Materiał zarchiwizowany.

Świetlna cz.2

~ 10 lat później ~  

Końce purpurowej szaty delikatnie muskały leżące na piaszczystej ścieżce jesienne liście. Altivia sunęła przed siebie z uniesioną dumnie głową. Chłodnym wzrokiem obserwowała okolicę. W końcu zatrzymała się i skierowała spojrzenie na zmierzającą ku niej postać. Kobieta skinęła głową w geście powitania. Już wiedziała jak zachowywać się podczas rozmowy z Mgurą.  
Blada, koścista ręka wysunęła się spod czarnej peleryny.  
- Wybrałaś doskonałą pogodę na spotkanie, kochanie. - Chrapliwy, łamiący się głos wydostał się z głębi matowego materiału. Altivię przeszył zimny dreszcz. Wyjęła ze skórzanej torby lśniący kamień rubinu. Ostrożnie położyła go na dłoni Mgury.  
- Oto zapłata. - Mruknęła i szybko cofnęła rękę. Białe palce zacisnęły się na kamieniu.  
- Przyszłam prosić o pomoc. - Oznajmiła poważnym tonem.  
- Wiem, wiem drogie dziecko. Łatwo odczytać twoje myśli.  
Władczyni zdecydowanie bardziej wolałaby usłyszeć coś całkiem innego. Zawsze uważano ją za bardzo trudną osobę, a tu ? Co prawda było to zrozumiałe. Mgury władały potężną mocą, mogły zrobić niemal wszytko. Niestety były też łakome na pieniądze, dlatego Mgliści "wkupili się" w ich łaski. Spotkanie któregokolwiek Świetlnego z Mgurą było dużą rzadkością. Mimo to, Altivii się udało. Bardzo mało rzeczy było dla niej niemożliwych. Może dlatego, że sama maczała palce w magii ?  
- Czy można w jakiś sposób naprawić kulę Vivienn ? - Zapytała niebieskooka.  
Zakapturzona postać pokiwała głową na boki.  
- Nie jest to możliwe. Raz stłuczonej kuli nie można poskładać. Od początku wiedziałam, że powinni wysłać po nią kogoś innego, a nie was, młodych. I to jeszcze taką parę ! Ogień i woda !
-Nie przyszłam tu, by roztrząsać wydarzenia z przeszłości. Dokonanego wyboru nie można zmienić. - Nie lubiła, kiedy ktoś mówił o niej i Itamie jak o parze. Starała się wyrzucić go z pamięci. Z resztą, nigdy nie byli parą. Nie pasowali do siebie.  
- Nie denerwuj się, złotko. Wiem, że w myślach już nadziewasz mnie na pal. - Ironiczny, piskliwy chichot podrażnił uszy Świetlnej. Zacisnęła zęby.  
- W jaki sposób można odnaleźć Vivienn ? - Zadała kolejne pytanie. Starała się nie sprawiać wrażenia zniecierpliwionej. Mimo zasłoniętej twarzy, Mgura widziała wszystko.  
Czarna postać skuliła się i odwróciła. Zaczęła powoli iść wzdłuż ścieżki. Władczyni podążyła za nią.  

* * *

Obie usiadły na przywróconym, spruchniałym drzewie. Błękitnooka utkwiła spojrzenie w tafli okrągłego jeziorka. Położyła ręce na kolanach. Czekała.  
Przez całą drogę Mgura nie odezwała się ani słowem. W milczeniu brnęła przed siebie, nawet nie oglądając się, czy Altivia idzie za nią. Ale to było typowe zachowanie. Dbała tylko o siebie i to bardzo jej odpowiadało.  
- Na dnie jeziora leży zaczarowany kamień. Jeśli znajdziesz odpowiednią osobę, dzięki niemu zdoła wyczarować lustro. - Cisza została przerwana przed wskazówki Mgury.  
- Nie mam pewności, że mnie nie okłamujesz. - Stwierdziła chłodno druga rozmówczyni.  
- Za rubiny się nie kłamie. - Odpowiedziała Mgura, po czym wstała i skierowała się w stronę ściany lasu. - Pamiętaj, że dobre serce jest kluczem do wszystkiego.  
To były ostatnie słowa jakie usłyszała czarnowłosa. Domyśliła się, że jest to podpowiedź. Teraz musiała znaleźć kogoś o "dobrym sercu". Tylko czy ktokolwiek taki istnieje ? Każdy ma coś na sumieniu. A przecież nie zmusi do niczego noworodka.  
Westchnęła głęboko i także wstała. Ruszyła energicznym krokiem w drugą stronę, znikając w gęstej zieleni. Kluczyła między drzewami, starając się jak najszybciej znaleźć wyjście z lasu. Nie chciała iść ścieżką, ona bowiem prowadziła o wiele dłuższą i krętą drogą.  
Szła już dobre kilkanaście minut, skupiając swoją uwagę na tym, by nigdzie się nie zagapić. W końcu jednak poddała się rozmyślaniom i zaczęła spacerować na oślep, co nie było w jej zwyczaju. Zawsze musiała twardo stąpać po ziemi. Była szanowana i za nic nie chciała tego stracić. Wiedziała, że budzi wśród poddanych respekt. Jednak takie chodzie z głową w chmurach musiało się źle skończyć.
Wydawało jej się, że nikt jej nie obserwuje. Do czasu.  
Purpurowy materiał zachaczył się o wystający konar i siłą rzeczy władczyni musiała polecieć do przodu. Nie była przygotowana na tak gwałtowne spotkanie z podłożem i ktoś o tym wiedział. Poczuła czyjeś ręce oplatające jej talię.

Irisele

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 865 słów i 4676 znaków.

1 komentarz

 
  • Użytkownik Anaela

    Uuuu, robi się ciekawie :D

    16 wrz 2016