Materiał zarchiwizowany.

Fikcja/Fiction #3

Fikcja/Fiction
-----------------------------------------------
33333333333333333333333
-----------------------------------------------
Budzę się, wokół siebie widzę szczere pole. Czerwone niebo i jakby spalona ziemia powodują straszne uczucie. Pustkowie, budujące mroczny nastrój, z nutą nadziei, że uda mi się wydostać z tego koszmaru. Gdzieniegdzie tylko, rosną uschnięte krzewy cierniowe. Wstałem, znowu wiał lodowaty wiatr, który kompletnie nie pasował do nastroju panującego tutaj. Moje ubrania były porwane, nie miałem butów. Nie mam pojęcia co się z nimi stało. Otrzepałem się z kurzu i piachu. Na widnokręgu, nie było widać nic, prócz wręcz rozpalonej ziemi i płonących roślin. Nie wiedziałem co mam zrobić. Stwierdziłem, że wędrówka, w którąś stronę będzie rozsądnym pomysłem. Jednak, w którą stronę iść? Jak iść cały czas w odpowiednim kierunku? Jak się nie zgubić? Miałem straszny mętlik w głowie. Postanowiłem obrać sobie jeden cel, jeden z krzewów, naprzeciw któremu będę podążać, zaznaczając drogę. Podczas wędrówki, towarzyszył mi jedynie szum wiatru. Spędziłem na tej wędrówce nie wiem jak dużo czasu. Na niebie nie było, ani słońca, ani księżyca, jedynie małe, ciemne obłoki, zasłaniające krwiste niebo. Po pewnym czasie, na horyzoncie pojawiło sie coś czarnego, jak się później okazało, ogromnego. Postanowiłem dojść do tego. Był to wielki rów, z rzeką. Ale nie była to zwyczajna rzeka. Zamiast wody, płynęła bowiem tam gęsta, ciemna krew. Wiatr wtedy ustał, wszystko ucichło, a temperatura mocno się podwyższyła. Robiło się coraz goręcej i goręcej. Ziemia sie nagrzewała i zaczęła mnie parzyć w nogi. Poczułem okropne pragnienie, ale w pobliżu, znajdowała się tylko rzeka z krwią, szeroka na kilkanaście metrów i długa poza horyzont. Znowuż stanąłem w błędnym miejscu. Znowuż nie miałem pojęcia co mam zrobić. Temperatura i odczucie coraz większego pragnienia, nie pomagały w tej sytuacji. Miałem do wyboru, albo iść wzdłuż tej rzeki, albo spróbować przejść przez nią. Podczas rozmyślania, w głębokiej ciszy jaka panowała, usłyszałem jakieś dźwięki. Przypominały mi one, te wydawane przez upiory, w moim pokoju hotelowym. Przestraszyłem się, ponieważ głosy słychać było jak się zbliżają. Wskoczyłem do rzeki. Na szczęście krew, sięgała jedynie do pasa. Starałem sie jak najszybciej dostać na drugi brzeg, lecz krew była bardzo gęsta, co utrudniało przeprawę. Jazgot upiorów słyszałem coraz wyraźniej. Wiedziałem, że są już niedaleko, ale mi też już niewiele zostało do brzegu. Bałem się odwrócić, spojrzeć na nie. Kiedy wydostałem się z rzeki. Poczułem jeszcze mocniejszy podmuch wiatru. Cały byłem we krwi. Wtedy dopiero odwróciłem się i zauważyłem nieskończoną ilość upiorów, które przykrywały całe niebo i leciały prosto na mnie. Zacząłem biec w drugą stronę. Byłem już padnięty, ale przerażająca muzyka tworzona przez upiory, cały czas mi przygrywała. Ciemność ogarnęła już połowę nieba, kiedy spostrzegłem, że przede mną jest jakaś skała. Za skałą znalazłem mały, wyżłobiony dół, w którym była krystalicznie czysta woda. Położyłem się przy niej i sie napiłem. W tym czasie, całe niebo zakryła wielka chmura upiorów i znowu nastała ciemność...

HearU

opublikował opowiadanie w kategorii horror, użył 614 słów i 3424 znaków.

Dodaj komentarz