Materiał znajduje się w poczekalni.
Prosimy o łapkę i komentarz!

Zamiana

Rozdział I: Przysięga i spojrzenia

Było coś niepokojąco pięknego w tej uroczystości. W ich spojrzeniach, splecionych dłoniach, w słowach wypowiadanych przed ołtarzem. Patrzyłem na nich — na jego dłonie ściskające jej talię, na jej wzrok utkwiony w jego oczach — i czułem jak ciepło rozlewa się po moim karku. Wiedziałem, że dziś nie chodzi tylko o ślub. Że to coś więcej. Coś, co zaczęło się dawno temu — pomiędzy kieliszkami wina, niedopowiedzianymi rozmowami i nieśmiałymi dotykami przy pożegnaniach.

Moja żona siedziała obok mnie. Piękna. Ubrana w długą, granatową suknię, z włosami upiętymi w sposób, który zawsze odsłaniał tę jedną linię na karku — miejsce, które kochałem całować, kiedy tylko mogłem. Czułem ciepło jej uda stykające się z moim. Byliśmy blisko. Zawsze. Ale dziś… było inaczej. Dziś to napięcie było wspólne. Zbudowane razem, krok po kroku.

Oni też to czuli. Wiedziałem to po tym, jak ona spojrzała na mnie, kiedy wypowiadała przysięgę. Nie przypadkiem. Z premedytacją. Z czułą prowokacją. A on — kiedy przechodził obok nas, lekko dotknął mojej żony w talii. To był gest ledwo zauważalny. Ale ona… zadrżała.

Uroczystość zakończyła się. Śmiechy, muzyka, toast za toastem. Alkohol płynął, rozmowy rozluźniały, a spojrzenia stawały się odważniejsze. Tańczyliśmy — ja z moją żoną, ona z nim. Potem wymieniliśmy się. Patrzyłem, jak jego dłonie spoczywają na jej biodrach. Jak ona odwraca głowę i się uśmiecha. Byłem gotowy. I wiedziałem, że ona też.

Kiedy wróciliśmy do apartamentu w hotelu — wielkim, eleganckim, z szerokim łóżkiem i ogromnym lustrem naprzeciwko — nie było już słów. Tylko decyzje. I ciało.

Rozdział II: Noc

Apartament był przyciemniony, cichy, z otwartym balkonem, przez który wdzierał się ciepły, letni zapach wieczornego ogrodu. Pachniało winem, jaśminem i ich skórą. Weszliśmy do środka w cztery osoby, a cisza między nami nie była niezręczna. Była gęsta od napięcia. Od niedopowiedzianych obietnic.

Twoja dłoń, wciąż ciepła od tańca, ścisnęła moją. Patrzyłem na ciebie — rumieńce na policzkach, wilgotny blask w oku, włosy rozsypane lekko po karku. Byłaś niesamowita. Podniecona, pewna siebie, spokojna. Wiedziałaś, że wszystko dzieje się dokładnie tak, jak powinno.

Ona zdjęła buty. Stała boso na chłodnej podłodze, rozpinając powoli suwak swojej sukni ślubnej, odsłaniając centymetr po centymetrze pleców. Jej skóra była jasna, gładka, lekko muśnięta słońcem i potem. Widziałem, jak jego palce przesuwają się po jej kręgosłupie, od karku aż po dół pleców — leniwie, z czułą pewnością. Suknia opadła na podłogę bezszelestnie. Została w koronkowej bieliźnie, której delikatna struktura ledwie zakrywała, a raczej akcentowała to, co najintymniejsze.

Ty też zdjęłaś swoją suknię. Pamiętam dźwięk materiału zsuwającego się z twoich ramion. Twoje ciało — rozgrzane, pachnące twoimi perfumami zmieszanymi z potem i winem — było obłędne. Kiedy stanęłaś naprzeciwko mnie w czarnym, półprzezroczystym biustonoszu i majtkach, poczułem, jak całe moje ciało się napina. Twoje piersi delikatnie unosiły się z oddechem. Brodawki już twarde. Twój brzuch lekko drgał, a uda miałaś napięte, jakbyś już teraz ledwie trzymała się na nogach.

Pocałowałaś mnie. Powoli, miękko, z językiem. Wplatałem palce w twoje włosy, przyciągałem cię bliżej, czułem twoje biodra przy swoich. Czułem, jak przez twoje ciało przechodzi dreszcz, kiedy przycisnąłem się do ciebie. Mój penis był twardy, pulsujący, napierający przez spodnie. Twoje biodra lekko się poruszyły. Znałem ten ruch — drobny, ale jednoznaczny. Chciałaś mnie. Teraz.

Za tobą w lustrze widziałem ich. On uklęknął przed nią, całując jej uda. Jej ręce powędrowały na jego ramiona, paznokcie lekko wbiły się w skórę. Jej głowa odchyliła się do tyłu, usta rozchyliły, a kiedy jego język dotknął jej łechtaczki, zadrżała jak pod impulsem. Patrzyłem na to, na to jak cała się wyginała, jak przyjmowała jego język z niecierpliwością i zachłannością.

Położyłem cię na łóżku. Twoje ciało osunęło się na jasną pościel. Twoje włosy rozlały się wokół głowy jak ciemne fale. Rozchyliłaś uda. Bez wstydu. Z pewnością. A ja uklęknąłem między nimi, powoli zbliżając się twarzą do twojej cipki. Pachniałaś sobą. Lekko kwaśno, intensywnie, słodko. Moje palce rozchyliły cię — wilgotną, błyszczącą, pulsującą. Zsunąłem majtki z twoich bioder, całując po drodze twoje uda, wnętrza kolan, każdą drobną krzywiznę skóry, aż dotarłem tam, gdzie był środek twojego świata.

Zanurzyłem język w tobie. Lizałem cię szeroko, potem punktowo, drażniąc łechtaczkę, aż twoje biodra zaczęły unosić się w powietrzu, szukając rytmu. Twoje ręce wplotły się w moje włosy, zaciskałaś je, kiedy zbliżałaś się do orgazmu. I wtedy, kiedy drżałaś, ledwo powstrzymując jęk, spojrzałem na wasze odbicie w lustrze.

On był już w niej. Stał za nią, trzymając ją za talię, i poruszał się w niej rytmicznie. Jej piersi kołysały się, kiedy jego biodra uderzały o jej pośladki. Była głośna. Jej dźwięki odbijały się od ścian, wibrowały mi w klatce piersiowej. Była piękna, dzika, mokra od niego, a ty… ty patrzyłaś na to, jakbym był częścią tego samego ruchu.

Rozpięłaś mój pasek. Siedziałaś teraz na łóżku, naga, z rumianymi policzkami i tą samą rozpaloną cipką, którą przed chwilą lizałem. Ujęłaś mojego penisa i wzięłaś go do ust — powoli, z namaszczeniem. Patrzyłaś mi w oczy, a twoje wargi przesuwały się po mojej długości. Twoje gardło przyjmowało mnie coraz głębiej, a język robił rzeczy, które znałem tylko od ciebie. Byłem na granicy.

Ale wtedy… zmiana.

Zamieniliśmy się.

Ty podeszłaś do niego. Bez słowa, ale z takim spojrzeniem, że on sam położył się na łóżku, a ty wspięłaś się na niego. Powoli, śmiało. Ujęłaś go w dłoń, wprowadziłaś w siebie i zaczęłaś się poruszać. W górę i w dół. Twój oddech był głośny, szczery. Widziałem twoje piersi, twoje włosy spływające po ramionach, twój brzuch napinający się w rytm ruchów. I widziałem, jak go całujesz — głęboko, intensywnie.

Ja… wszedłem w nią. Jej ciało było już otwarte, zapraszające, mokre i gorące. Była ciasna. Każdy ruch w niej był jak wibrujący wybuch. Trzymała mnie za kark, a jej nogi oplatały mnie z tyłu, przyciągając do siebie tak, jakbyśmy mieli się już nigdy nie rozdzielić.

A w tle… nasz oddech, wasz jęk, odbicia w lustrze i jedna, wspólna rozkosz.

Hungry

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 1260 słów i 6822 znaków. Tagi: #wesele #żona

Dodaj komentarz