Sklep mięsny

Siedziałem na drewnianej ławce naprzeciwko sklepu mięsnego. Wydawało się, że to jedyny sklep tego typu w okolicy, bo ludzie wchodzili do niego i wychodzili bez przerwy. Nie było chwili, że w sklepienie było klientów. Okazało się, że w kieszeni mam pięćdziesiąt złotych więc postanowiłem, że i ja coś kupię. Wszedłem do środka i nagle usłyszałem czyjeś wrzaski. Dobiegały zza jednych z dwojga drzwi.
   Na jednymi wisiał napis świeże mięso a nad drugimi mrożonki. Ludziom jednak nie bardzo przeszkadzały te hałasy i zachowywali się, jakby w ogóle ich nie słyszeli. Z lekkim niepokojem podszedłem do drzwi i gdy wszedłem do środka zaniemówiłem. Nie zdziwiła mnie jednak kolejka, która ciągnęła się na dobra sześć metrów, ale widok przykutych do ścian ludzi, z których ekspedientki odcinały kawałki ciał i wnętrzności. Niektórzy nadal żyli i z płaczem błagali o pomoc. Jednak ani sprzedawczyni, ani klienci w ogóle nie przejmowali się tymi wrzaskami. Wszystko przebiegało dokładnie tak jak w zwyczajnym sklepie mięsnym.
   Na ścianach powywieszane były różnorakie promocje między innymi dwa policzki w cenie jednego. Sklepowe całe upaprane krwią bez chwili wytchnienia obsługiwały klientów. Przede mną była pewna starsza kobieta, która na początku nie mogła się zdecydować na nic konkretnego. Najpierw poprosiła pół kilograma wątroby świeżej co oznaczało, że musiała ona pochodzić od żywego człowieka. Więc kasjerka poprosiła mężczyznę stojącego z boku o dostarczenie świeżego towaru. Ten poszedł na zaplecze i po chwili wrócił z nastoletnim chłopcem.
  Zapłakanego i przerażonego nastolatka przykuto do ściany, po czym kasjerka bez wahania wbiła nóż i nie zważając na wrzaski i błagania chłopaka wyjęła całą, jeszcze ciepłą wątrobę. Już miała ja kroić, kiedy kobieta nagle zrezygnowała z niej, tłumacząc, że woli policzki. Więc sprzedawczyni wyjęła z kieszeni scyzoryk i podeszła do martwego już chłopca wycinając oba policzki. Jeden położyła na blacie, a drugi zapakowała i podała starszej pani. Gdy się temu przyglądałem wszystko mnie bolało. Z całych sił próbowałem powstrzymać wymioty. Staruszka już miała wychodzić, kiedy nagle przypomniała sobie, że musi kupić jeszcze nogę dla swoich psów. Zażyczyła jednak sobie, aby była ona lewa i dodatkowo od kobiety. I znowu mężczyzna stojący obok poszedł na zaplecze i przyprowadziła dwudziestoparoletnią kobietę.
   Była ogolona na łyso prawdopodobnie z powodu zbyt długich włosów. Tym razem jedna jej pisk z irytował ekspedientkę do tego stopnia, że ta od razu poderżnęła jej gardło. Krew tryskała wszędzie jednak ludzie, zamiast osłaniać się rękoma wystawiali języki w stronę krwawej fontanny, a niektórzy nawet podstawiali kubki. Wtedy zobaczyłem na ścianie napis: „krew tryskająca podczas obsługi darmowa". To było już ponad moje siły. Blady upadłem na ziemię, a gdy się ocknąłem byłem przykuty do ściany obok martwych ciał.

marok

opublikował opowiadanie w kategorii inne, użył 558 słów i 3079 znaków.

3 komentarze

 
  • Malolata1

    Fajny pomysł, naprawdę, ale wykonanie nieco gorsze. Piszesz czasem niedokładnie, mieszasz czas teraźniejszy z przeszłym, jest jeszcze kilka błędów. Nie zmienia to faktu, że pomysł bardzo przypadł mi do gustu i myślę, że z czasem ta płynność Twojego pisania i informacje zawarte w Twoich opowiadaniach beda dokładniejsze. Kwestia wprawy. :)

    21 maj 2017

  • Somebody

    Ja również zaniemówiłam, ale palce jeszcze mi działają, więc napiszę,  że to, czego dokonałeś jest absolutnie oszołamiające:)

    15 maj 2017

  • Rrrrrrrrrrr

    Wow. Mega. Zaniemówiłam

    13 maj 2017