Jealousy is the way to love. Cz. 4

PRAWDA
Po kilku tygodniach ciągłego miotania się pomiędzy dwiema kobietami, miłością do jednej     a nienawiścią do drugiej, Andry poczuł się zmęczony takim życiem. Czuł, że dłużej już nie wytrzyma. Każdego ranka budził się z myślą, że oto czeka go kolejny dzień udawania. Rzygać mu się chciało i nie mógł doczekać się wieczora. Jego, tak długo tłumione wyrzuty sumienia, przedarły się przez cienką jeszcze warstwę obojętności i dawały o sobie znać. Nie potrafił już spokojnie patrzeć na swoje odbicie w lustrze bez pragnienia, aby nie walnąć w nie pięścią. Wyzywał się w duchu od łajdaków, skurwieli pozbawionych zasad i moralności. Rozumiał jednak, że to niczego nie zmieni.
Rozmawiał o tym z ciotką, ale ona powiedziała tylko krótko: „Musisz wyznać Lanie prawdę.” Tyle sam wiedział. Nie było to jednak takie proste, jak mogłoby się wydawać. Bał się tego, cholernie się bał. Nie mógł przewidzieć, jak dziewczyna zareaguje, ale domyślał się, że nie będzie to miłe. Dziwił się temu uczuciu. Nie czuł nic do Lany, a jednak z jakiegoś powodu nie chciał sprawić jej przykrości.  
Postanowił zaczekać na odpowiedni moment. Przynajmniej tak sobie powtarzał, odwlekając to, co było nieuniknione.
„Ale ty jesteś tchórzem, Andry” – upominał się w duchu – „Co takiego może się stać? Zabije Cię? Uderzy? Nawrzeszczy na Ciebie? Co z tego? Przeżyjesz. Weź to na klatę jak mężczyzna. Najlepiej zrób to od razu, jeszcze dzisiaj.”
Tak rozmyślając szedł w stronę kampusu, gdzie mieli się spotkać. W pewnej chwili zobaczył Lanę wychodzącą z kawiarni w towarzystwie jakiegoś osiłka. Coś go tknęło. Nie znał gościa, widział go po raz pierwszy. Chłopak wyglądał naprawdę nieźle: wysoki, dobrze zbudowany, na oko widać było, że trenuje. W dodatku patrzył na dziewczynę jak kot na mysz. Andry zaczął mieć złe przeczucia.
- Hej! Lana! – zawołał. Odwróciła się i uśmiechnęła do niego.
- Cześć! Właśnie myślałam o Tobie. – podeszła do Andry’ego i pocałowała go.  
- Widzę. – Andry zmierzył dryblasa morderczym spojrzeniem. Ostentacyjnie objął dziewczynę, jakby dając do zrozumienia: „Ona jest moja”.
- Wy się chyba nie znacie. Poznajcie się, proszę – Lana dokonała prezentacji. – Mój chłopak Andry, a to kolega ze szkoły, Matt.
Matt wyciągnął rękę, którą Andry niechętnie uścisnął. Kiwnęli głowami.
- Matt jest rozgrywającym w szkolnej drużynie baseballa. – wyjaśniła Lana. – Andry raczej unika wysiłku. Nie udziela się w sporcie. – dodała.
- Gram trochę w kosza, ale nie wyczynowo. – Andry’emu nie podobało się, że porównanie zdecydowanie wypadło na jego niekorzyść. – To my już pójdziemy. Mamy swoje plany. – wziął dziewczynę za rękę i odwrócił się. – Na razie! – rzucił przez ramię.
- Byłeś niegrzeczny – ofuknęła go Lana, gdy odeszli już wystarczająco daleko, by Matt mógł ich usłyszeć.  
- A dlaczego miałbym być? – zapytał – Facet wyraźnie kleił się do Ciebie, a Tobie to pasowało. Byłaś zachwycona.
Lana spojrzała na niego rozbawiona.  
- Jesteś zazdrosny! Wow! Jakie to słodkie. Nawet pasuje Ci to zagniewane spojrzenie.
- Daruj sobie. Też czytałem ten post w necie.
- Jaki post, nic nie wiem. – spojrzała na niego pytająco.
- Czytałem ostatnio, że kiedy chłopak jest zazdrosny, to jest to słodkie. Ale, kiedy dziewczyna robi się zazdrosna, to wtedy rozpoczyna się III wojna światowa.
Lana roześmiała się, szczerze ubawiona tym stwierdzeniem.  
- Ten, kto to wymyślił, miał świętą rację. – powiedziała poważniejąc – Gdybyś Ty mnie zdradził, naprawdę rozpętałoby się piekło.
Andry nie odpowiedział, spojrzał tylko na dziewczynę z uwagą.
- No, ale właściwie, to dokąd idziemy? – zapytała nagle się zatrzymując.
- Do mnie. Ciotki nie ma w domu, będziemy sami.
Lana spojrzała na niego znacząco. Podeszła bliżej, zmysłowym gestem kładąc mu dłoń na piersi, a potem wolno przesunęła ją w dół aż pod palcami poczuła klamrę od paska.
- Andry, niegrzeczny chłopcze! Co Ci chodzi po głowie?  
- Zobaczysz. – uśmiechnął się tajemniczo – To niespodzianka.
- Swoją drogą, Twojej ciotki ostatnio dość często nie ma w domu. Może się z kimś spotyka?  
- Nie żartuj. Wiedziałbym, gdyby tak było.


- Więc? Co to za niespodzianka? – zapytała Lana, kiedy znaleźli się w pokoju Andry’ego.
- Najpierw porozmawiajmy. – Andry nie bardzo wiedział, jak zacząć to, co zamierzał powiedzieć. Ale był zdecydowany – teraz albo nigdy.
- Słucham – Lana wydawała się być trochę zdenerwowana. – Co chcesz mi powiedzieć?
- Usiądź i posłuchaj. To dotyczy nas obojga – zaczął niepewnie.
- O, Boże! – przestraszyła się – Wiem! Chcesz ze mną zerwać, tak? To przez Matta? Tak? Na pewno! Ale on nic dla mnie nie znaczy, tylko się kumplujemy. Uwierz mi!
- On nie ma z tym nic wspólnego, zapewniam Cię. Nie mieszaj go do tego.
- Więc jest ktoś inny? Poznałeś kogoś? Kto to jest? Znam ją? – zadawała pytania jedno po drugim. Wyglądała przy tym na naprawdę przerażoną.
- Nikogo nie poznałem! I kto Ci w ogóle powiedział, że chcę zerwać. Daj mi w końcu dojść do słowa. – Andry czuł, że jeżeli teraz tego nie powie, już nigdy nie będzie miał tyle odwagi. Spojrzał na dziewczynę. Siedziała na łóżku i wpatrywała się w niego badawczo.
- Uff! Przestraszyłeś mnie – trochę się uspokoiła. – Myślałam, że to koniec. Dobrze. Nic gorszego nie możesz mi powiedzieć.  
- To jest gorsze – odparł Andry nie patrząc na nią. – Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie? – zapytał.
- Tak. – odpowiedziała niepewnie – Pamiętam.
- Otóż … – Andry wziął głęboki wdech – Wtedy, w restauracji, nie widzieliśmy się po raz pierwszy.  
- Nie? – Lana była wyraźnie zdziwiona. – Nie pamiętam, żebym Cię wcześniej spotkała.
- Powiedziałaś wtedy, że moje imię przypomina Ci kogoś ze szkoły, kogo wcześniej znałaś. Przypominasz sobie?
- Tak. Mówiłam o jednym dupku, na którym wyżywałam się jakiś rok temu. Ale dlaczego       o tym wspominasz? Co on ma do tego?
- Bo widzisz … ten dupek … to ja – Andry podniósł głowę i spojrzał Lanie prosto w oczy.
- Co takiego!? Coś Ty powiedział? – chyba nie uwierzyła.
- To ja jestem tym Andry’m, którego gnębiłaś w szkole. Chciałaś się zemścić na chłopaku, pamiętasz? – poczuł, że gniew w nim wzbiera, kiedy przypomniał sobie sceny sprzed roku.
- Ale … on … tamten  Andry … wyglądał zupełnie inaczej. Wszystko w nim było inne. – Nadal wpatrywała się w niego z niedowierzaniem.
- Ludzie się zmieniają. Zmieniają otoczenie, środowisko, znajomych. Ja też się zmieniłem. Długo trwało, zanim pozbyłem się traumy. Ale, jak widzisz, udało się. Już nie jestem takim palantem, za jakiego mnie wtedy miałaś.
- Kurwa, Andry! Co Ty pieprzysz? Nic z tego nie rozumiem.  
- Nie bądź wulgarna!
- Wal się! Wyskakujesz z taką wiadomością i oczekujesz, że przyjmę to ze spokojem?  
- Właśnie. Myślałem, że jesteś damą.
- A Ty to niby dżentelmen, tak? To było dżentelmeńskie zagranie według Ciebie? – tak jak się spodziewał, była wkurzona, i to bardzo.  
- Wiem, że jesteś zła, masz do tego prawo. – starał się mówić spokojnie, żeby jeszcze bardziej jej nie rozzłościć.
- Gówno wiesz! Czy Ty w ogóle zdajesz sobie sprawę z tego, co ja w tej chwili czuję?  
- Wyobrażam sobie.
- Zaraz! – nagle coś sobie uświadomiła. – Kiedy spotkaliśmy się w restauracji, wiedziałeś, kim jestem, tak? – Kiwnął głową. – Czyli, że wszystko sobie zaplanowałeś? Uwiodłeś mnie, rozkochałeś w sobie, żeby się zemścić za przeszłość. Tak?!
- Mniej więcej. – przyznał – Ale tak było tylko na początku. Potem sprawy się trochę …  
Urwał, bo w tym momencie Lana podeszła do niego i wymierzyła mu siarczysty policzek. Wiedział, że tak się stanie. Spodziewał się podobnej reakcji, ale nie sądził, że będzie to takie bolesne. Trzeba przyznać, dziewczyna miała krzepę. Poczuł, że twarz robi mu się czerwona.  
- … skomplikowały. – dokończył poprzednią myśl.
- Skomplikowały, powiadasz. – spojrzała mu w oczy z powagą – Powinniśmy je więc naprostować, nie uważasz? Powiedz mi prawdę, Andry. Czy Ty coś do mnie czujesz? Czy kiedykolwiek czułeś? Oczywiście, poza nienawiścią.
Andry odwzajemnił spojrzenie.
- Nie. Nigdy. – szczerość tej odpowiedzi chyba ją zaskoczyła. Nie spodziewała się, że będzie aż tak dosadny. Przez chwilę patrzyła na niego, jakby nie rozumiejąc. W pewnym momencie oczy jej się zaszkliły. Musiała zamrugać, żeby powstrzymać łzy.
- Mogłeś skłamać – powiedziała cicho.
- Powinienem. – przytaknął – Ale to nie byłoby uczciwe wobec Ciebie.
Zaśmiała się.  
- Martwi Cię to? – zadrwiła. – Teraz chcesz być uczciwy? Nie bądź obłudny, Andry.  
Miała rację. To było obłudne. Spojrzał na nią, nie bardzo wiedząc, co można jeszcze powiedzieć. Usiadła na podłodze, podciągnęła sobie kolana pod brodę i objęła je rękami.  
- Nie będę płakać. – usłyszał nagle – Nie dam mu tej satysfakcji. – Mówiła cicho, prawie szeptem i jakby bardziej do siebie, niż do niego. Pochyliła głowę, tak że nie widział jej twarzy i trwała w tej pozycji przez jakiś czas.  
- Chcesz zostać sama? – zapytał Andry po chwili – Mam wyjść?
Podniosła głowę i spojrzała na niego.
- Nie. – odpowiedziała. – To ja wyjdę. Myślę, że usłyszałam już wystarczająco. Nie mamy sobie nic więcej do powiedzenia.  
Wstała i skierowała się w stronę drzwi. Andry też się podniósł, ale powstrzymała go ruchem ręki.  
- Nie odprowadzaj mnie, znam drogę. – Stojąc już w progu odwróciła się i patrząc mu w oczy powiedziała – Jeżeli martwisz się, że znowu będę chciała się mścić, to możesz być spokojny. Nie będę. Nie tym razem. Za bardzo Cię kochałam.

Kiedy Lana wyszła, Andry usiadł na łóżku i zamyślił się. Usłyszał trzaśnięcie frontowych drzwi oznaczające, że dziewczyna opuściła dom.  
„Trzeba przyznać, że twarda sztuka z tej Lany. Myślałem, że będzie płakać, krzyczeć, okładać mnie pięściami – a tu nic. Ani jednej łzy. Na taki spokój nie byłem przygotowany, kompletnie mnie zaskoczyła.” – Uświadomił sobie, że niemal ją podziwia. – „Z drugiej strony, to przecież ta sama Lana, która tak bardzo dawała mi w kość. Normalne, że jest twarda.”  
Nie wiedział, jak długo tak siedział, zupełnie odrętwiały. W międzyczasie za oknem zapadł zmierzch, w pokoju zrobiło się ciemno. Znowu usłyszał, że otwierają się drzwi. Przemknęło mu przez myśl, że może Lana wróciła, ale zdał sobie sprawę, że to niemożliwe. Poczuł nagły smutek z tego powodu, bo zrozumiał, że chciałby, aby wróciła.
Usłyszał czyjeś głosy. „Czyżby ciotka przyprowadziła gości?” Nie było mu to na rękę. Chciał być sam. Zszedł na dół, aby to sprawdzić.  
- O, jesteś! – zawołała ciotka , kiedy wszedł do salonu. – To dobrze. Chciałabym Ci kogoś przedstawić.
Andry zauważył, że poza nimi w pokoju jest jeszcze ktoś. Facet koło trzydziestki, przystojny, dobrze ubrany – jednym słowem: gość z klasą.
- Ten przystojny młody człowiek to mój bratanek – powiedziała Estera, wskazując na chłopaka. – Andry, poznaj Daniela. Spotykamy się.
Gdyby w tej chwili piorun uderzył, Andry byłby chyba mniej zaskoczony. Patrzył na osoby przed sobą, przenosząc wzrok z jednej na drugą i nie bardzo rozumiejąc to, co właśnie usłyszał. „Jaki Daniel? Jakie: spotykamy? O czym ona mówi?” W pewnym momencie zdał sobie sprawę, że musi strasznie głupio wyglądać ze zdziwioną miną i tępym spojrzeniem. Pomyślał też, że wypadałoby coś powiedzieć. Nie chciał przed tym obcym facetem wyjść na nieobytego prostaka.  
- Ach, tak. Przepraszam, ale ta wiadomość kompletnie mnie zaskoczyła. Ciocia nic mi o tym nie wspominała. Mam na imię Andry. Miło mi poznać, panie …
- Mów mi Daniel, tak będzie nam łatwiej. – Panowie uścisnęli sobie dłonie. – Ja za to wiem    o Tobie prawie wszystko. Estera nie przestaje się Tobą zachwycać.  
- Na pewno przesadza. Jestem przekonany, że bardzo się rozczarujesz, kiedy poznasz mnie bliżej.
- Dobrze. Skoro uprzejmości zostały wymienione, możemy spokojnie usiąść i napić się drinka. – Ciotka wyraźnie się uspokoiła, jakby uszło z niej całe napięcie.
- Ja podziękuję – Andry nie miał ochoty na pogaduszki. – Nie będę Państwu przeszkadzał. Pójdę do siebie.
- Nie wygłupiaj się! Jakie: „przeszkadzał”. – zawołała Estera.
- Nie w tym rzecz. Wiem, że to niegrzeczne z mojej strony, dopiero się poznaliśmy, ale dziś naprawdę nie czuję się na siłach. Nie byłbym dobrym kompanem, tylko zepsułbym Wam nastrój.
- Stało się coś? – zapytała ciotka z niepokojem.
- Pokłóciłem się z dziewczyną – Andry nie chciał wdawać się w szczegóły.
- Pokłóciłeś się z Laną? To coś poważnego?
- Myślę, że nie będziemy się już więcej spotykać.
Ciotka spojrzała na Andry’ego z uwagą. Zrozumiał, że domyśliła się, o co chodzi.
- Chcesz o tym pogadać? – zapytała.
- Nie. – odpowiedział. – Nie dzisiaj. Chciałbym być sam. Dlatego, wybaczcie, ale nie będę Wam towarzyszył. Miło było mi Cię poznać, Danielu. Cieszę się, że Ty i moja ciocia jesteście razem. Ufam, że będzie jeszcze okazja, aby się razem napić i porozmawiać. Chciałbym, abyśmy się lepiej poznali. Tymczasem, życzę Państwu udanego wieczoru i dobrej nocy.
- Dobranoc. – Spojrzenie ciotki mówiło: „Przyjdę do Ciebie później, wszystko mi opowiesz.”
- Mam nadzieję, że Ty i Twoja dziewczyna mimo wszystko dojdziecie do porozumienia – dodał Daniel.
- Nie wiem, trudno przewidzieć, co się wydarzy. Dziękuję za miłe słowa – Andry kiwnął głową na pożegnanie.  
Czuł, że głowa pulsuje mu od nadmiaru wrażeń. „Jeżeli dzisiaj wydarzy się coś jeszcze, chyba zwariuję” – myślał idąc na górę. – „Na Boga! Kiedy ona zdążyła poznać tego faceta? Gdzie? Jak?” – Przypomniał sobie, jak Lana mówiła o tym, że Estery często nie ma w domu. „No tak. To z nim się wtedy widywała. To dlatego wracała do domu taka rozanielona.” Starał się nie dopuszczać do siebie myśli typu: „Na jakim etapie znajomości są i jak daleko się posunęli?” Wiedział, że naprawdę oszaleje, jeżeli zacznie o tym myśleć.    „Do diabła z tymi babami! Same z nimi problemy.”

Erica

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2589 słów i 14795 znaków.

2 komentarze

 
  • Arailana

    Niezłe:d

    22 mar 2016

  • 1111

    Czytam i czytam ale juz w poprzedniej wersji czytałam to samo wiec nuuuuuda wybacz

    1 lut 2016

  • Erica

    @1111 Nie ma czego wybaczać. Wiem, że za drugim razem to już nie jest takie ciekawe. Tym bardziej, że w tym opowiadaniu nic nie zmieniałam (poza tytułem). Po prostu wrzucam je ponownie, bo niepotrzebnie usunęłam. Moja rada: (nie powinnam tego mówić :P), ale odpuść sobie czytanie - chyba, że chcesz, zostały jeszcze cztery części. ;)

    1 lut 2016