pewno dasz sobie radę? – spytał Andry – Póki co, weź drinka, zjedz coś, a ja zaraz do Ciebie wrócę.
― Daj spokój, idź czynić honory.
Zniknęła mu z oczu na jakiś czas. Przyjęcie trwało w najlepsze. Andry postarał się przybrać najmniej znudzony wyraz twarzy, na jaki było go stać i udzielał towarzysko. Sporo wypił, ale alkohol jakoś nie pomagał mu w poprawie humoru.
Kiedy znowu zobaczył Lanę, impreza rozkręciła się już na dobre. Był lekko podchmielony, jak większość obecnych osób. Nie przeszkadzało mu to, przeciwnie, było nawet na rękę.
― Witaj, nieznajoma – zagaił – dawno się nie widzieliśmy.
― No, dość długo kazałeś mi na siebie czekać.
― I co, tęskniłaś? Smutno Ci było beze mnie?
― Żebyś wiedział, wynudziłam się jak mops.
― A nie wyglądasz na znudzoną, widocznie dobrze to ukrywasz. Ale to nic, słonko, ważne, że już jestem – cały Twój. A skoro już się odnaleźliśmy – dodał pochylając się i szepcząc jej konspiracyjnie do ucha – to co Ty na to, żebyśmy poszukali jakiegoś spokojniejszego miejsca. Takiego, w którym moglibyśmy porozmawiać i gdzie nikt by nam nie przeszkadzał.
― Czy w tym wielkim domu jest takie miejsce? – spytała.
― Znam jedno – mój pokój. Chcesz zobaczyć? Jest na górze.
Przytaknęła. Andry’ego trochę to zdziwiło, w końcu szanująca się dziewczyna nie powinna chodzić do pokoju dopiero co poznanego chłopaka. Zrzucił to jednak na karb wypitego alkoholu.
Kiedy drzwi się za nimi zamknęły, z jakichś niewyjaśnionych przyczyn Andry poczuł się nieswojo. Przypomniał sobie, że przebywanie z tą dziewczyną sam na sam nigdy nie wróżyło nic dobrego. Jednak tego dnia chciał być z nią sam. Do przeprowadzenia swojego planu potrzebował odosobnionego miejsca.
― To o czym chcesz rozmawiać? – zapytała Lana rozglądając się dookoła.
― Podoba Ci się? – spytał Andry, mając na myśli pokój.
― Wygląda jak typowy pokój nastolatka. Ale brakuje w nim kobiecej ręki.
― Ja myślę! Ciotka rzadko tu wchodzi.
― Nikt inny tu nie zagląda?
― Chcesz wiedzieć, czy jesteś pierwsza? Słyszałaś, co mówiła Estera, rzadko miewam gości. Poza tym, czy naprawdę interesują Cię moje byłe? Może skupimy się na tym, co tu i teraz.
― Co masz na myśli? – spytała z miną niewiniątka.
Andry nie odpowiedział. Podszedł do dziewczyny, przyciągnął do siebie i pocałował. Nie opierała się, wydawało się nawet, że tylko na to czekała. Dla Andry’ego dotyk jej warg był jak piętno rozpalonym żelazem. Z trudem powstrzymywał się przed odepchnięciem jej. Wiedział jednak, że jeżeli chce dokonać tego, co zamierza, musi wytrzymać. W tamtej chwili błogosławił alkohol, który wypił, bo pomagał mu to znieść.
"Ale Ty jesteś głupi” – ganił się w myślach – "młoda, śliczna dziewczyna leci na Ciebie,
a Ty masz jakieś opory, brzydzisz się nią. Idiota z Ciebie!”
Tak, miał opory. Po pierwsze: nic nie czuł do Lany, nic poza nienawiścią i chęcią zemsty. Po drugie: była jeszcze Estera – z jakiegoś powodu uważał to za zdradę wobec niej.
Przypomniał sobie cytat z "Biblii”: "Zemsta należy do mnie – powiedział Pan” (a może to było "Moja jest pomsta” – nie pamiętał). Ale zaraz potem w jego głowie pojawił się inny cytat, ten z "Wichrowych Wzgórz”; słowa Heathcliffa bardziej przypadły mu do gustu: "Zemsty nie można zostawić Bogu. On nie będzie miał z tego takiej satysfakcji”.
To przeważyło szalę. Andry przestał już się wahać. Mocniej przytulił Lanę, a ich pocałunki stały się głębsze. Nadal jednak nie mógł wykrzesać z siebie ani odrobiny pożądania. Nie pomagało, że dziewczyna starała się, jak mogła – aż było mu jej żal. A trzeba przyznać, że naprawdę robiła, co się dało. Andry, jak chyba każdy facet, uwielbiał, jak kobieta robiła mu dobrze. W momencie, kiedy poczuł dotknięcie języka Lany na główce swojego penisa, coś w nim drgnęło. Ciało nie pozostało obojętne na tego typu bodźce. To jednak nie wystarczyło.
― Chyba tego nie chcesz. – powiedziała z wyrzutem – Nie podobam Ci się?
― Jak w ogóle możesz tak myśleć! – wykrzyknął Andry, nie bardzo wiedząc, jak ją udobruchać. I wtedy, jak na zawołanie, przypomniał sobie Esterę – jak wyglądała tego wieczora, jak się poruszała, jej uśmiech, spojrzenie, dotyk. To było to.
― Widzisz? Przy odpowiedniej stymulacji wszystko działa, jak trzeba. – Andry mógł być zadowolony z efektu.
― Przekonamy się, czy rzeczywiście.
― Zaraz Ci pokażę.
Dalej poszło jak z płatka, słownikowo, można by rzec. Lana była piękną dziewczyną, a Andry typowym nastolatkiem. Seks, którego oboje chcieli, był dla nich czymś normalnym. Po pewnym czasie Andry przestał myśleć o Esterze. Widział przed sobą piękną młodą dziewczynę, która szeptała mu do ucha czułe słówka, podniecając go jednocześnie. Ale nie przedłużał przyjemności płynącej z uprawiania seksu. Sprawdził tylko palcami, czy Lana jest już wystarczająco gotowa i wszedł w nią niemal bez uprzedzenia.
Mimo wszystko, chciał jednak, żeby było jej dobrze. Widział rozkosz malującą się na jej twarzy, ale to mu nie wystarczyło. Dopiero, kiedy oboje doszli niemal w tym samym momencie, uznał, że wszystko jest w porządku.
Cóż, zgrzeszyłby mówiąc, że seks nie sprawił mu przyjemności. Było mu dobrze, nawet bardzo dobrze. Lana znała się na rzeczy, na milę widać było, że to nie był jej pierwszy raz. I tu pojawił się problem. Andry przyłapał się na tym, że poczuł coś na kształt zawodu. Z jakiegoś nieokreślonego powodu wyobrażał sobie, że dziewczyna nadal jest dziewicą.
"Ty chyba oszalałeś, człowieku. 19-letnia dziewica? W dzisiejszych czasach? Uważasz, że to byłoby normalne?” – w odpowiedzi mózg Andry’ego wysyłał mu tego typu myśli - "W dodatku dziewczyna taka, jak Lana? Pewnie straciła dziewictwo jeszcze w kołysce, wkładając sobie gryzaczek”.
― Pójdę pierwsza pod prysznic – z zamyślenia wyrwał go głos Lany. Nie oponował, potrzebował trochę czasu dla siebie.
― Hej! Było cudownie – wyszeptał jej do ucha i pocałował ją.
― Mnie też – cmoknęła go w policzek. – Umyję się szybko i zejdę na dół. Nie powinni nas tu widzieć razem.
Andry został sam i mógł spokojnie pomyśleć. Tak więc stało się. Kochał się z Laną, dziewczyną, której szczerze nienawidził i której życzył jak najgorzej. Jego ciało było mu wdzięczne za zaspokojenie potrzeb, ale Andry’emu zbierało się na wymioty.
Kiedy wszedł do łazienki, spojrzał na swoje odbicie w lustrze i nagle ogarnęły go wyrzuty sumienia.
"Jesteś świnią, Andry” – powiedział do chłopaka w lustrze – "skończonym łajdakiem. Jak mogłeś kochać się z jedną kobietą myśląc o innej? Byłeś z Laną, tak? Tak. A o kim myślałeś? Czyją twarz widziałeś? Mało brakowało, a wypowiedziałbyś jej imię. Poza tym, kto Cię nauczył wykorzystywać kobiety? Mścić się? To do Ciebie niepodobne. Powinieneś się wstydzić.”
Postanowił zignorować te myśli, odrzucić od siebie. Wykąpał się, ubrał i zszedł na dół. Przybrał sztuczny uśmiech, nakładając na twarz maskę i dołączył do gości.
"Show must go on” – jak brzmiała piosenka "Queen”.
Tak oto Andry wplątał się w ten miłosny trójkąt. Kochał Esterę, której nie mógł mieć. A nie mogąc być z kobietą, której pragnął, związał się z Laną. Ona zaspokajała jego fizyczne potrzeby, jednak nic do niej nie czuł. Zamierzał ją tylko wykorzystać i porzucić, przedtem przypominając jej, kim jest. To miała być jego zemsta, taki był plan.
Niestety, plany mają to do siebie, że żyją własnym życiem i nie zawsze są nam posłuszne.
Dodaj komentarz