PrimeIgnis Cześć 1 "Narada"

Narada
Łóżko było przyjemne i ciepłe, słonce właśnie wstawało, a przez okiennice padał promienie światła, Joren właśnie się obudził.
To rosły mężczyzna o niebieskich bystrych oczach i jasnych prawie jak śnieg włosach, które w jego rodzie były rzadkością.  
Kiedy wstał, w pokoju panował ziąb. W kominku całkowicie wygasło, jedynie promienie światła dawały nikłe ciepło.

***
  
Ubrał się i Podszedł do okiennicy, miał z niej niezły widok.  
- Mieszkanie tak wysoko ma swoje plusy -pomyślał Jorren.
Miał całkowitą racje, z góry było widać cały dziedziniec i ludzi na nim ćwiczących, a ponad dziedzińcem rozpościerały się lekko ośnieżone dachy domów Amrothen Din stolicy Vergonu, kątem oka dostrzegł swoją siostrę, walczyła drewnianym mieczem ze swoim trenerem, z każdym ciosem jej przeciwnik kontrował uderzenie i wyprowadzał swoje, które zawsze uderzało ją w ciało, trener mówił przy tym "nie żyjesz", ale mimo to się nie poddawała.  
- Twarda z niej sztuka - odezwał się głos w pokoju. Joren popatrzył do tyłu i zobaczył swojego brata Lokena.  
- Ejże, co się tak skradasz - krzyknął Jorren z uśmiechem na ustach. Jego brat dorównywał wzrostu Jorrenowi, ma bystre niebieskie oczy jak u brata, jednak jego włosy były koloru czarno-brązowego w przeciwieństwie do brata, - Wcale się nie skradam, drzwi były uchylone to wszedłem - odparł Loken. - Zacznij się w końcu zamykać, na przyszłego generała czeka wiele niebezpieczeństw. - Na przykład jakich? - spytał Joren.  
-Na przykład zabójcy, nawet byś się nie zareagował, a już byś miał rozpłatane gardło - odparł Loken.  
-Mózg ci ta polityka wypaliła bracie lepiej idź do uzdrowiciela da ci jakieś leki - powiedział prześmiewczo Joren.  
- Śmiej się śmiej, a to poważna sprawa - odparł Loken. - No dobra my tu gawędzimy, a narada czeka.  
- Przecież narada zaczyna się za kilka godzin!? - rzekł zdziwiony Jorren.  

-Nie - odpowiedział Loken. - Ojciec zwołał naradę szybciej, zaczyna się z jakieś pięć minut.  
- Dlaczego nikt mnie nie poinformował o tym? - odparł Joren poirytowany.  

-Stało się to nagle, właśnie cię informuję - przemówił Loken.  
- Dobra daj mi chwile, ubiorę się i zaraz schodzę - powiedział Joren. Loken przytakną w geście porozumiewawczym i wyszedł z pokoju.

***

Gdy wszedł do sali narad większość osób już się zebrała, byli już wszyscy generałowie armii łącznie z Jorenem, było ich dokładnie dziewięciu, którzy rządzili 9 armiami rozsianym po całym kraju. Byli również wszyscy politycy razem z Lokenem, również 9 oraz wszyscy przedstawiciele włośći w Vergonie. Wszyscy już zasiedli na swoich miejscach, stół był kwadratowy, (oprócz strony króla) siedziało 9 osób, król zasiadał z jednej z strony razem z dwoma generałami osobistej gwardii, po prawej stronie zasiadali generałowie, po lewej politycy, a na przeciwko przedstawiciele włosći.  
Król jest człowiekiem rosłym, wysokim z czarnymi włosami i niebieskimi oczami, jest dość upartym człowiekiem i honorowym, jego rządy są surowe, ale sprawiedliwe, poddani go kochali, bo dzięki niemu królestwo się wzbogaciło w porównaniu z rządami jego ojca.  
- Witam wszystkich zgromadzonych - przemówił król Marion. - Pewnie zastanawiacie się, dlaczego zwołałem naradę szybciej, otóż dziś rano przyleciały dwa kruki, jeden był o tym, że Imperium Virońskie zaatakowało Fatinas.
Na sali zapanowała przez jakiś czas głucha cisza.  
- No dobrze, a co z drugim? - odezwał się jeden z generałów.  
- Drugi kruk przyleciał z Fatinas - odparł król. - proszą o pomoc w walce z najeźdźcą.
- A niby czemu mamy się narazić imperium - przemówił jeden z generałów armii.
- Niech toczą tą swoją wojne, co nam do tego.
- Generał dobrze prawi - odezwał się jedez z przedstawicieli włości. - To nie nasza wojna nie dajmy się wciągnąć w ich gierki.
- Racja - odparł król. - poza tym Imperium jest dość potężne, narażenie się im byłoby wielkim błędem.
- Ale skąd wiadomo że nas nie zaatakują? - odparł Loken. -Może po zdobyciu Fatinas będą prowadzić dalej swoją ekspansje na kraje nadmorskie i na nas. - Racja mój synu, dlatego chciałbym, żebyśmy byli gotowi na najgorsze - odparł król. - Imperium już nie raz potwierdziło swoją zachłanną nature, więc Chcę żeby do tego czasu wszystko było gotowe. Wszystkie miasto mają być gotowe.

***

Potem nastał czas omówienia mniej ważnych spraw, Joren siedział znużony, gdyż te sprawy go nie za bardzo nie interesowały, Jego brat podszedł do króla chciał mu coś przekazać związanego z polityką. Jorren spojrzał na jednego z polityków siedzących zaraz obok króla. Nazywał się Artor, był tu nowy, ale coś było z nim nie tak, twarz było cała w pocie, a jego palce obijały się o stół.  
- Coś ci dolega - spytał Joren podejrzliwym wzrokiem.  
Nagle zobaczył coś co go przeraziło i zmusiło do działania, zobaczył małą kuszę, która była schowana w rękawie z naładowanym bełtem, Joren w ułamku sekundy wstał z krzesła to samo zrobił Artor razem z kuszą. Wszyscy w jednej sekundzie stali na baczność, niektórzy generałowie biegli już bronić króla, a niektórzy biegli z mieczem w ręku żeby unieszkodliwić zamachowca.  
- "Za Imperium" - krzyknął Artor.  
Strzelił, w tym samym momencie napastnik został powalony na ziemie przez jednego z gwardii króla, w pierwszej sekundzie Joren dostrzegł że królowi się nic nie stało, nawet nie zauważył bełta, potem spojrzał na Lokena, z piersi wystawał mu bełt. Jego brat osuną się na ziemie, w ciągu sekundy ojciec i Joren byli już przy nim.  
- Lekarza natychmiast. - Krzykną z rozpaczą w głosie Marion.  
Jeden z polityków pobiegł po lekarza.  
Loken nie mógł oddychać, z ust wydobywała mu się krew, spojrzał na swego brata, jakby coś chciał powiedzieć, lecz z jego ust wydobyły się tylko niezrozumiałe dźwięki w kolejnej sekundzie Loken skonał patrząc się na swego brata Jorena.

Dodaj komentarz