Materiał zarchiwizowany.

Fikcja/Fiction #4

Fikcja/Fiction
-----------------------------------------------44444444444444444444444
-----------------------------------------------
Cały we krwi ubrudzony i zaniepokojony sytuacją nie wiedziałem co mam robić. Jedynym plusem w tej sytuacji, była woda, którą znalazłem. Byłem okropnie zmęczony, ale strach i stres powodował nadmiar adrenaliny, więc nie czułem, żadnego bólu, ani nie miałem chęci odpoczynku, chciałem jak najszybciej się wydostać z tego pustkowia. Nie wiedziałam jak, ani gdzie i po co. Wstałem. Musiałem się gdzieś dostać. Miałem nadzieję, że może znajdę tutaj jeszcze kogoś, albo jakieś bezpieczne miejsce - schron. Nie było nic widać, panowała jedna wielka ciemność i tylko na niebie czasami było widac ruch upiorów. Wydawało mi się, jakby one nie chciały mi zrobić krzywdy, tylko pilnowały mnie, nie wiadomo przed czym. Postanowiłem ruszyć się stąd, pozostawiając jedyną dostępna mi wodę i poszukać jakiegoś schronienia. Po drodze mijałem kolejne skałki ze źródełkami wody. Było ich w sumie sporo. Sądziłem, że to dobry znak, lecz w pewnym momencie upiory zaczęły strasznie hałasować, jakby one same się czegoś przestraszyły. Latały jak opętane, we wszystkie strony. Niebo rozjaśniało, a przed moimi oczami, na horyzoncie ukazała się ogromna skała, w kształcie wieży. Wyglądała jak jama smoka z bajek. Wszystkie upiory omijały to miejsce, latały jedynie wokół niego. Postanowiłem dostać się tam. Kiedy dotarłem pod skałę, wszystkie upiory zleciały sie wokoło, tworząc wielki czarny wir. W skale zrobione było bardzo dużo, niewielkich rozmiarów dziur, w które sam ledwo bym się zmieścił. Niektóre z nich bywały większe, ale znajdowały się wyżej. Nagle wszystkie upiory w jednym momencie zaczęły lecieć w stronę skały. Wlatywały w dziury i chowały się w nie. Po chwili wszystkie wleciały do środka i niebo znowu było czyste, czerwone. Za to skała ściemniała, jakby została opętana. Unosiły się nad nią dziwne, ciemne opary, jak z kopalni. Hałas, jaki robiły upiory, przemienił się w hałas jakiejś wielkiej maszyny, pracującej nad czymś. Nagle ziemia zaczęła się trząść. Drgania caly czas narastały. Były tak mocne, że podłoże zaczęło pękać. Robiły sie szpary i wyrwy. Stwierdziłem, że muszę się gdzieś schować, ale niestety jedynym takim miejscem była skała upiorów. Biegłem w jej stronę, przeskakując nad kolejnymi pęknięciami w ziemi. Trzęsienia wcale nie pomagały mi w tym. Przy którymś razie, przeskakując nad wyrwą, skoczyłem na wystającą skałkę. Poczułem okropny ból i upadłem. Okazało się, że skręciłem kostkę. Ból jaki czułem był na tyle mocny, że nie potrafiłem się podnieść. Ziemia pode mną ciągle się trzęsła i pękała, byłem unieruchomiony na jednej części. W strachu próbowałem pełznąć dalej, ale przerwy były zbyt duże aby je przejść. Po pewnym czasie trzęsienie i wielki huk ustał. Pomimo tego ból, jaki czułem w kostce, nie pozwalał mi na swobodne poruszanie się. Próbując pełzać po tym niewielkim kawałku ziemi, na tyle się zmęczyłem, że położyłem się na skale i usnąłem...

HearU

opublikował opowiadanie w kategorii horror, użył 587 słów i 3240 znaków.

Dodaj komentarz