Doktor śmierć

Clark Stevenson był lekarzem w szpitalu psychiatrycznym. Nie wybrał tego zawodu tylko dlatego, że jego rodzinę stanowili lekarze. Głównym powodem była fascynacja ludzką psychiką. Lubił rozmowy z pacjentami, fascynowały go wykraczające poza wszelkie normy przypadki. Znajomi dziwili się, że on sam jeszcze nie oszalał w tym kolokwialnie mówiąc domu wariatów. Czy aby na pewno? Clark był inteligentnym mężczyzną. Potrafił wypowiedzieć się na każdy temat. Wiele kobiet chciałoby mieć go u swego boku. Był również bardzo przystojny. Włosy zwykle w niezamierzonym aczkolwiek dodającym uroku nieładzie, dłuższe kosmyki wpadały w ciemnobrązowe oczy. Jako stały bywalec siłowni nie mógł wstydzić się swojego ciała. Ten z pozoru normalny i rozsądny mężczyzna krył w sobie drugą naturę. W jego domowej biblioteczce i komputerze roiło się od dokumentów o makabrycznych morderstwach, a albumy na zdjęcia zapełnione były fotografiami ilustrującymi ofiary tuż po zamordowaniu. Nikomu nie pokazywał swojej kolekcji, była dla niego czymś intymnym, czymś co nigdy nie powinno ujrzeć światła dziennego. Relaksował się czytając brutalne opisy zabójstw.  

W głowie Clarka już kilka lat temu narodziła się pewna idea, pewne marzenia. Jego marzeniem było popełnienie serii idealnie dopracowanych morderstw. Uwielbiał liczbę trzy, więc postanowił, że ta liczba będzie stanowiła liczbę ofiar.  

Nie chciał żeby te morderstwa były przypadkowe. Chciał temu nadac polotu i finezji dlatego postanowił, że nawiąże emocjonalną więź z każdą niewinną owieczką.  

Ofiara nr. 1

-Doktorze! Doktorze! Pacjentka z sali numer jeden jest niespokojna! - krzyczała pielęgniarka.  
-Już idę! - odpowiedział, napełniając strzykawkę przeźroczystą substancją.  

W sali zastał kobietę, która odmówiła przyjęcia lekarstw. Pielęgniarka na nadgarstkach miała krwawe ślady po zębach pacjentki. Doktor Stevenson podszedł do pacjentki. Pielęgniarce udało się obezwładnić niespokojną kobietę dzięki czemu doktor mógł zaaplikować jej dawkę leku uspokajającego. W przeciągu kilku sekund kobieta przestała się rzucać, a jej ciało opadło bezwładnie na łóżko. Bez protestu przyjęła swoją dzienna dawkę leków. Doktor wyszedł z jej sali bo zaraz miał spotkać się ze swoimi pacjentami na wizytach indywidualnych.  

Wizyty indywidualne lubił najbardziej. Ofiarę upatrzył sobie w jednej z dziewczyn przebywających w tym czasie w szpitalu, a dziś wypadała jej rozmowa z doktorem. Czekał już na nią w swoim gabinecie.  

-Witam doktorze.  
-Witaj Julio, usiądź wygodnie i powiedz mi jak Twoje samopoczucie?
-Bez zmian doktorze. Uderzenia gorąca nie ustają, cały czas odczuwam lęk. Nie mogę zasnąć... kiedy już mi się to uda, miewam koszmary.  
-Koszmary? Możesz mi o nich opowiedzieć Julio? - zapytał i przykrył jej dłonie swoimi.  
-Biegnę ciemnym korytarzem, potykam się i tracę przytomność. Następnie budzę się przywiązana do łóżka pasami, wołam o pomoc, jestem w izolatce. Nikt mnie nie słyszy... - Łzy napływają jej do oczu.  
-Julio, taka sytuacja nigdy nie będzie miała miejsca. Takie metody stosujemy wobec pacjentów agresywnych, mogących zaszkodzić innym. Nie wykazujesz żadnych objawów mogących popchnąć nas do podjęcia decyzji o wyizolowaniu Cię od grupy.  
-Ja... wiem, ale to silniejsze ode mnie doktorze.  
-Julio, mam pewien pomysł. Znam pewnie tabletki, które działają uspokajająco. Nie mamy ich jednak na stanie w szpitalu, ale mogę się bardzo postarać i zdobyć je jeszcze dziś. Pojadę do hurtowni i przywiozę je. Niestety to będzie dopiero wieczorem, więc nie wiem czy taka opcja Ci odpowiada.  
-Naprawdę? Mógłby to doktor dla mnie zrobić? Dużo bym dała aby móc spokojnie zasnąć...  

Pacjentka wyszła z gabinetu, a Clark pomyślał, że już dziś dziewczyna zaśnie spokojnie. Na zawsze. W pośpiechu pojechał do domu i wygrzebał z szafki fiolkę z niebieskimi tabletkami. Lek zwiotczał męśnie, a co najważniejsze - wypłukiwał się z organizmu w przeciągu 30 minut. Ofiara spała spokojnie i odchodziła w śnie. Pomyślał, że to całkiem dobry początek, choć miał nieco bardziej misterny plan na następne morderstwo. Miał dziś dyżur ranny, aczkolwiek umyślnie zostawił w szpitalu swoją walizkę. Przy okazji powrotu, chciał POMÓC Julii.  

Do psychiatryka wrócił w późnych godzinach wieczornych. Kiedy wszedł do salii Julii, ta siedziała na łóżku z nogami pociągniętymi pod brodę.  
-Co się stało?
-Nic takiego... Czekałam na Pana, mam nadzieję, że ma Pan te tabletki.  
-Oczywiście, że tak. Zapraszam do mojego gabinetu.  
Posłusznie poszła za doktorem. Ufała mu i była przekonana o jego dobrych zamiarach. Położyła się na kozetce.  
-Proszę. -na wyciągniętej dłoni leżały dwie malutkie tabletki.  
-Mogę prosić o wodę? Nie potrafię tak połknąć lekarstw.  
-Oczywiście. - Podszedł do kranu, nalał do szklanki wody i podał dziewczynie.  
Podniosła się delikatnie na łokciu, położyła na język tabletki i popiła obficie.  
-Dok... Doktorze... ja... słabo mi...  
-Cichutko Julio, ulżyłem Twoim cierpieniom. - mówiąc to, położył jej palec na usta.  
-Ale...  
-Ćśśś...  
Wziął ją na ręce i po cichu zaniósł do sali. Mieszkała w niej sama, więc obyło się bez zbędnych pytań innych pacjentów. Patrzył jak jej oddech jest coraz bardziej płytki, a piersi przestają się unosić. Widział jak wydała z siebie ostatnie tchnienie. Obserwował jak powieki niespokojnie drgają. Obserwował jej śmierć, patrzył jak ulatuje z niej życie. Pocałował ją delikatnie w usta, wyjął aparat i zrobił zdjęcie. Wyszedł z salii, pojechał do domu i wywołał w swojej ciemni. Kiedy było suche, umieścił je w nowiutkim albumie i zatytułował:, , Piękna Julia - spokojna śmierć ''.

retrezed

opublikowała opowiadanie w kategorii kryminał, użyła 986 słów i 5917 znaków.

4 komentarze

 
  • yaluj

    moje imię, ciekawe opowiadanie ;)

    7 sie 2013

  • ja

    Ale fajne opowiadanie ! Czekam na kolejne części

    1 maj 2013

  • tylkoJa

    Swietne! Gratuluje wyobraźni. Czekam na dalszy ciąg historii:)

    17 kwi 2013

  • rokisi

    Genialne! Chce wiecej. Bardzo mi sie podobalo, dobra robota ;)

    14 kwi 2013