Ten drugi.

Zawsze gdzieś z boku oglądał moje działania. (Skurwysyn). Wszystko co robiłem był poddawane nieustannej krytyce. Wszystkie moje akcje musiały być idealnie takie jakie chciałby(m), żeby były. Czasami dochodziło do tego, że godzinami prowadziłem dyskusje sam ze sobą. Zawsze ten drugi ja mówił mi jaki mam być. Co mam robić. Jaką wersją mnie mam starać się być.
-Dzień dobry co dla pana? - pyta się mnie znudzona życiem kobieta z wyrazem obrzydzenia  
na twarzy. Jakby przypatrzyć się dokładnie to można zauważyć bruzdy po nastoletnim trądziku. Kurwa widocznie ludzie nawet tak błahe sprawy potrafią spierdolić. Nic zupełnie nic. Żadnej motywacji, żeby zmienić swoje życie, żeby zrobić coś lepiej. I tkwi tak ona w tym maraźmie, nie robiąc z tym nic. Ja przynajmniej pije, a ona nic. Ja przynajmniej pije.
-Wódkę, poproszę - grzecznie odpowiadam.
-A dowodzik jest? - za każdym razem. Za każdym kurwa razem. Czy te tępe kurwy nie mogą  
chociaż sprawiać wrażenia, że są miłe? Nie mogą zapytać się jaka wódka, pozwolić mi wybrać, a dopiero później, z wyrazem zakłopotania na twarzy (oczywiście, że udawanym, w końcu nie wymagam od nich prawdziwych uczuć czy nawet emocji) pytać o ten jebany dowód?
-Ależ oczywiście, niech się pani kochana tym nie stresuje - odpowiadam wyjmując dowód. Podaje  
go jej, a ona zaczyna go oglądać. Zawsze dokładnie, skrupulatnie, z dwóch kurwa stron. Co jest takiego na tej jebanej drugiej stronie? Nawet jakby był podrabiany to byś nie zauważyła do chuja pana, a data jest z przodu ty tępa kurwo! W końcu po kilku ciężkich momentach oddaje mi mój kurwa dowód i pyta:
-To jaką wódkę panu podać?
-Zero siedem absolutu poproszę.
-To będzie 45 złotych.
Nareszcie do chuja pana, ile można kurwa czekać. Teraz chowam cenny eliksir do kieszeni starej, wojskowej kurtki i odchodzę, kurwa odchodzę próbując być fajniejszym niż jestem. Udało się. Znowu się udało.
     A po co to ja tyle pije? Po co ciągle muszę się użerać z tym ścierwem? Ależ odpowiedź jest bardzo prosta. On mi każę. Wiesz, kiedyś w oparciu o twórczość Bukowskiego napisałem wiersz:

“Bukowski chce się napić
Rokosowski chcę się zabić”

jeśli możesz to zwróć uwagę na zawiłości gramatyczne powodowanę jednym “ę” w tym wierszu. Starałem się. Zwróć także uwagę na to całe zabijanie się i picie. Czyż to nie jest cool?  
Pamiętam jak raz szedłem z Jerzym przez miasto.
-Jak ty to robisz, że jesteś taki zajebisty? - zapytał się mnie po kilku minutach ciszy
-Pierdol sie - odpowiedziałem.
Czy na tym polega ta cała zajebistość? Na piciu, śmierci i obrażaniu ludzi? Tego dnia akurat wyjątkowo źle się czułem, a zasada jest taka, że im gorzej się czuję tym lepiej wychodzi mi obrażanie ludzi.
-Ale serio, jak ty to robisz?
-Z tym trzeba się urodzić.
Prawie powiedziałem mu prawdę, temu całemu Jarkowi. Nie urodzić, ale wychować. Trzeba zawsze starać się być kimś innym, lepszą wersją siebie, a kiedyś się uda. A później będzie depresja.
     Cokolwiek chciałem zrobić zawsze towarzyszyłem sam sobie. Prowadziłem swoistą narracje swojego życia. Nie żebym narzekał, oczywiście, dzięki temu jestem jaki jestem. A nie narzekam na to kim jestem, tutaj dochodzimy do istoty moich rozważań, czy bycie złym jest złe?  
     Podekscytowany zadzwoniłem do drzwi. Po chwili wszedłem do środka, razem z moim  kumplem. Zawsze miałem problem z rozmową z nieznajomymi ludźmi na trzeźwo, dlatego krzyknąłem:
-To co kurwa? Na powitanie pijemy po kielichu?
I poszło, nasz dar, 0.7 absolutu, został wypity w kilka chwil. Nie było kieliszków do wódki, więc piliśmy z kieliszków do wina. Oczywiście pełnych.  
-Macie coś jeszcze do picia? - pytam się, bo ciągle jestem za trzeźwy.
-Mało, może pójdziemy do sklepu? - proponuje jakiś ziomek
-No dobra kurwa, niech to chuj zastrzeli idziemy. - odpowiadam.
No i kurwa idziemy. Wypiliśmy jeszcze strzemiennego, nalaliśmy sobie po pełnym kieliszku wina i w czwórkę idziemy przez miasto. W jednej kurwa ręce wódka, w drugiej energetyk. Ot przeciętni kurwa ludzie. Idziemy na skróty, po drodze mijamy miejsce w którym tydzień później rzucaliśmy koktajle mołotowa. Pod sklepem jak zwykle - narada.
     -To kto kupuje? - pyta się Karol. Karol w mordę kopany.
     -Ja kurwa mogę, tylko co? - odpowiadam
     -No nie wiem kurwa
     -To kupie litr wódki i osiem energetyków
Wchodzę do sklepu i znowu kurwa. Znowu ogląda mój jebany dowód. Znowu patrzy się na mnie podejrzliwie. Alesię udało. No bo co kurwa miało się stać? Wracamy do domu, na impreze i od wejścia jakiś pajac krzyczy:
-Te kurwa! Wódkę przywieźli!
No i pijemy. Nie wiem jak to się stało. Naprawdę kurwa nie pamiętam, ale po jakimś czasie skończyłem w łóżku z jakąś dziewczyną, a Kevin leżał obok na podłodze i mnie dopingował.
-Ruchaj ją kurwa! Wsadź jej to! No kurwa dalej!
Aż nie kazałem mu się odpierdolić i poszedł chuj wymiotować do toalety. A później dalej wspólnie piliśmy.
     Reszta imprezy minęła bardzo szybko i nie wiele z niej pamiętam. Tylko jakieś rysowanie wielkiej swastyki, a później kutasa na ścianie i różne tego typu psikusy. Około piątej rano postanowiliśmy - ja i moi kumple - spierdalać z tej imprezy. Jak szczury z tonącego statku. Bo w gruncie rzeczy ta impreza tonęła. Właścicielka domu powoli trzeźwiała i dochodziło do niej jaki rozpierdol zrobiliśmy jej  w domu. Podobno śmietnik z podjazdu znaleziono tydzień później, dwie ulice dalej.
     Budzę się rano, rozglądam się dookoła i patrze, że na podłodze, w moim kurwa pokoju, śpi jakiś koleś.
-Te kurwa. Wstawaj do chuja pana. - uprzejmie budze nieznajomego
-Co? - coś tam pierdoli przez sen
-Wstawaj kurwa, wypierdalasz z mojego domu! - przypominam się skurwielowi
-No dobra, aby chwile kurwa ziomeczku - odpowiada
-Kim ty w ogóle kurwa jesteś - pytam
-Wczoraj mówiłeś, że jestem twój najlepszy kumpel.
-Pierdol się koleś - radzę mu.
-Śmierć. Po prosu kurwa śmierć.

quircle

opublikował opowiadanie w kategorii inne, użył 1095 słów i 6106 znaków.

1 komentarz

 
  • Malolata1

    Zgadzam się z Leną. Wgapiam się w ekran przez kilka minut.

    22 lis 2015