Felieton apolityczny część druga

W poprzednim felietonie wspomniałem o ratingu i rosnącej pozycji gospodarczej Polski. I okazuje się, że te prognozy się sprawdzają. Polska awansowała do grona dwudziestopięciu najbardziej rozwiniętych krajów świata ( pozycja 23). Teraz "Agencja S&P Global Ratings podwyższyła długoterminowy rating Polski w walucie obcej do "A-" z "BBB+" - podano w komunikacie. Perspektywa ratingu jest stabilna". Dla mniej zorientowanych w ekonomii. Rating w walutach obcych jest bardzo ważny bo zachęca banki do.udzielania Polsce kredytow z nizszym oprocentowaniem a także zachęca inwestorów do inwestycji w naszym kraju. A co w związku z tym publikują serwisy onet, interia i wp? Taśmy Norawieckiego, Duda stał Trump siedział, przewidywana rekonstrukcja rządu, Agata Duda chce wrocic do Krakowa i inne tego typu tematy zastępcze.  Oczekiwałem.i nadal.oczekuję od opozycji konstruktywnej krytyki.  Konstruktywna to taka co docenia sukcesy a jednocześnie pokazuje władzy gdzie popelnnbia bledy i sama informuje co planuje zrobić lepiej, jeśli dojscia do władzy. I niestety doczekać się nie mogę. Na szczescie Polacy nie dają juz się wkręcac w tematy zastępcze o czym świadczy kolejny sondaż. Gdyby wybory parlamentarne odbywały się w drugiej połowie października PiS (wraz z Solidarną Polską i Porozumieniem) uzyskałoby 40 proc. poparcia osób deklarujących udział w głosowaniu; na PO zagłosowałoby 19 proc., na ruch Kukiz'15 - 8 proc., a na PSL - 5 proc. - wynika z sondażu CBOS. Ponownie zachęcam do udzialu w wyborach. Pozdrawiam

AnonimS

opublikował opowiadanie w kategorii felieton, użył 265 słów i 1610 znaków.

4 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • AnonimS

    Mi zalezało zeby lidzie głosowali

    22 paź 2018

  • AnonimS

    @KontoUsunięte wreszcie. Chociaz jak mi pisałeś niepokojące jest że młodzież nie głosuje

    24 paź 2018

  • Meska

    A ciemny lud to kupi i o zgrozo, pójdzie zaglosowac na PiS

    14 paź 2018

  • MEM

    Sorry, w tej formie to jest całkowita manipulacja, czyli ociera się o kłamstwo (don't kill the messenger; poglądy poglądami, każdy ma prawo do własnych, ale manipulacja to co innego).  

    1. Polska nie awansowała do tego grona 25 krajów, bo od dawna w nim była.

    2. Podniesienie ratingu nie jest "sukcesem rządu", bo najpierw dzięki nim ten rating nam spadł właśnie z poziomu, na który dziś się, od biedy, z powrotem wdrapaliśmy. Czyli przy tak rozwijającej się gospodarce – bo to nie jest zasługa PiS-u – opozycja, rządząca w czasach światowego kryzysu, miałaby przynajmniej teoretyczną szansę (a jego wcześniejsze osiągnięcie i utrzymanie to ich, a nie PiS-u, zasługa) wywindować nas teraz z poziomu A- na oczko wyżej.

    3. Taśmy Morawieckiego, po raz kolejny pokazują hipokryzję i kłamstwa PiS. A o tym, że Morawiecki jest skończonym kłamcą (zresztą, co się dziwić – przykład idzie z góry, od tatusia) wiadomo co najmniej od 2015 roku, gdy Morawiecki wraz z PiS kłamał o "Polsce w ruinie", a po wyborach sam publicznie w mediach przyznał, że były to kłamstwa. Jak można w ogóle komuś takiemu jak on, i cały PiS zresztą, wierzyć? Wystarczy, że usta otworzy i wiadomo że łże.

    4. Zdjęcie Dudy z Trumpem pokazuje tylko, jak jest Duda traktowany - że jest pośmiewiskiem (i robi to w kapitalny sposób; BTW pomysły na płacenie za amerykańską bazę w Polsce to idiotyzm). A co za tym idzie, jakim, coraz większym, pośmiewiskiem przez to jest nasz kraj na arenie międzynarodowej. Dlatego jest ważne. BTW, kolejny tego przykład był w ONZ, gdzie Duda warował pod zamkniętymi drzwiami gabinetu, w którym miał się spotkać z premierem Izraela, ale go nie wpuszczono.
    5. Konstruktywna krytyka, nie tylko ze strony opozycji, spada na PiS ze wszystkich stron. Niestety, to jest jak plucie, po którym opluwany twierdzi, że deszcz pada – nie dociera, a jedynymi odpowiedziami ze strony PiS, jest retoryka rodem z bolszewicko-goebbelsowskiej propagandy o "kwiku odrywanych od koryta", "nieprawdziwych Polakach", "elemencie animalnym" itp.. W ten sposób konstruktywna krytyka, czy w ogóle dyskusja z PiS mija się z celem, bo po prostu nie ma z kim.

    6. Sondaże. To, że "ciemny lud wszytko kupi", jest niestety prawdą. Jak to zawsze historia pokazywała, ludzie zaczną myśleć, dopiero jak PiS-owska władza sięgnie po wszystko w państwie, łapa się zaciśnie i będzie za późno na jej obalenie w inny sposób niż siłą. I do tego właśnie zmierzamy, jak ta przysłowiowo wolno podgrzewana  garnku żaba, która nie zauważa, że ją gotują. 500+ na kredyt i podobne wynalazki wraz z sączoną od niemal dekady propagandą, omamiły znaczną część społeczeństwa i tyle. Stąd wyniki sondaży. Zresztą, bywały czasy, że PO, po drugich wygranych wyborach, miała sondaże poparcia rzędu 60%. Jak skończyła, wszyscy wiemy (i zresztą zasłużenie, tyle, że teraz są oni, w porównaniu z PiS-em, po prostu tzw. mniejszym złem). I przypomnę, że w wyborach parlamentarnych na PiS zagłosowało zaledwie 18% uprawnionych do głosowania, a na tamte wybory elektorat PiS karnie i sumiennie poszedł. Czyli nie wiadomo, czy nie czeka obecnej władzy niemiła niespodzianka. To zależy od tego, czy te pozostałe 80% raczy ruszyć dupę, żeby pójść na zagłosować.

    6. Co do charakterystyki ratingu to zgoda. Rzeczywiście wpływa na poziom inwestycji i oprocentowanie długu. Tyle, że przy okazji: dzięki wynalazkom w rodzaju 500+ na kaczą kiełbasę wyborczą, zadłużamy się w rekordowym tempie. I bekniemy za to, to jest tylko kwestia czasu, a czkawką się będzie długo odbijać (przejedzone w zdecydowanej większości długi Gierka, po 5 latach "sukcesu", przypłaciliśmy kryzysem w latach 80-tych, 600% inflacją, ruiną gospodarczą, masowym bezrobociem oraz 40 latami ich spłaty). Inflacja już rośnie, w sklepach podwyżki wszystkiego, opłaty także idą non stop w górę. Koło się powoli, ale nieuchronnie, rozpędza (Wenezuelska inflacja - bo to świeży przykład - przy podobnym modelu rządów, także od czegoś zaczynała. Dziś tam jest głód.). I przy okazji, brednie Morawieckiego o "uszczelnianiu VAT-u", by było na rozdawnictwo socjalu, można między bajki włożyć; PiS nie popuścił nawet chorym po przeszczepach ceny za leki dla tych osób, niezbędne do przeżycia, jeszcze pod koniec 2015 roku po wygranych wyborach, zostały podniesione z kilku zł do 1500-2500 zł - to jest PiS-owski dobrobyt. Dodać do tego wszystkiego należy jeszcze trzy rzeczy. 1. Skłócenie ze wszystkimi odbije się na poziomie inwestycji i eksporcie. 2. Skłócenie z UE odbije się na dotacjach. 3. Na Zachodzie powoli zaczynają się, uzasadnione, przebąkiwania o nadchodzącym kryzysie, nie mniejszym niż ten z 2008 roku, co odbije się i na naszej na koniunkturze. I wszystko to razem do kupy się w pewnym momencie skumuluje. Dopiero wtedy się część elektoratu PiS obudzi z ręką w nocniku. Bo władzy absolutnej – a ku temu zmierzamy – PiS dobrowolnie nie odda. Pozdrawia ekonomistka z wykształcenia (tak a propos tych "zorientowanych w ekonomii" ;) ).

    13 paź 2018

  • MEM

    @KontoUsunięte Agencja ratingowa się raczej nie pomyliła (oni po prostu z ostrożności nam ten rating po dojściu PiS do władzy obniżyli), choć na jej decyzję wpływa wiele czynników i naiwnością byłoby sądzić, że polityczne preferencje ludzi agencjami rządzących nie mają na ratingi wpływu. Natomiast faktycznie, rządy w krajach takich jak Polska niekoniecznie mają taki bezpośredni wpływ na gospodarkę. Nie to, że nie mają w ogóle, ale jest on ograniczony. Tak samo jak nie było zasługą rządów PO, że w czasie kryzysu byliśmy "zieloną wyspą", tak i teraz nie jest zasługą rządu PiS, że mamy wzrost gospodarczy. Bo nie jesteśmy krajem wielkości np. Estonii, gdzie plajta dużej firmy może pociągnąć za sobą całą jej gospodarkę – u nas może zbankrutować nawet taki kolos jak KGHM, a gospodarka z powodu swej wielkości i tak się jeszcze może całkiem dobrze toczyć. Jeśli warto rozpatrywać zasługi jakichkolwiek rządów dla gospodarki, to warto je rozpatrywać pod kątem tego, ile dany rząd psuje – na ile utrudnia rozwój gospodarczy. I pod tym względem – już nie wspominając tego "pełzającego zamachu stanu" i wszystkiego co z nim związane - PiS leży i kwiczy. Bo owszem, duże projekty, które PiS wyciągnął na swe sztandary, żeby je wykorzystać dla celów propagandowych, takie jak przekopanie Mierzei Wiślanej, budowa CPL czy Via Carpatia, mają jak najbardziej sens, ale to są takie pojedyncze rodzynki w zakalcu. A to cała reszta przede wszystkim ma znaczenie, bo na PKB nie składa się tylko tego typu duża inwestycja. Składa się przede wszystkim te kilka milionów firm oraz ludzie w nich pracujący. Jak oni przez głupotę władz będą obrywać po dupach, to prędzej czy później wszystko się rozpierdzieli i nie pomoże nawet dobra światowa koniunktura. PiS, póki co jeszcze nie pokazał, na co go naprawdę stać (w tym negatywnym aspekcie tego określenia) – cyrki, które się przez ostatnie 3 lata działy, to tylko próbka ich możliwości. Tylko dlatego gospodarka, wzmocniona dobrą koniunkturą, pomimo kłód pod nogami się toczy. Stąd efekty w postaci choćby wspomnianego ratingu. I dopóki gospodarka będzie się toczyć siłą rozpędu, rating jako tako utrzymamy. Ale on nie jest dany na wieczność. A trzeba pamiętać, że PiS-em rządzi facet, który np. podejmuje działania, zalatujące odgórnym ustalaniem cen towarów i usług (vide: ceny wody, które kiedyś Szydło z mównicy sejmowej zadeklarowała właśnie odgórnie, że nie wzrosną, a od przyszłego roku podwyżka i tak będzie, bo na dłuższą metę takiego zamiatania pod dywan rosnących kosztów, by "ciemnemu ludowi, który wszystko kupi" pokazać, że wszystko jest fajnie, nie da się utrzymać – to jest dokładnie to samo, co sławetne podwyżki w grudniu '70 roku, ten sam mechanizm). Dokładnie jak w PRL-u. Jak to się skończy, wiadomo choćby z naszej najnowszej historii. A warto dodać, że wspomniany prezes PiS wykonawców swej woli – te wszystkie jego marionetki – ma jeszcze głupszych od siebie (by móc je kontrolować – nie mogą być mądrzejsi od niego, bo by się nie dali) i oni też od czasu do czasu "na swoim odcinku" z niejedną szkodliwą głupotą wyskoczą. A to razem do kupy wzięte wali we wszystkich. I efektem jest coraz więcej szkód, w tym także właśnie w gospodarce, w dodatku narastających. Tylko musi minąć pewna ilość czasu, nim będzie to widać tak wyraźnie, że nawet do najgłupszych dotrze. Ale wtedy będzie już za późno. Po '89 roku startowaliśmy z gospodarczego poziomu Białorusi i Ukrainy. Jak oni wyszli na rządach ludzi podobnych do PiS-u, bardzo łatwo dziś zobaczyć, porównując nasz standard życia z ich. I to jest właściwie najważniejsze kryterium, długookresowe, jeśli chodzi o ocenę (dowolnych) rządów, a nie sam rating, czy to, że nam chwilowo PKB rośnie. Stąd w ocenie poszczególnych rządów trzeba patrzeć na to, ile potrafią spieprzyć, a nie na to, że od czasu do czasu coś dobrego zrobią. I wybierać te, które spartaczą najmniej. Stabilny, trwały wzrost gospodarczy jest zawsze lepszy niż gwałtowne skoki typu "cudowna" epoka Gierka z jej propagandą sukcesu (którą w zmodyfikowanej wersji uprawia obecnie PiS w podobnych warunkach) zakończona upadkiem gospodarczym państwa. Stąd rządy PO  - przy całym ich złodziejstwie, zadufaniu itd. - biły PiS na głowę. No a poza tym PO nie wprowadzała zamordyzmu i nie demontowała struktur demokratycznego państwa prawa.

    14 paź 2018

  • MEM

    @KontoUsunięte To "złodziejstwo PO", to niestety nie tylko PiS-owska propaganda. Owszem, oni rozdmuchują to, jak tylko mogą, na swoje potrzeby, osłabiając po prostu platformianą konkurencję, ale też prawdą jest, że mają ku temu pewne podstawy. Pominę "taśmy", bo to trochę co innego i warto też zauważyć, że nie wszystkie wypłynęły, czyli nie wiemy, co jest na pozostałych. Ale czy zapomniałeś o ludziach Platformy takich jak np. Chlebowski i jego afera hazardowa? A np. manipulacje przez Orlen (mający wtedy prezesa z nadania PO) cenami paliw tuż przed wyborami (czyli działanie na szkodę spółki dla politycznych korzyści własnych i kolegów) to co to było? To są rzeczy z pierwszych stron gazet – z wierchuszki PO, a należy też pamiętać, że PO to nie tylko Tusk, Schetyna itd. To także cała reszta aż do partyjnych dołów, która "kręci" różne, mniej spektakularne, interesy na szczeblach samorządowych. I żebyśmy się dobrze zrozumieli: to nie jest tak, że obwiniam jedynie Platformę za tego rodzaju rzeczy, twierdzę jedynie, że takie rzeczy, takie "złodziejstwo" się w jej szeregach zdarzało i mają oni swoje za uszami. Podobnie, jak zdarza się w przypadku każdej partii, jaka dorwała się do przysłowiowego koryta (i tak BTW, należy założyć, że część tego typu procederu nigdy nie trafia do opinii publicznej – to co trafia na nagłówki gazet, to już sytuacje, gdy przysłowiowe szambo wybije i nie da się go ukryć). Różnicą między poszczególnymi jest najwyżej skala.

    14 paź 2018

  • MEM

    @KontoUsunięte Faktycznie. Prywatyzacja jest do pewnego stopnia sensowna, choć z tego tylko powodu, że często jest mniejszym złem niż powiązania np. firm, o których wspominasz, z polityką. Ale sprywatyzowanie takich firm to także pewna strata. Bo, po pierwsze, wtedy państwo ma z tego tyle, co z podatku (co przy manipulacjach mających na celu uniknięcie opodatkowania może niewiele dawać), a po drugie, są sektory gospodarki, które są sektorami strategicznymi, i dla dobra państwa i jego obywateli nie powinny być prywatyzowane (czego przykładem próba "wrogiego przejęcia" Azotów przez Rosjan). Nawet jeśli ceną za to byłby jakiś poziom korupcji.
    W Przypadku RFN to co prawda, tak jak u nas, powiązania na styku biznes-polityka często mogą być niezdrowe, ale Niemcy znacznie lepiej potrafią to godzić z korzyścią dla siebie. Po pierwsze, skutkiem m. in. tego, mają jedne z największych firm motoryzacyjnych na świecie, więc na złe im te powiązania biznesowo-polityczne nie wychodzą. Po drugie, np. niemiecki sektor bankowy wspiera niemieckie firmy w eksporcie, dając im pewną przewagę nad zagraniczną konkurencją z powodu pewności tych niemieckich firm, że będą miały wsparcie finansowe (np. w postaci faktoringu) na korzystnych warunkach. I sektor bankowy robi to za porozumieniem z rządem federalnym. Z kolei rząd wspiera wspomniany sektor bankowy, wymuszając nawet na arenie międzynarodowej pomoc dla niego, gdyby wspomaganie przez niego niemieckiego eksportu nim zachwiało (vide: kłopoty Deutsche Banku, na które miała się "zrzucić" cała Europa). A wracając jeszcze na moment do naszego grajdołka i przemysłu motoryzacyjnego... Czy nie ciekawe jest, że pozwolono na upadek FSO, sprywatyzowano FSM (za który Fiat przez dwie dekady – bo nie wiem, jak jest obecnie – nie odprowadzał ani grosza podatku od zysków, tylko transferował kasę do Włoch), pozwolono na upadek Daewoo-FSO, i powoływano się w takich przypadkach zawsze na gospodarkę rynkową, ale gdy problemy miał niemiecki Opel, to rząd Tuska w te pędy poleciał z dotacją na ratunek? Niby można powiedzieć, że zadbano o miejsca pracy i produkcję Opla w Polsce, ale jakoś wątpię, żeby to się obyło tak całkowicie bez nacisków/sugestii ze strony władz niemieckich, skoro niemieccy politycy i rząd RFN mają te powiązania z niemieckim biznesem i bardzo starają się o niego dbać. Także, po Niemczech widać, że powiązania biznesu  i polityki – zresztą nieuniknione – niekoniecznie muszą być czymś złym. Niemcy i Francuzi potrafili np. swoje stocznie dotować po kilka razy. U nas szum był ze strony UE – w której, nie oszukujmy się, pierwsze skrzypce grają właśnie RFN i Francja – za dotację dla naszych stoczni. W Niemczech rynek medialny jest uwolniony, ale jak Brytyjczycy kupili jedną z większych niemieckich gazet, to się podniósł taki wrzask, że inwestor się w końcu ugiął i wycofał z tego rynku... Jako państwo będziemy mieć tyle, na ile sami o to zadbamy. I każdy sposób, który w ostatecznym rozrachunku przynosi korzyści, jest dobry. Tym samym prywatyzacja, czy kompletne odcięcie biznesu od polityki, nie zawsze jest dobrym rozwiązaniem.

    14 paź 2018

  • MEM

    @KontoUsunięte "Przede wszystkim "dyktat racjonalności" w rządzeniu." O to to. :) Tak na marginesie. Co mi się podoba, to merytokracja, którą widać np. w Singapurze, ale także np. w Chinach (pomimo systemu, jaki tam panuje). I państwa takie jak Niemcy, w których przemysł ma wpływ na politykę i dbając o własny interes przy okazji dba o państwo, wychodząc z sensownego założenia, że jadą przecież na tym samym wózku, są pewnego rodzaju wzorem, do którego warto jest dążyć. U nas, niestety, długo tego nie będzie, bo wynika to z kwestii mentalnych, a nasza mentalność ma jeszcze bardzo dużo negatywnych cech wynikających z naszej historii (i to nie tylko, choć zwłaszcza, PRL-u). Tym samym u nas biznesmen myśli tylko o sobie i na krótką metę. A tam nie. Zresztą podobnie jest z urzędnikami w Polsce (na wszystkich szczeblach), gdzie wielu z różnych pobudek uderza w nasze firmy, żeby "znały swoje miejsce w szeregu". I póki to wszystko się nie zmieni – na co potrzeba wymiany nawet kilku pokoleń – to ten "dyktat racjonalności" u nas będzie mocno kulał. Ale i racjonalizm ma swoje wady. Przede wszystkim po przekroczeniu pewnej granicy staje się nieludzki.

    14 paź 2018

  • MEM

    @KontoUsunięte A znasz przysłowie, że należy uważać o czym się marzy, bo jeszcze się spełni?
    Może się okazać, że nie tak długo przyjdzie na to czekać. I taki scenariusz moze się spełnić na trzy sposoby.

    1. Chiny pod wodzą partii zdominują świat. Tym samym narzucą reszcie takie standardy myślenia, jakie są tam. I do tego coraz bardziej śrubować będą wyniki, za co płacić będzie jednostka. Nawet jeśli ta dominacja nie będzie pełna (w myśli starych proroctw o "żółtej rasie, która zaleje świat";), to reszta świata będzie musiała zmienić swoje poglądy i działania na podobne do chińskich, by po prostu mogła przetrwać.  

    2. Chińczycy (i prawdopodobnie nie tylko oni) zaczynają coraz śmielej się bawić badaniami nad manipulacją genami ludzkimi. Ma to swoją dobrą stronę – potencjalna eliminacja chorób o podłożu gentycznym. Ale ma też bardzo złą – bo oni już od kilku lat oficjalnie prowadzą badania nad stworzeniem "ulepszonej" rasy ludzkiej. I prędzej czy późnej im się to uda. A to prowadzi prosto do eugeniki i swoistego "wyścigu zbrojeń" na tym polu. Może się skończyć niewyobrażalnymi tragediami, a na pewno dwa (lub więcej) gatunki myślące nie dadzą rady egzystować na jednej planecie i zgadnij, który będzie musiał ulec?

    3. Gwałtownie rosnąca liczba ludności oraz coraz większa przepaść między drobnym odsetkiem bogatych a rzeszą biednych, przy malejących zasobach planety, doprowadzi do powstania zamkniętej enklawy dla pewnego rodzaju "lepszego sortu" ludzkości i całej reszty, którą nikt się nie będzie przejmował. Ale na tym się nie skończy. W pewnym momencie ktoś z tego "lepszego świata" dojdzie do racjonalnego wniosku, że po co marnować zasoby świata na resztę "hołoty". I ją fizycznie wyeliminuje.

    Naprawdę chcesz żyć w takim świecie? Sprawy pogarszającego się klimatu Ziemi, z którym nie tylko nikt nic nie robi, ale ciągle chciwość powoduje coraz większe przyspieszenie katastrofy ekologicznej, już pomijając.

    14 paź 2018

  • MEM

    @KontoUsunięte Nie tylko wspomniane przez Ciebie rzeczy są strategicznymi. To także firmy zajmujące się nowoczesnymi technologiami, firmy produkujące konkretne produkty stanowiące podstawę gospodarki lub niezbędne do jej funkcjonowania i rozwoju (przykładem właśnie Grupa Azoty), firmy które produkują sprzęt dla wojska (Co jest problemem dla wyposażonej w Leopardy polskiej armii? Amunicja do nich, bo z samego czołgu nie mogącego strzelać, pożytku wielkiego nie będzie. Zresztą czołgi ogólnie to też powoli przeżytek. Nie wspominając o tym, że przy poziomie zaawansowania technologicznego kupowanego na Zachodzie sprzętu, nie tylko może on stanąć na kołkach z powodu braku części zamiennych, ale za pomocą "backdoorów" jedną komendą może zostać uszkodzony lub zniszczony. No więc mamy te F-16 i Leopardy, i co? I nadal jesteśmy bezbronni. Bo nie mamy własnego przemysłu zbrojeniowego na odpowiednim poziomie, by nie musieć kupować u obcych.). Firmy energetyczne odpowiedzialne za ten "przesył prądu", też są istotne, bo bez nich tego prądu nie będzie (zresztą, one go nie tylko produkują ale dbają o sieć przesyłu). I w 24 godziny stanie wszystko. I wcale nie trzeba do tego odmowy ze strony tych firm - wystarczą akty sabotażu z ich strony. Nawet możliwość drukowania własnej waluty przynosi korzyści. Grecja praktycznie zbankrutowała m. in. przez to, że ma EUR a nie drachmę, której kurs mogłaby dewaluować. Stany Zjednoczone mogą drukować dolara do woli i im go nigdy nie zabraknie, nawet jeśli straci on na wartości. A co do tej niemieckiej  gazety. Swego czasu amerykańsko-brytyjska spóła kupiła "Berliner Zeitung". I podniósł się taki szum w Niemczech, na temat "obcych wykupujących niemieckie media", że się nowy właściciel szybko wycofał z rynku. BTW, jedna polska firma też chciała w RFN wydawać gazetę: natemat. pl/167401,chcieli-byc-jak-bauer-w-polsce-i-zalozyli-gazete-w-niemczech-szybko-zrobiono-z-nimi-ordnung Ot,  wolny, unijny rynek po niemiecku... Bo, jak stara prawda mówi: "kapitał ma narodowość". A KE może sobie sprawdzać do woli. ;) UE jest dobrym pomysłem, przynosi szereg korzyści wszystkim, i może kiedyś wreszcie przekształci się w państwo na wzór USA, ale na razie nadal jest jedynie grupą państw, które dbają przede wszystkim o własne interesy. Póki co to Niemcy są największą gospodarką Unii i najwięcej wrzucają do unijnej kasy. Nie dadzą sobie zrobić krzywdy. i nie ma im się co dziwić, każdy na ich miejscu robiłby to samo.

    14 paź 2018

  • MEM

    @KontoUsunięte Może nie tyle lęk przed samymi Chińczykami :) – bo to ludzie jak wszyscy inni – ale przed ich mentalnością, bezwzględnością tamtych władz oraz tym wszystkim, co to za sobą pciąga już tak. To nie jest najprzyjemniejsza wizja świata, w którym chciałoby się żyć. Zresztą, nie tylko w wersji chińskiej, bo może być i w wykonaniu innego kraju, który podobną politykę by prowadził. A do tego np. fantastyka od dawna straszy zastąpieniem państw przez korporacje i to też nie byłaby różowa przyszłość – było nie było, państwo ma jakieś, choćby moralne, zobowiązania wobec obywatela, korporacja ich nie ma w ogóle i przecież ich sobie nie narzuci. Tym samym zużyje to, co jednostka ma do zaoferowania, a potem wypluje resztkę. I co wtedy z tymi ludźmi?

    A co do "Berlinet Zeitung" to, no cóż, ja się w sumie Niemcom nie dziwię i nie mam do nich pretensji, że robią wszystko, by chronić swój rynek. Raczej trzeba brać z nich przykład. Nie w wersji "kaczej", która chce "dekoncentracji mediów", żeby je sobie podporządkować, ale właśnie takiej solidarności, że np. polski wydawca prasy w Niemczech nie dostanie zlecenia reklam od niemieckich firm. Przeniesienie tego rodzaju rzeczy na nasz rynek, do naszej mentalności, byłoby korzystne. Inaczej tu zawsze będą jedynie obce montownie. A to się przekłada na każdy aspekt życia, w tym też na to kto i jak nami rządzi (i nie chodzi mi o to, że np. PO jest uważana przez niektórych za proniemiecką, tylko o to, że im gorsze warunki ekonomiczne, tym częściej do władzy dochodzą ludzie (dowolnej opcji), którzy na pełnienie takich funkcji niezasługują, co skutkuje zlymi rządami, korupcją itp.).

    14 paź 2018

  • MEM

    @KontoUsunięte Amerykańskie firmy to trochę co innego. Po pierwsze, one także działają w myśl powiedzenia, że "kapitał ma narodowość" (czemu wspomniane przez Ciebie firmy nie wyniosły się z USA do jakiegoś raju podatkowego? Tak bardzo lubią płacić większe podatki? :)). Po drugie, rządy amerykańskie potrafią zadbać o to, by te firmy pozostawały amerykańskie (czy to w formie ustawowej, czy udogodnień dla biznesu; BTW, swego czasu amerykańskie firmy mogły odpisywać od podatków wydatki na dane łapówki w innych krajach). Po trzecie w końcu, już widzę, jak się taki Lockheed wynosi ze Stanów a amerykański rząd od niego nadal kupuje produkowaną broń... :)

    14 paź 2018

  • MEM

    @KontoUsunięte Podatki to nie wszystko, ale to jedna z najistotniejszych kwestii. Prawo, sądy i rynek oczywiście też dorzucają swoje trzy grosze, ale o tym także wspomniałam, pisząc, że rząd USA potrafi o to zadbać. Google faktycznie optymalizowało podatki w Irlandii, ale jest tu jedno "ale". Optymalizacja dotyczyła jedynie tego, co Google zarobiło poza USA. I siebie to oni podatki grzecznie zapłacili i nawet im przez myśl nie przeszło, żeby przenosić główną siedzibę poza USA (w Irlandii mają tylko oddział odpowiedzialny za wpływy z reklam z terytorium nienależącego do USA). Polska to nie USA, zgoda, ale to nie oznacza, że z racji swojej pozycji automatycznie mamy potulnie robić wszystko pod cudze dyktando. Było nie było, to jest gospodarka należąca do pierwszych 25 gospodarek świata. I jeśli chcemy, żeby rosła na znaczeniu, to trzeba o to dbać. Innymi słowy: może i nigdy nie będziemy taką potęgą gospodarczą jak USA, ale każda potęga od czegoś zaczynała (Korea Południowa - kraj o zbliżonym potencjale ludnościowym - jeszcze z 50 lat temu była zrujnowanym wojną krajem z PKB na poziomie ubogich krajów Afryki... Ale spróbuj wejść na ich rynek... ;)). A co do tej narodowości kapitału, to choć prawdą jest, że nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu, ;) to jednak narodowość kapitału ma znaczenie. Z jednego podstawowego powodu – właściciel kapitału ma narodowość. I zawsze bliższa koszula ciału. Czy to jeśli chodzi o naród i poczucie przynależności do niego, czy choćby np. poczucie przynależności do danego kręgu kulturowego (europejskiego, wschodnio-azjatyckiego, arabskiego, latynoskiego). Niestety, podziały, pomimo prób ich likwidacji – mniej lub bardziej udanych – istnieją i mają się całkiem dobrze. Jak to powiedział ostatnio – i w sumie ta szczera prawda chyba mu się wyrwała – Trump: "Chinom za długo żyło się za dobrze". Każdy dba o własne interesy a walka o dominację toczy się cały czas. Ludzie, którzy zawiadują nawet średniej wielkości firmami, znają te reguły gry, a ponieważ mają tego świadomość, tym bardziej ich narodowość ma znaczenie, bo jej poczucie wpływa na podejmowane przez nich decyzje. Dlatego o ile Trump (albo dowolna administracja, która przydzie po nim) nie przegnie pałki w tej wojnie, jaką z Chinami podjął, to praktycznie każdy amerykański biznesmen mu przyzna rację i go w niej poprze. We własnym, dobrze pojętym, interesie. I podobnie jest w przypadku niemieckim i tym przytoczonym wcvześniej przykładem z reklamodawcami w RFN – mozesz sobie tam założyć gazetę, ale oni, nawet bez jakiegoś nakazu rządu, będą utrudniać Ci życie i zarobić Ci nie dadzą, tylko i wyłącznie dlatego, że nie jesteś Niemcem. Jednocześnie oczywiście będą powtarzać frazesy o wspólnej gospodarce europejskiej. Bo obie te rzeczy (blokowanie dostępu do własnego rynku i swobodny przepływ kapitału w Unii, z którego niemiecka gospodarka czerpie olbrzymie profity; BTW, wprowadzenie EUR pozwoliło Niemcom na zwiększenie eksportu, bo wraz z nim pozbyli się kłopotu aprecjacji marki. Płaci za to Grecja, Włochy, Portugalia, Hiszpania, które mają przez to za silną walutę jak na możliwości ich gospodarek, co przyczynia się do jeszcze większego kryzysu na południu Europy. Ale wtedy Niemcy chętnie im pożyczą..., w zamian za zamówienia z niemieckiego przemysłu zbrojeniowego. A jak Grecja nie będzie miała z czego spłacić? A to wtedy przekona się UE, by się zrzuciła na greckie problemy, żeby Grecy mieli z czego oddać... Niech żyje Zjednoczona Europa... ;)) są im na rękę i oni to doskonale rozumieją. A niestety, w mentalności, ludzie mają przede wszystkim narodowość, a dopiero w drugiej kolejności przynależność do gatunku ludzkiego. I potem według tego sposobu myślenia działają. Dlatego kapitał ma narodowość i długo to się nie zmieni.

    14 paź 2018

  • MEM

    @KontoUsunięte Ein moment. ;) Przede wszystkim najważniejsze jest to, co mówią o wpływach z reklam (których nie dostali). W dalszej kolejności to, że ciężko im było wejść w ogóle na rynek – znaleźć kanały dystrybucji (i to faktycznie po wielkich upustach cenowych – normalnie dystrybutor bierze jakieś 30 może 35% ceny z okładki, a nie 50% i więcej). A przecież nie zaserwowali Niemcom "Najwyższego Czasu", tylko gazetę dla młodzieży o sporcie. Ponadto, wspomniałeś o tym albumie o B16. Może rzeczywiście nie był to najlepszy pomysł, ale można założyć, że próbowali zarobić dodatkowo i sondowali nim tamtejszy rynek, czy tego typu rzeczy się na nim sprzedadzą, na fali tego, że kolejny papież trafił się akurat Niemcom, natomiast nie wspomniałeś już, o tym co także w tym artykule zaraz obok było napisane, że była to poboczna działalność wydawnicza, jaką prowadzili na rynku niemieckim, bo podstawową była wspomniana gazeta sportowa, a tam umieszczali Ronaldo i Lewandowskiego a nie papieża. ;) I problem ze sprzedażą mieli ten sam. W tym właśnie sęk. Bo o ile założyć, że niemiecki papież się nie sprzedał (OK, bywa), o tyle gwiazdy sportu wszędie sprzedają się dobrze. No widać wszędzie tylko akurat nie w polskim wydawnictwie tego typu w Niemczech... Kto uwierzy, że to jest przypadek?
    Zaś co do tego "Bilda" i śmiania się z kanclerz czy naszych "kartofli". "Bild" może i jest dzieckiem Kohla (choć tak od razu to nim nie był, bo założono go niedługo po wojnie), ale to przede wszystkim bulwarówka – rządzi się podobnymi regułami co u nas gazety typu "Super Ekspress". Tym samym, faktycznie jest różnica w sposobie traktowania wspomnianych polityków, bo na tego rodzaju określenia wobec – ja już nie mówię, że Merkel, ale choćby G. Schroedera – gazety tego rodzaju sobie nie pozwalały. I mniejsza z tym, że w przypadku Kaczyńskich trafiły w dziesiątkę. ;) Chodzi o sam podwójny standard, który przecież z czegoś się bierze.

    14 paź 2018

  • MEM

    @KontoUsunięte "to chyba nie jestem człowiekiem"
    Powiem tak. Bardzo odpowiada mi cytat z Józefa Rotblata: "Above all remember your humanity". I uważam, że ludzkość tym cytatem powinna się kierować, w swych poczynaniach, tym samym wizja zjednoczenia planety i pokojowej egzystencji na niej bardzo by mi się uśmiechała. Ale podobnie jak wszystkim innym, wraz z normami społecznymi, jakie nam wszystkim się wpaja (i na jednych się one, jak matryca, odciskają mocniej na innych słabiej, ale odciskają się zawsze) oraz jakimś tam doświadczeniem tego, jaki świat jest, ukształtowała mi się pewna mentalność. I zgodnie z nią, pomimo tego, iż jest mi bliskie to, co zawarte w tym cytacie z Rotblata i zostaje starać się próbować wg tego postępować, to jednak "bliższa koszula ciału" i dlatego przynajmniej w pewnych kwestiach narodowość ma priorytet.Tym samym w tych kwestiach jest nadrzędna. I myślę, że u każdego, na całym świecie, plus minus jest podobnie. I nie, nie dlatego, że każdy sądzi wg siebie. ;) Tylko spójrz na to z tej strony. Gdyby np. wybuchła wojna, to choć w tym przypadku twierdzisz to, co twierdzisz, podsumowując to tym "chyba nie jestem człowiekiem", to musiałbyś wybrać, co jest Ci bliższe. Tym bardziej, że, myślący podobnymi kategoriami co cała reszta, wróg dodatkowo by Ci "ułatwił" ten wybór, bo nie miałbyś co liczyć na taryfę ulgową z jego strony. W podobnej zresztą sytuacji byli przecież np. Polacy pod zaborami. Zachowali polskość. I czy kierowali się przy tym tylko samym patriotyzmem, czy był w tym element przekory, czy była to naturalna dla człowieka potrzeba przynależności do grupy, czy po prostu wszystkie negatywne emocje związane z traktowaniem ich przez zaborców jako ludzi gorszej kategorii dawały im do tego motywację, to tak czy inaczej, bliższe im było to, że są Polakami niż to, że są ludźmi (bo inaczej pogodziliby się po prostu z losem i dali zniemczyć czy zrusyfikować zamiast stawiać temu narastający opór). Także, na Twoim miejscu, nie byłabym tego, co w tym zacytowanym zdaniu napisałeś, taka pewna. ;) BTW, parę niezależnych od siebie znajomych mi osób, które jakiś czas temu wyemigrowały do Anglii za pracą i bliżej zetknęły się z nacjami napływowymi do Europy (głównie muzułmańskimi) twierdziło krótko, że po obcowaniu z nimi na co dzień naprawdę można stać się rasistą. Wszystko z powodu tak dużej odmienności kulturowej i wynikłych z tego barier. A przecież muzułmanie też ludzie i wśród nich są "dobrzy, źli i brzydcy". ;) Owszem, fajnie by było, gdyby te bariery systematycznie były pokonywane, i mam nadzieję, że będą, ale wishful thinking tu nie pomoże. Realizm sytuacji często zmusza do myślenia właśnie kategoriami narodowymi – "my i oni", wpływa tym samym na nasz sposób myślenia. I nawet gdybyś się, z własnych przekonań, przed tym skutecznie bronił, to w ostateczności, jeśli już nic innego nie da rady, to oni Cię do tego najprawdopodobniej zmuszą. Tak czy inaczej, nie będziesz miał wyboru – prędzej czy później zadziałasz tak, jak inni ludzie. To po prostu ludzkie, tak jesteśmy skonstruowani. Gdyby było inaczej, dawno temu pozbylibyśmy się granic, narodowości, uprzedzeń rasowych... A tymczasem to wszystko jest i ma się niestety dobrze (co widać choćby po wynikach ostatnich wyborów na całym świecie).

    15 paź 2018

  • MEM

    @KontoUsunięte Z jakim patosem? A kulturkampf i hakata? A praktyczny zakaz stosowania języka polskiego pod zaborem rosyjskim i likwidowanie polskich ośrodków edukacyjnych i kulturowych? Na ziemiach wcielonych bezpośrednio do Rosji, Polakom nie wolno było nabywać ziemi, zmuszano do zmiany wiary na prawosławie itd. I tak przez kilka pokoleń. Rzeczywiście super warunki do zachowania odrębności narodowej... :P Oczywiście, że przy okazji nastąpiła do pewnego stopnia ta wymiana, dzięki której myśmy się "wzbogacili o Millerów i Szulców" oni o Kowalskich (bo Dzierżyński to Rosjanom raczej bokiem wyszedł ;)), ba, gospodarność mieszkańców Wielkopolski to do dziś pozostałość po zaborze pruskim. Tylko, że z narodowego punktu widzenia cena tego była zbyt wysoka (BTW, nasze "wzbogacenie się o Millerów i Szulców" przypłaciliśmy dodatkowo we wrześniu 1939 roku, gdy działali oni w organizacjach takich jak Selbstschutz, które podczas kampanii były V kolumną a potem brały udział w masowych egzekucjach ludności polskiej). A co do plebiscytów, to nie tak prosto... Po pierwsze, plebiscyty przegrywaliśmy głównie na terenach, które były zarządzane przez Niemców na długo przed zaborami. Ludność na nich była etnicznie pochodzenia polskiego, ale często czuła się Niemcami, bądź była związana z Niemcami, od setek lat – odkąd pojawił się tam zakon Krzyżacki, a na Górnym Śląsku od rozbicia dzielnicowego. Po drugie, na terenach pod zaborem pruskim Niemcy mieli 120 lat na kolonizację (czyli to nasze wzbogacenie się o Millerów i Szulców rzutowało do pewnego stopnia na wyniki plebiscytów). Po trzecie, Niemcy organizowali "turystykę plebiscytową" – czyli przywozili głosujących. Po czwarte, zorganizowane paramilitarne bojówki niemieckie stosowały terror na Górnym Śląsku oraz na Warmii i Mazurach. Po piąte, swoje zrobiła tocząca się wojna polsko-bolszewicka, bo ludzie się po prostu bali, że Rosja ją wygra, wprowadzając terror, jaki miał miejsce po rewolucji październikowej, więc woleli być obywatelami niemieckimi niż polskimi, bo to im dawało bezpieczeństwo, co propaganda niemiecka wykorzystywała. Tak więc plebiscyty nie były dla nas korzystne, ale na to złożył się szereg czynników a nie tylko samo etniczne pochodzenie ludności. I wzrost populacji poszczególnych miast, czy rozwój ośrodków przemysłowych tego wszystkiego, o czym mowa, nie równoważy. W końcu bez zaborów rewolucja przemysłowa także dotarłaby i do nas, i takie ośrodki by powstały (a to, czy np. w Łodzi, czy w innej lokalizacji, ma już mniejsze znaczenie dla ogółu gospodarki).

    15 paź 2018

  • MEM

    @KontoUsunięte "Czy decyzje o swoim życiu podejmujesz z punktu widzenia interesu narodu czy osobistego?" To zależy od tego, czego one dotyczą. Zresztą, nigdy nie zetknąłeś się z pojawiającymi się w różnych krajach akcjami promującymi kupowanie produktów rodzimej gospodarki? :) "prezentujesz bardzo wybiórczy obraz historii." Nie. Skupiam się jedynie na tym, o czym rozmawiamy, podając przykłady na podparcie argumentacji. Przecież przy okazji tematu o zniemczaniu czy rusyfikacji Polaków pod zaborami, nie będę się zajmować np. epoką wielkich odkryć geograficznych albo lotami w kosmos za PRL-u dzięki "przyjaźni" polsko-radzieckiej. ;) "120 lat! To trzy PRLy." Co tym bardziej przemawia na rzecz tego wcześniejszego twierdzenia o zachowaniu przez Polaków toźsamości narodowej. Popatrz, jak bardzo PRL wpłnął na mentalność ludzi. A teraz wyobraź sobie, jak musiał wpłynąć na nią 3-krotnie dłuższy okres zwalczania tej tożsamości przez zaborców (że o ofiarach tego nie wspomnę). "Prusy roku 1800 i Prusy 1900 to dwa różne światy." Tak. Ale to nadal Prusy. Równie dobrze można powiedzieć, że Prusy roku 1900 a III Rzesza to dwa różne światy – ale jedno nie pojawiło się bez drugiego. Formy opresji narodów podbitych (tak ogólnie, bo nie tylko polskiego) zmieniają się – choć tylko do pewnego stopnia – na przestrzeni dziejów, ale nadal jest to opresja.

    15 paź 2018

  • MEM

    @KontoUsunięte "Wrzucanie wszystkiego (...) to co najmniej lekkie uproszczenie." Oczywiście, że to uproszczenie, wynikłe z ograniczeń takiej formy dyskusji. No chyba nie wymagasz tu elaboratu na ileś stron, rozważającego te wszystkie kwestie? ;) A poza tym, czy naprawdę uważasz, że bez zaborów nie dosięgłaby nas rewolucja przemysłowa, emancypacja czy powszechna edukacja? Dosięgła przecież nawet Rosjan. My jesteśmy po drodze. Zakładanie, że bez zaborów, byłoby u nas pod tym względem gorzej, to nadużycie. W końcu oni tu nie przynieśli cywilizacji, bo ona już istniała (wraz ze wszystkimi swoimi wadami, ale istniała) i to, że akurat można było pojechać z Poznania do miast niemieckich bez paszportu, nie rekompensuje niczego. Weź pod uwagę, że migracja, o której mówisz, często była wymuszona warunkami. A kto je – w przynajmniej dużej mierze – tworzył, jak nie ówcześni zaborcy? "I patrzenie na całość dziejów przez pryzmat jednej wojny (1939) też raczej prowadzi na manowce" Nie patrzę na całość historii prezez pryzmat jednej wojny. :) Podałam tylko przykład skutków. Zresztą nadal uważam, że trafny. Zawsze kraj, który posiada jednolite narodowo/etnicznie społeczeństwo, jest stabilniejszy od tych złożonych z wielu nacji. Przykładem – nie jedynym w historii – negatywnych skutków zróżnicowania etnicznego w obrębie jednego państwa jest była Jugosławia. I to dwukrotnie na przestrzeni niecałych 50 lat. Niestety, takie jest życie i długo będą takie podziały pokutować.

    15 paź 2018

  • MEM

    @KontoUsunięte "oj, oj "zawsze"... Jak długo istnieją państwa narodowe?" Państwa narodowe w dzisiejszym rozumieniu tego określenia rzeczywiście istnieją mniej więcej od połowy od XIX wieku. Ale "zawsze", bo gdy nie istniały te państwa narodowe, konflikty na tle etnicznym także miały przecież miejsce. "Ja się czepiam słów "zachowanie tożsamości", bo widzę w nich niedorzeczność. Żeby coś zachować, trzeba to najpierw mieć." IMO to nie jest niedorzeczne. Po pierwsze, nie tylko chłopi stanowili społeczeństwo. Po drugie, popatrz na to z tej strony: nawet ten XVIII-wieczny chłop mógł się cieszyć wszystkimi przywilejami obywatela kraju-zaborcy i nie być w żaden sposób szykanowany ze strony zaborców, jeśli tylko zrezygnował z rodzimego języka, kultury oraz nawet religii (w przypadku rosyjskim), czyli właściwie wszystkich cech danego społeczeństwa wymaganych do tego, by je można było nazwać narodem. Wystarczało się wyrzec. A jednak to wszystko przetrwało te 120 lat, czyli plus minus cztery pokolenia. Nie jest to zachowanie tożsamości narodowej? "Sam koncept narodu jako ogółu ludności (...) jest stosunkowo późny." To tylko częściowa prawda. Bo owszem, koncepcja narodu, taka jaką ją dziś rozumiemy, jest dość młoda. Ale ponieważ nic nie pojawia się z próżni, to nie jest tak, że nagle, szast-prast, i narody powstały. To wszystko ewoluowało setkami lat aż do etapu, w którym powstał wspomniany koncept. Np. już w średniowieczu istniał przecież twór zwany Świętym Cesarstwem Rzymskim NARODU Niemieckiego. Oczywiście świadomość w społeczeństwach potrzebowała znacznej ilości czasu, by móc się rozwinąć w tym "narodowym" kierunku, ale na tym przecież polega ewolucja. "no ale żeby się nie tylko spierać, pewnie się zgodzimy, że dzisiejszy jest produktem naród polski jest produktem PRL-u?" Zgodzimy się tylko częściowo. ;) Bo to prawda, że PRL miał na ten naród olbrzymi wpływ, ale nie był jedynym okresem, który wpłynął na jego kształtowanie. Zresztą na sam PRL – tym samym na jego mieszkańców – także pewien wpływ miały czasy go poprzedzające. Dzisiejszy naród to produkt tego tygla, w którym się te wszystkie okresy państwowości polskiej wymieszały.

    15 paź 2018

  • MEM

    @KontoUsunięte To wcale nie chodzi o pozycjonowanie się w roli wiecznej ofiary. To po prostu stwierdzenie jedynie faktu, że akurat w przypadku zaborów byliśmy ofiarą.
    A to, że zostało u nas "wielu Millerów"... Powodów jest wiele. Zaczynając od tego, że przecieź w czasach I RP Polacy byli właściwie mniejszością narodową (może i najliczniejszą ze wszystkich nacji zamieszkujących RP, ale procentowo jednak mniejszością). Nacje zamieszkujące te tereny, miały 1000 lat na to, by się choćby częściowo ze sobą wymieszać. Ale też obecność przynajmniej części dzisiejszych polskich "Millerów" jest skutkiem "wynaradawiania" – w różnej formie – w czasie zaborów i to też jest fakt. I nie chodzi o to, by to wyolbrzymiać (w ramach tej martyrologii narodowej ;)), ale też nie da się tego zignorować i uznać, że w ogóle nie zaistniało.

    15 paź 2018

  • MEM

    @KontoUsunięte "Polskość niektórych Polaków - tych "prawdziwych" - ma bardzo wykluczający charakter. Nie dopuszcza równoległych tożsamości - niemieckiej, śląskiej, prawosławnej, gejowskiej, po-komunistycznej..." To niestety prawda. Zresztą, tak na marginesie, jest to po części pokłosie właśnie tego wszystkiego, co w swej historii ten naród przeszedł. I na nacjach, które miały równie ciężkie przejścia w swojej historii co my, także w podobny sposób się to odbija. To nie jest jedynie polska specjalność. ;) Ma ją choćby współczesny Izrael, który od swego powstania rządzony jest właściwie przez nacjonalistów (i jakoś nikt nie wrzeszczy w mainstreamowych mediach z oburzeniem na Izraelczyków ani na ich rządy). Ponadto, częściową winę, za radykalizowanie się polskiego społeczeństwa mają wieloletnie rządy partii pokroju Platformy czy SLD, które dopuściły nie tylko do szeregu zaniedbań gospodarczych i politycznych, dając w ten sposób np. PiS-owi paliwo dla ich propagandy (bo ona potrzebuje tego ziarnka prawdy, wokół którego będzie tworzyć własne kłamstwa), ale przede wszystkim porzucając i zaniedbując dużą część społeczeństwa polskiego, zamiast zadbać o ich "rozwój mentalny" i bytowy. Nie miał kto ich uczyć i o nich zadbać, to w efekcie stali się idealnymi odbiorcami radykalnej i populistycznej propagandy (czy to PiS-owskiej czy partyjek tzw. "narodowych";). Oni też są produktem naszej historii, PRL-u, i tego, co przyszło po nim. Nie są takimi sami z siebie, ktoś ich ukierunkował na te tory i zaniedbaniem ze swej strony, pozwolił, by nimi podążali. Więc co prawda możemy im zarzucać rzeczy, które im zarzuciłeś, i to będzie prawdą, bo oni tacy są. Ale nie oni sami są temu winni. A o tym ta "liberalna", "nowoczesna", "pro-europejska" strona wygodnie woli zapominać. Bo z jej punktu widzenia lepiej/łatwiej ich wytknąć, nazwać oszołomami, skazać na margines (polityczny, ekonomiczny, społeczny), niż przyznać, że się wydatnie do tego przyczyniło i podjąć kroki w celu tego naprawy. No jeżeli w retoryce opiniotwórczych mass mediów oraz polityków przez dobre dwie dekady normą było zrównywanie zdrowego patriotyzmu czy poczucia narodowości do, ogólnie rzecz ujmując, oszołomstwa. To nic dziwnego, że takie są tego efekty. Ta "mądrzejsza" część społeczeństwa nie zrobiła niemal nic, by na masową skalę wychować z tego pokolenia urodzonego już po PRL-u społeczeństwo obywatelskie. To wychowanie zapewniła sobie wąska elita – kilka procent obywateli. Do tego ta elita nie zadbała o prawidłowy rozwój kraju – szczytem marzeń i osiągnięć poszczególnych, nieudolnych, rządów była z wielką łaską tu postawiona zachodnia lub azjatycka montownia (O długofalowej polityce gospodarczej to nawet nie ma co u nas wspominać – ostatnią tego typu to prowadził, przy wszystkich swych wadach, PRL. Prawie 30 lat temu.). Tym samym z jednej strony wykonaliśmy bardzo duży skok gospodarczy, licząc od upadku PRL-u, ale prawdą też jest, że z drugiej staliśmy się "Bangladeszem Europy". A że "byt kształtuje świadomość", więc była to kolejna cegiełka, która stworzyła tego współczesnego "prawdziwego" patriotę spod szyldu ONR-u czy tym podobnych organizacji. A gdy mleko się rozlało (i nie wiadomo, czy nas jeszcze nie doprowadzi dno jakiejś przepaści, z której kolejne 300 lat się będziemy wydobywać - vide: kacze rządy) , to potem zdziwienie skutkami i pretensje do tych, którzy stali się takimi, bo takimi ich uczyniono.

    15 paź 2018

  • MEM

    @KontoUsunięte "Müller, Hübner, Kutz, Stuhr, Tokarczuk, Tusk, Wassermann, Tuwim ... skutkiem wynaradawiania przez zaborców? Kaman!"  

    Nie znam dokładnej genealogii akurat tych wymienionych, by się z całą pewnością wypowiadać na temat ich przodków i tego z jakiego powodu się tu znaleźli, ale na logikę: ilu ludzi w Polsce ma w swoich drzewach genealogicznych przodków niemieckich czy rosyjskich z tego powodu, że ci przodkowie pojawili się jako zdobywcy, zaborcy czy "koloniści"? To przecież także jest jedna z metod (albo przynajmniej prób) wynarodawiania. Przecież Bismarck nie sponsorował osiedlania się Niemców na dawnych polskich ziemiach za frajer, tylko właśnie po to, by długofalową, ale względnie pokojową metodą, doprowadzić do zniemczenia tych terenów. Sam wspominałeś wcześniej o wynikach plebiscytów po I wojnie światowej, nie? A skąd na tamtych terenach się wzięło tylu Niemców i osób o niemieckim pochodzeniu, jak nie właśnie z kolonizacji? Oni tu przybywali, zmieniając tym samym procentowe proporcje ludności, a do tego mieszali się z miejscowymi, dodatkowo w ten sposób osłabiając nację polską, bo efektem tego "miksu", byli ludzie mieszanego pochodzenia, a to już nie był "etniczny" Polak, czyli z punktu widzenia władz niemieckich stanowił mniejsze zło i zagrożenie, bo ktoś taki raczej nie podniesie ręki na kajzera, w końcu przynajmniej połowa jego rodziny to Niemcy. Potem odzyskaliśmy niepodległość, pojawiły się granice między nami a Niemcami, ale przecież ci ludzie nie mieli i pewnie też nie chcieli się wynosić z miejsc, które co prawda nie były ziemiami rdzennie niemieckimi, ale dla nich były Heimatem (i wcale im się nie dziwię). No i zostali po I wojnie, nieliczna część została nawet po drugiej. A zupełnie losowym jest to, że na skutek tego osadnictwa i mieszania się nacji ze sobą przez te 150 lat, czasem zadziałało to w drugą stronę i jakaś część z nich się spolonizowała.

    15 paź 2018

  • MEM

    @KontoUsunięte 'takimi ich uczyniono - i znowu winni PO i TVN  Największym medium w Polsce jest kościół katolicki, czyż nie?" Tak, takimi ich uczyniono. Ludzie po upadku PRL-u – nie znający realiów zachodnich i biedni jak myszy koscielne – zostali rzuceni na głęboką wodę. Wielu zostało bez pracy i perspektyw, a ci, którzy ją mieli, sam wiesz, jak zarabiali. To psim obowiązkiem elit i rządu jest zadbanie o nich. I z tego egzaminu władze i elity nie zdały. Problem narastał i niemal 30 lat był wygodnie zamiatany pod dywan, dopóki się dało. No a oprócz tego, nikt nie zrobił nic by powstrzymać kościelną, PiS-owską czy skrajnienacjonalistyczną propagandę. Bo po co? Elitom żyło się fajnie a do tego zawsze można czas fajnie spędzić na "harataniu w gałę" (czy dowolnej innej rozrywce, bo to nie jest tylko "wina Tuska" ;)). To do kogo teraz pretensje za efekty?

    15 paź 2018

  • MEM

    @KontoUsunięte "ach, jest jeszcze takie medium jak polsat - kreator trendów muzycznych i intelektualnych..." To może ktoś mógł ruszyć łbem i zaproponować społeczeństwu inną rozrywkę? Powoli przestawiać ich sposób myślenia, co? Za trudne? Nie chciało się? Wygodnie było, bo ciemnotą się łatwo i dobrze rządzi, bo przecież "ciemny lud wszystko kupi"? No, póki ciemnota była potulna, to dla elit było cacy. Problem jest teraz, gdy wrzód napęczniał a ludzie tacy jak Kaczyńscy wykorzystali sytuację i skupili dla siebie poparcie tego "ciemnego ludu". BTW, wspomnij Lenina i rewolucję w Rosji. Tam się elitom też wydawało, że wsio w pariadkie, dopóki szambo nie wybiło. I czyja była wina? Ludzi, którzy stali się takimi dzięki rządom krótkowzrocznych elit (w dodatku w obecnym polskim przypadku, byle jakich), czy jednak tych elit, które same na siebie ukręciły sznur? "Mnóstwo winnych, tylko ci zrobieni takimi, jacy są, bez winy. Ich kleistowskie "każdy jest kowalem swego losu" się nie stosuje." Nie, oni nie są bez winy. Ale znasz chińskie przysłowie o wędce i rybie? Bo to o to chodzi.

    15 paź 2018

  • MEM

    @KontoUsunięte Elita to władze na wszystkich szczeblach rządowych i samorządowych, to ludzie biznesu (takiego przynajmniej średniej wielkości), to ludzie kultury, to, ogólnie mówiąc, inteligencja. Czyli po prostu cała śmietanka społeczeństwa. To oni spaprali sprawę. To od ich decyzji i wpływów zależy tak wiele, że wpływa to na każdy (i decyduje to o każdym) aspekt życia szarego obywatela. A to, jak ten obywatel żyje, jakie ma warunki, odbija się potem na sposobie jego myślenia i na tym jak bardzo jest podatny np. na włpyw propagandy nacjonalistycznej czy innej skrajnej. I spaprali sprawę tym bardziej, że z racji tego kim są (te elity), powinni pewne rzeczy wiedzieć i umieć przewidywać konsekwencje. A że elity też mamy, jakie mamy, to takie też mamy efekty.Do kogo więc pretensje? Jeśli będę kopać psa i on się na mnie w końcu rzuci, to to pies jest winien? (I tak BTW, czy pamiętasz nowelkę Prusa pt. "Antek"?)

    "Tożsamość narodowa nie jest cechą dziedziczną. Polityki "zachowywania" narodowości i wynaradawiania przynoszą więc często mizerne efekty. Ludzie, w każdym pokoleniu wybierają, co chcą, ciągle od nowa." Założenie ("Tożsamość narodowa nie jest cechą dziedziczną.";) jest słuszne, ale wniosek (pozostałe dwa zdania) masz błędny. Tożsamość narodowa nie jest cechą dziedziczną, bo ludzie mogą ją oczywiście zmienić. Ale najczęściej zmieniają ją skutkiem czegoś. Czyli żeby ta tożsamość przetrwała, żeby ludzie nie odczuwali potrzeby jej zmiany, to musi być ona dla nich atrakcyjniejsza niż alternatywa. I to w tym jest (powinna być) rola państwa i jego elit, by to zapewnić. Wtedy ta dziedziczność następuje. Owszem, wszystko ewoluuje, społeczeństwo także (nie żyjemy jak nasi dziadowie), ale nadal narodowość jest wtedy dziedziczona (nie żyjemy jak nasi dziadowie, ale nadal jesteśmy Polakami). Gdy tego nie ma, gdy państwo i elity o to nie zadbają, wynarodawianie może przynieść wręcz dewastacyjne dla danego narodu efekty (gwoli sprawiedliwości, po części zależy to też od umiejętności i sprytu tego, który to wynarodowianie przeprowadza).

    16 paź 2018

  • MEM

    @KontoUsunięte Z kolei Ty definiujesz te elity bardzo wąsko. :) Bo owszem, sama wierchuszka nadaje pewien ton, ale nie oni jedni. Spójrz na to z tej strony. Jeśli weźmiesz pod uwagę dowolną szkołę, nawet na jakimś zadupiu, to ludzie, którzy w niej uczą, to też swego rodzaju miejscowa elita – właśnie część inteligencji – i może Pieronek z Rydzykiem i Michnikiem nadają ten ogólny ton, ale to ci nauczyciele mają bezpośredni wpływ na kształtowanie się mentalności uczących się w tej szkole dzieci. A nabytej mentalności ludzie już ukształtowani praktycznie niemal nie zmieniają do końca życia. Tym samym, to co robi ta wąska elita (ta wg Twojej definicji), ma bardzo duże znaczenie, ale być może rownie duże mają właśnie te "niższe szczeble" elity, takie jak ci przykładowi nauczyciele. Bo oni niekoniecznie muszą w ogóle słuchać Michnika czy Rydzyka, lub słuchają tylko jednego z nich, oni też nie są gdzieś wysoko w hierarchii państwowej. Ale to, jacy są – przez całą ich zawodową karierę - odbija się na tysiącach wychowanków. A w skali kraju, na milionach, co potem przekłada się na całokształt warunków życia tutaj. Bo ci uczniowie kiedyś przecież dorastają i wiele zależy od tego, kto z nich wyrośnie. A może wyrosnąć "prawdziwy" patriota z ONR-u albo ktoś skrajnie mu przeciwny. I  nie lekceważ przy tym przedstawicieli biznesu. W końcu "byt kształtuje świadomość" – to od nich zależy, czy i jaką ludzie, także na skalę kraju, będą mieli pracę, płacę i warunki. A to się w niesamowitym stopniu przekłada na calość społeczeństwa i na życie wszystkich. Gdyby u nas ktoś stworzył koncern na miarę Microsoftu albo BMW, czy nie miałoby to wpływu na rzeczywistość? Ale do tego, nie wystarczy być biznesmenem (zwłaszcza, że nasi, przede wszystkim ci z początków III RP, często byli, delikatnie mówiąc, szemrani), trzeba mieć jeszcze wizję – specyficzny sposób myślenia, który wykracza ponad to, że "zarobię sobie kasę i kupię Ferrari". Konosuke Matsushita – twórca m. in. Panasonica – twierdził, że: "Firma jest podmiotem społecznym. Jej misją jest wniesienie wkładu do społeczeństwa.". I  miał rację. Gdyby nie tacy jak on i jemu podobni, nie byłoby dziś internetu, telefonii komórkowej, nowych generacji lekarstw, lotów w kosmos itd. Jak to wszystko wpłynęło na społeczeństwo?

    16 paź 2018

  • MEM

    @KontoUsunięte "Może kiedyś Polacy dojrzeją do pomysłu, że warto płacić" Może. :)  Tym bardziej, że na edukację wydajemy sporo pieniędzy z budżetu (więc obywatele za to płacą) i częściowo idzie ona w błoto. Przypomniał mi się znaleziony kiedyś fragment wywiadu z Miltonem Friedmanem sprzed kilkudziesięciu lat, w którym krytykował amerykański system oświaty, który odszedł od czysto prywatnej edukacji na rzecz zunifikowanego, państwowo regulowanego szkolnictwa. Bo jego efekt już wtedy był taki, że co prawda każdy miał dostęp do oświaty (przynajmniej do pewnego jej etapu; studia w Stanach nadal są drogie), ale co z tego, skoro system – podobnie jak u nas – źle edukował, wyrównując poziom nauczania do najsłabszych i z powodów budżetowych nie mając odpowiedniej i dobrze zmotywowanej kadry. Skutek był taki, że kształcono rzesze ludzi, których wykształcenie było tak złej jakości, że nie opłacało się ich zatrudniać – ich produktywność była niższa niż koszt ich zatrudnienia nawet za najniższe stawki. Zwłaszcza biedne warstwy społeczne, w tym długo przecież dyskryminowani Murzyni, na tym ucierpieli. Bo niby mieli to wykształcenie, a – zupełnie jak w przypadku Ferdka Kiepskiego - "nie było pracy dla osób z ich wykształceniem". To z kolei powodowało wzrost przestępczości i pozostałe patologie w tych właśnie warstwach społeczeństwa. Friedman to krytykował, porównując ten system z tym z czasów jego edukacji, gdzie co prawda szkoła kosztowała, ale zasady konkurencji robiły swoje i taką szkołę warto było kończyć.

    16 paź 2018

  • MEM

    @KontoUsunięte Tak. Gdyby połączyć płace z jakością, czyli wymaganiami wobec nauczycieli i zmaną programu nauczania (właśnie choćby wywalenie religii ze szkół), to na zdrowie by to ludziom wyszło. Ale w dzisiejszym świecie takie rzeczy to chyba w kategorii utopii można rozważać. ;)
    "co ty na to? Partię nazwijmy "Stówka". Od tych 100 euro za godzinę pracy nauczyciela." Zawsze to lepiej niż nazwać partię "Milion" od branych łapówek. ;) A poważnie. Ja do polityki? Nie. To jest takie bagno, że im dalej od niego, tym lepiej. Te wszystkie knucia, intrygi, oszukiwanie wyborców, wciskanie im kitu i kiełbasy wyborczej, za stołki pod dupskiem, korupcja (i choćby ryzyko tego, że się publicznie świecić oczami bedzie za nieuczciwych, którzy się do partii zapiszą – bo przecież nie sprawdzisz wszystkich), mafie, slużby specjalne... A i tak świata się nie zbawi (taki cytat z "Operacji Samum" mi się przypomniał: "Powiedział, że idzie ratować świat, ale on go tylko wyklepuje." ;)). No i żeby być skutecznym, trzeba być bezwzględnym – np. wydaj rozkaz zbombardowania jakiegoś kraju, albo zrobienia w nim przewrotu, albo wspierania jakiejś dyktatury, tylko po to, żeby ludzie w Twoim mieli tańsze paliwo i ceny w sklepach, i żyj z tym później... – a ja sobie lubię spokojnie w lustro patrzeć i choć trochę pocieszyć się życiem, mając spokojną głowę (Co ma taki Putin z tej całej władzy? Niby ma większą niż politycy w krajach demokratycznych, a nawet boi się do lodówki zajrzeć i wziąć coś do jedzenia, żeby go czasem nie otruli. I żyje "na kredyt" – jest zależny od kaprysu  KGB, GRU oraz oligarchów, którzy w każdej chwili mogą "wymienić go na lepszy model". Zostaje mu siedzieć na tym Kremlu jak w norze. Co to za życie?).

    16 paź 2018

  • MEM

    @KontoUsunięte "Ha, wolisz spokojnie żyć i spokojnie narzekać na elity? A to ci dopiero piękna postawa. Niech oni wszystko zrobią, ci elici, a ja z boku popatrzę i skrytykuję." Oj, tam, oj, tam. ;) A poza tym, próbować wplywać na świat można nie tylko przez politykę. Przytoczyć ponownie wcześniejszy cytat z Konosuke Matsushity? ;)
    "Putin w Kremlu nie siedzi. Ma rezydencję pod Moskwą przy Rublowce" Niech będzie, że siedzi w tej rezydencji a nie tylko na Kremlu, ale nadal boi się do lodówki zajrzeć. ;) A ja do swojej zaglądać się nie boję (co najwyżej później do lustra, na efekty obżarstwa. ;)).
    "ale, ale... jeśli 100 euro dla nauczyciela to utopia, to jak nazwać zachowanie rodziców dzisiaj?" 100 EUR (czy ileś tam) dla nauczyciela na odpowiednim poziomie to nie jest utopia. Choć pewnie nie każdego byłoby na to stać, więc musiałby szukać tańszych, "gorszych", szkół. W końcu nie każdy musi skończyć Harvard. Ale wprowadzenie takiego systemu wraz ze zmianami programu nauczania to rzecz, która byłaby bardzo trudna w naszej sytuacji (i zresztą nie tylko my mamy problem z edukacją). I z tego powodu to nieco utopijne, że nikt się nie kwapi tego zrobić – koło się zamyka. "Jak to nazwać?" Głupotą? ;) Ale w końcu, kto powiedział, że ludzie postępują rozsądnie i logicznie...

    16 paź 2018

  • MEM

    @KontoUsunięte A poza tym rodzice oddają te dzieci pod opiekę nauczycieli, bo w naszym systemie muszą oddawać. :)

    16 paź 2018

  • MEM

    @KontoUsunięte "Ale może zostawmy to na następny felieton Anonima" No dyskusja nam się chyba troszeczkę za bardzo rozwinęła, ;) aż sam Autor zamilkł, i tylko czekać, aż nas pogoni. ;)

    17 paź 2018

  • nefer

    Wszystko bardzo fajnie, ale jak mogę głosować na obecnie rządzących, gdy podnoszą mi podatki? To dla mnie najważniejszy wyznacznik.

    13 paź 2018

  • AnonimS

    @nefer ja tylko pokazuję że opozycja nie miała takich osiągnięć i po drugie nie pokazuje alternatywnego programu gospodarczego.

    13 paź 2018