VII. Lot
Poranek był okropny. Deszcz...wiatr...chmury... Pogoda wręcz depresyjna, taka jaką spotyka się w jesień, ale dopiero sierpień jest. Nieważne. Wstałem, zjadłem śniadanie, przyszykowałem się na wyjście.
- Mamo wychodzę...
- Powodzenia życzę, bądź silny, na pewno znajdziesz sobie jakiegoś Brytyjczyka lub Brytyjkę Londyn pełny jest Ludzi, tylko pamiętaj jutro rano mamy samolot, tylko nie siedź długo, bo zaśpisz jak zawsze i będą kłopoty.
- Dobrze mamo.
Wyszedłem z pustego już domu, nic nie było oprócz łóżek. Totalnie dziwny widok, taki niecodzienny. Szedłem przez park alejką koło fontanny, gdy nagle zawołali mnie Kacper z dziewczyną, Hubert i kilku innych znajomych, by się pożegnać i dali mi kosz pełen słodyczy.
- Dziękuję wam serdecznie. Wybaczcie, ale się lekko spieszę.
- Nie ma sprawy, trzymaj się tam.
Podążałem dalej alejką trzymając kosz i ze spuszczoną głową wpatrywałem się w kostkę, nie patrząc co się wokół mnie dzieje. Zatrzymałem się , gdy wpadłem na kogoś
- Przepraszam pana, zamyśliłem się, spieszę się..
- Też się spieszę do takiego Sebastiana - znajomy głos się zaśmiał
Podniosłem głowę i zobaczyłem Konrada i przytuliłem się do niego i pocałowałem, lecz po tym zacząłem płakać...
- Jest sprawa... - zacząłem krztusząc się łzami
- Co się stało? Coś zrobiłem źle? Daj mi szansę... Naprawię to
Przytulił mnie mocno, a mi zrobiło się tak przykro, jak nigdy.
- To nasze ostatnie spotkanie... - powiedziałem i zacząłem znów płakać. To mój pierwszy chłopak i już takie niepowodzenie.
- A co ty też się przeprowadzasz do Londynu? - parsknął sarkastycznie
- Tsaaa..
- A to ci dopiero... Kiedy?
- Tak szybko chcesz się mnie pozbyć ? Pewnie sobie znalazłeś kogoś innego...
- Przestań, tylko ciebie kocham. Tylko zauważ, że zawsze zapraszałem cię do domu babci, nigdy do swojego..
Popatrzyłem na niego z lekkim niezrozumieniem.
- Co masz na myśli?
- Nie przyprowadzałem cię tam, bo pakujemy się i remontujemy pod wynajem.
- Chcesz powiedzieć, że też się przeprowadzasz?
- Twoja mama ci nie mówiła, że będziemy mieszkać razem? Bo moja mama zatrudniła się do zespołu twojej, a cały zespół przenoszą do Londynu. Twoja mama sama chciała wziąć większy dom, żebyśmy się zmieścili wszyscy w 7.
- W 7? Jak to? Masz rodzeństwo?
- Mam, ale nie leci z nami. Skoro nie wiesz, to Ci nie mogę powiedzieć.
Byłem w tym momencie zarazem szczęśliwy, zły i zaciekawiony. Lecz najwięcej szczęśliwy.
- Masz wylot z nami?
- Nie, mamy wcześniejszy, bo mama musi coś załatwić jeszcze tam w Londynie. Muszę się już zbierać, bo mam coś jeszcze do zrobienia. Zobaczymy się jutro papa. Nie zapomnij o koszu, też chcę coś spróbować.
Wziąłem kosz z ławki i poszedłem do domu, a raczej do byłego domu. I od razu do mamy poszedłem
- Już wiesz wszystko
- Tak, czemu i tego mi nie powiedziałaś?
- Miała być to niespodzianka, Konrad sam chciał ci powiedzieć. Masz tu pieniądze, weź kup mu prezent bo to on to wszystko wymyślił i weź zrób ze sobą porządek, bo u fryzjera nie byłeś chyba od 3 miesięcy.
Przytuliłem mamę i pobiegłem na przystanek, bo zaraz miałem miejski do Galerii Krakowskiej. Będąc na miejscu poszedłem do Empika i kupiłem mu płytę Demi Lovato, którą wielbił, nieraz bardziej niż mnie, przez co byłem zazdrosny. Kupiłem mu też książkę, kolejną część jego ulubionej sagi “Tunele”. Poszedłem następnie do fryzjera, którego znalazłem w galerii. Szybko mnie ostrzygł i ułożył fryzurę. Zgłodniałem więc poszedłem ostatni raz do KFC w Polsce. Postanowiłem też kupić sobie nową podkoszulkę i buty. Szukałem dość długo, aż postanowiłem że kupie w DC, jak szaleć to szaleć. Kolejny dzień nieoczekiwanie zleciał bardzo szybko. Poszedłem na przystanek MPK przy dworcu i pojechałem do domu umyć się i spać. Obudziła mnie mama, zabrała prezent, zabrała wszystko, ubrałem się w wczorajsze ubrania, bo nowe też zabrała, podobnie jak łózko, na którym chwilę temu spałem. Dom był taki pusty, bardziej niż w mojej głowie z rana. Z okna kuchennego zauważyłem jak pakują ostatnie rzeczy do samochodu. Nie dowierzałem, że to się naprawdę dzieje. Zjedliśmy jedzenie przywiezione dziś przez tatę z cukierni.
- A co z autem?
- Podjeżdżamy nim pod lotnisko, a gdy już będziemy na miejscu, to zabierają go. Sprzedaliśmy go na cele charytatywne.
Wybiła 7. Przynajmniej tak mój telefon pokazywał. Pojechaliśmy na lotnisko tylko z biletami. Było dość dziwne, bo wszyscy się na nas gapił dość dziwnie od wejścia. Trzeba było czekać, bo samolot się spóźniał. Minęły 2... 3... 4... godziny a samolotu dalej nie było. 30 minut po tym jak minęła czwarta godzina czekania zaczęliśmy wsiadać do samolotu. W momencie, gdy ostatnia osoba wsiadła a klapy się zamknęły, ruszyliśmy. “Witam szanownych pasażerów, szacowany czas podróży to 4 godziny. Dziękuje, życzę miłej podróży.”. Po tych słowach założyłem słuchawki i poszedłem dalej spać. Drzemałem do momentu, gdy obudziła mnie mama, a bardziej głos mówiący “Z przyczyn technicznych prosimy o opuszczenie samolotu i udanie się do samolotu zastępczego”. Zgodnie z poleceniami stewardessy przeszliśmy do samolotu zastępczego, gdzie czekaliśmy kolejne dwie godziny na ponowny star. Na ekranach pod sufitem wisiały ekraniki, na których puszczono Eskę. W końcu ruszyliśmy o osiemnastej. Lotnisko w Gdańsku poczęstowało nas obiadem w ramach przeprosin za czekanie tak długiego czasu. Ruszyliśmy ponownie, a ja podziwiłem widoki, robiąc zdjęcia. Przypominało mi się o tym, że miałem pisać do Partyka, wiec napisałem mu wszystko co się stało, a on odpisał tylko “Wiem, wytłumaczył mi to”. No cóż problem z głowy. Zbliżając się do celu samolot zaczął mieć turbulencje. Chwile po tym jak ustały, pełny pasażerów runął w dół do wody...
3 komentarze
TeenBoy
Jeśli dobrze pójdzie, to w tym miesiącu jest minimalna szansa na nową część.
Malina324
Fajne kiedy next?
Sweet1
Czekam na kolejną część