Rzecz się działa w ubiegłe wakacje. Wówczas 16-letni ja wielce podekscytowany nie mogłem usiedzieć na miejscu. Powodem tego był fakt, iż tego dnia miała przyjechać moja długoletnia przyjaciółka - Oliwia. Jest to idealnie zbudowana blondynka o niebieskich oczach, oczach ktore wręcz hipnotyzowały. Patrząc na jej wiecznie uśmiechnięta twarzyczkę, zawsze czułem pewnego rodzaju dreszcz, miałem wrażenie jakbym patrzył na anioła w ludzkiej skórze. Zawsze ubrana była w bluzy z kapturem, jeansy oraz conversy albo air maxy - białe, przynajmniej kiedy je kupowała były tej barwy. Była zawsze pozytywnie nastawiona do świata, lubiła spędzać czas na dworze, oraz grać, nie ważne w co i na czym. Była w moim wieku. Była w moim typie. Mieliśmy taki sam światopogląd. Mieliśmy takie same zainteresowania. Mieliśmy nawet taki sam fetysz... No właśnie fetysz, chociaż kręciły nas stopy i dobrze o tym wiedzieliśmy to nigdy nic z tym nie robiliśmy. Kiedy była jeszcze w Polsce zawsze zwracałem uwagę na jej stopy. No dobra, nie zawsze tylko od pamietnej wycieczki do Władysławowa o której opowiem innym razem. Wracając - zawsze zwracałem uwage na jej stopy, chociaż przeważnie nosiła wysokie buty zawsze bylo widać skarpetki, odkąd pamiętam nosiła jednokolorowe stopki, uwielbiałem ich widok, kiedy przypominałem sobie ich zapach, najzwyczajniej na świecie podniecałem się. Miałem nie jedną okazję żeby sprawdzić ich zapach. Było to w podstawówce przeważnie, gdy gralismy w pytanie\wyzwanie. Skarpetki zawsze byly mokre od potu i brudne. Pachniały...przepraszam...śmierdziały hmm jakby serem. Jej odór potu był zawsze tak mocny, że gdy się zaciągałem wręcz mnie zatykało. Z jej stopami nie miałem bliższego kontaktu od czterech lat, marzyłem żeby dzisiaj się to zmieniło. Chociaż rzadko się to u mnie zdarza - marzenie sie spełniło...
Dochodziła godzina 15.00. Słońce tego dnia grzało tak, że siedziałem w pokoju jedynie w bokserkach, inaczej bym się prawdopodobnie roztopił. Nagle na Messengerze dostałem wiadomość od Oliwii:
-Jestem więc jakby co to ten
Więcej mi nie trzeba było. Jest ona moją sąsiadką, więc zdążyłem wyjść przed dom i moim oczom ukazała się ona. Miała ona na sobie białą bluzę z kapturem, jeansy z dziurami na kolanach, swoje air maxy i coś co mnie poskładało - białe podkolanówki. Było 30 stopni w cieniu a ona ubrała sobie podkolanówki. Moja wyobraźnia zaczęła pracować jak dzieci w chińskich fabrykach. Mniej więcej 1,5h chodziliśmy po okolicy i rozmawialiśmy o tym co u nas. Nie będę was zanudzał szczegółami, więc przejdźmy do sedna. Po tych 1,5h poszliśmy do niej. Była sama w domu. Gdy weszliśmy do środka, myślałem że nie wytrzymam... Gdy zdjęła air maxy oczom moim ukazały się dwie śnieżnobiałe z góry podkolanówki i przepocone i brudne spodziki. Brudna i spocona linia przebiegała od paluszków przez obrzeże stopy aż do pięt. Nie mam zielonego pojęcia czy widziała mój wzrok skierowany w jej stopy czy też nie, ale wiem, że nie było siły na tym świecie żebym odwrócił od nich wzrok. Zaczęliśmy przeglądać YouTube na jej laptopie, ale po pewnym czasie wpadła na pomysł, żeby skoczyć do babci po gry planszowe. Ona miała pójść te 100 metrów a ja miałem poczekać na nią te 5 minut.
- Ok - powiedziałem
Kiedy odprowadzałem ją do drzwi, ujrzałem, że zakłada nie air maxy ani nie conversy a klapki. Zarówno air maxy jak i Conversy zostały w domu. Zostały ze mną. Kiedy wyszła, bez chwili zastanowienia zabrałem się do uczty dla mojego nosa. Najpierw złapałem za białe conversy. Gdy zajrzałem do środka widziałem jak pot wsiąkł we wkładkę, widziałem odciśnięte paluszki i piętę. Kiedy zacząłem wąchać, poczułem się jak w niebie. Zapach potu był silny, był tak silny, że miałem wrażenie jakby Oliwka przebiegła w nich maraton. Członek momentalnie mi zesztywniał, zacząłem sobie walić. Chciałem lizać wkładkę, ale niestety nie miała żadnego smaku, po czym wywnioskowałem że nosiła je dawno. No, ale nic, obok leżał dopiero co zdjęty air max. Gdy zanurzyłem w nim nos, uderzyła we mnie ciepła woń potu i smrodu typowego młodzieżowego potu połączonego z delikatną wonią jakby sera. Kiedy dotknąłem wkładki językiem, moje kubki smakowe zostały zdominowane przez słony smak. Zapewne rozkoszował bym się nim dłużej, gdyby nie jedna rzecz a mianowicie klucze, które przekręcały zamek...
Ciag dalszy nastąpi...
2 komentarze
nefer
Opowiadanie to raczej nie jest, bardziej rzekomy zapis majaków napalonego nastolatka. Nota bene, nie sądzę, by autor miał 16 czy też 17 lat, jak twierdzi. Słownictwo i pewne uwagi (np. wspólny z dziewczyną "światopogląd" wskazują na osobę starszą. Fabuła właściwie nie istnieje. Prawie połowa "opowiadania" to kolejne opisy wyglądu oraz strojów bogdanki narratora. Czyżby fascynacja "lolitkami"? Ogólnie czyta się to ciężko. Pod względem czysto językowym liczne nieporadności, powtórzenia, błędy ortograficzne (zob. komentarz Anonima), epatowanie "młodzieżowym" slangiem gadżetowym. Nieduża objętość to główna zaleta tekstu.
AnonimS
odur powinno być odÓr . Poczekam co będzie dalej