Anastazy Rozdział 2- Pomiedzy jawa a snem cz.1

Rozdział 2 cz.1

"Nikt nie jest zawsze silny, to tylko pozory"  

Czuje bolesne ukłucie. Wyrywam ramie z silnego uścisku, a z mojego gardło wyrywa się coś co mogłoby uchodzić  za warknięcie.  

- Odpierdol się!

Moje całe ciało płonie, ale wiem że jeśli teraz się poddam to przegram. A wiadomo, że skutki porażki są o wiele bardziej bolesne niż ta chwila niedogodności. Mój wzrok jest rozmazany i nie mogę się skupić na obrazie przedemną, ale widzę zarysy napastnika. Zebranie w sobie siły do ataku było nie wyobrażalnie trudne, ale zrobiłem to. Prawa ręka uderzyła napastnika. Zabolało, ale miałem nadzieję że go zabolało bardziej. Potrzebowałem jego dekoncentracji, aby mój mózg mógł zacząć logicznie myśleć. Jednak teraz najważniejsza była obrona. Moje ciało było już wystarczająco nauczone reagować, bez większej analizy.  

Uderzenie było szybkie. Usłyszałem przekleństwo, ale nie miałem czasu na triumf. Zerwałem się do siadu, gotowy na odbiór nadchodzącego ciosu. Jednak w tym momencie do mojego gardła napłynęła żółć. Nie czas na słabości! Jednak moje ciało już nie chciało mnie słuchać. Wymioty zaczęły targać moim ciałem. Byłem wciekly. Nie teraz! Ze wszystkich sił próbowałem je powstrzymać, aby mieć siły do walki. Jednak mój żołądek miał inne plany.  

Gdy poczułem ręce napastnika na swoich ramionach, z całych sił próbowałem się z nich uwolnić.  

- Kurwa! Trzymajcie go zanim zrobi sobie większą krzywdę!

Obce słowa dotarły do mojego zamroczonego umysłu. Nie miały najmniejszego sensu. Jednak na tą krótka komendę poczułem więcej dłoni na moim ciele. Ich uścisk był bolesny, ale to nie mogło mnie powstrzymać. Próbowałem kopać i machać rękami, aby tylko się ich pozbyć.  

Nie wiadomo skąd poczułem kolejne ukłucie. Z wcieklosci zawyłem, ale to co mi wstrzyknęli było silniejsze odemnie. Najpierw poczułem jak nogi odmawiaja mi posluszenstwa, później ręce, a na końcu mój mózg owiała czarna nicość.

***
Miałem wrażenie jakbym dryfował. Ciało bylo poza moją kontrola. Cholernie nie fajne uczucie. Jednak głową powoli zaczynała analizować i odbierać bodzce. Czułem ucisk na rękach, ale nie mogłem nimi ruszyć. Żałosny jęk wydobył się z mojego gardła.  

- Wybudza się!  

Obcy głos natychmiast przypomina mi o napastniku. Mój oddech przyspiesza. Głównie przez wcieklosc na własne ciało. Kurwa czemu nie mogę się ruszyć! Zbieram wszystkie myśli, aby odzyskać kontrolę nad ciałem i próbuję się szarpnąć. Udaje się! Ale więzy na moich dłoniach i nogach są tak mocne, że jedyne co dostaje w zamian to eksplozja bólu w całym ciele!

- Kurwa jak! Po takich dawkach  

Jakbym mógł to bym tym skurwielom spluną w twarz. Nie wiedzą na co mnie stać! Pomimo przejmującego bólu próbuję znów się uwolnić. Jednak znów to nic nie daje, oprócz nowej fali palącego bólu, który na chwilę odcina mi możliwość analizy sytuacji. Biorę głęboki wdech, ale to też jest trudne. Jakby znikąd pojawia się przyjemnie chłodne powietrze. Łapie gwałtownie oddech. Boże jak dobrze. Przez chwilę pozwalam sobie na ten luksus. I znów próbuję zebrać w sobie siły do walki. Napinam wszystkie mięśnie i wtedy czuję delikatny dotyk na twarzy. Bardzo delikatny. Jakby głaskanie? Nie to już jest zbyt dziwne! Oszalałem! Tak z całą pewnością w końcu postradałem rozum!

- Oddychaj! Spokojnie ! Dokładnie tak wdech i wydech. Jesteś już bezpieczny. Spokojnie...

Głaskanie na moje głowie nieustaje, a tych kilka słów brzmi tak łagodnie. Nie chcę im się poddawać. Znam te gierki, aż za dobrze. Jednak moje ciało jest takie słabe, tak bardzo boli, a powietrze jest tak przyjemne, że pozwalam napiętym mięśniom się zrelaksować.  


- Dokładnie tak, świetnie Ci idzie. Wdech i wydech. Odpocznij, my się tobą zajmiemy. Jesteś już bezpieczny.  

Pomimo moich największych starań ten melodyjny głos mnie usypia.

***
- Pierwszy raz coś takiego widzę...

Obcy głos znów mnie wybudza. Napinam całe ciało, jednak zanim spróbuję się szarpnąć, głaskanie wraca...

- Ej kolego nie zapominamy wdech i wydech. No dalej świetnie ci szło! Wdech i wydech spokojnie! Już nie daleko! Oddychamy przecież to lubisz mały!

Lubię!  

Powietrze jest takie chłodne, świeże, przyjemne...

- Boli... - Mój głos się strasznie zachrypnięty. Mam ochotę się skrzywić na to jak bardzo żałośnie zabrzmiałem.

"Dzieciak" nagle jakby z nikąd usłyszałem jego ironiczny i zimny głos. Po moim ciele przeszedł zimny dreszcz.

- Wiem... Nie mozemy już nic więcej podać. Staraj się nie ruszać i oddychaj. Już nie daleko...

Łagodny głos, tak bardzo inny znów utula mnie do snu. A może to ból odcina mi możliwość logicznego myślenia.

***
  
Bolesne szarpniecie...  

Boli!  

Mam ochotę wrzasnąć na to brutalne wybudzenie i jeszcze gorsze podskoki. Jakbym jechał na wózku? Tu tu tu tu. Tak Decydowanie ktoś ruszą moją pryczął. Mam ochotę warknąć, ale z moich ust wydobywa się tylko jęk. Boli, tak bardzo boli! Jednak ból to nie wszystko. Jeszcze są głosy, dużo głosów. Nie jestem w stanie wyłapać sensu, ale wyłapuje pojedyncze słowa.

- Pęknięta śledziona, spadek ciśnienia, uraz czaszki,  

Ciężko mi się oddycha. A coś nad moją głową irytująco pipczy. Czuję obcy dotyk na swoim ciele, ale nie jest to atak więc nie stawiam oporu. A może najzwyczajniej nie mam już siły się bronić?  

- Dlaczego nie reaguje na leki! - poddenerwowany głos sprawia, że i ja się napinam. A upierdliwe brzęczenie przyprawia mnie o zawrót głowy. Zaciskam zęby czując nadchodzącego torsje. Jednak ci co się mną zajmują chyba znają się na rzeczy bo nim zadławie się wymiocinami zdejmują maskę z  tlenem  i szybkim ruchem przekręcają mnie na bok.  

Mam już dość.

Zabijcie mnie. Nie chcę już tego czuć!

AJM

opublikowała opowiadanie w kategorii kryminał i dramaty, użyła 1084 słów i 5945 znaków.

Dodaj komentarz