Wampirze szczęki - część 4

Lordowi udało się dotrzeć na zamek przed świtem. Wezwał swoich podwładnych i zasiadł w gabinecie razem z Lloydem i Danversem. Na biurku postawił butelkę, ale wcześniej oderwał etykietkę.

- Wiecie co to jest?

- Pewnie jakiś alkohol.

- Nie! To eliksir, który sprawi, że znów będziemy ludźmi.

- Mówiłem, że wóda.

- Cisza! To mały krok dla nas, ale duży skok dla wampirów.

Lord wyjął trzy puchary ze swojej szafki z ważnymi rzeczami i postawił obok butelki. Nalał sobie i braciom.

- No, pijcie, pijcie – zachęcił. – Czeka nas wielka chwila. Zaraz znów będziemy ludźmi.

- Dobrze, niech więc tak będzie – zgodzili się bracia.

Wypili do dna. Lord nadal czekał. Nic się nie działo, żadnej przemiany, wyglądali jak przedtem. Pokiwał głową i zamoczył usta w napoju. Zaraz tego pożałował. To coś śmierdziało czosnkiem. Wypluł wszystko, ale dalej czuł ten drażniący posmak. Spojrzał na Lloyda i Danversa i zobaczył jak eksplodują, zmieniając się w chmurę popiołu. Phantomass wyłonił się zza ściany i zaklął.

- Czemu jeszcze żyjesz?

- Myślisz, że jestem taki głupi? Byle gówno w butelce i dam się nabrać? Wystawiłem moich kompanów, ale miałem rację. Oszukałeś mnie! To nie było lekarstwo.

- Na pewno nie dla takich jak ty. Sądziłem, że twoje pragnienie skończenia z żywotem krwiopijcy wygra ze zdrowym rozsądkiem.

- Czemu chciałeś mojej śmierci?

- Słyszałem twoje myśli. Ty draniu. Dopóki żyjesz, nie odejdę. Muszę cię zabić i będę próbował, aż do… dopóki tego nie zrobię.

- Wyniosę się z zamku, a ty jesteś tutaj uwięziony. I co?

- Nie trzyma mnie zamek, tylko twoje ciało. Pójdę wszędzie tam, gdzie ty.

Duch zniknął, a zamiast niego pojawił się Marley.

- Przepraszam za spóźnienie. Coś mnie ominęło?

- Najwyraźniej. Musimy zebrać nową ekipę, bo stara się wykruszyła.

fanthomas

opublikował opowiadanie w kategorii horror i komediowe, użył 347 słów i 1895 znaków.

Dodaj komentarz