Walka z wiatrakami cz. I

Walka z wiatrakami cz. I***
Na wstępie chce podziękować użytkowniczce Promises, która to natchnęła mnie do napisania tego opowiadania. Dziękuję Ci :)
***


Jak rozpocząć tę historię?
Myślę, że odpowiednim otwarciem będzie stwierdzenie, iż są w życiu chwile, które wszystko zmieniają. Moje życie pokazało, że bardzo łatwo zejść na złą drogę. Granica jest taka cienka, tak niewidoczna. Przekroczysz ją, tylko na sekundę, i czasem… Cóż, czasem nie możesz już zawrócić.  

Urodziłem się w bogatej rodzinie, ba, nawet bardzo bogatej. Cały ten majątek to zasługa mojego dziadka, który jakimś cudem dorobił się fortuny zaraz po wojnie.  
Miał dosyć liczne potomstwo ale i tak każdy odziedziczył spory spadek, który zainwestował na swój własny sposób. Jedni z większym zyskiem, drudzy z mniejszym a inni odwrotnie, wszystko stracili.
Mój ojciec miał to szczęście i zdołał pomnożyć odziedziczone pieniądze, skutkiem tego było spokojne życie, w którym nie musieliśmy się martwić o pieniądze. Całej naszej rodzinie żyło się dobrze. Ale jak wcześniej wspomniałem, w życiu, są krótkie chwile, które wszystko zmieniają. Dla mnie taki przełom nastąpił już w wieku dwudziestu lat. Był to sam początek dorosłego życia. Dorosłego, jeżeli można tak nazwać chłopaka zaraz po ukończeniu szkoły średniej. Bo przecież jaka jest różnica w mentalności dwudziestolatka w porównaniu z np. siedemnastoletnim chłopcem? Jeśli jakaś istnieje, to jest ona naprawdę niewielka.

To moje idylliczne życie odwróciło się do góry nogami, podczas zjazdu całej dużej rodziny z okazji 80-tych urodzin babci. Dziadek już wtedy nie żył, ale jak wcześniej wspominałem, zostawił po sobie duże potomstwo. Owdowiała babcia mieszkała sama w dużej willi na przedmieściach. Dom był na tyle duży, że spokojnie pomieścił prawie kilkadziesiąt osób. W porównaniu do innych swoich braci i sióstr, mój ojciec miał tylko jedno dziecko. Więc na uroczystość przybyliśmy we czwórkę, z moją mamą i moją dziewczyną.

Klaudia, moja dziewczyna. Blond piękność, obiekt pożądania każdego chłopaka ze szkoły. Nie ma się co dziwić, że wszyscy na nią lecieli. Zaczęła się bardzo szybko rozwijać. Jak na moją równolatkę była wysoka, blisko 180 cm wzrostu. Przy mnie jej wysokość była ledwie zauważalna, gdyż mój wzrost przekracza 190 cm. Miała duże, pełne piersi, które w obcisłym staniku prezentowały się wyśmienicie i zawsze przyciągały spojrzenia innych. O tak, była naprawdę piękna. Można było odnieść wrażenie, że jest ze mną tylko dlatego, że moja rodzina jest bardzo bogata. Nie było by to nic zadziwiającego. Ale wiem, że Klaudia naprawdę mnie kochała, miłością czystą, słodką i… niestety nieodwzajemnioną.  
Byłem z nią od roku ale na pewno jej nie obdarzałem miłością. Lubiłem ją, naprawdę. Była miła, zabawna i szalała za mną. Do tego można dodać, że była świetna w łóżku.

Zawsze będę pamiętać jedną szczególną noc, gdy pod nieobecność moich rodziców Klaudia zanocowała u mnie.  
Kiedy była zupełnie naga, piękna, kusząca i pachnąca, nawet bez żadnej jedwabnej koszuli. Położyła się obok mnie w dużym podwójnym łóżku, myśląc, że jest dla mnie kimś innym niż tylko dziewczyną, która kocha się z zupełnie innym chłopakiem. Też byłem nagi, nie miałem na sobie nawet podkoszulka. Leżałem na niej i cichutko szeptałem słodkie myśli, jakie chciała usłyszeć. I jakich nie słyszała od dawna. Robiłem też to o wiele wolniej niż za pierwszym razem. Sprawiało jej to taką przyjemność, że cała pode mną drżała i wbijała mi paznokcie w plecy. Dalej mruczałem do niej, że jest wspaniała, a Klaudia wynagrodziła mnie za to potężnym orgazmem i nieśmiałą prośbą o więcej.
Spełniłem ją, lecz tym razem oparłem jej nogi o swoje ramiona i poruszałem się tak mocno, że z jej rozgrzanego gardła wychodziły raz po raz głośne jęki bólu i rozkoszy. Na moment otworzyłem oczy i patrzyłem, jak Klaudia szeroko otwierając usta, jęczy:
- O mój Boże, Rafał.
Dostrzegła mój badawczy wzrok i uśmiechnęła się.
Szepnąłem:
- Lubisz to, prawda?
Jednak po spełnieniu, nie pocałowałem jej, tylko zsunąłem się obok na łóżko. Klaudia odwróciła się plecami i zaczęła cicho płakać.

Prawdą było bowiem to, co kiedyś usłyszałem od już nieżyjącego dziadka: nikt nie jest taki, jak się wydaje, a większość oprócz szczerej zdrady to kłamstwo i oszustwo. A tego dnia, kiedy odkryjemy, że sami nie jesteśmy inni, tracimy ochotę, by dalej żyć.

Wracając do momentu, od którego zacząłem opowiadać, to na jubileuszu mojej babci spotkałem członków rodziny, których nie widziałem od wielu lat. Byli i tacy których nie widziałem nigdy w życiu.  

Po głównym poczęstunku i odśpiewaniu „sto lat”, każdy rozszedł się po wielkim domu znajdując partnera do pogawędki. Klaudia znalazła się poza moim zasięgiem ramion, ale po szybkim zlustrowaniu pomieszczenia, zauważyłem ją  rozmawiającą z jednym z moich kuzynów, z tych o których nie miałem nawet pojęcia, że istnieją. Nie mając nic innego do roboty, podszedłem do szwedzkiego stołu i nalałem sobie kieliszek szampana. Odwróciłem się do grupy rozmawiających członków rodziny, obserwowałem i popijałem szampana małymi łyczkami.

Czy to właśnie był ten moment mojego życia? Czy gdybym spojrzał wtedy w lewo a nie prawo, to nic by się nie zmieniło?

W normalnych okolicznościach ominąłbym ją wzrokiem i patrzał dalej, ale ona zerkała na mnie tak, jak nikt nigdy dotąd na mnie nie patrzał.
Kieliszek szampana zatrzymał się w połowie drogi do moich ust. Stała przy oknie i wieczorne słońce zalewało jej twarz.

Patrzyła na mnie przez krótką chwilę i właśnie wtedy, w momencie gdy spojrzała mi prosto w twarz, poczułem, że coś we mnie drgnęło. Poczułem się tak, jakby serce zaczęło pompować krew z podwójną siłą.

Zamrugała kilka razy. Nie wiem czemu, ale zacząłem oddychać o wiele szybciej i płycej.
Postanowiłem do niej podejść. Z szampanem w ręce, szedłem wolnym, miękkim krokiem w jej kierunku. Widząc, że zmierzam w jej stronę, dziewczyna uciekła wzrokiem w bok, jednocześnie zbyt mocno przechylając szklankę z sokiem, którą trzymała w ręce. Płyn rozlał się, brudząc kawałek jej błękitnej sukienki. Dziewczyna jednak tego nie zauważyła.

Gdy w końcu do niej dotarłem, wskazałem palcem na plamę i powiedziałem:
- Pochlapałaś się.
Dziewczyna spojrzała na mokrą plamę mówiąc:
- O mój Boże.
- Nie martw się to się spierze.
Desperacko próbowała wytrzeć rozlany sok dłonią, ale nie przynosiło to żadnego efektu.
- No to ślicznie. – powiedziała i w końcu dała za wygraną.
- Czy my się znamy? – to pytanie samo wyrwało się z moich ust.
- Nie, nie sądzę. – odrzekła szybko i podniosła głowę żeby na mnie spojrzeć.
Podnosiła ją i podnosiła, dlatego, że jestem bardzo wysoki.
Gdy w końcu nasze oczy się spotkały, zobaczyłem w jej spojrzeniu nieznany mi do tej pory, błysk. Te oczy tak mnie wciągnęły, że nie mogłem przestać na nią patrzeć.
W porównaniu do mnie była bardzo niziutka, myślę, że góra 165 cm. Piękne rude, kręcone włosy sięgające do ramion. Mleczna skóra twarzy, którą gdzie niegdzie pokrywały małe piegi. I te niesamowite, pełne, mocno czerwone usta, które, aż chce się całować.

Cały czas wlepiała we mnie te swoje wielkie zielone oczy, gdy z głośnym chichotem ktoś do nas podszedł.
- Hej brachu, widzę, że poznałeś już Majkę.
To był Piotrek, mój – lekko zidiociały – brat cioteczny.
Odwróciłem się w jego stronę i odrzekłem:
- Cześć, Piotrek – a po chwili dodałem. – W sumie to jeszcze się nie poznaliśmy.
Z powrotem odwróciłem się w jej stronę, wyciągnąłem swoją dłoń, mówiąc:
- Jestem Rafał.
- Majka – odrzekła nieśmiało i lekko uścisnęła moją rękę.
Miała ciepłą i bardzo delikatną skórę.
Gdy oderwała swoją dłoń od mojej, kącik jej ust nieznacznie się podniósł w nieśmiałym uśmiechu. Piotrek to zauważył i trochę poważniejszym głosem powiedział:
- Dobra, to nie przeszkadzam Wam w dalszym poznawaniu się. Trzymaj się stary – klepnął mnie w ramię i odszedł w drugą stronę.

Znowu zostaliśmy sami, oczywiście nie licząc masy innych krewnych rozmawiających w pobliżu. Jednak wszyscy byli pochłonięci swoją dyskusją. Nikt nie zwracał na nas uwagi.
- Chcesz może zwiedzić ten olbrzymi dom? – to był mój głos. – Chyba go nie znasz bo wydaje mi się, że widzę cię tu pierwszy raz.
Majka sekundę za długo zwlekała z odpowiedzią, ale w końcu cichym głosem odrzekła:
- No tak… masz rację. Jeszcze nigdy tu nie byłam.
- No to zapraszam – z uśmiechem przechyliłem głowę w kierunku drzwi.

Przy wyjściu z ogromnego salonu, obejrzałem się jeszcze przez ramię by zobaczyć gdzie stoi Klaudia. W dalszym ciągu była pochłonięta rozmową, więc nawet nie zauważyła mojego wyjścia.

Idąc z Majką głównym korytarzem willi zapytałem jej:
- Jeśli jesteś tutaj pierwszy raz, to chyba nie należysz do rodziny? – zrobiłem lekką pauzę. – Przyszłaś z którymś z moich kuzynów?
Majka powoli szła ramię w ramię ze mną, ale patrzała przed siebie – jakby bojąc, albo wstydząc się na mnie spojrzeć.
- Yyy… nie… chociaż, w sumie to tak. Należę do rodziny – zarumieniła się i odwróciła głowę w bok, wstydząc się swojego zająknięcia.
- To w końcu jak? – powiedziałem lekko chichocząc.
Podniosła głowę i niepewnym wzrokiem spojrzała na mnie przelotnie.
Boże, jak pięknie wyglądała w tej pozycji.
- Jestem córką szwagierki twojego ojca.
- Córką wujka Wojtka i ciotki Beaty? – nie zdołałem ukryć zdumienia, które zagościło na mojej twarzy. – To dlaczego nigdy cię nie poznałem?
- Córką Beaty z pierwszego małżeństwa – szybko sprostowała.
Zamilkłem.
- Aha, więc to wszystko wyjaśnia.
Nawet nie zdałem sobie sprawy z tego, że nagle się zatrzymałem na środku korytarza. Majka wyprzedziła mnie kilka kroków, potem też się zatrzymała, spojrzała na mnie przechylając głowę i mówiąc z uśmiechem:
- Idziemy dalej? Może pokażesz mi ogród?
- No jasne – odparłem, podchodząc do niej.
Lekko, złapałem ją za ramię wskazując kierunek do tylnych drzwi wyjściowych.

Spacerowaliśmy po ogrodzie, który otaczał prawie cały dom. Opowiedziałem Majce trochę o sobie i o mojej rodzinie. Ona słuchała uważnie w milczeniu i skupieniu, tak jakby chłonęła i chciała zapamiętać każde moje słowo. Widać było, że ciekawi ją moja wielka rodzina. Gdy skończyłem opowiadać, poprosiłem Majkę żeby opowiedziała mi coś o sobie, co lubi, robi i jaka jest.
Na początku mówiła dość skrępowanie, wypowiadając tylko pojedyncze słowa. Ale z upływem czasu rozkręciła się i paplała nieprzerwanie. Słuchałem jej jak zauroczony z nieznikającym uśmiechem na twarzy.
Byłem wtedy przekonany, że mógłbym jej tak słuchać bez końca, gdy szybko wypowiadała słowa i gestykulowała rękoma. Między innymi dowiedziałem się, że ma osiemnaście lat i dopiero niedawno przeprowadziła się od swojego biologicznego ojca do wujka Wojtka i ciotki Beaty.

Obeszliśmy dom dwa razy dookoła gdy wreszcie jej delikatnie przerwałem pytaniem:
- Może chciałabyś zobaczyć bibliotekę i gabinet dziadka?
- Za dużo mówię? – znowu spuściła głowę mocno się rumieniąc.
- Nie, nie skądże, tylko robi się dosyć chłodno.  

Weszliśmy z powrotem do domu i szerokimi schodami udaliśmy się na piętro. Biblioteka połączona z gabinetem była na końcu korytarza. Opowiedziałem Majce o moim dziadku, którego uważałem za wspaniałego człowieka i który był dla mnie największym wzorem do naśladowania.
- Kiedy tak o nim opowiadasz, to żałuję, że nigdy go nie poznałam.
Stałem na środku pomieszczenia, a ona powoli chodziła dookoła gabinetu oglądając stare meble i przeglądając zniszczone wydania książek z dużego regału.
Uważnie ją obserwowałem, nie mogąc oderwać wzroku od jej idealnej sylwetki.
W pewnej chwili przyłapała mnie na tym niewinnym podglądaniu, lekko się zmieszała mówiąc:
- Może powinniśmy już wracać na dół do reszty gości? Zrobiło się trochę późno.
Szybkim krokiem doszła do drzwi prowadzących na korytarz, ale zatrzymała się tuż przed nimi. Ja również doszedłem do drzwi i stanąłem za nią. Majka odwróciła głowę do tyłu patrząc na mnie. W słabym świetle widziałem, jak przełyka ślinę, błysnęły jej duże, zielone oczy. Położyłem rękę wysoko na jej plecach i nawet przez ubranie wyczułem bicie serca.
- Książka – powiedziała i pokazała cienki tom, który wciąż trzymała w ręce. – Zapomniałam odłożyć.
Szybko mnie wyminęła i podeszła do biurka odłożyć zgubę. Ja ruszyłem dwa kroki za nią. Poświęciła dużo czasu na odłożenie pisma na blat. Potem gwałtownie się odwróciła, zadarła głowę do góry i stanęła tak blisko mnie, że poczułem jej zapach.

Staliśmy tak o pół sekundy za długo, chwila krócej, a już byśmy schodzili po schodach na dół do reszty gości.
Przyciągnąłem ją do siebie. Jej skóra, jej zapach. Poczułem, że spadam z ogromnej wysokości.
- Pragnę cię – szepnęła cichutko. – Chcę się z tobą kochać.
- A ja z tobą.

Dotknęła palcami mojego karku i przyciągnęła głowę do siebie, jednocześnie stając na palcach. Przestałem widzieć jej oczy, rozmazały się, zanim je zamknęła. Dotknęła moich warg, swoimi na wpółotwartymi ustami. Poczułem uścisk w żołądku, było to jak nagłe zadziałanie narkotyku.
Po kilku sekundach oderwałem od niej głowę i przyszło mi do głowy, że ona może żałuje. To chyba działo się za szybko.  
Przecież ona należy do mojej rodziny. A przede wszystkim powinien hamować mnie fakt, że moja seksowna dziewczyna czeka na mnie na dole, i to, że mnie kocha.

Jednak złapałem ją za rękę, zamknąłem oczy, i przyłożyłem ją sobie do policzka. Majka lekko i czule głaskała mnie po twarzy. Chwyciłem ją za drobne pośladki, co podziałało na nią bardzo pobudzająco, ponieważ zaczęła szybciej oddychać.
Na początku tylko słuchaliśmy swoich oddechów. Było cicho, ponieważ dom był bardzo duży, i nie było słychać zgiełku rozmów na dole. Potem pocałunki stały się bardziej natarczywe, a dotyk śmielszy. W końcu złapałem ją za biodra i podniosłem do góry tak, aby usiadła na biurku.
- Boisz się? – spytałem.
- Nie – odpowiedziała cicho przyciągając mnie do siebie, i jednocześnie rozchylając nogi.
Rozpięła rozporek w moich spodniach i wyciągnęła już dawno sterczącego penisa. Chwyciła go mocno w garść, i zaczęła delikatnie posuwać dłonią w górę i w dół. Podziałało to na mnie niesamowicie podniecająco, więc szybkim ruchem ręki zarzuciłem jej sukienkę do góry i wtedy, moim oczom, ukazały się prześliczne białe stringi. Chciała sama go naprowadzić, ale odsunąłem jej rękę, przesunąłem paseczek bielizny i szybko w nią wszedłem.
Usłyszałem tylko ciężkie westchnienie. Zacząłem się ostrożnie w niej poruszać, jakbym bał się zrobić jej krzywdę. Spojrzałem na nią. Majka wyglądała tak, jakby miała się za chwile rozpłakać.
- Proszę, całuj mnie – wyszeptała.
Całowałem chciwie i łapczywie, nasze języki splotły się w jeden.
Przy każdym posuwistym ruchu, średniego rozmiaru piersi Majki dotykały moich mięśni.
Byliśmy w niebie.
W końcu odchyliła głowę do tyłu i jęknęła tak, że aż zabrakło jej tchu i ucichła. Jeszcze tylko zdążyła drgnąć, gdy wystrzeliłem do jej wnętrza. Przylgnęła do mnie całym ciałem, oplatając rozchylonymi nogami.

W jednym momencie ta cudowna chwila, stała jednocześnie jedną z najgorszych w moim życiu.

Drzwi do gabinetu otworzyły się z głośnym hukiem, a do środka zajrzał mój kuzyn – Piotrek. Niemalże wpadł do środka, a za nim wbiegli: wujek Wojtek z moim ojcem. Nie zdążyliśmy nawet zareagować, wmurowało nas w miejsca gdzie się obecnie znajdowaliśmy. Ich szeroko otwarte oczy mówiły wszystko, nie potrafili i nie chcieli, ukryć swojego niedowierzania. W końcu zdołaliśmy się od siebie oderwać. Odskoczyłem od Majki na kilka metrów, a ona zeskoczyła z biurka i szybko poprawiła sukienkę.
- Co wy żeście zrobili?! – to był krzyk mojego ojca.  
Piotrek otrząsnął się z oszołomienia i wybiegł z pomieszczenia. No to teraz – pomyślałem – będą już o tym wiedzieli wszyscy.

Gdy już stałem na dole, przed oczami większej ilości członków mojej rodziny, w głowie pojawiła mi się myśl, że ból i śmierć nie są wcale najgorsze dla człowieka. Widziałem osądzające spojrzenia moich krewnych. Najgorsze jest upokorzenie. Właśnie tego pragnęła dla mnie moja rodzina. Upokorzenia, jakim jest odebranie mi wszystkiego. Upadku. Wstydu.

Spostrzegłem, że wśród ludzi na mnie patrzących nie ma Klaudii. Wybiegłem więc z salonu z zamiarem odnalezienia jej. Odnalazłem ją po chwili, gdy stała już ubrana z ręką na klamce od drzwi wyjściowych. Szybko wślizgnąłem się między nią a drzwi.
- Nie wychodź, proszę – powiedziałem – nie w ten sposób, proszę.
- Nigdy tu nie zostanę.
Patrzyłem na nią i uświadomiłem sobie, że nie będę w stanie jej tego wyjaśnić. Poczułem jej ból gdy zrozumiałem prawdę. Prawdę, która siedział we mnie od dawna.
- Co ty chcesz wiedzieć? – spytała, słysząc jak ton nienawiści pojawia się w jej głosie. – Ja ci naprawdę ufałam, Rafał, więc mogę ci jedynie pogratulować świetnie spieprzonego związku. Mógłbyś się teraz odsunąć?
Zobaczyłem, że napływają jej łzy do oczu. Odsunąłem się na bok. Klaudia wyszła na zewnątrz i zatrzasnęła drzwi za sobą. Stałem sam, otoczony bezgłośną próżnią, nagłą ciszą i pustką.

Ludzie mówią, że trzeba żyć dalej, przestać żałować tego, co mogło być, i skupić się na tym, co się ma. Ale niestety ja już nie miałem nic. Rodzina przestała mnie akceptować, a rodzice nie chcieli znać. Powiedzieli, że jak czuje się na tyle dorosły żeby uprawiać seks z dziewczyną z bliskiej rodziny, to powinienem się utrzymywać sam.  
Jakie miałem wyjście? Rodzice już mnie nie akceptowali. Byłem prosto po szkole, bez kwalifikacji. Nie mogłem podjąć pracy, bo po prostu nie miałem gdzie mieszkać.
Wiedziałem wtedy tylko jedno. Zakochałem się. Majka wzbudziła we mnie takie uczucia, których do tej pory nie znałem. Nigdy nie wierzyłem w tzw. „miłość od pierwszego wejrzenia”, ale nie potrafię inaczej nazwać tego, co poczułem wtedy w dużym salonie, gdy ujrzałem ją po raz pierwszy.

Podobno życie bez żadnych błędów nie jest nic warte. Po dłuższej refleksji, doszedłem do wniosku, że nie jest to do końca prawda.

Udawałem, że nie wiem co mam zrobić ze swoim życiem. Ale tak naprawdę miałem tylko jedno wyjście. Jedno rozwiązanie.
Kiedy jest się młodym, wszystko wydaje się takie proste. Tak mało się wie o niemożliwych wyborach. Ale tu chodziło o mnie i ten wybór był bardzo prosty.

Postanowiłem iść do wojska. Wstąpić do armii. To było jedyne rozwiązanie mojego problemu. Byłem wysokim i silnym mężczyzną, więc pomyślałem, że dam sobie radę.

Przed wyjazdem musiałem zrobić jeszcze tylko jedną rzecz. Nie widziałem Majki od tego – fatalnego, ale zarazem jednego z najlepszych w moim życiu – dnia. Musiałem się z nią spotkać i jeszcze raz spojrzeć w te jej niesamowite oczy. Chciałem się przekonać czy też darzy mnie tak silnym uczuciem.

Umówiłem się z nią niedaleko miejsca w którym wszystko się zaczęło. Na niewielkim wzgórzu, blisko willi mojej babci. Dom stał na przedmieściach, więc pożyczyłem samochód od kumpla i pojechałem tam.  
Nie ma nic cięższego od żalu. Żal jest straszliwą otchłanią w najczarniejszym oceanie, bezdenną głębią. Zżera człowieka. Dusi. Paraliżuje skuteczniej od przeciętych nerwów.

Czekałem tam na nią. W końcu usłyszałem za plecami kroki. Zamknąłem oczy. Tak jak oczekiwałem, kroki się zbliżyły. Nie odwróciłem się gdy ucichły.  
- Tak mi przykro, Rafał – powiedziała.
Odwróciłem się i zobaczyłem jej lekko zapłakaną twarz.  
Wyglądała tak cholernie pięknie. Moje serce podskoczyło z radości.
Przytuliłem ją, a ona nagle zapytała:
- Czy myślisz, że prawdą jest to, że kochający się ludzie zawsze dotrzymują złożonych obietnic?  
- Chcesz usłyszeć ode mnie obietnice? – odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
Pokręciła głową.
- Chciałabym żebyśmy mogli zacząć od nowa. Udawać, że nic się nie stało.
- Wiem.
- Ale wiesz też, że to jest niemożliwe.
- Zamierzam iść do wojska.
Przez długi czas nic nie mówiła, ale w końcu cichutko wyszeptała:
-Rozumiem.
Majka wsunęła rękę pod moje ramię i tak przeszliśmy kawałek po wzgórzu.
- Ale Ty mnie kochasz, Rafał. Wiem, że mnie kochasz. To jest wystarczający powód do tego żebyś został, prawda? Ja jestem wystarczającym powodem.
Przystanąłem i pogładziłem ją dłonią po policzku. Z oczu powoli płynęły jej łzy.
- Tak – powiedziałem cicho. – Ty jesteś wystarczającym powodem.
Potem pocałowałem ją po raz ostatni i odszedłem. Zostawiłem na tym wzgórzu, dziewczynę, którą tak bardzo kochałem.

Gdy schodziłem na dół, chmury zasłoniły niebo i zaczęło padać. Prawie się uśmiechnąłem . Ulewa w tej chwili pasowała do mnie o wiele bardziej niż słoneczny dzień. Zamknąłem oczy i pozwoliłem, żeby deszcz oczyścił moje sumienie i duszę.
Docierając do samochodu, spojrzałem przed siebie. Stojąca między mną a autem Klaudia, majaczyła w moich oczach niczym duch. Nie widziałem jej od tamtego pamiętnego dnia. Jej piękna twarz była cała mokra od łez lub deszczu. Spojrzałem na nią i moje serce przełamało się na pół.
- Nie chcę cię ranić – powiedziałem.
- Wiem.
Minąłem ją i wsiadłem do samochodu. Klaudia cały czas stała w tym samym miejscu. Odpaliłem silnik i ruszyłem przed siebie. Spojrzałem w lusterko. Jej przezroczysta sylwetka malała i malała, jednak cały czas nie chciała zniknąć.


CDN.

valkan

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 4243 słów i 22532 znaków.

2 komentarze

 
  • Użytkownik violet

    To chłopakowi  sprawa się rypła. Ciekawe. Czekam na kolejną część. Zaintrygowała mnie ta  "przezroczysta sylwetka" ;)

    21 lut 2016

  • Użytkownik valkan

    @violet Dziekuje za komentarz :)

    21 lut 2016

  • Użytkownik Promises

    Genialne, czekam na następną część ;)

    21 lut 2016