Czerwona szminka cz. 3

Dla pewnego Czytelnika, który bardzo mi pomógł w dokonaniu wyboru, czy kontynuować tą opowieść. Kontynuuję ją specjalnie dla Ciebie.  

Z szoku otrząsnęłam się dopiero po kilku minutach. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 15:17. Kuba miał być u mnie za 10 minut. Nie myśląc wiele podeszłam do szafy, z której wyjęłam jasną, krótką sukienkę w kwiaty. Zazwyczaj nie ubierałam się w ten sposób, bo czułam się jak manekin, na którego wszyscy się gapią, ale tego dnia, kiedy być może widzimy się po raz ostatni, pragnęłam wyglądać inaczej. Nie chciałam być tą Sarą, którą zapamiętał ze szkoły. W jeansach, bluzie i tenisówkach, z włosami niedbale spiętymi w kok. Chciałam, aby i on choć raz pomyślał o mnie " Mój Boże, jaka ona jest piękna". Znowu się na tym przyłapałam. Chciałam się mu podobać. Postanowiłam, że nie będę teraz o tym myśleć. Włożyłam sukienkę, która delikatnie zsunęła mi się na biodra, a we włosy wpięłam srebrną spinkę, która cudownie błyszczała w świetle słońca. Na nogach nadal spoczywały moje kochane trampki, więc czym prędzej zamieniłam je na brązowe balerinki. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Bez wątpienia wyglądałam inaczej niż zwykle, ale czegoś mi jednak brakowało. Nie miałam zamiaru nakładać na siebie kilogramów tapety, aby ukryć swoje "niedoskonałości". Zawsze uważałam, że prawdziwe piękno bije z wnętrza, a nie z marki pudru na twarzy. Spryskałam się perfumami o delikatnym zapachu truskawki i wyszłam przed dom. Nie musiałam czekać. Kuba właśnie wchodził po schodach na taras.  
  Kiedy go zobaczyłam serce machinalnie zaczęło mi bić trzy razy szybciej. Nie mogłam tego opanować. Byłam zła na swój narząd, który łomocze mi w klatce piersiowej jak oszalały i wcale nie zdziwiłabym się, gdyby słyszeli go wszyscy mijający mnie przechodnie. Na szczęście Kuba widocznie nie słyszał dzikiego łomotu wydobywającego się z mojego wnętrza, bo po prostu podszedł do mnie i podał mi rękę.  
-Masz chwilę? Chciałbym pogadać. - powiedział, a jego włosy uroczo rozwiał wiatr. Przytaknęłam tylko i jeszcze raz spojrzałam na jego twarz, na której znowu malował się ten sam uśmiech. Ten, który jeszcze nie tak dawno dosłownie niemal zwalił mnie z nóg. Nawet teraz, kiedy na niego patrzyłam, przez ułamek sekundy czułam, jakby moje nogi (nogi dziewczyny trenującej karate, kopiącej z półobrotu) zupełnie miękły. Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. Nie byłam w stanie wydusić z siebie ani słowa. Kuba chyba też, bo po prostu skierował nas oboje w stronę plaży.  
  W drodze na plażę żadne z nas nie wypowiedziało ani jednego słowa. Cisza nie była jednak krępująca. Czułam się przy nim jak przy kimś, z kim mogę nie tylko rozmawiać na każdy temat, ale również milczeć w nieskończoność. Ktoś powiedział kiedyś, że milczenie jest cenniejsze niż rozmowa i w pełni potwierdzam jego punkt widzenia. Chociaż może było tak tylko dlatego, że panicznie bałam się odezwać. Nie chciałam wylewać z siebie swoich uczuć, których nie byłam w stanie uporządkować. W końcu to moje uczucia. Nie chciałam go zanudzać, nie wiedziałam jak to potraktuje. Nagle zaczęłam myśleć, że nie powinnam w ogóle być tam, gdzie się znajduję. Że wszystko na pewno się skomplikuje, a ja nie będę potrafiła sobie z tym poradzić. A co, jeśli on chce porozmawiać o tym, że nie spodobało mu się to, jak się dzisiaj zachowaliśmy? Jeśli chce, aby w tym właśnie dniu nasz kontakt się zakończył? Moje ciało znowu przeszedł dreszcz. Poczułam się jak idiotka. Wmawiałam sobie, że on być może myśli o mnie tak, jak ja zaczęłam myśleć o nim. Co za naiwność.  
  Nawet nie zauważyłam kiedy doszliśmy na miejsce. Kuba wskazał ruchem głowy ławkę pod drzewem, gdzie zawsze chodziliśmy z przyjaciółmi, kiedy jakimś cudem nie było matmy. W miarę zbliżania się do ławki, zbliżaliśmy się do rozmowy, której tak bardzo się bałam. Kuba usiadł na ławkę i patrzył jak stoję koło niego i obserwuję błękitną taflę jeziora, na której unosiła się mała, samotna lilia wodna. Od czasu do czasu siadały na niej ważki. Po raz pierwszy pomyślałam wtedy, że świat jest naprawdę piękny. W końcu usiadłam koło niego i w milczeniu spojrzałam mu w oczy. To był chyba najpiękniejszy odcień zieleni na świecie.  
Przez chwilę chciałam zapytać go o to wszystko. O to, co to według niego wszystko znaczy, czy to, co miało miejsce dzisiaj po szkole zdarza się przyjaciołom i czy jestem dla niego tylko przyjaciółką. Interesowało mnie, czy przyprowadził mnie tutaj, po prostu żeby się pożegnać przed wyjazdem. Chciałam zapytać o tak wiele rzeczy. Zamiast tego z ust wyrzuciłam tylko rozpaczliwe
-Bo.. bo ja mam wątpliwości...  
Spuściłam głowę i zaczęłam kopać jakiś kamyk czubkiem buta. Byłam pewna, że Kuba po prostu zaśmieje się, albo nie zrozumie nawet co mam na myśli. Czekałam na to, jakby przygotowując się do czegoś nieokreślonego. Nagle poczułam jak Kuba delikatnie dotyka mojej dłoni. Poczułam ciarki na całym ciele. Nie był to ten okropny dreszcz, który przeszył mnie chwilę temu. Był to cieplutki, przyjemny dreszczyk, dokładnie taki sam, jak w chwili, kiedy spojrzał w moje oczy dziś rano. Powoli podniosłam głowę i spojrzałam w jego stronę. Popatrzył na mnie z czułością i opuszkami palców delikatnie dotknął mojego policzka. Patrzył mi w oczy, jakby chciał mi przekazać całe ciepło, jakie ma w sobie człowiek. Dotknął mojej szyi i przez chwilę bawił się kosmykiem moich włosów. Przygarnął mnie do siebie i wyszeptał mi na ucho :
-Sara.. Głuptasie, ja nie mam żadnych wątpliwości- mówiąc to, zbliżył usta do mojej twarzy. Delikatnie musnął ustami dołeczek w moim prawym policzku. Uśmiechnął się.  
-Absolutnie żadnych-dodał i położył swoje usta na moich. Delikatnie, jakby bał się, że może mnie spłoszyć. Jego pocałunek pachniał latem i smakował truskawkami. Kiedy skończył, popatrzył mi w oczy i zapytał  
-A Ty ? Czy masz jeszcze jakieś wątpliwości ?  
Po prostu go przytuliłam. Z mojej torebki, która spadła na ziemię, wytoczyła się czerwona szminka.

KNatalley

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1182 słów i 6358 znaków.

14 komentarze

 
  • KNatalley

    Podjęłam ostateczną decyzję i chyba najlepszą w tym wypadku. Miałam wątpliwości nad tym, czy kontynuować tą opowieść i doszłam do wniosku, że jest to już niepotrzebne. W trzech częściach opowiadania starałam się przekazać wam wszystkie informacje, które były w mojej głowie, kiedy dopiero myślałam nad fabułą. Sądzę, że skoro był już finałowy pocałunek, na który wszyscy czekają z taką niecierpliwością, mogę spokojnie zakończyć serię "Czerwonej szminki" . Będę jednak dodawać inne opowiadania :)

    20 mar 2013

  • barabaku0

    KNatalley, popełniłaś DZIEŁO! Tak, DZIEŁO właśnie, i szczerze mówiąc zastanawiam się czy aby uda się jeszcze je rozwinąć :-> Podejmiesz się?  :smile:

    20 mar 2013

  • nibylandiaa

    pisz dalej, ;)) i zdradź imie czytelnika !! podziękujemy mu ;**

    19 mar 2013

  • mhrrr

    nie kończ tegoo ! pisz dalej !!

    19 mar 2013

  • paula

    ej fajne to jest :) takie lekkie i romantyczne :D

    19 mar 2013

  • ^_^

    Świetne opowiadanie (wszystkie części). Z niecierpliwością czekam na kolejną część ! :)

    19 mar 2013

  • KNatalley

    Nie zostawię was tak, postaram się coś napisać ;D

    18 mar 2013

  • ~Justyś

    Oj nie! :-(

    18 mar 2013

  • KNatalley

    Szczerze mówiąc chciałam zakończyć "Czerwoną szminkę" na tej części.

    18 mar 2013

  • ~Justyś

    Kiedy kolejna? :)

    18 mar 2013

  • natuss

    Strasznie mnie to wciągnęło , wszystkie części mi się podobały, ale ta była najlepszą ;)

    18 mar 2013

  • mhrrr

    świetne oby tak dalej !

    18 mar 2013

  • Zipp

    ???? kontynuacja i to migiem :-]

    18 mar 2013

  • Zakochanna

    ślicznie ;) masz talent , strasznie mnie to wciągnęło , wszystkie części mi się podobały ale ta była najlepsza :*

    18 mar 2013