Cienie miłości cz.2

Stoję mocno przyciśnięta do ciała Sebastiana. Jak zwykle pachnie on swoim ulubionym dezodorantem. W autobusie jest tak gwarno, że nie sposób się jakkolwiek porozumieć. Mimo oporów unoszę głowę do góry i patrzę na roztrzepaną fryzurę trochę wyższego ode mnie przyjaciela. Ma zielononiebieskie oczy, prosty, nie za długi nos i ładne usta. Nigdy wcześniej nie patrzyłam na niego jak na kogoś, w kim mogłabym się zakochać. Ale teraz moje myśli błądzą. Swój wzrok kieruję wciąż na jego usta. Są kuszące. Ale chwila... to tylko Bas, mój najlepszy przyjaciel. Nie mogę się zapomnieć. Znów spoglądam na jego piękne oczy otulone wachlarzem ciemnych rzęs.  
- Mam coś na twarzy? - pyta nagle Bas, z zakłopotaniem w głosie.  
Rumienię się.  
- Nie! No co ty... po prostu chcę dobrze zapamiętać każdy fragment twojej twarzy - wyznaję rozmarzona, ale od razu żałuję tego, co przed chwilą usłyszał.  
Bas zaczyna się śmiać. Czuję, jak wstyd coraz bardziej czerwieni moje rozpalone policzki.  
- Po co, Eri? Przecież będziesz mnie codziennie widywać! Na każdej lekcji!  
Oddycham już spokojnie, z ulgą. Mam wrażenie, że Sebastian nie wziął mojej uwagi na poważnie.  
Między nami zapada niezręczna cisza, która trwa aż do ostatniego przystanku. Wysiadamy, a wraz z nami cały szkolny tłum. Jakieś cztery dziewczyny rozpychają się łokciami i ślą wszystkim gniewne spojrzenia; nieznajomi chłopcy rozmawiają o kobiecych atutach jakiejś dziewczyny, która samotnie wędruje kilka metrów przed nimi. Przyglądam się całej sytuacji, ale jak gdyby przez mgłę. Nie rejestruję wszystkiego świadomie.  
- O czym tak intensywnie myślisz? - z przemyśleń niespodziewanie wyrywa mnie Bas.
- O niczym. Sama nawet nie wiem.  
Chłopak śmieje się jakoś nienaturalnie; trochę sztucznie.  
- Jak zwykle - komentuje. - O, spójrz tylko, Eri!  
Kieruje palec wskazujący w stronę jakiejś biegnącej blondynki. Mimo że jest jeszcze całkiem daleko od nas, widzę ją dokładnie. Przyglądam się jej uważnie, ale za nic nie mogę jej skojarzyć. Im jest bliżej, tym bardziej dostrzegam jej urodę.  
- Sebastian! - krzyczy nagle dziewczyna, a gdy dobiega, rzuca mu się w ramiona.  
Chłopak zdaje się być niezaskoczony, jakby przygotowany na "atak" nieznajomej. Stoję jak wryta, prawie nie oddycham. Nie sądziłam, że to dlatego Bas nie miał dla mnie czasu w wakacje. Mój przyjaciel obejmuje ją czule w pasie, po czym muska ją w jej wydatne usta. Dziewczyna zaczyna chichotać i odwzajemnia pocałunek, tyle że dużo namiętniej.  
- Erico, poznaj moją dziewczynę, Gabrielle.  
Natychmiast posyłam jej najszczerszy uśmiech, jaki tylko potrafię w tym momencie stworzyć. Potem podaję jej rękę na przywitanie, ale dziewczyna delikatnie dotyka tylko moich palców i prędko zabiera dłoń, jakbym była parszywa. Czuję się jak piąte koło u wozu.  
Zaczynamy powoli kierować się w stronę szkoły. Gabrielle gada jak najęta, a Sebastian wcale nie zwraca na mnie uwagi. Idą razem, trzymając się za rękę. Jest mi głupio i dziwnie, ale jednocześnie jestem zła na Basa. Doskonale rozumiem, że jest zakochany, ale jest mi trochę przykro, że zajmuje się tylko Gabrielle.  
Kiedy do końca tracę cierpliwość, mówię szorstko:
- Bas, ja przyspieszę - po czym, nie czekając na jego reakcję, biegnę w stronę błękitnego budynku, który majaczy mi już na horyzoncie.  


W szatni słyszę nieustanne rozmowy, śmiechy i pojękiwania. Mam wrażenie, jakbym została zamknięta na siłę w klatce i nie potrafię się z niej wydostać - nie mam do zamka odpowiedniego klucza. Przez kilka minut snuję się po korytarzu, jakby w wyczekiwaniu na Sebastiana, ale nie dostrzegam go w tłumie. Pewnie się minęliśmy.  
Całkiem zamyślona, zaczynam porównywać swój wygląd do urody Gabrielle. W żadnym calu nie jestem od niej ładniejsza. Mam półdługie, ogniste włosy i szare oczy. Mój nos jest prosty, ale usta wydają mi się dalekie od ideału - mam wrażenie, że są zbyt wąskie. Na szczęście mam całkiem ładną sylwetkę, więc chociaż w tym dorównuję dziewczynie mojego przyjaciela. A Gabrielle? Długie, falowane, blond włosy, śliczne, ciemnoniebieskie oczka i idealny nos. Ma wręcz nieskazitelną cerę. Nic dziwnego, że Sebastian wpadł po uszy.  
Nagle zderzam się z kimś ramieniem. Mrugam oczami, jakbym dopiero co się przebudziła. Widzę te same cztery dziewczyny, które rozpychały się łokciami przy wychodzeniu z autobusu. Ta, na którą wpadłam, przeszywa mnie na wylot swoim świdrującym spojrzeniem.  
- Jak chodzisz, niezdaro?  
Czuję, jak na moją twarz wypływa rumieniec.  
- Przepraszam, zamyśliłam się - wypalam. - Wiecie może, jak idzie się na halę sportową?  
Cztery przyjaciółki zaczęły się głośno śmiać.  
- Jesteś nowa? - pyta jedna z nich.  
- Tak, i nie wiem, gdzie mam iść. - przyznaję.  
- Obok stołówki - prychnęła dziewczyna o kruczoczarnych włosach.  
- A gdzie jest stołówka? - zniżam głos.  
Znów słyszę ten szyderczy śmiech. Mam wrażenie, że te dziewczyny chciały mnie upokorzyć albo skompromitować. Kiedy kończą się śmiać, cały czas spoglądają na mnie jak na jakieś zjawisko. Jestem w kropce. Boję się, że jeśli znów coś powiem, wybuchną śmiechem. Och, gdyby Bas był ze mną...  
- Słonko, idź z powrotem do szatni i kieruj się na schody. Jak już wejdziesz na pierwsze piętro, zobaczysz na wprost stołówkę, a hala jest obok. - w głosie dziewczyny słyszę znudzenie.  
- Dzięki - rzucam krótko i pragnę jak najszybciej zniknąć im z oczu.  


Hala sportowa tak naprawdę powinna się nazywać po prostu salą gimnastyczną. Jest mała i ciasna - w poprzednim liceum miałam dwa razy większą salę do ćwiczeń, a i tak wszyscy narzekaliśmy, że jest za mała. Dopiero teraz dostrzegam, co to znaczy, że coś jest "małe".  
Przekraczając próg sali, rozglądam się za Sebastianem. Długo nie zajmują mi poszukiwania. Zaszył się z Gabrielle w kącie, w ostatnim rzędzie krzesełek ustawionych dla uczniów i grona pedagogicznego. Podchodzę do pary zakochanych, a widząc, jak się ślinią, dostaję mdłości. Nie chcę im przeszkadzać, dlatego też siadam kilka rzędów wcześniej na wolnym krześle.  
Nagle czuję, jak ktoś potrąca moje ramię.  
- Ekhm... wybacz, ale to miejsce jest zajęte.  
Blond włosy, brązowe oczy, nieskazitelna cera... CUDO.  
- Yyyy, przepraszam, nie wiedziałam - dukam każde słowo, cały czas patrząc na nieznajomego. Czuję się dziwnie, ale dosłownie nie mogę oderwać od niego wzroku.  
- To może usiądziesz gdzie indziej? - pyta znów, trochę znudzony, ale grzecznie.  
Wtedy budzę się z omotania i podnoszę się z krzesła. Spuszczam wzrok; jest mi głupio, że tak się zapatrzyłam. Odchodzę bez słowa.  
Zajmuję miejsce dwa rzędy dalej. Cały czas myślę o NIM. Nie wiem, co się ze mną dzieje, ale jest mi dziwnie przyjemnie.


Uroczystość rozpoczęcia roku szkolnego trwała niezbyt długo, ale szczerze mówiąc, myślałam, że zasnę. Pan dyrektor wygadywał takie głupoty, że nie miałam ochoty dłużej go słuchać. Gdy wszystko dobiegło końca, każda klasa wraz z nauczycielem, udała się do sal lekcyjnych. Okazało się, że Gabrielle nie chodzi do klasy wraz z Sebastianem, dlatego też ucieszyłam się.  
Idę z nim krok w krok, ale nie odzywam się.  
- Dlaczego nie chciałaś z nami iść? - słyszę nagle z ust mojego przyjaciela.  
Wzdycham głośno.
- Po prostu nie chciałam wam przeszkadzać, Bas.  
- Nie przeszkadzałaś. - zapewnia. Spogląda na mnie, a jego oczy błyszczą. - To moja dziewczyna. Musiałem się jakoś czule przywitać.  
- Ok, nie musisz się tłumaczyć. - ale nadal czuję się nieswojo.  
- Będziemy siedzieć razem? - pyta nagle wesoło.
- No pewnie - uśmiecham się szeroko.
Cały czas przed oczami widzę JEGO. Jestem ciekawa, jak ma na imię i do której klasy chodzi. Ale nie mogę zwariować. To nie w moim stylu.

Zakochana98

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1421 słów i 8011 znaków.

6 komentarzy

 
  • Malolata1

    Świetne jest, kochana! Masz talent. ;) Może Bas zobaczy, co traci.:D

    1 sty 2014

  • Vessene

    Cudo ! ;*

    30 gru 2013

  • Zakochana98

    Jej, dziękuję ;) jutro postaram się dodać część 3 ;)

    29 gru 2013

  • Ivy

    ídealne w każdym calu *.* pisz dalej!

    28 gru 2013

  • .

    już dawno nie czytałam tak dobrego opowiadania na tej stronie :))

    28 gru 2013

  • nataa

    cudo, cudo, cudo!

    28 gru 2013