Błagam, tylko nic Mu nie mów cz. 2

Błagam, tylko nic Mu nie mów cz. 2Kwadrans później znaleźliśmy się w niewielkim mieszkaniu na drugim piętrze. Zegar na ścianie wskazywał osiemnastą trzydzieści pięć, ale nie to zdziwiło mnie najbardziej. Szatyn krzątał się po kuchni, szykując nam kawy, chociaż wcale nie miałam na nią ochoty, wydawało mi się po prostu, że próbujemy przeciągnąć tą chwilę. Nie poznałabym go od razu. Mijające lata i jego wiek zrobiły swoje, chociaż wciąż był atrakcyjnym mężczyzną, jedno pozostało takie same, te oczy. Oczy, które godzinami wpatrywały się we mnie, gdy opowiadałam mu na każdym kolejnym spotkaniu część swojego życia. Oczy, którymi kiedyś wpatrywał się we mnie z wielkim zainteresowaniem i pożądaniem, którego nie zaznałam u nikogo innego, wtedy jeszcze nie wiedziałam jak potoczy się moje życie.  
- Długo tu mieszkasz? - zapytałam by przerwać ciszę, która tak bardzo zaczęła mi ciążyć. Oboje doskonale wiedzieliśmy, że nie po to się spotkaliśmy. Nie to było celem tego spotkania, nie o tym chcieliśmy rozmawiać. Nie wiem może odwlekałam w nieskończoność to o czym bałam, a może nie chciałam mówić.  
- Rok i dwa miesiące - powiedział cicho wchodząc do pokoju, trzymając w ręku dwa kubki z kawą. - Taka jak lubisz - uśmiechnął się lekko i usiadł obok mnie. Jego wyraz twarzy wcale się nie zmienił, czasem miałam wrażenie jakbyśmy widzieli się dopiero wczoraj, jakbyśmy nie utracili kontaktu na tych kilka lat. - Nigdy bym Cię nie poznał Julio - rzekł spokojnym głosem, trzymając w rękach moje stare zdjęcie. Zdjęcie na które wcale nie miałam ochoty spojrzeć, nie chciałam pamiętać tamtej dziewczyny, nie chciałam pamiętać nic z tamtych lat.  
- Nie wiem jak to się stało, ale wszystko wróciło. Odnalazł mnie, Tom - rzekłam drżącym głosem. Bałam się, że za chwile się rozkleję, nie wcale nie chodziło o to, że bałam się tamtego mężczyzny. Alex może i wyglądał na groźnego, może i był niebezpiecznym, a mnie nienawidził szczególnie, jednak bardziej bałam się straty tego co miałam. Jak zareagowałby Mateusz, gdyby dowiedział się prawdy? czy byłby wstanie mnie zrozumieć i wybaczyć skoro ja sama sobie nie potrafiłam? Mimo tak wielu starań i prób nie potrafiłam o niej zapomnieć.
- Co zamierzasz zrobić? Chyba nie chcesz się z nim spotkać? - zapytał Tom jakby czytał mi w myślach.  
- Nie wiem - wyznałam. Dalej siedzieliśmy w ciszy, popijaliśmy kawę i rozmawialiśmy o wszystkim. Opowiedziałam mu o dzieciach, o wspaniałym mężu, o moim spokojnym życiu. Nie wracałam tylko do czasów, o których starałam się tak bardzo zapomnieć. Były dni, które były naprawdę dobre, dni w których pojawiał się Tomek, ale były też te..
- Nie myśl o tym już tak - jego zielone tęczówki nie spuszczały ze mnie wzroku, znałam ten wzrok. Pełen czułości i troski.
- Opowiedz mi o sobie - mój głos znów był nienaturalny. Mimo zadawanych mu pytań, mimo patrzenia na niego nie słuchałam tego co do mnie mówi. W rzeczywistości myślami byłam gdzieś daleko, gdzieś poza mury tego pokoju. - Dlaczego się nie ożeniłeś? Dlaczego nie założyłeś rodziny? - zapytałam wpatrując się w jego twarz. Mimo upływu lat, mimo tego jak bardzo się oboje zmieniliśmy, miałam wrażenie, że znam go od zawsze, czułam się tak swobodnie, jakbyśmy rozmawiali ze sobą od zawsze. Rozumiał mnie, słuchał i nie potępiał. Nie mówił, że źle robię, nie głosił morałów.
- Bo odnalazłem miłość i szybko ją utraciłem - usłyszałam nagle. Popatrzyliśmy na siebie, nie wiem jak długo to trwało, minuty może sekundy, ale znów ogarnęło mnie to samo uczucie co zawsze, ta chęć by podejść do niego i przytulić, by znów poczuć smak jego ust.  
- To o nią zawalcz - mój głos zachrypł. Dopiero teraz zauważyłam w jego oczach ból, ból utraconej miłości.
- Co zrobisz jeśli Alex Cię odnajdzie? Wyjedziesz znów? - celowo zmienił temat, ale nie przeszkadzało mi to, może i dobrze zrobił, bo nie wiedziałam do czego zmierzała tamta rozmowa.
- Nie. Mateusz ma dobra pracę, syn szkołę. Oboje mamy tu rodziny, przyjaciół. Jeśli zechce mnie znaleźć to znajdzie mnie wszędzie. On wciąż myśli, że tamto co się stało kiedyś to moja wina. Wciąż mnie obwinia a to oznacza, że będzie chciał porozmawiać, zemścić się. On nigdy nie odpuszcza - powiedziałam na głos swoje największe obawy. Mimo iż nie powiedziałam tego nikomu, wiedziałam, że w pewnym sensie miał rację. Byłam mu winna rozmowę, ale nie dlatego co cały czas myślał. Byłam winna wyjaśnienia przez to, co stało się wcześniej, a co nie pozwalało mi spać.
- Wie o dziecku? - Tom po raz kolejny czytał mi w myślach.
- Nie wiem. Chyba nie. Wiedzieliśmy tylko my. Wiesz cały czas zastanawiam się kim ona jest, jak miała na imię. Gdyby nie doszło do tamtych wydarzeń, gdyby nie stało się to co się stało, gdybym Cię nie poznała - spojrzeliśmy na siebie.
- Nie jesteś z tym sama. Pamiętaj, że masz mnie. Zawsze możesz na mnie liczyć Jula - rzekł. - Nie jestem Julia. Zmieniłam imię na Monika. Teraz jestem kimś innym, nie ma już tamtej kobiety, nie ma tamtej przeszłości. Jeśli Mateusz by się dowiedział, gdyby ktokolwiek się dowiedział mnie już nie ma rozumiesz? - wstałam. Spojrzałam na zegarek zdając sobie sprawę, że zasiedziałam się dłużej niż bym chciała. - Będę uciekać. Mąż - przerwałam. Teraz pożałowałam telefonu do Toma. Co to mi da? W chwili słabości potrzebowałam kogoś, z kim mogłabym szczerze porozmawiać, ale on, on był kimś więcej niż przyjacielem. Nigdy nie powiedziałam prawdy nawet jemu, nawet po tym co dla mnie zrobił, jak bardzo pomógł mi i mojej koleżance, mimo tego jak uwolnił nas od piekła nigdy nie powiedziałam mu, że być może  
- Zadzwonię jutro i coś wspólnie ustalimy. pamiętaj, że nie jesteś i nie zostaniesz z tym sama. Ja zawsze będę.
Milczałam. Podeszłam do niego i objęłam na pożegnanie. Obiecałam, że zdzwonimy się jutro i opuszczając mieszkanie czułam się jak wtedy, gdy trwałam w całym tym piekle.

          
  #
Stałam przed wielkim lustrem i poprawiałam makijaż. Trzymałam w ręku tusz do rzęs, a pomadki szukałam w całym pokoju, zastanawiając się, czy podjęłam właściwą decyzje.
- Dlaczego to robisz? - Tom stał oparty o półkę i przyglądał się wszystkiemu z lekkim uśmiechem.  
- Bo chcę ładnie wyglądać - odpowiedziałam lekko urażona.
- I myślisz, że ten tusz i pomadka Ci w tym pomogą? - uniósł brwi do góry. Nie odpowiedziałam. Miał rację. Makijaż był tylko wymówką, nie potrzebowałam pół tony tapety by ładnie wyglądać, ale wciąż o tym zapominałam. Zapominałam o wszystkim, bo wciąż byłam rozkojarzona. Nie pracowałam już u Alexa, a może i pracowałam. Sama nie wiem. Prawie całe dnie spędzałam z Tomaszem i czułam się z tym dziwnie. Jakbym była marionetką w ich rękach. Jakby przedmiotem, którego można wypożyczyć.  
- Alex do mnie dzwonił. Mówił, że chce się spotkać - patrzyłam na niego takim wzrokiem, jakbym czekała na pozwolenie. Chociaż Tomasz był fantastyczny, nową sytuację znosiłam gorzej niż tamtą. Tam czułam się wolna, tu miałam takie dziwne uczucie jakbym chciała go o wszystko prosić.  
- I chyba nie prosisz mnie o pozwolenie? - jego wzrok przeszywał mnie na wylot. Chociaż znaliśmy się dopiero kilka tygodni, chociaż mieszkałam u niego tydzień, miałam wrażenie, że zna mnie lepiej niż ja siebie.  
- Boże dziewczyno nie jesteś moim więźniem, nie musisz pytać mnie o pozwolenie na wszystko. Wiesz czemu to zrobiłem? - jego ton głosu złagodniał. - Nie mogłem patrzyć na to co robisz, nie chciałem byś spała z obcymi ludźmi, byś robiła z nimi te wszystkie rzeczy. Właśnie dlatego zaproponowałem Alexowi ten układ. Rozumiesz? - milczałam. Słuchałam uważnie tego co mówił, starając się nie wybuchnąć gniewem. Ten układ jak to nazwał było niczym więcej jak kupieniem mnie. Wraz z cholernym Alexem kupili mnie jak zabawkę, przehandlowali. Byłam na nich za to strasznie zła. - Nie chciałem Cię kupić, jak to możesz odbierać. Po prostu chciałem zwrócić Ci twoją wolność. Jesteś młoda, śliczna i pewnego dnia poznasz kogoś w kim się zakochasz, kto zakocha się w Tobie. Być może, a raczej na pewno ułożysz sobie życie, będziecie mieć dzieci. I co im wtedy byś powiedziała? Co byś powiedziała mężowi? Jula nie marnuj sobie życia, proszę - miał rację. Nie przyznałam mu tego, ale miał cholerną rację i chyba za to nienawidziłam go jeszcze mocniej.  
- Tylko, że właśnie tak się z tym czuje. Rozumiesz? Cholerny biznesmen z nudów kupił sobie zabawkę. Tak bo po prostu mnie kupiłeś Tom. I co? Seks kiedy będziesz miał ochotę, a gdzie w tym wszystkim ja co? Gdzie w tym wszystkim jestem ja? - emocje wygrały nad zdrowym rozsądkiem. Powinnam siedzieć cicho, bo przecież on chciał dobrze, chciał mi pomóc, pomagał mi, a mimo wszystko czułam się z tym źle. No bo przecież gdy pracowałam dla Alexa miałam jeszcze jakieś możliwości, władzę nad własnym życiem a teraz nie potrafiłam się w tym wszystkim odnaleźć. - Nie czuje się dobrze siedząc w tym domu i czekając za twoim powrotem. Czuje się jak w klatce, rozumiesz? Jak w cholernej klatce. Jakbym była twoją niewolnicą. - wyznałam zalana łzami. Tom patrzył na mnie zaskoczony moim nagłym wybuchem, a może i rozzłoszczony. Po chwili wziął kilka głębokich wdechów i podszedł spokojnym krokiem.
- A kto Ci każe siedzieć tu całymi dniami? Kto Ci każe czekać za moim przyjściem? Możesz wychodzić kiedy chcesz po to dałem Ci te klucze. Okej. Może i źle to rozegrałem bo zamiast płacić Alexowi, powinienem dać Tobie te pieniądze i pozwolić Ci stanąć na nogi, ale Jula ty byś ich nigdy nie przyjęła, a ja po prostu nie mogłem pozwolić byś wróciła do tej pracy. Jula bo widzisz - zatrzymał się jakby zastanawiał się nad tym co chce powiedzieć. - Jula Ty mi się podobasz, nie wiem odkąd Cię poznałem zmieniłaś moje życie, rozumiesz? Nie chce dla Ciebie źle, bo chyba... nie ważne - popatrzył chwilę na mnie i z spuszczoną głową skierował się w stronę wyjścia. - Spotkaj się z Alexem bo nie da nam spokoju - zawołał przed wyjściem

   #
Jechałam do domu pochłonięta własnymi myślami, wspominałam pierwszą kłótnię z Tomem, zupełnie nie rozumiejąc co się ze mną dzieje. Odkąd dostałam telefon od Alexa, moje myśli wciąż krążyły do przeszłości. Nie potrafiłam skupić się na teraźniejszości ani na czekających nas wakacjach. Jeszcze nawet nie wybraliśmy dokąd pojedziemy, nie zamówiliśmy domku, nie zrobiliśmy nic. Zazwyczaj to ja zajmowałam się sprawami organizacyjnymi, ale teraz przy Marysi nie miałam na nic siły. Dziecko pochłaniało całą moją energie, ale nie tylko ono. Gdy na teście zobaczyłam dwie kreski, poczułam jak ogarnia mnie strach. Syn był już odchowany na tyle,że nie potrzebował wiecznej mojej uwagi, ale nie czułam się na siłach na kolejne macierzyństwo, chociaż wiedziałam jak Mateusz pragnął kolejnego dziecka. Kolejną ciąże znosiłam jeszcze gorzej niż z poprzednią, a Mati był dla mnie ogromnym wsparciem. Gdy Marysia miała dwa miesiące mój mąż awansował, zostawiając mnie z tym wszystkim w zasadzie samą. Co prawda, urywał się z pracy, gdy tylko mógł, przyjeżdżał do domu w czasie pracy na godzinę, czy dwie, gdy tylko coś się działo, gdy go potrzebowałam to był, ale ja i tak czułam się po prostu osamotniona. Od przyjaciół, koleżanek wolałam trzymać się z dala, starałam się nie zapraszać do nas gości, jakby każdy poznany człowiek był dla nas zagrożeniem, jakbym wciąż podświadomie obawiała się,że to wszystko kiedyś do mnie wróci i zemści się na mnie. Nie potrafiłam opanować smutku na wspomnienie porzuconej córki, nie potrafiłam zapomnieć. Mateusz w domu pojawiał się co raz później, tłumacząc się zawałem w pracy. Sex prawie dla nas nie istniał. Podejrzewałam,że tu nie chodziło o pracę, a o kochankę, albo jakiś romans, ale nie drążyłam tego tematu. Chyba wolałam nie wiedzieć. Później pojawił się jakiś przełom i mój Mateusz wrócił. Znów był taki jak dawniej, kochający, czuły, troskliwy. Zajmował się dziećmi najlepiej jak potrafił, a ja porzuciłam głupie podejrzenia. Teraz własnie wchodziłam do mieszkania i spotkałam czułe spojrzenie męża. Dzieci patrzyły na niego takim wzrokiem jakby spotkały supermena, a mnie cieszył obraz szczęśliwej, kochającej rodziny. Gdy uświadamiałam sobie, jak szybko mogę to wszystko stracić ogarniała mnie rozpacz.
- Kochanie mam coś dla Ciebie - rzekł Mateusz wręczając mi katalog z biura podróży. - Tam pojedziemy - wskazał na rysunek, a mnie odebrało mowę. Byłam tak bardzo szczęśliwa, tak bardzo wdzięczna za wszystko co mam.
- Dziękuje Ci. Dziękuję za wszystko - wyznał takim głosem,że aż przeszły mnie ciarki. Może na początku nie był idealnym mężem, może i ja nie byłam idealną żoną, ale kto nimi jest? staraliśmy się każdego dnia, walczyliśmy o to by nasza rodzina była jak najlepsza, by nasze małżeństwo było jak najlepsze, kochaliśmy się a to liczyło się chyba najbardziej. Robiliśmy wszystko by dzieciom niczego nie brakowało, dawaliśmy im sto procent z siebie i byliśmy szczęśliwi. Może mi czegoś nie raz brakowało, ale wystarczało to co jest.  
- Wziąłem kilka dni wolnego. Chcę pobyć z Tobą i dziećmi - usłyszałam za sobą męski głos.
- Co się dzieje? - zapytałam sama zaskoczona swoim głosem. Normalnie ucieszyłabym się, normalnie czuła ulgę i wdzięczność, ale był jakiś haczyk. Czułam to, wiedziałam.
- Szykuje się gruba akcja, dostaliśmy cynk, musimy - jego głos, słowa wszystko nie przypominało mojego Matusza, nie mówił mi prawdy.  
-  Możesz zginąć prawda? Możesz nie wrócić. To nie jest zwykła akcja antyterrorystyczna? - zapytałam. Chociaż milczał, jego spojrzenie mówiło wszystko... CDN

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2696 słów i 14233 znaków, zaktualizowała 26 lis 2018.

Dodaj komentarz