VI. Przeprowadzka
Minął cały lipiec, połowa sierpnia. Z Konradem układało mi się bardzo dobrze. Wszystko idealne, aż trudno uwierzyć. Właśnie… Nadszedł w końcu ten pechowy, czwartkowy dzień. Przeprowadzamy się.
- Ale jak to? – zapytałem rozczarowany.
- Pamiętasz tą delegację miesiąc temu?
- Tak, a co z nią było nie tak?
- Wtedy pojechaliśmy na spotkanie zapoznawcze z brytyjskim szefem firmy…
- Jak mogłaś mi tego nie powiedzieć… Pewnie powiedz jeszcze, że za tydzień mamy samolot – zirytowałem się.
- Nie mamy go za tydzień… - przerwała na chwile, a ja nieświadom najgorszego odetchnąłem z ulgą – mamy go w sobotę wieczór. Poza tym ciebie wiecznie w domu ostatnio nie ma, ciągle z tym swoim chłopakiem wychodzisz. Nie pytaj jak, po prostu się domyśliłam, wiem że będzie ci trudno się rozstać. Pamiętaj wspieramy cię z ojcem.
- Gdybyście wspierali, to nie wymyślali byście jakiejś durnej przeprowadzki.
Te słowa mnie dobiły tak, że nie potrafiłem ustać na nogach i z wrażenia, że to tyle złego na raz, usiadłem.
- No aaa... poza tym.. co z domem, szkołą – zacząłem jąkając się i szukając pretekstu do pozostania tutaj.
- Dom jest już sprzedany, będzie przerabiany na hotel, a do szkoły już cię zapisaliśmy, tylko ty musisz się określić do jakiej klasy chcesz chodzić. Do polskiej czy angielskiej. Dodatkowo masz język hiszpański, więc trzeba się będzie wziąć za szlifowanie talentu.
Popatrzyłem na mamę z niedowierzaniem i westchnąłem i poszedłem do swojego pokoju, przy którym stało kilka pustych kartonów. Pewnie te popłyną statkiem przez Wisłę, rodzice mają tyle kasy, że pewnie wynajęli specjalnie na przewóz bagaży i rzeczy z domu. Lub też coś bardziej możliwego, czyli zapakują do jednego auta specjalnie stworzonego do przeprowadzek. Auto pojedzie albo podwodnym kanałem, albo do Gdańska, a następnie na statek i przez morze. Paczki były już zaadresowane z boku i gotowe do transportu. Pewnie na jednym turnusie nie skończy, bo na tekturze było napisane 2/3. Widocznie jeden kurs już był. Otrząsnąłem się z przemyśleń i wszedłem do pokoju trzaskając drzwiami ze złości.
Załamałem się. To duży cios dla mnie, a nie mam pojęcia jak zniesie to Konrad.
Siadłem na parapecie i patrzyłem jak rodzice odjeżdżają gdzieś z jakimś panem. Nagle przyszedł sms od Patryka, że wpadnie na chwilę. Zdziwiłem się co on chce, bo nigdy tak z nim nie rozmawiałem.
Usłyszałem dzwonek do drzwi, więc zszedłem na dół, by mu otworzyć. Był lekko blady. Z lekka się przeraziłem.
-Chcesz może coś zjeść? - zapytałem, gdy usłyszałem jego burczenie w brzuchu.
- Tak, chętnie... Rodzice zamykają przede mną lodówkę, bo się obżeram za dużo.
- Przecież nie widać po tobie tego - odpowiedziałem lekko śmiejąc się z sytuacji
- W tym problem. Potrafię wszystko zjeść i w ogóle nie przytyć.
Zadzwoniłem po pizzę. Niedaleko mojego domu była akurat pizzeria, ale mi się nie chciało ruszyć tyłka. Poza tym Patryk miał do mnie jakąś sprawę, a ja wolę załatwiać sprawy w osobności. Nie mogłem wytrzymać presji i zapytałem:
- Jaką masz sprawę, bo przeczuwam, że na pewno głód nie był powodem do twojej wizyty tutaj.
- Masz rację... Więc dobrze mówię już o co chodzi. Usłyszałem od Kacpra, że się wyprowadzasz, więc chciałem ci coś powiedzieć. Ostatnio jak Natalia tobie w domu urządziła imprezkę i cię upiła i ja też się upiłem i jak wtedy poszedłeś na górę... - przerwał lekko skrępowany
- To cię poniosło i poszedłeś za mną i przelizałeś się ze mną w łazience. Słyszałem.
- Kto ci to...? - zaczął, ale przerwałem mu
- Hubert.
Lekko się zawstydził, ale jednocześnie widać było ulgę na jego twarzy.
- Powiem prosto z mostu.. Podobasz mi się od jakiegoś czasu...
Kolejny szok tego dnia, nie ma co. Usłyszałem dzwonek więc wziąłem banknot o nominale 50 zł i zabrałem pizze wciskając gościowi i zatrzaskując mu przed nosem drzwi nie oczekując na resztę.
- Wow... Zszokowałeś mnie tym. Nie wiem co powiedzieć.. Co prawda mam chłopaka, ale muszę z nim zerwać, bo związek na odległość nie ma szans przetrwać. Ja tu już prawdopodobnie nie wrócę.
- Współczuję ci...
- Heh... No cóż nikt nie powiedział, że będzie łatwo w życiu. Mogę ewentualnie was poznać, jeślibyście chcieli oczywiście.
- Jeśli chcesz...
- Chcę tylko szczęścia dla Konrada...
- Rozumiem, ładne imię ma.
- Wiem... Nie rozmawiajmy o tym proszę...
- Okej, ja za pizzę dziękuję i muszę już spadać, siemka. Tu masz mój numer, jakby się zgodził, to napisz do mnie sms z jego numerem.
- Nie ma sprawy, cześć.
Poszedłem do pokoju popakować moje rzeczy, bo chce zabrać wszystko. Gówno mnie b, że tego dużo. Mają pozwolić mi chociaż swoje rzeczy zostawić, bo tak naprawdę porzucam wszystko co w Polsce.
Dzień zleciał dość szybko, nie miałem sił jak codziennie, więc poszedłem spać, by jutro mieć siły na pożegnanie.
Miałem dziwny sen, w którym Patryk uprawiał seks z Konradem. Sen wzbudził we mnie strach i zazdrość, że ocknąłem się.
Dodaj komentarz