Drugi dzień pracy

Drugi dzień pracyZdarzenie jest w pełni prawdziwe.

Oto ono:
Jestem jeszcze w pracy,
Kończę wykładać towar na półki,
Światła już zgasły jakąś chwilę temu.
Niewiem która to godzina,
Stosuję się do zasad i nie korzystam  
z telefonu w trakcie pracy.
Wychodzę właśnie na główny hol.
Rozglądam się wszędzie dookoła.
Wokół nie widzę nikogo.
Nagle włącza się dźwięk alarmu.
Zingnorowałem go sądząc że ktoś  
zwyczajnie coś przenosi/pracuję.
Idę do punktu obsługi  
poinformować że skończyłem  
wykładać towar z samej góry.
Zastanawiam się w trakcie czy mam im coś jeszcze pomóc, czy mam się przebrać i pójść do domu.
Wchodzę właśnie do "pokoju menedżerskiego" w celu informacji.
Sądziłem że spotkam tam Magdę,
Lecz tak się nie stało, drzwi zastałem zamknięte od zewnątrz.
Zastanawiałem się o co chodzi.
Stwierdziłem, może poszła się przebierać albo robi coś jeszcze w naszej kafeteri.
Dźwięki alarmu przybierały na sile.
Wtedy też się zorientowałem, że niechcący uruchamiam ten alarm.
Chodzę po całym zapleczu i nikogo tam nie widzę.
Wychodzę jeszcze raz poszukać jakiegoś pracownika/ochroniarza,
Jednak nikogo nie spotkam.
Orientuję się że jestem uwięziony w sklepie, że o mnie zapomnieli.
Udaję się do punktu obsługi klienta.
Mimowolnie uważam że znajdę tam jakiś numery kontaktu z kimś z kadry menedżerskiej lub kierownika sklepu,
Jednakże takowego nie znajduję.
Znajduję tylko jakiś luźny numer.
Od razu bez zastanowienia dzwonię.
Okazuje się że numer nie istnieje.
Całkowicie zdezorientowany z  
sytuacji w której się znalazłem  
postanowiłem zadzwonić pod 112.
Cały poważny opisuję sytuację w  
której się znalazłem, bez zająknięć.
Opisuję z najmniejszymi szczegółami.
Przekierowują mnie na policję,
Tam podaję najważniejsze informacje.
Przyjęli zgłoszenie i powiedzieli że za chwilę ktoś z nich się pojawi.
Udałem się do szatni wziąć swoje rzeczy i się po prostu przebrać,
Idę w miejsce najbardziej widoczne,
Za oknem pojawia się policjant,
Pyta się czy tu pracuję,
Pokiwałem głową na znak potwierdzenia że tak,
W międzyczasie zadaje także inne pytania, ale alarm tak zagłusza, w dodatku grube szyby sprawiają, że nic nie słychać, nawet własnych myśli.
Policjant informuje mnie że zaraz pojawi się patrol policji.
Chwilę potem pojawia się ochrona.
Nie widzę zbyt wiele, więc nawet  
niewiem czy ze sobą rozmawiają.
Chwilę później pojawia się drugi patrol policji, każą mi podejść do głównego wejścia i wyjścia.
Tam zadaje mi kilka pytań na które ja bez wachania szybko odpowiadam.
Mówi że mam podejść do okna gdzie stoi drugi policjant, by spisać dane.
Nagle dopada mnie ten stan, w  
którym niewiem czy się śmiać czy płakać,
Płaczę więc i się śmieję równocześnie.
Patrzę tylko jak spisuje moje dane,
Cały czas nie mogę uwierzyć że to  
dzieje się naprawdę,
Po chwili uspokoiłem się i usiadłem  
na ławce stojącej obok mnie,
Policjiant mówi że mam spokojnie  
usiąść i poczekać aż ktoś mnie  
niebawem uwolni,
Oraz że dzwoni do kierownika sklepu.
Chwilę póżniej od strony zaplecza  
wchodzi kierowniczka sklepu w asyście jednego policjanta.
Spisują właśnie protokuł zeznań.
Coś do nich mówię, w bardzo stanowczym, ale także delikatnym tonie,
Udajemy się właśnie do pokoju kierowniczki tegóż sklepu,
Tam dokańczany jest protokół z całego zdarzenia.
Siedzę z nimi tylko krótką chwilę,
Kierowniczka powiedziała żebym poszedł już do domu,
Jak poprosiła tak też zrobiłem.
Wskazała nawet drogę którą mam iść.
Jak się dowiedziałem jestem 3 osobą  
pracującą w tym sklepie, której  
zdarzyła się podobna sytuacja.
Powiedziała też, że druga zmiana dostanie przez to niezły ochrzan,
Udałem się na nocny autobus.
Nie musiałem długo czekać aż się pojawi na widoku.
Nie minęła chwila i byłem na dworcu.
Tam musiałem poczekać 9 minut aż przyjedzie mój pociąg,
Podczas jazdy pociągiem spotkałem kontrolerów biletów,
Oczywiście takowego nie miałem.
Nie miałem już żadnych pieniędzy.
Znowóż musiałem pokazać jakiś dokument tożsamości/legitymację.
Kontroler około 20 minut spisywał moje dane, był dziś na szkoleniu
Zerkam na telefon, zostaje mi tylko 5 procent baterii.
Wracam spokojnie do domu,
Wszystko jest tam zamknięte,
Na ostatnim jednym procencie  
dzwonię do mamy, żeby mi otworzyła,
Naszczęście zdołałem ją obudzić i zeszła na dół otworzyć mi drzwi.
Była godzina 1:20, poszedłem do kuchni coś zjeść i przywitać z psem,
Mama mnie dręczy różnymi  
pytaniami ale staram się jej grzecznie odpowiadać na jej pytania.
Po skończonym posiłku udałem się do swojego pokuju zrobić łóżko,
Po chwili położyłem się do niego.
Naszła mnie już w pociągu ochota by napisać o tym wydarzeniu,
Tak też właśnie zrobiłem,
Pisałem do 2:38 z wszystkimi istotnymi dla mnie szczegółami,
Potem położyłem się spać.
Koniec/Kratos :D

Kratos

opublikował opowiadanie w kategorii felieton, użył 873 słów i 5020 znaków.

1 komentarz

 
  • Użytkownik violet

    Życie... samo życie.

    22 sty 2016