Anastazy Rozdział 5

Anastazy Rozdział 5"Trzymaj głowę nisko, a gardę wysoko. Zawsze bądź o krok do przodu. Przeżyj jeszcze jeden dzień”.

- To było świetne! Uważam, że na poważnie powinieneś rozważyć udział w zawodach. Twoja forma jest fenomenalna!- uśmiecham się słysząc komplement od trenera. Jednak nie potrzebuje zawodów. Cieszę się tym co jest. Wystawianie się na ocenę obcych ludzi przestało być moim celem. Nie chcę poklasku, wole spokój.  

Dziękuję za trening i idę do szatni. Czuję przyjemne zmęczenie. Są wakacje I wykorzystuję ten czas na jeszcze większą ilość treningów. Zmieniam przepocone ciuchy i pisze szybkiego sms do ojca. Stała kontrola.... wrzucając ciuchy do torby slysze dzwonek telefonu. Odbieram nie patrząc na telefon bo wiem, że to ojciec.

- Skończyłem trening. Za 10 minut będę w domu- mówię zanim dzwoniący się odezwie.  

- Dobrze to słyszeć Sani...- telefon praktycznie wypada mi z rąk. - cóż to za ciszą? Zawsze miałeś tyle do powiedzenia. Słuchaj uważnie bo drugiej szansy nie będzie. Pamiętasz gdzie się poznaliśmy? Pewien mały uroczy człowiek tam na ciebie czeka.

- Nie wierze ci! Kacper jest bezpieczny.- mówię, a mój rozmówca wybucha śmiechem, a później slysze płacz młodego...

Rozłącza się, a ja stoję jak sparaliżowany. Kacper... Moje najgorsze obawy właśnie się spełniają. Ręce mam spocone. Boże On ma Kacpra.

Gdzie się poznaliśmy? Próbuję zebrać myśli. Gdzie się kurwa poznaliśmy. Nie pamiętam... ostatnim miejscem które pamiętam sprzed porwania jest złomowisko. Wskakując na rower modlę się aby o to mu chodziło. Pokonuje trasę z rekordowa prędkością. Zostawiam rower w bezpiecznej odległości.  

Kiedyś wejście na złomowisko było bajecznie proste. Jednak kiedy policja przetarabanila to miejsce, właściciele zadbali o to aby żaden więcej dzieciak się tu nie dostał.  

Najciszej jak się dało przeskoczyłem przez ogrodzenie i tyłami podbiegłem do miejsca, gdzie zawsze siedzieliśmy z chłopakami. Zajrzałem przez stare okno, ale nic nie widziałem. Musiałem wejść do środka. Z walącym sercem wszedłem do opuszczonego budynku.

- Kacper!- Zawołałem.  Odpowiedziała mi glucha ciszą. Pospiesznie rozejrzałem się, ale nic... Kacpra tu nie było.na pewno... ciszę przerwał mój telefon.  

- Słaba pamięć, nie dobrze mój drogi- slysze w słuchawce -Pod ścianą jest karton, przebierz się i zostaw wszystkie swoje rzeczy. Telefon także. Czas ucieka.  

Mam ochotę wrzasnąć. Gdzie w takim razie mam iść? Szybko wykonuje jego polecenie. Dzinsy, koszulka. Pod nimi leży telefon, ekran jest odblokowany i włączona nawigacja. Nie mam szans aby niezauważony wrócić po rower. Resztę trasy muszę pokonać pieszo. Próbuję nie biec, aby nie zwracać na siebie zbytniej uwagi. W którymś momencie orientuje się, że kręcę się w kółko. Rozglądam się. Nic nie wydaje mi się znajome.  
Boże gdzie mam iść?  

Obok mnie zatrzymuje się auto, a drzwi od pasarzera otwierają się. Wsiadam bez wahania. Kierowca ma okulary i kaszkietowke. Nic do mnie nie mówi. A ja dopiero teraz zacząłem się zastanawiać nad tym co zrobiłem. Dlaczego nie zadzwoniłem do ojca? I jakim cudem złapał Kacpra. Młody miał być na jakimś dziennym obozie letnim. Dopiero teraz uświadamiam sobie, że gdyby Kacper zaginął to ojciec by już o tym wiedział, prawda? Auto wjeżdża w podziemny parking. Przełykam ślinę. Co będzie dalej?  

Gdy auto się zatrzymuje wysiadam, a kierowca odjeżdża. Rozglądam się niepewnie.  

- Nastek!

- Kacper!- nawołuje, bo nie jestem pewny skąd słyszałem jego krzyk.  

- Słaba orientacja w terenie, pamięć jeszcze gorsza. - odwracam się słysząc jego głos. Stoi oparty o słup. Cała swoją postawa pokazywał jak bardzo był znudzony.  

- Chyba miałem zbyt wysokie mniemanie o tobie. - szydzi sobie ze mnie.  

- Gdzie Kacper? - pytam. Wzdycha i gestem nakazuje mi iść za sobą.

Młody jest przywiązany do krzesla, oczy ma zasłonięte. Chce do niego podejść, ale On zatrzymuje mnie stając na wprost mnie.  

- Troszkę podrosles od naszego ostatniego spotkania.

- Czego chcesz? Po co wplatales w to młodego?

- Nazwalbym to delikatna zachętą. Chciałem mieć pewność, że nie będziesz kombinować. Mam nadzieję, że pamiętasz, że nasza gra nie jest skończona.  

- zrobię co chcesz ale młodego zostaw w spokoju !

- Wiem, że zrobisz to co chce. Tylko wiesz znudziło mi się zmuszanie cię do najprostrzych rzeczy. Fajnie by było jakbys zaczął współpracować.    

- Porwanie mojego brata miało mnie zachęcić?  

- Przyznaje troszkę przesadziłem z dramaturgią. Przyszedłbys do mnie nawet bez niego. Prawda?- Nie komentuje. Wdawanie się z nim w dyskusje nie ma sensu.  

-  Uwolnij go. To jeszcze dziecko !  

- A cóż mi da jego uwolnienie? Troszkę musiałem się natrudzić, aby go tu ściągnąć. Nie myślisz, że powinien dostać coś w zamian?  

- Ja ci nie wystarczę? - pytam? A on wybucha śmiechem.  

Nagle wszystko zaczyna przyspieszać. Nim zdążę zrobić chociaż krok czuję jak uderza mnie rękojeścią broni w skroń. Nogi się podemna uginają, ale On łapie mnie nim upadnę na ziemię. Jestem oszołomiony, a  obraz się rozmył. Z dezorientacja czuję, że podtrzymuje mnie ramieniem, a druga przystawia broń do mojej skroni.  

- Puść go!- mój oszołomiony umysł poznaje głos ojca.  

- Tato!- Krzyk Kacpra.  

- Puść go! Nie masz drogi ucieczki. - "On zawsze ma drogę ucieczki " myślę. Głową boleśnie mi pulsuje. Z trudem unoszę głowę, ojciec stoi na wprost nas, pewnie trzyma broń, za nim stoi dwóch innych gliniarzy. Mają przewagę, ale on ma broń, która przystawia do mojej głowy...  Serce mi łomocze....  

- Wybór należy teraz do ciebie.- mówi wręcz nie dosłyszalnie. Ale ja go doskonale słyszę. Popycha moje ciało i boleśnie upadam na ziemię. Slysze jak gliniarza go obezwładniają.  

- Anastazy!- ojciec dotyka mojego ramienia.  

- Nic mi nie jest. Idź do Kacpra. - mówię, przewracając się na plecy. Policzkiem przejechałem po betonie przez co czuję pieczenie. Głową mi pulsuje przez uderzenie. Ale to nic...  Jestem przerażony...

Nie przez to co się stało...

Doskonale wiem czego on odemnie oczekuje. Tak naprawdę wiedziałem to cały czas, ale jak idiota liczyłem, że da mi wiecej czasu.

AJM

opublikowała opowiadanie w kategorii kryminał i dramaty, użyła 1133 słów i 6339 znaków.

Dodaj komentarz