Just another vampire story...

ROZDZIAŁ 1  
"Ciemno wszędzie, głucho wszędzie..."

Samotna droga w lesie na obrzeżach miasta nigdy nie zwiastuje niczego dobrego. Tak było i tym razem. Warunki idealne dla kreatur wszelkiego typu. Rzęsisty deszcz, środek nocy, tylko światło księżyca rozświetlało okolicę. Nawet zwierzęta omijają takie miejsca szerokim łukiem.  
Nadjeżdżający samochód właśnie minął znak informujący o tym że jest już w Vernonie. Wycieraczki miały naprawdę sporo do roboty. Reflektory rozświetlały drogę, a lampka w kabinie ukazywała tylko to, że w kabinie znajdują się dwie postacie. Na rozświetlonej sztucznym światłem drodze pojawiła się mała, ledwo widoczna przeszkoda. Wewnątrz auta zrobiło się duże poruszenie. Pojazd zatrzymał się jakieś trzy kroki od przeszkody. Wysiadła z niego kobieta, a zaraz po niej otyły mężczyzna. On oparł się o auto i zapalił papierosa, a ona ruszyła do przodu, chcąc sprawdzić co przerwało ich spokojną jak dotąd podróż. Po pierwszym kroku odniosła wrażenie że to człowiek, a każdy kolejny ją w tym upewniał.
-Mark! Wyjmij apteczkę z auta! Ktoś tu leży!- zawołała kobieta do partnera.
-Zostaw go, to pewnie jakiś pijak- odparł słyszalnie pijany mężczyzna.
-Przynieś! Wiesz że muszę!- wykrzyknęła w zdenerwowaniu.
Mark machnął ręką i z niechęcią podszedł do bagażnika. Jego, zdecydowanie, lepsza połówka przykucnęła przy ciele. Chwyciła je za ramie i delikatnie odwróciła na plecy.
To co zobaczyła przerosło jej najśmielsze oczekiwania. Był to mężczyzna. Jego oczy zwróciły się na nią. Chociaż oczami było to ciężko nazwać. Lewe było wydrapane i została po nim tylko dziura z resztkami białka wymieszanymi z krwią. Prawe było bardziej przekrwione niż oczy narkomana po kontakcie ze strzykawką. Policzek bliżej kobiety był oderwany i wisiał tylko na cieniutkim plastrze skóry. Przez to widać było uzębienie które wyraźnie ubyło kilka minut temu. Jeden obojczyk przebił skórę i koszulę. O dziwo człowiek jeszcze żył. Zdradzał to ruch w miejscu oczu, oraz dźwięki dobiegające z gardła. Biedak dławił się własną krwią, lub kciukiem, którego też brakowało.
Zanim kobieta zdążyła zebrać się do dalszego działania, jegomość wyszeptał do niej ledwo:
-Uciekaj
Ona zerwała się na równe nogi i rzuciła w stronę samochodu. Wtedy zrozumiała że Marka już tam niema.
-Mark! Mark! Nierób sobie jaj!- krzyknęła ze strachem w sercu, jakiego jeszcze nie czułą.
Odwróciła się z powrotem do "przeszkody". Zobaczyła tam jedynie kałużę krwi w którą stukał deszcze. Oraz mały płat skóry. Chyba policzek.
Takiego strachu i zaszczucia nie czuła nigdy, a w życiu widziała sporo. Jako pielęgniarka asystowała w wielu operacjach. Również w tych nieudanych. W jednej z nich poległa jej córka. Eliza pożegnała się z tym okrutnym światem kilka miesięcy temu, gdy miała wraz z siostrą, Nithią, nocować u przyjaciółki. Nithia miała szczęście, że bóle brzucha zmusiły ją do pozostania w domu. Matka była na dyżurze, gdy jej ledwo żywą córkę przywiozła karetka. Koleżanka poderżnęła jej gardło nożyczkami na oczach rodziców, po czym wbiła je również w swoją krtań. Ojciec dziewczynki zdołał uratować tylko jedną i o dziwo rzucił się na pomoc nie swojego dziecka, a cudzego. To właśnie budzi podejrzenia w tej historii. Nie ma to jednak znaczenia. Eliza zmarła na rękach matki, która już nigdy nie dowie się jak było naprawdę.
Wiedziała już, że czeka ją podobny los. Stała sparaliżowana strachem na środku drogi. Deszcz zmienił jej włosy w mop, a łzy wypełniły oczy. Stała w takim letargu dopiero kilka sekund, ale czuła że trwa to dobry kwadrans. W ten coś przerwało jednostajne światło samochodu. Zobaczyła czyiś długi cień pod swoimi nogami. Delikatnie i powoli obróciła się w stronę auta.
Stał tam mężczyzna. Miał na sobie czarną skórkową kurtkę, z pod której wystawał kaptur szarej bluzy. Gdy otworzyła usta aby coś do niego powiedzieć, zobaczyła na jego twarzy, drobny, szyderczy uśmiech, który odebrał jej mowę. Po chwili druga osoba, której dotąd nie dostrzegła, chwyciła ją od tyłu za ramiona. Zdążyła krzyknąć, lecz nic więcej. Silny uścisk skręcił jej kark. Następne ostrożnie odłożył jej ciało na ziemie.
-Spoczywaj w pokoju- powiedział do trupa
-Abstynent z Ciebie, czy wolisz wgryzać się w sztywnych?-zapytał ten przy aucie.
-Daj spokój Altairze! Dwa rozszarpane ciała starczą. Zresztą wiem co zaraz powiesz- odpowiedział z żalem.
-Tak, posprzątaj. Dodałbym "proszę", ale wiem że nie umiesz mi odmawiać- powiedział Altair z satysfakcją w głosie.
Oddalając i powoli rozpływając się w mroku dodał:
-Dołącz do mnie gdy skończysz.

QWERTY

opublikował opowiadanie w kategorii horror, użył 887 słów i 4890 znaków, zaktualizował 9 lut 2017. Tagi: #horror #gore #vampire #dreszcz #wampiry #kill #murder #pozytywnie

1 komentarz

 
  • Linda

    No w sumie to ciekawe. Ale bardzo tajemnicze ;d mam nadzieję ze 3 część będzie bardziej jasna ;D

    14 lip 2015

  • QWERTY

    @Linda Trzecia część będzie znów "średniowieczna". Te wątki będą się przeplatać, raz o tym co Altair robił dawno, w młodości chciałoby się rzec, a raz o tym co dzieje się, powiedzmy, aktualnie. Prace w toku, ale mam nadzieje że do tej niedzieli się wyrobię ;)

    14 lip 2015

  • Linda

    @QWERTY czekam z niecierpliwością ;D

    14 lip 2015