Jest północ, a ja jadę na rowerze, pedałując ze wszystkich sił. Powód jest prosty: roznoszę ulotki. Mają na sobie łatwy w użyciu magiczny krąg i gdy dostaną się w ręce chciwców, wraz z ich życzeniem zostaniemy – my, czyli diabły – do nich wezwani.
Rzuciłem okiem na przenośne urządzenie trzymane w dłoni. Na wyświetlaczu widniała mapa miasteczka, w którym obecnie przebywam, na niej zaś świecące się czerwone punkty. Udaję się do tych obszarów na rowerze. Gdy dojadę do jednego z tych punktów, które są prywatnymi domami, zostawiam w skrzynce ulotkę, po czym zmierzam do następnego miejsca. Robię tak w kółko. Bez końca.
- Kuuuuuuuuuuuuuuuuuuurwa! Nic tego nie zmieni! Kompletnie nic! Koniec końców jestem diabłem! - pedałując na rowerze, krzyczę głośno.
Myślami wróciłem do dnia, gdy dowiedziałem się ,że jestem diabłem. Tego dnie odkryłem również, że posiadam Boski Dar, że Yuuma-chan to upadła anielica i że Rias-senpai to diablica.
Jak już przy tym jesteśmy, to moje diabelskie skrzydła zniknęły od razu. W końcu stałyby się czymś uniemożliwiającym mi normalne życie. Powiedziano mi, że przy ich pomocy można latać, jeśli tylko się do nich przyzwyczaję. Uczucie posiadania skrzydeł jest niesamowicie wstrętne… Ich wyrośnięcie z pleców było naprawdę czymś wstrząsającym.
- Pracując dla mnie, możesz zyskać świetlaną przyszłość w nowym życiu, wiesz? - powiedziała Rias-senpai, puszczając oczko, podczas gry patrzyłem w ziemię, bo właśnie co dowiedziałem się ,że jestem diabłem. Za bycie wskrzeszonym pod postacią diabła muszę zacząć żyć jako jej sługa.
Właśnie tak to wygląda. Za zyskanie nowego życia jako diabeł trzeba służyć temu, który Cię wskrzesił. Jest to wśród nich regułą.
Zaraz? Jestem jej podwładnym…? No może bycie służącym piękności nie będzie takie złe, wciąż jednak nie mogę tego zaakceptować.
- Wiesz, wśród diabłów są rangi. Nazywa się to tytułem szlacheckim. Sama go posiadam. W jego uzyskaniu dużą rolę odgrywają pochodzenie oraz miejsce urodzenia, są jednak również i tacy, którzy zdobyli go sami. Wszyscy zaczynają jako żółtodzioby.
- Możesz proszę nie brzmieć jak gość z kampanii reklamowej? Ale mówisz serio? Nadal nie mogę w to uwierzyć.
Gdy narzekałem, Senpai zaczęła szeptać do mojego ucha. Jej szkarłatne włosy pachniały tak pięknie. Mój mózg został sparaliżowany. Och, czy to również demoniczna moc?
- Przy okazji, wiesz, że możesz rozpocząć nowe życie, w którym będziesz miał powodzenie wśród dziewczyn?
…!
Słowa te zaczęły krążyć po mojej głowie. Nim zdążyłem się nad tym zastanowić, z moich ust samo się wydobyło:
- Jak!?
Do mojego zboczonego ,,ja”: to godne uwagi, jeżeli jest ze mną tak źle. No ale chwileczkę – to może być sprawka demonicznych mocy, których Senpai używa na mnie. Jeśli się dobrze zastanowię, to jestem nabuzowany o wiele bardziej niż zwykle.
- Większość diabłów czystej krwi zginęła w wojnie, która miała miejsce dawno temu. Z tego powodu zaczęły desperacko poszukiwać podwładnych. Wiesz, nie mają one ani siły, ani wpływów, które posiadały pierwotnie, gdy dowodziły swoimi armiami. Mimo wszystko musimy ciągle zwiększać swoją liczebność. Diabły, podobnie jak ludzie, dzielą się płciowo na mężczyznę i kobietę i są w stanie wydać na świat potomstwo. Z normalną ilością porodów powrót do dawnej świetności zajmie mnóstwo czasu. W końcu mamy niski współczynnik urodzeń. W takim układzie nie będziemy w stanie przeciwstawić się upadłym aniołom, dlatego znaleźliśmy ludzi, którzy zdają się mieć potencjał, i zrobiliśmy z nich diabłów. Diabelskich podwładnych znaczy się.
- Koniec końców jestem podwładnym.
- Och, nie rób takiej miny. Przejdę zatem do rzeczy: taki zabieg zwiększa liczebność podwładnych, a nie potężnych diabłów. Diabły więc zdecydowały się dać szansę na zdobycie mocy wskrzeszeńcom – tym, którzy byli dawniej ludźmi. Postanowiono nadać tytuły szlacheckie tym, którzy są silni. Z tego powodu w ludzkim społeczeństwie jest mnóstwo diabłów. Są również i takie diabły jak ja, które same się do niego włączają. Ise, mimo że nie zdajesz sobie z tego sprawy, to jestem pewna, że minąłeś na ulicy parę diabłów.
- Diabły zawsze były tak blisko!?
- Tak. Ludzie dzielą się na takich, którzy są w stanie ich rozpoznać, i takich, którzy tego nie potrafią. Osoby chciwe lub chcące uzyskać pomoc diabłów zazwyczaj bez problemu nas poznają. Zostajemy przez takich przyzwani przy pomocy ulotek z magicznym kręgiem, które rozdajemy. Są również i tacy jak Ty, Ise, będący w stanie nas rozpoznać, ale nie wierzący w nasze istnienie, większość jednak daje wiarę po zobaczeniu naszych demonicznych mocy.
Co!? Przyzwałem Senpai, bo miałem wielką żądzę ku temu! Rozumiem, że w diabelskim społeczeństwie zachodzą zmiany! Musi to być coś skomplikowanego, ale nie ma teraz to znaczenia. Istotne jest teraz to, że istnieje dla mnie szansa!
- W-w takim razie oznacza to, że mogę zdobyć tytuł robiąc swoje!?
- Tak. Nie jest to niemożliwe, ale oczywiście wymaga dużo czasu i wysiłku.
- Łaaaaaaaaaaaaaaaa! - krzyknąłem, będąc w pokoju klubowym. - Poważnie!? Ja!? Mogę być otoczony laseczkami i wybierać je sobie do woli!? M-mogę uprawiać z nimi wszystkimi seks, prawda!?
- Tak. Wydaje mi się, że jeśli będą to Twoje służące, to nie ma żadnych przeciwwskazań.
W moje ciało walnął piorun.
Niemożliwe.
Coś takiego jest realne!?
W prawdziwym świecie człowiekowi jest bardzo trudno znaleźć się w uwadze miliona dziewczyn, by potem je móc wybierać. Nie ma mowy, by zebrać tłumy dziewczyn będąc zwykłym człowiekiem. A ja jestem w bardzo złej sytuacji. Nie mam nawet dziewczyny. No dobra, miałem jedną, ale zostałem przez nią zabity. Ale teraz jest inaczej! Teraz mogę…!
- Łooooooooooo! Bycie diabłem rządzi! O tak! Nie potrafię być spokojny ani chwili dłużej! Chyba muszę wyrzucić swoje świerszczyki, skrywane w tajemnicy… - urwałem w połowie i zacząłem myśleć o decyzji, którą chciałem podjąć.
- Nie. Nie one. Nie. Nie mogę ich wyrzucić. To mój skarb. Mogę ich nadal używać, aż mama ich nie znajdzie! To dwie różne sprawy. Tak, dwie różne!
- Fufu. Ten chłopiec jest naprawdę zabawny – zaśmiała się Rias-senpai, jak gdybym był naprawdę śmieszny.
- Ojeju, masz rację, Buchou. Sprawia wrażenie naprawdę głupiego braciszka. - Nawet Himejima-senpai się śmieje. Ahaha, jest nawet miła, mówiąc o mnie złe rzeczy.
- Ise, tak czy inaczej, nie masz nic przeciwko byciu moim podwładnym, tak? Jeśli masz potencjał, zostaniesz w końcu zauważony. A wtedy będziesz mógł uzyskać tytuł szlachecki.
- Tak jest, Rias-senpai!
- Źle. Zwracaj się do mnie Buchou.
- Buchou? Nie mogę nazywać Cię Onee-sama? - zapytałem, dając się ponieść emocjom. Zawsze chciałem mieć swoją Onee-sama – co prawda nie była to żadna sytuacja erotyczna, ale każdy chłopak pragnie, by nazywać tak starszą od siebie piękność.
Zaczęła się nad tym poważnie zastanawiać, po czym potrząsnęła głową.
- Hmm, brzmi cudownie, ale jako że działam głównie w szkole, to Buchou będzie brzmiało lepiej. W końcu jest to Klub Okultystyczny i wszyscy tutaj tak się do mnie zwracają.
- Dobrze! Zatem, Buchou! Naucz mnie, jak być diabłem!
Wraz z moimi słowami… na jej twarzy zagościł diabelski uśmieszek. Wyglądała na naprawdę szczęśliwą.
- Fufufu, prawidłowa odpowiedź. Dobry z Ciebie chłopiec, Ise. Dobrze, zrobię z Ciebie mężczyznę. - Złapała mnie za podbródek.
O-onee-sama! To moja Onee-sama!
Zacznę żyć od nowa jako diabeł i służyć jej! Nie, wybiję się! Chyba będzie to w porządku! W końcu nie ma już powrotu do bycia człowiekiem, nie? No to muszę kroczyć przed siebie!
Zaakceptowałem sytuację, w której się znalazłem. Może zabrzmi to głupio, ale chyba jest wporzo. Już się do tego przekonałem. A raczej to moje zboczone ,,ja” działa na MAKSA! Jestem niezwykle pobudzony. Ulżyło mi, że jestem osobą, która pracuje dla swoich dążeń seksualnych! Zamiast myśleć o tym nowym świecie, w który właśnie wkroczyłem, będę cieszył się swoim obecnym życiem.
- Mam zamiar być otoczonym przez laseczki!
Jeśli pomyślę na spokojnie o tym dniu, to mogłem zostać wywiedziony w pole przez demoniczne moce Ri… Bu… Rias-senpai. W głowie mogę się zwracać do niej jak chcę, nawet bez -senpai, prawda? No cóż, to chyba nic złego. W końcu mowa tutaj o laseczkach. I w taki sposób stałem się członkiem Klubu Okultystycznego.
Minęło kilka dni, odkąd zostałem diabłem. Środek nocy, a ja pedałuję jak szalony na rowerze. Od tamtego dnia jestem podwładnym przewodniczącej Rias i muszę dużo pracować. Zbieramy się po zapadnięciu zmroku w budynku starej szkoły, dlatego że możemy używać efektywniej swoich mocy w ciągu nocy. Ten niewyjaśniony fenomen, który mi się przytrafiał, to właśnie moc diabła. Jako, że się nim stałem, moja siła wzrasta po zmierzchu. Wspaniała rzecz. Jednocześnie powodem, przez który z rana czuję się słaby, również jest bycie diabłem. Diabły nienawidzą światła. Zrozumiałem, że im silniejsze źródło światła, tym bardziej śmiertelne staje się dla naszych ciał. Wszelkiego rodzaju światła są obrzydliwe… To powiedziała mi Rias.
Bronią upadłych aniołów i zwykłych aniołów jest światło, które jest naturalnym wrogiem diabłów. Powiedziano mi, bym uciekał jak najdalej, gdy ich spotkam. Po przyzwyczajeniu się do promieni słonecznych nie będą one czynić żądnej szkody. Jestem rano osłabiony, ponieważ zostałem wskrzeszony pod postacią diabła i moje ciało nie może znieść porannego światła. Najwyraźniej potrzebuję trochę czasu, nim się do tego przyzwyczaję.
Zostałem pozostawiony samemu sobie po wskrzeszeniu, dlatego że Rias-buchou chciała, bym sam zauważył zmiany w swoim ciele. Miała zamiar mi o tym powiedzieć i czekała tylko na odpowiedni moment. Zaatakował mnie wtedy ten gość w garniturze, więc wydaje mi się, że to przeznaczenie. Tak czy owak, daję z siebie wszystko jako diabelski sługa Rias Gremory.
Odkąd stałem się diabłem, powiedziano mi; bym uczył się o diabelskim społeczeństwie i jego funkcjonowaniu. Kazano mi w nocy rozdawać te ulotki, abym mógł się przyzwyczaić do tego wszystkiego. Myślałem ,że rodzice zaniepokoją się moimi nocnymi eskapadami, jednak Rias-buchou powiedziała mi z uśmiechem:
- Poczyniłam przy spotkaniu z Twoimi rodzicami wszelkie niezbędne rzeczy, więc spokojna głowa.
Rzeczywiście, nie wkurzali się, kiedy wracałem późno po robocie. Mówili po prostu ,,Witaj z powrotem”. Hmm, demoniczne moce Buchou są niesamowite. Jednak muszę się tak do niej zwracać choć bardzo bym chciał po imieniu. Chyba potrafi czytać mi w myślach, albo czuje, że ją tak nazywam w swojej głowie. Jak już jesteśmy przy niesamowitości: byłem naprawdę zdumiony tym, jaki autorytet dzierży Buchou w Akademii, która wchodzi w skład jej terytorium, dlatego też jest jak zarządca szkoły działający z ukrycia. Najwyraźniej najważniejsza osoba w naszej szkole ma koneksje z diabłami i z tego powodu nie może sprzeciwić się osobom z rodu Gremory. Mówiąc inaczej: Akademia jest praktyczne prywatną własnością Buchou. Właśnie przez to możemy wchodzić tutaj w nocy.
A teraz z powrotem do mojej obecnej roboty.
Każdego dnia jeżdżę na rowerze, zostawiając w skrzynkach ulotki mogące przyzwać grupę Rias Gremory, a pomaga mi w tym tajemnicze urządzenie. Wygląda na to, że jest ono sekretnym przyrządem rozwijanym przez diabelską technologię. Ma kształt przenośnej konsoli do gier. Posiada wyświetlacz oraz guziki. Jest dotykowe, więc w zestawie jest rysik. Używam go w taki sposób, jaki mnie poinstruowano.
Wyświetlacz pokazuje mapę miasteczka, w którym mieszkam – jest to terytorium Buchou. Każdy diabeł otrzymuje pewien obszar w ludzkim świecie i tylko na nim może wykonywać swoją robotę. Robota ta… Zostajemy przyzwani, zawieramy kontrakt i spełniamy życzenie klienta. W zamian otrzymujemy nagrodę równoważną do życzenia. Mogą to być pieniądze, jakaś rzecz, a czasami nawet życie klienta. No dobra, obecnie nie ma śmiałków, którzy oddaliby swoje życie za spełnienie życzenia. Nawet jeśli ktoś taki się znajdzie, to umowa zazwyczaj zostaje zerwana, jako że cena nie odpowiada życzeniu. Jak powiedziała Buchou: ,,Człowiek człowiekowi nierówny”. Tak, to okrutne.
Punkciki na wyświetlaczu wskazują domy chciwych ludzi. Jeżdżę więc do tych domów i zostawiam ulotki z magicznym kręgiem. Moja praca nie skończy się, dopóki nie przestaną pojawiać się te punkty. Inne osoby, a nawet policja nie zwracają na mnie uwagi, ponieważ stałem się diabłem. Jako, że aktywnie działam pod tą postacią, ludzie nie zdają sobie sprawy z mojej obecności, gdy pracuję.
Jeżdżę na rowerze każdego dnia, ale punkty nie znikają. Tak bardzo chciwi są właśnie ludzie. Gdy spełnisz swoje życzenie, od razu masz tysiące innych. Zawieranie kontraktu jest ograniczone do nocy, a to z tego powodu, że diabły mogą pracować tylko wtedy. Pora dzienna jest dla aniołów i Boga. Tej części wciąż nie rozumiem.
Ulotki mogą zostać użyte tylko raz, więc po przyzwaniu będzie trzeba dostarczyć je ponownie. Innymi słowy, moja robota nigdy się nie skończy. No cóż, dzięki temu przewodnicząca Rias i reszta mogą być aktywni i nigdy nie zabraknie dla nas pracy. Wzmacniamy więc z pewnością swoją pozycję jako diabły. Zdobędziemy uznanie Króla Diabłów, jeżeli będziemy cały czas zawierać kontrakty i spełniać życzenia ludzi. Rozumiem. Zatem jeśli będę pracował tak dalej, to będę w stanie uzyskać tytuł szlachecki od Króla! Lepiej więc jest brać się za większe zlecenia. Chcę go! Chcę zawrzeć kontrakt!
- Łaaaaaa! Chcę jak najszybciej być otoczony zewsząd przez dziewczyny!
Teraz jednak muszę być cierpliwy i wykonywać te proste polecenia. Ale jak długo będzie to jeszcze trawało…
Pewnego dnia po szkole.
Po odłączeniu się od moich dwóch kumpli ruszyłem w stronę starego budynku szkoły.
Należy zacząć od tego, że rozdawanie ulotek tak naprawdę było zajęciem przydzielanym chowańcom Buchou. Zmieniała mysz i nietoperza w ludzi i kazała im rozdawać ulotki, podobnie jak mnie. Mówiła, że robią to zarówno za dnia, jak i w nocy. Dostała mi się ta robota tylko dlatego, że Buchou chciała, bym wiedział, czym diabły zajmują się na samym początku. Kiba i inni też to robili. On, Toujou Koneko-chan, Himejima-senpai są diabelskimi podwładnymi przewodniczącej Rias. Są więc starsi rangą ode mnie. Mają doświadczenie w tym, co ja robię. Każdy człowiek ma zatem z tym do czynienia. Ach, nie człowiek, a diabeł.
Może nie jest to takie ważne, jednak dostałem pozwolenie od Toujou Koneko-chan i Himejimy-senpai, by nazywać je odpowiednio ,,Koneko-chan” i ,,Akeno-san”. Wygląda na to, że zrobiłem krok do przodu w relacjach z nimi.
Fufufu, celowo zwróciłem się tak do nich przy Matsudzie i Motohamie. Miny tych dwóch były bezcenne.
Nie powiedziałem im o sobie. Nie uwierzyliby mi, gdybym i tak to zrobił, a myślę, że znaleźliby się w prawdziwym niebezpieczeństwie po wkroczeniu w ten świat. Umarłem przecież raz, więc nie mogę ich w to wciągać.
Przy okazji: nadal zwracam się od Kiby ,,Kiba”. Strać się, przystojniaku, nigdy nie będę Cię wołał ,,Kiba-kun”!
I tak zostałem wezwany dzisiaj do pokoju klubowego.
Wkroczyłem do środka starego budynku, z którym cały czas się zaznajamiałem, i ruszyłem w stronę pomieszczenia na drugim piętrze.
- Wchodzę.
Gdy wszedłem po powiedzeniu tego, wszyscy już byli tutaj. Och, przyszedłem jako ostatni?
W środku panowała ciemność, a okno było zasłonięte tak, by nie wpadł żaden promień słoneczny. Jedyne światło w pokoju pochodziło ze świeczek rozsianych losowo po podłodze.
- Więc przyszedłeś.
Gdy tylko Buchou mnie ujrzała, wydała rozkaz Akeno-san.
- Tak jest, Buchou – odpowiedziała – Ise-kun, proszę ustaw się w środku magicznego kręgu – powiedziała, przywołując mnie dłonią. Piękność kiwa do mnie! A dziękuję bardzo! To samo w sobie jest dla mnie nagrodą.
Stanąłem w środku kręgu. Co teraz?
- Ise, Twoja praca polegająca na rozdawaniu ulotek dobiegła końca. Dobra robota. - Buchou się uśmiechała. Rozumiem, więc już nie muszę ich rozdawać. - Teraz zajmiesz się prawdziwą pracą diabła.
- O! Mogę zawierać kontrakty!?
- Tak, zgadza się. Z racji jednak, że to Twój pierwszy raz, będzie to kontrakt z kimś mającym jakieś niewygórowane życzenie. Są dwie rezerwacje kontraktów z Koneko. Jako, że trudne jest wykonanie ich dwóch, pozostawiam jedno Tobie.
- ...Proszę mi pomóc. - Koneko-chan się ukłoniła
Idę więc w imieniu Koneko-chan. No dobra. Już mnie zmęczyło to rozdawanie ulotek. Kto by pomyślał, że jazda na rowerze każdej nocy i rozdawanie papierków wzbudzi we mnie samotność.
Pozostali stali na zewnątrz kręgu. Akeno-san, znajdująca się w jego wnętrzu, wypowiadała jakieś zaklęcie. Wtem magiczny krąg zaczął emitować niebiesko-białe światło.
- E-eeem…
- Cicho, Ise. Akeno umieszcza Twoją pieczęć w magicznym kręgu – powiedziała Buchou.
Moja pieczęć? Krąg w pokoju symbolizował ,,Gremory”. Powiedziano mi, że dla nas, podwładnych Buchou, jest to coś na kształt herbu. I tak dla tych, którzy chcą nas przyzwać i zawrzeć z nami kontrakt, ten znak jest naszym symbolem.
Tak więc powiązana z tym aktywacja tak zwanej demonicznej mocy. Kiba i inni mają te znaki na swoich ciałach w różnych rozmiarach i działają one, gdy tylko używają demonicznych mocy. Tak mi to wytłumaczono.
Myślałem o tym, że na moim ciele również zostanie wyryty ten symbol, wyglądało jednak na to, że po zostaniu diabłem trzeba wpierw nauczyć się kontrolować demoniczne moce, a potem doprowadzać do różnych zjawisk poprzez wpływanie mocą na magiczny krąg. No cóż, tak myślałem.
- Ise, wyciągnij swoją lewą dłoń.
Skierowałem lewą rękę w stronę Buchou, tak jak poprosiła. Napisała coś palcem na wewnętrznej części mojej dłoni. Czy to jakieś zaklęcie? Miałem wrażenie, że rysuje coś na kształt okręgu…
Wtem moja dłoń się zaświeciła. Był to okrąg – magiczny krąg wyryty na mojej kończynie. Świecił się na niebiesko-biały kolor.
Wow, magiczny krąg!
- Pozwala na natychmiastowy transport do klienta przy użyciu magicznego kręgu do teleportacji. A wraz z wypełnieniem kontraktu umożliwi Ci również powrót do tego pomieszczenia.
O, łapię już. Posiada zatem taką umiejętność.
- Akeno, gotowa?
- Tak, Buchou. - Akeno-san wyszła z magicznego kręgu. - Stań w jego środku. - Zrobiłem tak, jak mi kazała.
Jakoś wyczuwałem moc wydobywającą się z niego. Gdy go dotykałem, wypływała ze mnie moc. Czy to jedna z cech przynależności do grupy?
- Magiczny krąg odpowiada na wezwanie klienta. Zostaniesz do niego teleportowany. Wiesz, co masz zrobić po teleportacji, prawda?
- Tak!
- Dobra odpowiedź. A teraz ruszaj!
Napięcie sięga zenitu! Moja pierwsza praca! Wykonam ją bez szwanku!
Magiczny krąg zaczął świecić jeszcze mocniej. Wygląda na to, że zaraz się tam przeniosę.
Dużo promieni świetlnych pokrywa moje ciało. Zamknąłem oczy z powodu tej jasności. Gdy tylko je otworzę, będę u klienta! Kuu! Nie mogę się doczekać.
A potem…
!…
Natychmiastowo…
Teleportowany…
………..
………..
Hm? Hmm.
Co? Teleportowałem się? Już po wszystkim?
Otworzyłem niepewnie oczy.
...Zaniemówiłem na widok mojego otoczenia.
...To pokój klubowy.
Co? A co z natychmiastową teleportacją? Gdzie klient?
Gdy spojrzałem na Buchou, wyglądała na zmartwioną i trzymała się za czoło. Akeno-san mówiła ,,Ojeju” z rozczarowaniem na twarzy. Drań Kiba westchnął. Wkurza mnie, ale czy coś się ze mną stało?
- Ise – zwróciła się do mnie Buchou.
- Tak?
- To przykre, ale wygląda na to, że nie możesz użyć magicznego kręgu, by dostać się do klienta.
Co? Co to oznacza? Na mojej twarzy pojawiło się zdezorientowanie, a Senpai zaczęła tłumaczyć:
- Magiczny krąg wymaga określonej ilości demonicznej mocy… Nie za dużo. Nie, może go używać każdy diabeł. Nawet dziecko. Transport przy pomocy magicznego kręgu jest pierwszym i najłatwiejszym krokiem w byciu diabłem.
C-co to znaczy…?
- Innymi slowy, Ise, Twoja demoniczna moc jest mniejsza niż dziecka. Nie, jest tak niska, że nawet magiczny krąg na nią nie reaguje. Ise, Twoja demoniczna moc jest niesamowicie mała.
C…! Coooooooooooooooo!
- Co do diabłaaaaaaaaaaa!!
Zaniemówiłem. Cooo! Czy to oznaczało, że nie mogłem użyć magicznego kręgu, by teleportować się do klienta, bo nie posiadałem demonicznych mocy!? Nie jestem diabłem? Jestem diabłem, prawda?
- ...Odrażające – powiedziała Koneko-chan apatycznie. To poważny cios, Koneko-chan.
- Ojeju, no to mamy kłopot. Co teraz zrobimy, Buchou? - zapytała również z zaniepokojoną twarzą Akeno-san.
Ughh. Mój diabelski debiut trudno się zaczyna…
Buchou powiedziała bez ogródek po chwili zastanowienia:
- Mając klienta, nie możemy pozwolić mu czekać. Ise.
- Tak jest!
- Nigdy wcześniej coś takiego nie miało miejsca, ale będziesz musiał się tam dostać o własnych nogach.
- Samemu!?
Jestem w szoku. Tego nie przewidywałem.
- Tak, podobnie jak rozdawałeś ulotki, będziesz musiał dostać się do domu klienta na rowerze. Nic na to nie poradzimy. Koniec końców nie masz żadnych demonicznych mocy. Będziesz musiał nadrobić to własnym ciałem.
- Rowerem!? Do domu klienta na rowerze!? Są w ogóle diabły, które tak robią!?
PALUCH!
Koneko-chan wskazała na mnie palcem, nie mówiąc ani słowa. Koneko-chaaaaan, Ty naprawdę lubisz sprawiać, że czuję się żałośnie co…
- Pośpiesz się i jazda! Diabelska robota to zawieranie kontraktów! Nie możesz pozwolić ludziom czekać! - ponagliła mnie Buchou. Miała poważną minę.
Ugggh, mój cel zdobycia tytułu szlacheckiego zaczyna się wyboistą ścieżką!
- U-uwaaaaaa! Dam z siebie wszystko~!
Wyszedłem z pomieszczenia, zanosząc się płaczem.
Była północ, a ja pedałowałem na rowerze, ile sił w nogach. Łzy zasłaniały mi widok. Płakałem. Tak, płakałem.
Diabeł, którego nie można przyzwać magicznym kręgiem. To właśnie ja. Panowie oraz panie, oto pierwszy taki przypadek w historii. Dzięki właśnie temu zajściu moim łzom nie ma końca.
Co miała na myśli, mówiąc, że nie mam demonicznych mocy!? A niech to! Czy w takim tempie będę mógł zdobyć tytuł szlachecki?
Używając przenośnego urządzenia diabłów, zmierzam do osoby, która mnie wezwała. Moim celem był miniblok mieszkalny znajdujący się dwadzieścia minut drogi od szkoły. Klient wynajmował tam jeden z pokoi. W przypadku usługi polegającej na dostawie klienci z pewnością by się wkurzyli z powodu takiego opóźnienia. Zazwyczaj następowała natychmiastowa teleportacja, teraz jednak sprawiłem, że klient musi czekać dwadzieścia minut. W takim przypadku, gdyby pracowało się w sklepie, szef byłby wściekły.
Mój był zakłopotany. Czy pozostawiłem po sobie złe wrażenie? Hmm, bycie diabłem serio jest trudne.
Zapukałem do drzwi.
- Dobry wieczór! Jestem tu z polecenia czcigodnej diablicy Gremory! Proszę wybaczyć, ale to właśnie to mieszkanie nas wezwało, tak?
Chyba takie coś powinno być w porządku. Diabły mogą być wykryte tylko przez ludzi, którzy chcą zawrzeć kontrakt. Nawet robiąc coś takiego, nie dam poznać sąsiadom tego człowieka, co się dzieje. Najwyraźniej tylko klient mógł słyszeć to, co właśnie powiedziałem. W czasie wykonywania diabelskiej roboty aktywuje się specjalna demoniczna moc i nikt, kogo to nie dotyczy, nie będzie tym niepokojony. Tak powiedziała mi Buchou.
- K-kto tam!? - doszedł mnie głos spanikowanego mężczyzny.
- Eem, jestem diabłem. Diabłem nowicjuszem i przyszedłem tutaj, ponieważ zostałem przez pana wezwany.
- N-nie kłam! Diabły nie pukają do drzwi! One wychodzą z tej ulotki! Właśnie tak to wyglądało poprzednim razem! Poza tym chciałem Koneko-chan!
Tak, miał rację. Bardzo przepraszam za to. Przepraszam. Był to niespodziewany obrót spraw zarówno dla mnie, jak i dla innych.
- Ach, proszę wybaczyć. Po prostu nie mam wystarczająco dużo demonicznych mocy, tak więc nie mogłem pojawić się z magicznego kręgu.
- Może jesteś jakimś zboczeńcem!
Wkurzył mnie tym.
- Nie jestem! Również sam tego nie rozumiem! Gdybym tylko mógł, to pojawiłbym się przez magiczny krąg! Co za lamus jeździłby po mieście na rowerze w środku nocy!?
- A Ty czym się tak denerwujesz, zboczeńcu jeden!
- Zboczeńcu jeden!? Pieprz się! Mówię Ci, że jestem diabłem!
- Wracaj do domu!
Klient otwiera drzwi. Klient ma wąty.
Chudy mężczyzna. Wygląda na niezbyt zdrowego. Wydawał się wkurzony, ale gdy tylko popatrzył na moją twarz, jego mina złagodniała.
- ...Płaczesz?
- Co? Że ja? - Gdy dotknąłem policzka, poczułem wilgoć. Płakałem.
- Naprawdę? Tak Cię zaskoczyło to, że nie możesz użyć magicznego kręgu…
- Najwyraźniej.
Pozwolił mi wejść. Nawet przygotował herbatę.
Zdarzenie z teleportacją i kłótnia uderzyły mnie znacznie bardziej, niż się spodziewałem, i nieświadomie płakałem. Oczywiście, że chciałem płakać.
Mój klient, Morisawa-san, zobaczywszy mnie, poczuł żal i pozwolił mi wejść. Jego pokój wyglądał czysto. Było to dosyć schludne pomieszczenie jak na samotnego gościa. Powiedział mi, że za dnia pracuje dla rządu. Wykonywał swoją robotę bardzo skrupulatnie, ale pragnął kontaktu z innymi ludźmi, tak więc skończył na przyzwaniu diabła z ulotki.
- Tak więc nie jesteś Koneko-chan…
Zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia. Była pierwszym diabłem, z którym zawarł kontrakt, i od tamtej pory wzywał właśnie ją.
- Bardzo mi przykro, jest ona jednak bardzo rozchwytywana przez innych klientów. Najwyraźniej odpowiada za wydział ,,śliczności”.
Wzywając diabła, możesz sobie zażyczyć, kogo chcesz, wymawiając jego imię. No cóż, tak mi to wytłumaczono. A dzisiaj przekazano mi dolę Koneko-chan. Zdarzają się przypadki, że wybrany diabeł nie może się stawić, i wtedy, jako jego zmiennik, idzie ktoś inny.
- Używając ulotki, życzyłem sobie właśnie diabła z tej ślicznej kategorii…
- Jestem ślicznym nowicjuszem, więc chyba wszystko w porządku?
- Hahaha! Mówisz niestworzone rzeczy! Gdybym miał tylko srebrny miecz, to ciąłbym Cię!
Brachu, śmiejesz się, jednak Twój wzrok pozostaje poważny.
- Przy okazji, o co chciałeś prosić, wzywając Koneko-chan? - zapytałem
Może będę umiał spełnić to jego życzenie. Moje złudzenia zostają jednak szybko rozwiane, gdy Morisawa san wyciągnął z rogu pokoju pewną rzecz.
- Chciałem, by to włożyła.
Co to za mundurek szkolny? Wydaje mi się, że już go gdzieś widziałem. A może i nie.
- To mundurek Nagato Yuki.
- Nagato… Ach! Z Suzumii Haruhi.
Nawet ja to znam – Melancholia Haruhi Suzumii. Rok temu było popularnym anime.
- Diabełku, a czy Ty też lubisz Nagato?
- Nie, jestem bardziej fanem Asakury Ryuoko.
- Dlaczego?
- Z powodu jej piersi.
- …!
Morisawa-san zaniemówił, słysząc moją odpowiedź, która padła bez chwili zawahania. Asakura Ryuoko – postać z Suzumii Haruhi i piękna dziewczyna o wspaniałym ciele.
- Jesteś więc miłośnikiem dużych piersi?
- Tak, cycuszki są wypełnion marzeniami. Jestem tego bardzo pewien.
Wyobraziłem sobie nagle, podskakujące cycki Rias. Zakochałem się w Twoich cycuszkach od pierwszego wejrzenia. Było to zbyt żenujące, by bezpośrednio Ci o tym powiedzieć, ale na pewno będę bronił Twoich cycuszków, Buchou.
Morisawa-san zrobił lubieżną minę, uśmiechając się znacząco.
- Masz spostrzegawcze oko. Zdajesz się darzyć cycuszki niezwykle namiętnym uczuciem. Rozumiem, Twój fetysz jest przeciwny do mojego. Lubię dziewczyny z małymi piersiami.
- Jestem stanie to zrozumieć. Mam przyjaciela o podobnym guście.
W mojej głowie pojawia się piekielny kumpel w okularach, Motohama. Jest prawdziwym zboczeńcem. Tego jestem pewien.
- Tak, nie uważasz, że ona wygląda, to znaczy Koneko-chan, podobnie do Nagato? Choćby atmosfera wokół niej. Chociaż jest trochę niska.
Kiedy o tym wspominasz, to Koneko-chan ma drobne ciało, nie okazuje emocji, nie ma kształtów, ma krótkie włosy i można wymieniać tak dalej. Nagato Yuki również jest taką postacią.
- Dlatego chciałem, żeby to założyła. Bardzo tego chciałem! - Morisawa-san zalał się łzami smutku. Mocno tego żałował. Naprawdę chciał, żeby to na siebie włożyła, hm?
- Bardzo mi przykro. No ale dobra, niech no to na siebie włożę…
- Ja Cię, kurwa, zabiję, draniu! - odrzucił moją uprzejmą ofertę, krzycząc.
Weź się proszę nie denerwuj, zalewając się tak łzami. To żart. Tylko robię sobie jaja.
Otarłszy łzy, Morisawa-san próbował się uspokoić. Wziął głęboki wdech i ucichł.
- Dobra, nieważne. Więc jaka jest Twoja specjalna umiejętność? Jesteś diabłem, więc powinieneś w czymś być dobry, nie? W czymś takim jak używanie tajemniczej mocy. Powiem Ci, że Koneko-chan jest niezwykle silna. Wzięła mnie na ręce niczym księżniczkę – powiedział to z dumą. A gdzie podziała się Twoja męska godność?
Ta, najwidoczniej istnieją osoby, których podnieca, gdy podnosi ich dziewczyna. Ale, ale – moja specjalna zdolność? Hmm.
Skrzyżowałem ramiona i powiedziałem poważnym tonem:
- Moją specjalną umiejętnością jest kamehameha.
- Weź się zabij.
- Co takiego! Czemu tak odpowiadasz? Nie powinno się mówić tak prosto z mostu! A w Twoich słowach dało się wyczuć istną żądze krwi!
- Oczywiście, że się dało! Bo gdzie znajdziesz diabla, którego specjalną umiejętnością jest kamehameha?
- Tutaj właśnie t~u~t~a~j! - powiedziałem pewnie, wskazując na siebie.
- W takim razie zrób to!
- Zrobię!
- Jeżeli potrafisz go użyć, to go użyj! Nie patrz z góry na nas, na pokolenie, które wychowało się na Dragon Ballu! Będąc w gimnazjum, każdy z nas ćwiczył kamehameha w poniedziałki na przerwie. Próbowaliśmy nawet zbierać energię, by użyć kuli Genki, choć nic to nie dało! Nie gardź naszym pokoleniem!
- Zamknij się! Kogo to obchodzi, że zostaliście wychowani na Dragon Ballu? Mam wszystkie tomy mangi! Kupiłem nawet pierwsze wydanie ze specjalną okładką! Z kumplami bawiliśmy się w chowanego, szukając się na podstawie naszego ki!
Stawiłem czoła wszystkim jego zarzutom. Wkurzyłem się! Ta, nawet bardzo! W takim razie pokażę Ci! Kamehameha w wykonaniu Hyoudou Isseia!
Aktywuję swój Boski Dar! Wpierw zamknąłem oczy, a potem podniosłem lewą rękę. Przed oczyma miałem postać Son Goku… Włożyłem w to całą swoją energię! Kurna! Spróbuj tego, pokolenie Dragon Balla! To mój najpotężniejszy atak!
- Kamehameha!
Błysk! Wtem moja lewa ręka zaczęła się świecić! Boski Dar, którym była czerwona rękawica, pojawił się, pokrywając całą kończynę. I co powiesz na to? To mój Boski Dar!
POTOK
Spojrzałem na Morisawę-san. Beczał jak dziecko. Pochwycił nagle z półki pierwszy tom Dragon Balla, po czym złapał moją dłoń i namiętnie ją ścisnął.
- Porozmawiajmy!
POTOK
Z moich oczu również płynęły łzy. Powiedział wystarczająco, by go zrozumieć. Każdy fan Dragon Balla by go zrozumiał.
- Tak, porozmawiajmy!
Tak więc długa noc się rozpoczęła.
- Hahaha. Ja też. Również uważam to za dobre, że pan Wakamoto podkładał głos Cellowi.
- Ta. Właśnie tak wyobrażałem sobie jego głos.
Po tym, jak wziął swoją mangę, gadaliśmy i śmialiśmy się wspólnie przez przeszło dwie godziny. Rozmawiając, zapomnieliśmy o różnicy wieku między nami i się zaprzyjaźniliśmy.
Hahaha, na początku wywarł na mnie złe wrażenie, ale im więcej rozmawialiśmy, tym bardziej docierało do nas, że możemy się nieźle dogadać.
- Dobrze! To może zawrę z Tobą kontrakt?
- Jasne! Kierowniku! Niechaj tak będzie!
Tak! Tak, tak, tak, tak, tak! Mam swój pierwszy kontrakt! Moja droga do parostwa się rozpoczęła! Moja legenda zaczyna się właśnie tutaj!
- Dobrze, może to być trochę standardowe życzenie, ale mogę sobie zażyczyć bycie bogatym?
Rozumiem. Rzeczywiście jest to normalne, ale całkiem popularne wśród ludzi.
- Dobrze, sprawdzę. - Włączyłem przenośne urządzenie diabłów i zacząłem działać. Wpisałem jego życzenie i pojawiła się odpowiedź. - Ach, emm, w Twoim przypadku ceną za takie życzenie byłoby Twoje życie. Umrzesz.
- Umrę!?
- Tak, diabły mówią, że ,,życie życiu nierówne”. Przykro mi. Aby być bogatym, Morisawo-san, musiałbyś umrzeć.
- Czuję się tak, jakby wydarto mi serce, ale okej. Bądź co bądź, gdybym sobie tego zażyczył, to kiedy i gdzie bym umarł?
- Emm. Umarłbyś, gdy tylko pieniądze zaczęłyby spadać z nieba. Wygląda na to, że nawet nie mógłbyś ich dotknąć. To okropne.
- Ghaa! To nie mógłbym nawet rozsmarować tej forsy na Twojej mordzie!?
- Hej, nawet tego nie próbuj!
Ta, właśnie byłem świadkiem, jak czyjeś marzenie zostało zmiażdżone. Rozumiem. Tak jak myślałem, spełnienie takiego życzenia Morisawie-san jest praktycznie niemożliwe. To więc miała na myśli Buchou, mówiąc, że ludzkie życia nie są sobie równe. W jakim niesprawiedliwym świecie przyszło nam żyć?
- W t-takim razie co z haremem!? Mogę sobie zażyczyć pełno dziewczynek do schrupania niczym z wystawnej uczty?
Och. Jesteśmy więc przy tym, hę? Trochę się wzruszyłem. W końcu jestem facetem. Nic dziwnego, że pokusił się o takie życzenie.
Wpisałem jego życzenie. O rany, to Ci odpowiedź.
- Cóż, mówi, że gdyby tylko w zasięgu Twojego wzroku pojawiłyby się piękne dziewczyny i kobiety, to umarłbyś.
- Umarłbym na sam ich widok!?
- Nie, gdy tylko znalazłyby się w zasięgu Twojego wzroku, nie byłbyś więc w stanie powiedzieć, czy są piękne, czy nie. Brutalne. To już nie lepiej minąć na ulicy jakieś dziewczyny?
- Uwaaaaa!
Nagle dorosły Morisawa-san zaczął płakać.
- Zatem byłem człowiekiem, który nie jest dużo wart!? Ughh, mogę tylko powiedzieć, że żałuję, że się urodziłem…
Poklepałem go lekko po ramieniu.
- Kontynuujmy naszą rozmowę o Dragon Ballu do rana. Chcesz odegrać walkę z Dragon Balla? Będę Goku, a Ty Freezą. Stoi?
Płacząc, kiwnął głową.
I w taki sposób mój pierwszy kontrakt nie doszedł do skutku, bo musiałem zająć się swoim klientem.
Następnego dnia po szkole.
- ………….
Buchou jest zdenerwowana. Ma uniesione brwi i milczy bez słowa. Stoję przed jej obliczem z bladą twarzą.
Bawiłem się wczoraj ze swoim klientem w Dragon Balla i tak spędziłem noc. A tak, Kiba powiedział z gorzkim uśmiechem ,,Taki przypadek nigdy wcześniej się nie przytrafił” czy coś takiego.
- ...Ise – powiedziała głębokim i przerażającym głosem.
- Słucham! - powiedziałem uchylając nisko głowę.
- Rozmawiałeś z klientem o mandze, a co się stało potem? Co z kontraktem?
Przeszła od razu do sedna. Zacząłem się pocić.
- N-nie doszedł do skutku… Odgrywaliśmy pojedynki z pewnej mangi do samego rana.
- Odgrywaliście pojedynki?
- T-tak. Zachowujesz się jak postać z danej mangi i walczysz na niby.
Czemu tłumaczę to z taką powagą? Wyjaśnienie jej tego doprowadza mnie do płaczu.
- W-wiem, że jako licealista powinienem się wstydzić… nie, jako profesjonalny diabeł również powinienem się wstydzić! Bardzo mi przykro! Najmocniej przepraszam! - stałem cały czas z opuszczoną głową. No serio, co ja robiłem przez całą noc?
- Po wykonanej robocie prosimy klienta o wypełnienie ankiety na danej mu przez nas ulotce. Pytamy ,,Jak przebiegł kontrakt z diabłem?”. Wypełniona pojawia się na tej ulotce, ale… - Buchou pokazała mi tę kartkę z opinią. Jest więc coś takiego, hm? Diabelska robota jest bardziej skomplikowana, niż myślałem - ,,Było fajnie. Po raz pierwszy się tak dobrze bawiłem. Chciałbym spotkać się z Ise-kun jeszcze raz. Mam nadzieję, że następnym razem uda mi się z nim zawrzeć udany kontrakt.”… To ankieta wypełniona przez klienta.
…! Poczułem ciepło w piersiach. Morisawa-san… Nie byłem w stanie nic dla Ciebie zrobić, a Ty jednak…
- Po raz pierwszy dostałam taką opinię. Na początku nie wiedziałam, co zrobić. Właśnie dlatego mam taką dziwną minę, bo nie miałam pojęcia, jak na to zareagować.
Buchou nie jest wściekła? Faktem jednak pozostaje, że nie zawarłem kontraktu.
- Dla diabłów ważną rzeczą jest zawieranie kontraktów z ludźmi, którzy nas przyzwali. Otrzymujemy od nich wynagrodzenie. Tak żyją diabły od dawien dawna… Nie wiedziałam, jak na to zareagować, bo spotkałam się z tym po raz pierwszy. Jako diabeł może i zawiodłeś, ale klient był z Ciebie zadowolony… - Na jej twarzy pojawiło się zdezorientowanie, ale potem ustąpiło uśmiechowi. - Jest to jednak interesujące. To z pewnością. Nie było żadnego diabła podobnego do Ciebie, jesteś jednak naprawdę interesującym chłopcem. Możesz stać się diabłem numer jeden od niespodzianek. Pamiętaj jednak, by wypełniać podstawowe rzeczy. Zawierasz kontrakty z klientami, spełniasz ich życzenia, a potem otrzymujesz wynagrodzenie. Dobrze?
- Tak jest! Dam z siebie wszystko!
Rias przebaczyła mi moje występki. To samo w sobie uszczęśliwia mnie tak bardzo, że mam ochotę tańczyć. Buchou, następnym razem na pewno mi się uda!
W noc po tym, jak złożyłem obietnicę.
Raz jeszcze wypełniam swoją robotę. Jest noc, a ja pedałuję na rowerze ze wszystkich sił, jadąc w kierunku domu klienta. Tym razem zmierzam do posiadłości o trzydzieści minut od szkoły. Zajęło mi to aż tyle, mimo że pędziłem, ile sił w nogach. Klient nie jest wkurzony, prawda?
Stanąłem przed drzwiami i zadzwoniłem. Diabeł muszący dzwonić do drzwi serio smuci. Też chcę zostać wezwany przez magiczny krąg. Po niedługiej chwili otrzymałem odpowiedź przez domofon.
- Otwarte. Wejdź-nyou
Naprawdę niski głos. To facet. Co takiego? ,,Nyou” Czy on właśnie tak powiedział? Nie, musiałem się przesłyszeć.
Gdy otworzyłem drzwi, zaniemówiłem.
- Dobry wieczór-nyou.
Olbrzymie cielsko. Przemożna prezencja. Typ z niesamowitą muskulaturą noszący strój gotyckiej loli. Przyglądając się uważnie, dostrzegłem, że guziki wyglądają tak, jakby miały odpaść. Były również skrawki materiału wyglądające tak, jakby miały się rozerwać.
Co więcej, oczy tej osoby są wypełnione przytłaczającą żądzą krwi – jednak był w nich błysk czystej niewinności. Nie, to jednak głowa jest najdziwniejsza. Nosi kocie uszka.
Przełknąłem ślinę. Pojedyncza kropla potu skapnęła z mojego policzka. Dłonie drżały mi ze zdenerwowania. To nie mężczyzna. To nadmężczyzna.
Mam przeczucie. Przeczucie, że zostanę zabity w niedorzeczny sposób.
- E-em… diabła… przyzywał pan diabła z grupy Gremory…? - zapytałem go niepewnie.
BŁYSK!
Jego oczy zabłysły, wydając przy tym dźwięk. Mam wrażenie, że toczy się między nami zacięta bitwa duchowa. Zabije mnieeeee! Hii! Mimo, że jestem diabłem, to przybrałem pozycję do obrony.
- Zgadza się-nyou. Wezwałam pana Diabła, ponieważ chcę spełnić swoje życzenie-nyou.
Spomiędzy jego grubych warg wypłynęły niespodziewane słowa. Kończy każdą wypowiedź tym ,,nyou”! Niemożliwe… tak w ogóle można?
- Chcę, byś uczynił z Mil-tan czarodziejkę-nyou!
- Proszę się zatem przenieść do innego świata – odpowiedziałem mu od razu.
To nie możliwe. Naprawdę. Bardzo poważnie.
Spuściłem głowę, ponieważ jego życzenie przekracza wszelkie moje wyobrażenia. Mil-tan!? Co to kurna jest Mil-tan!? Jego słowa zaczynają mącić mi w głowie. Z takim ciałem możesz iść do innego wymiaru i wrócić bez zadrapania! Pewnie pokonałbyś samego Króla Demonów!
- Już ego próbowałem-nyou.
- Już próbowałeś!?
- Ale było to niemożliwe-nyou. Nie znalazł się nikt, kto obdarzyłby Mil-tan magicznymi mocami-nyou.
- Cóż, można powiedzieć, że sytuacja jest trochę ,,magiczna”…
- Pozostało tylko zapytać mojego największego wroga, pana Diabła-nyou.
Nie zdając sobie sprawy, już zacząłem traktować siebie jako jego wroga… Ale nic mu o tym nie powiem.
- Panie Diable~! - głos tego mężczyzny, Mil-tan, zatrząsnął ścianami pokoju. A to co!? Magiczny dźwięk!? - Daj proszę Mil-tan fantastyczne moce-nyooooou!
- Spokojnie, już wyglądasz wystarczająco fantastycznie! To ja czuję się, jakbym chciał płakać!
Naprawdę się rozpłakałem. A niech to! Jakim cudem wszyscy klienci, za których odpowiadam, są bandą zboczków!? Co to ma znaczyć!?
- Mil-tan! Mil-tan, spokojnie! Posłucham, co masz do powiedzenia.
Wszystko po kolei. Chyba powinienem go uspokoić i wysłuchać.
Na przerażającej twarzy Mil-tan, gdy otarł ją z łez, pojawił się duży uśmiech.
- Obejrzymy najpierw ,,Czarodziejkę z Mlecznej Orbity 7”-nyou. Historia o magii zaczyna się właśnie tu.
Moja długa noc się rozpoczęła.
Jest już następny dzień, a ja jestem w drodze do domu po skończonych zajęciach klubowych.
Haa. Wetschnąłem.
Nawet dzisiaj na twarzy Buchou widniala dziwna mina. Mój kontrakt nie doszedł do skutku dwa razy z rzędu. Otrzymałem jednak najlepszą z możliwych opinii. Przewodnicząca znowu była zmieszana z powodu natknięcia się na nieznany sobie przypadek już drugi raz. Bardzo przepraszam za uczestniczenie w tych dziwacznych incydentach. Czuję się przez to źle i wygląda na to, że moja droga do uzyskania parostwa będzie znacznie trudniejsza, niż myślałem…
Zeszłej nocy oglądałem anime z Mil-tan do samego rana. Początkowo nie brałem tego na serio, ale potem wciągnęła mnie ta seria o czarodziejkach z powodu swoich pikantnych scen oraz historii, która wprawiła mnie w płacz, tak więc oglądałem ją do samego rana.
Poza tym, to czemu moi klienci to banda zboczków?
,,Ahaha, Hyoudou-kun musi posiadać demoniczne moce, które przyciągają takich ludzi” - coś takiego powiedział Kiba, mając na twarzy swój pokrzepiający uśmiech. Zdechnij, przystojniaku. Słyszałem, że często przyzywają go piękne starsze kobiety. A niech to! Jakie kontrakty z nimi zawiera? Seks!? Czy powiązane z seksem!? Na samą myśl o tym mam ochotę go zamordować. Kurna! Niech Cię, Kibaaaa!
- Hauu!
Hmm? Niespodziewany głos. Doszedł mnie on z tyłu, a wraz z nim dźwięk czegoś lecącego na ziemię. Gdy się odwróciłem na ziemi leżała siostra zakonna. Ramiona miała szeroko otwarte, a twarz wbitą w ziemię. Z całą pewnością do zgrabnych upadków to nie należąło.
- ...N-nic się nie stało? - podszedłem do niej i podałem rękę.
- Auu. Czemu cały czas się potykam… Och, proszę wybaczyć. Bardzo dziękuję.
Wnioskując po głosie, można stwierdzić, że jest młoda. Czyżby w tym samym wieku co ja? Podawszy dłoń, pomogłem jej wstać.
PODMUCH
Wraz z podmuchem wiatru odleciał jej siostrzany welon. Dotąd skryte blond włosy opadły na jej ramiona. Iskrzyły się w świetle słońca. Mój wzrok powędrował w kierunku jej twarzy.
…!
Przede mną stoi blond piękność. Jej zielone oczy są piękne.
…….. Przez chwilę gapiłem się na nią.
- E-emm… czy coś się stało…? - spojrzała na mnie ze zmartwioną miną.
- Ach. Proszę wybaczyć. Eee…
Rzuca mi się w oczy podróżna torba, którą niesie na ramieniu. Jak się nad tym zastanowić, to niezbyt często widuje się w miasteczku zakonnicę. To mój pierwszy raz.
Wpierw jednak muszę podnieść jej welon. Na szczęśćie wylądował nieopodal.
-W podróży?
- Nie, nie. Zostałam przydzielona do parafii w tym miasteczku… Musi pan być tutejszym mieszkańcem. Bardzo mi miło pana poznać. - Pochyliła głowę.
Hmm. Przydzielona do tutejszej parafii. Roszady w Kościele? Wygląda na to, że Kościół również nie ma łatwo.
- Odkąd się tylko tutaj zjawiłam, to wpadam w kłopoty. Eee… Nie potrafię mówić tak dobrze po japońsku… Zgubiłam się, a inni nie potrafili zrozumieć, co mówiłam… - Trzyma dłonie złączone na wysokości piersi i wygląda na naprawdę smutną.
...Osoba ta więc nie potrafi mówić po japońsku. Potrafi ze mną rozmawiać z powodu diabelskiej mocy. Buchou mówiła mi o tym wcześniej.
,,Kiedy stajesz się diabłem, jedną z wyjątkowych umiejętności, które pozyskujesz, jest – Rias pokazała mi swój język – po staniu się jednym z nas każda osoba na świecie może Ciebie zrozumieć. Ludzie, słuchając Ciebie, usłyszą ten język, który jest im najbardziej bliski. Jeżeli będą to Amerykanie – usłyszą angielski; Hiszpanie – hiszpański. I vice versa: gdy będą mówić językiem innym niż japoński, to usłyszysz japoński.”
Tak, dzieje się tak, jak powiedziała przewodnicząca. Podczas lekcji angielskiego słyszałem wszystko po japońsku. Bardzo mnie to zaskoczyło. Gdy nauczyciel kazał mi przeczytać jeden akapit po angielsku, to jakoś mi się to udało, a cała moja klasa wyglądała na zdumioną! Nawet nauczyciel zaniemówił. No cóż, litery i słownictwo nie zamieniały się na japoński, ponieważ ogranicza się to tylko do mowy. Ale dobre i tyle, ponieważ już sam fakt, że jestemw stanie porozumieć się z kimkolwiek w każdym zakątku świata, był fantastyczny. Tak jakbym stał się ,,międzynarodowym” licealistą bez żadnych specjalnych wymogów.
- Myślę, że chyba wiem, gdzie jest kościół.
Chyba na peryferiach miasteczka jest stary kościół. Tak myślę, że jest to kościół. Ale czy on jest w ogóle używany?
- W-wie pan! D-dziękuję~! To wszystko za sprawą Boga! - uśmiechnęła się do mnie ze łzami w oczach.
Gdy jednak spojrzałem na krzyż skrzący się na jej piersi, doznałem niesamowicie negatywnych odczuć. No cóż, nic dziwnego, w końcu jestem diabłem. Jest ona takim człowiekiem, z którym nie powinienem ani rozmawiać, ani w ogóle się zadawać.
Nie mogę jednak zostawić dziewczyny w potrzebie samej sobie. I w ten sposób zabrałem siostrę zakonną do kościoła.
W drodze do niego przechodziliśmy obok parku.
- Ałaaaaa! - doszedł mnie krzyk chłopca.
- Nic Ci nie jest, Yosh? - Jest ze swoją mamą, więc nic mu nie będzie. Wygląda na to ,że się potknął.
Nagle jednak krocząca obok mnie zakonnica skręciła w stronę parku.
- Hej. - Weszła do parku i podeszła do chłopaka, siedzącego na ziemi i płaczącego. Podążyłem za nią. - Nic Ci nie jest? Chłopaki nie płaczą od takich małych skaleczeń. - Pogłaskała go delikatnie po głowie. Chłopiec prawdopodobnie nie zrozumiał, co powiedziała. Miała jednak bardzo przyjacielską minę. Przyłożyła dłoń do miejsca, w które skaleczył się chłopiec. W następnej chwili zostałem wprawiony w zdziwienie. Z siostrzanej dłoni wyłoniła się zielona kula światła i zaczęła oświetlać kolano chłopca.
A to co? Demoniczne moce? Buchou powiedziała, że używać ich mogą tylko diabły i ktoś tam z nimi powiązany, więc to nie one. Patrząc uważniej, zauważyłem, że zranienie chłopca zaczyna znikać. Czy to światło z jej dłoni uleczyło jego ranę?
Coś przyszło mi na myśl… Boski Dar. Wyjątkowa moc, którą są obdarzeni pewni ludzie. Chyba tak to wcześniej powiedział Kiba. W jakiś sposób również go odczułem. Obserwowanie tego światła wywołało ból w mojej lewej ręce. Musi to mieć jakiś związek. Czyżby mój Boski Dar zareagował na jej Dar? Odpowiedział mu?
Gdy znów się spojrzałem, po zranieniu chłopca nie było śladu. Niesamowite. To również jest moc Boskiego Daru… Jest ich tak wiele i każdy jest inny.
Matka chłopca jest zdumiona. Każdy byłby, gdyby zobaczył coś tak niewyobrażalnego.
- Proszę, Twoje skaleczenie zostało wyleczone. Ból powinien już minąć. - Pogłaskała go po głowie i spojrzała na mnie. - Przepraszam, ale musiałam. - Uśmiechnęła się, pokazując język.
Matka chłopca, która już wcześniej była zaskoczona, potrząsnęła głową, po czym chwyciła za rękę chłopca, by szybko stąd odejść.
- Dziękuję, siostrzyczko! - powiedział chłopiec. Słowa wdzięczności.
- Powiedział: dziękuję, siostrzyczko. - Uśmiechnęła się po tym, jak jej to przetłumaczyłem. - Ta moc…
- Tak, jest to moc, która leczy. To wspaniały dar, który dał mi Bóg. - Wyglądała na trochę smutną, mimo że się uśmiechała.
Wygląda na to, że ma mroczną przeszłość czy coś. Chyba nie powinienem się w to zagłębiać. Nie jest to w końcu dobry moment, by powiedzieć: ,,Tak właściwie to również mam Boski Dar!”. Nie jest to normalne, a niektórzy ludzie mogą z tego tytułu cierpieć. Nawet ja nie czułem się szczęśliwy, że Boski Dar pokrywał moją rękę. Ba, czułem się zaskoczony. Wciąż nie wiedziałem, jak go używać, więc w ogóle mnie to nie cieszyło. Przydawał mi się tylko do małpowania kamehameha.
Rozmowa dobiegła końca i zaczęliśmy ponownie zmierzać w stronę parafii. Po kilku minutach marszu dotarliśmy do starego kościoła. Tak, znam tylko ten. Jest tak stary, jak właśnie go zapamiętałem. Nigdy nie słyszałem, żeby był używany, jednak wewnątrz dało się dostrzec światło, więc oznaczało to, że byli tam jacyś ludzie.
CIARKI CIARKI CIARKI
Przeszły mnie ciarki i zacząłem się pocić. Było tak jak wcześniej. Wiedziałem. Jestem diabłem, więc kościół, który należy do Boga i aniołów, będzie dla mnie wrogim terytorium. Nawet Buchou powiedziała dosyć wyraźnie, że nie powinienem nigdy zbliżać się do kościoła albo chramu.
- Tak, to tutaj! Tak się cieszę. - Porównawszy nasze położenie z mapą, którą miała, wydala z siebie westchnienie ulgi.
Och, jesteśmy więc we właściwym miejscu. To dobrze. Nie powinienem zostawać tutaj ani chwili dłużej. Robi się już ciemno, więc powinienem iść. Szkoda, by nie pożegnać się z nią, ale jestem diabłem, a ona zakonnicą… Moje ciało nie przestaje się trząść.
Oznaka strachu musi być charakterystyczną cechą diabłów. Czuję się jak żaba obserwowana przez bociana. Nie, raczej żaba, która nie wie, co zrobić, gdy bocian ją znajdzie.
- W takim razie będę szedł.
- Proszę zaczekać!
Pożegnawszy się, chciałem odejść, jednak zatrzymała mnie.
- Chciałabym poczęstować pana herbatą jako wyraz wdzięczności za przyprowadzenie mnie tutaj…
- Och, śpieszę się, więc muszę już iść.
- ...Ale to…
Jest zakłopotana. Pewnie chce zaprosić mnie na herbatę w ramach podziękowania, ale skuszenie się na parzenie herbaty tam byłoby niebezpieczne. Szkoda, ale muszę odmówić.
- Jestem Hyoudou Issei. Wszyscy nazywają mnie Ise, możesz więc również zwracać się do mnie Ise. Jak się nazywasz?
Gdy podałem jej moje imię, odpowiedziała mi z uśmiechem:
- Nazywam się Asia Argento! Proszę nazywać mnie Asia!
- W takim razie, siostro Asiu, spotkajmy się ponownie.
- Tak jest! Ise-san, na pewno przyjdę i się z Tobą zobaczę!
Asia pochyliła głowę.
Odszedłem stamtąd, machając do niej. Patrzyła za mną, aż nie zniknąłem z zasięgu jej wzroku. Zrozumiałem, że jest dobrą dziewczyną. A to było nasze fatalne przeznaczenie i pierwsze spotkanie.
Nocą.
- Nigdy więcej nie zbliżaj się do ego kościoła.
Dostaję opieprz od Buchou w pokoju klubowym. Jej mina jest bardziej poważna niż zawsze. Ba, jest na mnie naprawdę wściekła.
- Dla nas, diabłów, kościół jest wrogim terytorium. Wchodząc do niego, spowodujesz walki między Bogiem a diabłami: Jako, że odprowadzenie zakonnicy do kościoła było uczynkiem uprzejmym, nic Ci nie zrobili, ale anioły zawsze czuwają. Byłeś w takiej sytuacji, w której niczym dziwnym nie byłoby, gdyby zaatakowały Cię świetlistą włócznią.
...Poważnie? Znalazłem się w takiej sytuacji…? Jeżeli się nad tym zastanowię, to dreszcze, których dostałem, nie były normalne. Czułem wtedy tylko strach. Więc właśnie to oznacza wykrywanie niebezpieczeństwa. Mój diabelski instynkt podpowiadał mi, że znalazłem się w niebezpiecznym położeniu.
- Nie zadawaj się z ludźmi z Kościoła. Zwłaszcza z egzorcystami, którzy są naszymi największymi wrogami. Z łatwością mogliby się nas pozbyć, ponieważ ich moce są wspierane Bożą modlitwą. A już zupełnie, gdy jest to egzorcysta z Boskim Darem. Byłoby to jak kroczenie po cienkiej krawędzi między życiem a śmiercią. - Spojrzała na mnie swoimi niebieskozielonymi oczyma, odgarniając włosy. Jej wzrok jest poważny. Nie żartuje.
- T-tak jest. - odpowiedziałem pokornie.
- Jako człowiek mogłeś uniknąć śmierci, będąc wskrzeszony pod postacią diabła. Ale już diabły poddane egzorcyzmom są likwidowane raz na zawsze. Obracają się w nicość… Nicość. Nic po Tobie nie pozostaje i niczego nie czujesz. Zdajesz sobie sprawę z powagi tej sytuacji?
...Nic? Mówiąc prawdę: nie, nie zdaję.
Potrząsnęła głową, zobaczywszy moją zdezorientowaną twarz.
- Przepraszam, trochę mnie poniosło. Tak czy inaczej, bądź od teraz uważniejszy.
- Tak jest.
- Ojej, skończyłaś już go pouczać?
- Aaa!
Akeno-san stoi za mną, a ja nawet jej nie zauważyłem. Uśmiecha się jak zawsze.
- Akeno, stało się coś?
Wraz z tym pytaniem jej mina się zmieniła.
- Otrzymaliśmy rozkaz upolowania od Arcyksięcia.
Bezpańskie diabły. Istnieją istoty tak nazywane. Są to diabły, które stały się poddanymi diabła z parostwem, ale zdradziły lub zabiły swojego pana. Takie przypadki zdarzają się rzadko.
Moc diabłów jest przepotężna. Nie ma co jej porównywać do tego, gdy było się człowiekiem. Znajdą się więc tacy, którzy będą chcieli ją wykorzystać do własnych celów. Osoby te odchodzą od swojego pana i sieją spustoszenie. To właśnie nazywa się ,,bezpańskim diabłem”. Ten upadły anioł w garniturze, Dohnaseek, wziął mnie za takiego.
Innymi słowy, bezpańskie psy. Powodują one problemy. Gdy zostaną znalezione, ich pan albo inne diabły wydają polecenie zlikwidowania. Takie jest prawo diabłów. Różne istoty, jak na przykład anioły i upadłe anioły, widzą w nich zagrożenie i, gdy tylko je znajdą, zabijają.
Nie ma nic straszniejszego od diabla, który nie przestrzega żadnych reguł.
Wraz z Buchou, Akeno-san, Kibą i Koneko-chan udałem się do nieużywanego budynku, znajdującego się na przedmieściach. Co noc bezpański diabeł zwabia do niego ludzi i się nimi żywi. Z tego właśnie powodu przyszło polecenie od wysokoklasowego diabła, by go upolować.
,,Jako, że uciekł na terytorium Rias Gremory, prosiłbym was o pozbycie się go”.
Wygląda na to, że to również podpada pod diabelską robotę.
Zjadanie ludzi… Istnieją również i takie złe diabły… Nie, to oczywiste. One takie są. Jedynym powodem, przez który siedzą cicho, to fakt, że przestrzegają prawa… Ta, koniec końców to diabły…
Jest północ. Świat ciemności. Dookoła mnie jest pełno wysokiej trawy, a w oddali dostrzegam ten nieużywany budynek. To jedna z diabelskich cech, by w nocy wyraźnie widzieć. Hmm, przejrzysty widok takiego przerażającego miejsca nie jest za dobry…
- ...Zapach krwi – powiedziała Koneko-chan, po czym zakryła nos mundurkiem.
Zapach krwi? Niczego nie czuję. Oznacza to więc, że Koneko-chan ma zaostrzony zmysł węchu.
Zrobiło się cicho. Wyczuwam obecność wroga w pobliżu i jego żądza krwi skierowana w naszą stronę nie jest normalna. Moje nogi się trzęsą. Naprawdę się boję. Gdyby nie inni, to bym uciekł. Buchou, stojąca z przodu i trzymająca dłonie na biodrach, podnosi bardzo na duchu!
- Ise, to dobra okazja, aby zdobyć choć trochę doświadczenia w walce – powiedziała Buchou, na co trudno było się nie zgodzić.
- Czekaj, naprawdę? Jestem przekonany, że nie będzie ze mnie żadnego pożytku!
- Tak. Twój udział w walce jest wciąż niemożliwy – powiedziała prosto z mostu. Czuję się trochę zasmucony. - Możesz jednak obserwować naszą walkę. Dzisiaj po prostu skup się i patrz, jak walczymy. Ach, tak. Opowiem Ci też coś o cechach, które posiadają podwładni.
- Opowiesz? O cechach, które posiadają podwładni? - Na mojej twarzy pojawiło się zdezorientowanie, ale Buchou ciągnęła dalej.
- Diabły, które są panami, rozdają cechy tym, którzy stali się ich podwładnymi… Tak, to najwyższa pora, bym wytłumaczyła to oraz historię diabłów.
Buchou zaczęła objaśniać obecną sytuację diabłów:
- Dawno temu toczyła się trzystronna wojna pomiędzy diabłami, upadłymi aniołami oraz Bogiem i jego anielskimi zwolennikami. Wszystkie trzy strony miały duże arie i walczyły prawie że w nieskończoność. Wskutek tego wszystkie trzy strony straciły większość swoich żołnierzy, a wojna zakończyła się kilkaset lat temu bez wyłonienia zwycięzcy.
- Diabły – ciągnął Kiba, gdy skończyła przewodnicząca – nie były wyjątkiem. Ważne diabły z parostwem, które miały pod sobą dwadzieścia albo trzydzieści oddziałów, straciły większość swoich podwładnych z powodu wojny. Straty były tak wielkie, że nie można było utworzyć nowych armii.
- Słyszałam – zaczęła Akeno-san – że większość diabłów czystej krwi straciło życie w tej wojnie. Nawet po niej samej wciąż istnieją konflikty między diabłami, upadłymi aniołami i aniołami. Mimo, że upadłe anioły i Bóg utracili większość swoich żołnierzy, to znajdujemy się w takim położeniu, że musimy się mieć na baczności, bo w przeciwnym wypadku znajdziemy się w tarapatach.
- Zatem diabły – odezwała się znów Buchou – postanowiły użyć systemu do tworzenia małych oddziałów żołnierzy. Nazwano go Diabelskim Pionkiem.
- Diabelskim Pionkiem?
Wygląda na to, że będzie się robiło coraz bardziej zawile, ale chyba muszę uważnie tego słuchać.
- Diabły z parostwem zdecydowały się na zastosowanie właściwości ludzkiej gry – szachów – na swoich podwładnych. Było to trochę ironiczne, ponieważ większość z tych podwładnych to wskrzeszeni ludzie. Od tamtej pory szachy są popularną grą w diabelskim świecie. Zostawmy jednak ten temat na kiedy indziej. Diabły, które są panami, są Królami. W naszym przypadku jestem to ja. Stąd utworzyli pięć specjalnych cech, na które składają się Królowa, Skoczek, Wieża, Goniec oraz Pion. Jako, że diabły nie mogły uformować armii, postawiły na posiadanie małej liczby diabłów i danie im przepotężnych mocy. System ten został stworzony kilkaset lat temu i nieoczekiwanie stało się to popularne wśród diabłów z parostwem.
- Popularne? Masz na myśli zasady gry w szachy?
- Zaczęły konkurować między sobą. Przykładowo: ,,Mój skoczek jest silniejszy!”, ,,Nie, bo moja Wieża!”. Wskutek tego diabły zaczęły grać w grę na wzór szachów przy użyciu swoich diabelskich podwładnych. Nazywamy to Królewską Grą. Tak czy inaczej, stała się ona bardzo popularna. Obecnie są nawet turnieje bazujące na niej. Siła ich Figur oraz ich samych w grze wpływa na pozycję w społeczeństwie i parostwo. Jest takie coś, co nazywają ,,Zbieraniem Figur”. Wyszukują utalentowanych ludzi i czynią z nich swoich służących. Ostatnimi czasy jest to popularny zabieg. W końcu utalentowani podwładni odpowiadają za ich prestiż.
Rozumiem. Bycie silnym diabłem w tej grze oznacza, że jest się znakomitym diabłem. Stanowi to zatem również o Twojej dumie.
...Emm, więc podwładni są byłymi ludźmi i funkcjonują, zostając Figurami w grze. Czuję, że to skomplikowane. Więc pewnego dnia będę zmuszony do walki w tej grze?
- Nie osiągnęłam jeszcze pełnoletności, więc nie mogę brać udziału w oficjalnych rozgrywkach. Nawet jeślibym mogła, to są pewne rzeczy, które muszę spełnić przed przystąpieniem do gry. W skrócie, Ise, ja i moi inni podwładni tutaj nie będziemy uczestniczyć jeszcze przez jakiś czas w grze.
- Czy oznacza to, że Kiba i inni jeszcze nie grali?
- Ta – odpowiedział Kiba.
Świat diabłów jest dziwny. Wyobrażałem sobie ich jako przerażające i straszliwe istoty, ale najwyraźniej moje wyobrażenia były niepoprawne. A może tak mi się wydaje, ponieważ wciąż jestem zamknięty na ich świat.
Jest jeszcze jedna rzecz, która mnie trapi. Ta, moja pozycja to jakaś Figura.
- Buchou, jakie są moje cechy oraz rola? Jaką jestem Figurą? - Ise jesteś… - urwała.
Wiem dlaczego. Przez moje ciało przebiegły dreszcze spowodowane obecnością wroga, a jego żądza krwi stała się jeszcze większa. Coś się do nas zbliża! Nawet taki gość, który dopiero co stał się diabłem, wie to.
- Czuję coś odrażającego. Ale czuję również coś przepysznego. Czy to coś słodkiego? A może kwaśnego? - doszedł nas niski głos skądś spod nas.
To dziwactwo nie jest normalne. Już sam jego głos przeraża mnie.
- Bezpański diable Viser – powiedziała Buchou. - Jesteśmy tu, by się Ciebie pozbyć.
- Kwakwakwakwakwakwa… - rozbrzmiał przeraźliwy śmiech.
Ach, teraz już w pełni rozumiem. To nie jest śmiech człowieka ani również diabła takiego, jakiego znam.
Nghh… Z cienia wyłoniła się kobieta z odsłoniętą klatką piersiową. Jej ciało jednak unosiło się w powietrzu. Nie…
KROK
Ciężkie kroki. Następną rzeczą, która się pojawia, jest cielsko ogromnej bestii. Jest to groteskowa istota o nienaturalnej postaci: powyżej pasa kobieta, poniżej ciało potwora. W obu swych dłoniach trzyma coś, co wygląda jak włócznia. Dolna część ciała ma cztery grube nogi z ostrymi pazurami. Czy to ogon węża? Wow! Ten ogon sam się rusza! Wnioskując po wymiarach, można stwierdzić, że ma co najmniej pięć metrów wysokości. Gdyby stanął na tylnych nogach, nie byłby znacznie wyższy? Tak czy inaczej, to potwór. Czy jest to również diabeł? Ech, cóż, w końcu Buchou nazwała go ,,bezpańskim diabłem”. Stary, takie rzeczy istnieją!? Jeszcze raz utwierdzam się w przekonaniu: diabły są przerażające!
- Poprzez pozostawienie swojego pana i sianie spustoszenia według własnego widzimisię z pewnością zasługujesz na śmierć. W imieniu księcia Gremory z przyjemnością Cię zlikwiduję!
- Niezła z Ciebie cwaniara jak na małą dziewczynkęęęę! Rozerwę Twoje ciało i pomaluję na czerwono, tak jak Twoje włooosyy!
Potwór zaszczekał, ale Buchou tylko prychnęła.
- Nie ma co, pędraki mówią stylowo. Yuuto!
- Tak jest!
ŚWIST!
Kiba, który był obok mnie, wybiegł naprzód zaraz po otrzymaniu rozkazu od Buchou. Jest szybki. Niesamowicie szybki. Nawet nie jestem w stanie zareagować.
- Ise, będę kontynuowała wykład z wcześniej – powiedziała Buchou.
Wykład? To o cechach Diabelskich Pionków czy jakoś tak?
- Yuuto jest Skoczkiem. Jego cechą jest szybkość. Prędkość ruchu osób, które stały się Skoczkami, wzrasta.
Tak jak właśnie powiedziała, prędkość Kiby wzrosła i koniec końców nie byłem w stanie śledzić jego ruchów. Potwór użył włóczi do ataku, ale nie wygląda na to, żeby trafił.
- Najważniejszą bronią Yuuta są miecze.
Kiba zatrzymał się i niespodziewanie dzierżył europejski miecz. Wyjął go z pochwy, a ostrze odbijało blask księżyca.
Tfff!
Nagle znów zniknął. W następnej chwili rozległ się krzyk potwora.
- Gyaaaaaaaa!
Gdy się spojrzałem, obie ręce zostały odcięte od tułowia wraz z dzierżonymi przez nie włócznią. Z ran wytrysnęła krew.
- To moc Yuuta, prędkość, której nie można śledzić oczyma, oraz umiejętność posługiwania się mieczem niczym zawodowiec. Dzięki połączeniu tych dwóch staje się najszybszym Skoczkiem.
Obok nogi bestii pojawił się cień… Zaraz! To Koneko-chan!
- Kolejna jest Koneko. Jest Wieżą. Cechą Wieży jest jej…
- Cholerne robactwoooooo!
TUP!
Przepotężny potwór próbuje zdeptać Koneko-chan! K-Koneko-chan! Hej, jest w niebezpieczeństwie… Stopa potwora jednak nie wylądowała na ziemi. Nie była w stanie postawić stopy na ziemi.
Gugugu…
Dziewczyna o drobnym ciele dźwiga stopę potwora.
- Cecha Wieży jest prosta. Niesamowita siła, a także wysoka obrona. Dla diabła takiego kalibru niemożliwe jest nadepnięcie Koneko. Nie jest w stanie jej zmiażdżyć.
DŹWIGNIĘCIE!
Koneko-chan zupełnie podniosła całego potwora.
- ...Leć.
Podskoczyła wysoko i mocno uderzyła bestię w brzuch.
BĘC!
Ogromne cielsko bestii zostało odrzucone w tył. Przez to przypomniałem sobie słowa klienta, który kocha Koneko-chan, Morisawy-san: ,,Koneko-chan jest niezwykle silna. Wzięła mnie na ręce niczym księżniczkę”. Tego nie można nazwać niezwykłą siłą! Ten potwór wzbił się w powietrze po jednym ciosie! Tak, będę się starał z nią nie zadzierać. Pewnie zginę od pstryknięcia jej palca. Nadludzka dziewczyna. Naprawdę przerażające. Zakochany w niej Morisawa-san również jest przerażający.
- I na koniec Akeno.
- Tak, Buchou. Ojeju, co powinnam zrobić? - Śmiejąc się, kroczy w stronę potwora, leżącego na ziemi po ciosie Koneko-chan.
- Akeno jest Królową. Jest najsilniejsza zaraz po mnie. Jest niepokonaną wiceprzewodniczącą klubu, która posiada cechy Piona, Skoczka, Gońca oraz Wieży.
- Guuu….! - Potwór wpatruje się w Akeno-san. Ta, widząc jego spojrzenie, raczy go śmiechem, w którym próżno szukać strachu.
- Ojej, chyba pozostało w Tobie trochę sił. A co powiesz na to? - Wyciągnęła ręce ku górze.
BŁYSK!
Chwilę później niebo zaiskrzyło, a na potwora spadł piorun.
- Gagagagagagagagagagaaa!
Bestia została brutalnie rażona prądem. Jej całe ciało zostało przypalone i wydobywał się z niego dym.
- Ojeju, wygląda na to ,że nadal masz w sobie co nieco. Chyba możesz przyjąć na siebie coś jeszcze.
BŁYSK!
Kolejny piorun trafił potwora.
- Gyaaaaaaaaaaaa!
Znowu został rażony prądem. Kątem oka zauważyłem jak w stronę Rias leci jedna, odcięta, ręka potwora.
- Buchou! - wydarłem się i po chwili na mojej ręce pojawił się mój Boski Dar, w idealnym momencie zdzieliłem łapę tego potwora, a Rias-buchou upadła na tyłek.
- D-dziękuję – powiedziała ze zdezorientowaną twarzą.
- Nie ma za co – zaśmiałem się nerwowo, a Buchou wstała i wróciła do wyjaśnień, ale zanim to…
Potwór już brzmi tak, jakby umierał. Mimo to Akeno-san uderza go piorunem po raz trzeci. Jej twarz przy uderzaniu piorunem wygląda strasznie i chłodno, mimo że się uśmiecha. Uwaaa. Jej się to podoba… W końcu się śmieje.
- Akeno jest najlepsza w używaniu demonicznych mocy. Może używać naturalnych żywiołów, takich jak błyskawice, lód i ogień. I, co ważniejsze, jest niesamowitą sadystką.
Buchou powiedziała to tak, jakby nic to nie znaczyło. Sadystka!? Takiego czegoś nie nazywa się sadyzmem!?
- Normalnie jest bardzo uprzejma, ale gdy tylko zacznie się walka, nie popuści dopóty, dopóki się nie uspokoi.
- ...Chlip, boję się jej.
- Nie ma powodu, Ise. Akeno jest bardzo miła dla swoich towarzyszy, więc nie jest to żaden problem. Powiedziała nawet, że jesteś uroczy. Przy następnej okazji daj się jej popieścić. Na pewno życzliwie Cię przytuli.
- Ufufufufufufufu. Ile możesz wytrzymać jeszcze moich błyskawic? Tak, panie potworze? Nie możesz jeszcze umrzeć, dobrze? Moja pani Cię wykończy. Ohohohohohoho!
...Buchou. Zaczynam się bardzo bać tej osoby przede mną, która zanosi się głośno śmiechem… A myślałem, że to ona ma w sobie najwięcej rozsądku… Koniec końców jest diabłem. Tak musi być. Diabeł, powiadam wam. Będzie więc straszna.
Błyskawice Akeno-san atakowały jeszcze przez kilka minut. Gdy się uspokoiła, Buchou się upewniła i kiwnęła głową. Zbliżyła się do potwora, który już zdążył stracić wszelką wolę walki. Wyciągnęła ku niemu dłoń.
- Jakieś ostatnie słowo? - zapytała
- Zabij mnie.
Tylko tyle jej odpowiedział.
- Zniknij zatem.
Okrutna odpowiedź. Od jej głosu przeszły mnie ciarki.
DON!
Z dłoni Buchou wystrzeliła olbrzymia ilość czarnej demonicznej mocy. Było jej tak wiele, że mogła pokryć całe cielsko bestii. Gdy zniknęła, to samo stało się z ciałem potwora. Tak jak powiedziała Buchou, zniknął.
Mając pewność, Buchou westchnęła.
- Koniec. Dobra robota – powiedziała do nas.
Wszyscy powrócili do swoich normalnych osobowości. Polowanie na ,,bezpańskiego diabła” dobiegło zatem końca, co? Los bezpańskich diabłów – nie wiem, co powiedzieć. To coś pozostawiło swojego pana, bo miało coś w głowie… Tak wygląda więc bitwa diabłów… Była to zacięta walka. Wraz z bezpańskimi diabłami na świecie jest tyle rzeczy, które nie są mi znane. Muszę zatem celować stąd wysoko… Może powinienem myśleć długoterminowo.
Wtem przypomniałem sobie o problemie. Ta sprawa o hierarchii w Diabelskim Pionku z wcześniej. Jako, że jestem podwładnym diabła z parostwem, to powinienem również posiadać pewną Figurę.
- Buchou, wciąż mi nie powiedziałaś pewnej rzeczy.
- Co to takiego? - odpowiedziała z uśmiechem.
- Jaka jest moja Figura… a raczej moja rola jako podwładny.
Szczerze powiedziawszy, przewidziałem już najgorszy przypadek. Co więcej, wiedziałem, że to jest to. Żywiłem jednak wciąż naiwną nadzieję.
Pozostały dwie Figury, jako, że Akeno-san jest Królową, Koneko-chan Wieżą, a Kiba Skoczkiem: Goniec oraz… Pion.
Liczyłem na to, lecz moje wątpliwości zostały natychmiastowo rozwiane. Szkarłatnowłosa piękność uśmiechnęła się i powiedziała do mnie wyraźnie:
- Jesteś Pionem, Ise, jesteś Pionem.
Jestem najniżej.
Dodaj komentarz