Another Way Out - The Beginning (1)

W sklepie odzieżowym razem z Ann szukamy ubrań. Czuję się trochę dziwnie - no bo jak może czuć się dwudziestoczteroletni facet w dziale z dziewczęcą odzieżą? Siostra wodzi mnie od jednej półki do drugiej, a ja, pomimo iż wcale nie znam się na dzisiejszej modzie, przytakuję wedle jej woli. Gdy idziemy w stronę bloku z siatką pełną ubrań, Ann pyta mnie:
- Kyle... To nie za dużo? - marszczę brwi. Zdecydowanie, osóbka w jej wieku nie powinna się przejmować takimi rzeczami. Marszczę brwi z odrobiną irytacji, a ona, dostrzegając moją reakcję, prycha cicho. - Głupek. Sam byś sobie jakieś porządne ubranie kupił. Wiesz, że większość czasu chodzisz w tych samych ciuchach? To jest niezbyt fajne, poza tym, kobiety tego nie lubią.
- Zamknij się. - zerkam na nią pobłażliwie, gdy przekraczamy progi małej kawalerki. - Od kiedy cię to obchodzi, mała? Zasadnicza różnica między tobą i mną jest taka, że ty nadal rośniesz. Co mi po nowych ubraniach? Jasne... Raz na jakiś czas mogę kupić sobie bluzę, albo spodnie...
- Na niczym się nie znasz. - Ann kręci z rezygnacją głową, układając ubrania na swojej półce. Siadam przy stole, nabierając sobie do miski zupy ze wczoraj. - Marnujesz swoje fajne cechy. Jesteś przystojny, a laski na to lecą.
- Gadaj zdrowa. - mlaskam z niezadowoleniem, gdyż zupa smakuje obrzydliwie. Spoglądam w okno, za którym widać ceglany mur. O jakich cechach mówi? Jedyna rzecz, która mi się w sobie podoba, to tylko i wyłącznie wzrost. Ale poza tym... Przeciętne niebieskie oczy, do tego czarne włosy i zacięta mina. Jestem całkowicie przeciętnym, statystycznym mężczyzną. Jak zwykle, moja siostra przesadza. - Pamiętaj tylko, jeszcze siedem lat i wyprowadzasz się na swoje. Nie będę cię utrzymywał całe życie.
- Wielkie dzięki, za takie utrzymanie. - Ann opada z oburzeniem na kanapę. Pomimo iż wie, że moje słowa to jedynie żart, wydaje mi się być smutna. - Głupio mi tylko, bo mam takiego brata.
- Przepraszam bardzo, co? - rzucam jej lekko poirytowane spojrzenie. - Uważaj, co mówisz. Pamiętaj nadal, że żyjemy za moje pieniądze.
- Ale w jaki sposób te pieniądze zdobywasz?! - widzę łzy jej w oczach. Automatycznie karcę się w myślach za to, co powiedziałem. Unoszę dłoń w geście obrony i wzdycham głośno. Wyszedłszy na balkon zapalam papierosa i patrzę smętnie w mur ułożony z czerwonych cegieł. Że też musieli tak odciąć nam dostęp do światła... Dobrze, że przynajmniej budynek izoluje odgłosy ulicy. Nigdy nie lubiłem zapachu i smaku tytoniu, więc dlaczego palę? Bez przyczyny.Może po prostu lubię się oszukiwać, zapewniając się w duchu, że to polepsza mi humor. Być może.
-Ann, idź odrób zadania, dobrze? - trzaśnięcie drzwiami. Chyba jest na mnie wściekła. Nie winię jej za to - sam też bym był. Co ze mnie za brat. Chciałbym tam pójść i ją przeprosić, ale nie mam na to specjalnie ochoty. Czy przestało mi zależeć? Może...
Dzwonek telefonu przerywa moje rozmyślania. Odbieram.
- Kyle Setham? Jesteś ustawiony na dzisiaj.
- Zaraz, dzisiaj przecież...
- Nie tłumacz się, to sytuacja wyjątkowa. O szesnastej, jasne? - mówi ochrypły, męski głos.
- Mhm. - przytakuję znudzony i zerkam na zegar. Piętnasta. No cóż, może wybierzemy się do kina innym razem...  
Narzucam na siebie kurtkę i wyjadam resztki zupy z talerza. Uradowana Ann szybko ubiera buty.
- Sorki, siostra. - mówię, zerkając gdzieś w bok. - Może jednak jutro pójdziemy do tego kina...
- Co? - patrzy na mnie nieco zdezorientowana, jednak po chwili widzę złość wyraźnie wymalowaną na jej twarzy. W jej głosie słychać wyrzut. - Przecież mówiłeś, że w niedzielę masz wolne! I tak rzadko przebywasz w domu!
- To naprawdę ważne... - patrzę jej przepraszająco w oczy, po czym przytulam do siebie, głaszcząc po głowie. - Innym razem, dobrze? Obiecuję, że wtedy...
- To nie fair! - bije zaciśniętymi piąstkami w moje ramię. - Mieliśmy spędzić trochę czasu razem, jak rodzeństwo! Co ty sobie wyobrażasz, co?! Gdzie tu sprawiedliwość?!
Milczę, wychodzę z domu. Przy zamykaniu drzwi, rzucam cicho:
- Przepraszam.
Sprawdzam zegarek. Piętnasta czterdzieści. Cholera. Idę ulicą, mój krok jednak nie jest zbyt spokojny. Rozglądam się rozkojarzony dookoła, szybko wyciągam mały pojemniczek i wysypuję z niego jedną tabletkę. Łykam. Muszę się uspokoić, zdecydowanie uspokoić. Nagłe wezwania zdarzają się dosyć rzadko, co oznacza, że stawka musi być naprawdę wysoka. Z szybkiego kroku przerzucam się na bieg. Pisk opon, hamowanie, światło. Policyjna syrena i ból w nogach, płacz dziecka. Swąd dymu i krwi. Otwieram oczy i rozglądam się dookoła. kask. Rude włosy i motocykl, zgnieciony od zderzenia z drzewem. Lekarze. Szpital.  
- Boli?
- Yhy...
- A tu? - pyta głos.
- Nie...
- Zawroty głowy?
- Trochę...
- Adres i rodzina?
- Nieważne.
Leżę w białej sali, jakaś kobieta zadaje mi pytania. Nie czuję nóg... Obok siedzi policjant i patrzy na mnie z wyraźną pogardą.
- Zauważyliśmy tatuaż na prawym ramieniu, a także nieśmiertelnik. - mówi funkcjonariusz. Że co..? - Pójdzie pan z nami, panie Kyle'u Sethamie.  
- Zaraz... Co? - pytam, lekko skołowany. Na półce dostrzegam lekarstwa uspokajające. Moje lekarstwa. - Nic nie pamiętam, ja naprawdę...
- Nie musi pan nic pamiętać. Został pan potrącony przez motocykl, należący do niejakiej Sary Quinn. Ale jak widzę... Nie tylko ona posiada tutaj kilka wykroczeń... Tygrys, tak? Mój brat obstawiał pańskie walki, czysta głupota... Pasuje pan jak ulał do rysopisu, podanego przez naszego szpiega. Ma pan coś na swoje wytłumaczenie?
- Nie...
- A więc, jak już powiedziałem, gdy posadzą pana na wózku, będziemy mogli porozmawiać na spokojnie. - mówi z nutą samozachwytu w głosie. Czegoś tu nie rozumiem... Jakim wózku?

Allan

opublikował opowiadanie w kategorii miłość, użył 1069 słów i 5948 znaków.

3 komentarze

 
  • Użytkownik LittleScarlet

    Hmm hmm hmm. 1. Albo tylko, albo wyłącznie 2. Ubrania / obuwie się zakłada, ewentualnie ubiera się w nie. 3. Robi się coraz ciekawiej, masz lekkie i przyjemne pióro. Fajnie, fajnie :3

    2 maj 2015

  • Użytkownik Allan

    @LittleScarlet Wielkie dzięki~

    2 maj 2015

  • Użytkownik Madierka

    Nie gustuję w takich opowiadaniach, a tym przypadku nie mogę się doczekać kolejnych części... Co ty takiego zrobiłeś? Jakieś voodoo odprawiłeś?  :matko:

    1 maj 2015

  • Użytkownik Allan

    @Madierka Jestę magikię

    1 maj 2015

  • Użytkownik Madierka

    @Allan Hm. Nje sondze  :ciuch:

    1 maj 2015

  • Użytkownik Allan

    @Madierka A może jednak? 8)

    1 maj 2015

  • Użytkownik zakr3cona

    Podoba mi się :) czekam na kontynuację :D

    1 maj 2015