- A dasz wiarę, moja panno... a może raczej, czy zgadniesz, skąd taki kształt tego buzdygana? - Zaśmiał się sprośnie Karol.
Marta pomyślała, że sytuacja, w której się znajduje, nie jest najodpowiedniejszą do bawienia się w zagadki. Ale odpowiedź sama zagościła w jej umyśle.
"A zatem, aż tak wielkiego miałby mieć ten von Knypehl??? Niewiarygodne!"
- Tak tak, panieneczko! Trafnie dedukujesz! Ha ha ha! Będziesz mogła poznać, jaki był herr generał w swej najistotniejszej części! Ha ha ha!
- Nie! - krzyknęła.
Lecz było już za późno. Główka fallicznego artefaktu już zagłębiała się w jej jamce.
- Auuaaa! Ach! Boli! - Damulka żałośnie biadoliła, czym jeszcze bardziej podniecała karła.
Buława bezlitośnie wdzierała się wgłąb pochwy. Do tego mały człowieczek zaczął nią kręcić, jakby wbijał korkociąg w korek butelki wina. Miał z tego najwyraźniej przednią zabawę, gdyż uśmiechał się od ucha do ucha.
- Ach! Acchhh! - zawodziła kobieta, którą pierwszy raz w życiu spotkały tego typu doznania.
Rozochocony karzełek kontynuował.
- A nich mi pani profesor wyzna swe kobiece tajemnice. Czy posiada pani tego typu zabawki? Coś mi mówi, że taka samotna dupeczka jak pani, z braku mężczyzny, fedruje swoją norkę, aż furgocze!
Marta milczała, zaciskając usta. "Ach, ty kurduplu! Chciałbyś poznać me damskie sekrety! Niedoczekanie! A jednak jakbyś przeniknął mój umysł... Odgadłeś, że mam sztucznego przyjaciela, który co rusz nawiedza mą muszelkę! Jak to ująłeś? Aż furgocze?! A żebyś wiedział! Istotnie. Aż furgocze, gdy forsuje moją piczkę! Ale... nie jest, do diaska, aż tak duży!"
- Milczysz damulko... a ja ci tu zdradzę tajemnicę. To berło to efekt poszukiwań przez nazistów najtwardszego stopu metalu, który oparłby się kulom alianckim, z którego można by stworzyć nieustępliwe pancerze, niepokonanych czołgów. Zdaje się stop złota, tytanu i irydu - jednego z najtwardszych metali we wszechświecie. Wojna przerwała pracę naukowców, ale artefakt von Knypehla został wykonany.
Mówiąc to, karzeł naparł ponownie.
- Aaaa... aaaaaach... - odpowiedział mu cichy jęk nauczycielki.
- Zatem paniusiu, będziesz mogła o sobie powiedzieć, że wyruchał cię najtwardszy kutas świata! Ha ha ha!
Martą aż szarpnęły dreszcze. Metalowy przedmiot dotarł do dna jej pochwy.
- Ochhh!
Karzeł nie przestawał operować berłem.
- No pipeczko, ja ci zdradziłem tajemnicę, czas, żebyś zdradziła swój sekret. Bardzom tego ciekaw! Bo jak nie - generalski eksponat zabawi się tobą okrutnie!
By tego dowieść, Karol wyciągnął buzdygan i wepchnął go ponownie, lecz ostro!
- Achh! Ojoj!
I znowu. Jeszcze mocniej.
- Aaaaa!
"Dlaczego to mnie tak podnieca?! To jego traktowanie mnie... Wymuszanie odkrycia mych intymnych sekretów... Ależ to będzie jeszcze bardziej ekscytujące, gdy mu wyjawię, że eksploruję swoją piczkę wibratorem!"
- Ach... dobrze... już powiem... powiem...
Uśmiech zwycięzcy zagościł na twarzy karła.
- A zatem? Posiadasz jakiś sztuczny bolec?!
- Tak... - cicho zdradziła swą tajemnicę.
- Wibrator?! - z lubością dociekał karzeł.
- Owszem...
- A więc, co rusz penetrujesz wibratorem swą słodką cipeczkę! Ależ chciałbym to zobaczyć... jak sobie go sama wsuwasz... jak znika w tej ciasnej norce... Musisz pieknie przy tym popiskiwać! Jak myszka! Ależ bym posłuchał takiej muzyki!
Martę zawstydzały, ale przede wszystkim, podniecały takie dywagacje karła.
- À propos muzyki! Pani nauczycielko, byłbym zapomniał. Zobacz, jaki tu mam eksponat! Gramofon. Solidnej niemieckiej firmy z międzywojnia.
Rzeczywiście, dopiero teraz Marta zwróciła uwagę na stylowy mebel - ośmiokatny, rzeźbiony patefon z wielką tubą i korbką.
- Niech pani sobie wyobrazi, że von Knyphel kochał muzykę Wagnera. Te płyty podarował mu zdaje się sam fiurer - bo pod dedykacją - wiernemu żołnierzowi jest podpis - A.H.
Nauczycielka drygnęła. Samo wspomnienie Hitlera wywoływało na niej gęsią skórkę.
- Pani nauczycielko, a teraz ustawiam mój ulubiony utwór Wagnera - "Cwał Walkirii". To przy jego dźwiękach ciebie posiądę, moja damo!
"Wszeteczny świntuch! Ale jaki wyrafinowany świntuch! W niezwykłej i szlachetnej oprawie zostanę wzięta... Zdaje się, że Wody Allen stwierdził, że gdy słyszy Wagnera, nabiera ochoty do podboju Polski... A tymczasem dokona się podbój... mnie!"
Karzeł podszedł do gramofonu i zaczął kręcić korbką.
Wkrótce zatrzeszczało przez chwilę, po czym jak na przedwojenny instrument, z tuby popłynął zaskakująco, niemal czysty dźwięk.
- Czyż nie piękna?! - zachwycił się Karol - Cóż za budowanie nastroju! Cwał Walkirii to początek ostatniego, trzeciego aktu. Brunhilda po bitwie na ziemi ucieka do swoich sióstr. Walkirie są przerażone.
Karzeł znów szurał podnóżkiem, lokując go tak, by mieć najlepszy dostęp do kobiety. Szybko usadowił się między jej szeroko rozwartymi nogami.
Marta spróbowała jeszcze raz się uwolnić. Nadaremno. Mebel Markiza okazał się skutecznym dziełem sprawnego rzemieślnika.
- Proszę... nie... - błagała, choć doskonale wiedziała, że zda się to psu na budę.
Prośby jedynie umacniały poczucie władzy u karła i uwydatniały bezradność nauczycielki.
Kobieta poczuła napór twardego kutasa na jej wargi sromowe. Wrota chroniące świątynię, łatwo ustąpiły, Marta nawet nie zdążyła stęknąć, gdy twardy klin począł w nią uparcie wchodzić.
- Ach... nie...
Dźwięki Walkirii nasilały się stopniowo. Wraz z nimi Karol nasilił napór.
Chwilę później, potężny członek gwałtownie wtargnął całą swoją długością. Bez żadnej litości.
Uniesienie karła nie znało granic. Oto ją posiadł! Damę! Nieosiągalną...
Podobne uczucie ogarnęło Martę. Właśnie została zdobyta w sytuacji niezwykłej, można by rzec, absurdalnej. Wśród dźwięków "Cwału Walkirii", na meblu, który skazywał ją na pełną bezwolność, w pozycji pełnego oddania...
Mogła jedynie oddawać się i... jęczeć.
Co czyniła w wielkim uniesieniu.
- Aaaaa... aaaaa! Aaaaa!
Karol był wniebowzięty.
- Cóż za doskonałe dźwięki! Tworzysz Marto prawdziwą symfonię, jakże spójną z dziełem Wagnera!
Podniecony karzeł wytrwale pracował lędźwiami, starając się za każdym razem wbijać jak najgłębiej.
Nauczycielce sprawiało to niewysłowioną przyjemność. Stękała coraz głośniej.
Niestety klamry wpinające się w jej ciało sprawiały ból, tym bardziej intensywny, im większe wysiłki wkładał mężczyzna w ujeżdżanie dziewczyny.
- Ach! Karolu! Jesteś zbyt ostry! Boli mnie! Te klamry zaraz mnie rozerwą!
Ten nie tylko nie przerywał, lecz wręcz harował w zdwojonym tempie.
- Aaaa... aaaaa! Ojej! Proszę... przestań. Wypuść mnie z tych okowów, a oddam ci się sama... Przysięgam!
Odpowiedź na Twoje pytanie wymaga najpierw postawienia innego, trochę retorycznego pytania. Czy można poprawić coś, co jest niemal doskonałe? Jeśli chodzi o to opowiadanie, to czytałem je parę lat temu, jako jedno z Twoich pierwszych i byłem nim zachwycony, nie ja jeden zresztą. A tu okazuje się, że po latach można dokonać jeszcze takich zmian, które istotnie podnoszą walory tego tekstu. Myślę tu o wprowadzeniu przez Autorkę "elementu muzycznego", a konkretnie muzyki Wagnera. Nie jestem znawcą muzyki, a tym bardziej karłem (wręcz przeciwnie), ale również, jak bohaterowi tego opowiadania, ta muzyka kojarzy mi się jednoznacznie z przemocą i podbojem, agresją i zdobywaniem. Wyobrażam sobie, że w jakimś ponurym nadreńskim zamku, w komnacie rozświetlonym jedynie kominkiem, pan tego zamku, przy takiej muzyce, chędoży na wszelkie sposoby niewinne, skromne dziewczę z gminu, albo nawet wysokiego rodu księżniczkę.
@Historyczka Zdecydowanie warto, choć pamiętam że i w pierwszej wersji rzeczone opowiadanie bardzo mi się podobało. Jedyne do czego miałem zastrzeżenia, to zakończenie. Szczęściem postanowiłaś to w końcu naprawić Mam nadzieję, że tą drugą część jeszcze rozwiniesz, bo też kończy się co najmniej wpół drogi
3 komentarze
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.
TakiJeden
Odpowiedź na Twoje pytanie wymaga najpierw postawienia innego, trochę retorycznego pytania.
Czy można poprawić coś, co jest niemal doskonałe?
Jeśli chodzi o to opowiadanie, to czytałem je parę lat temu, jako jedno z Twoich pierwszych i byłem nim zachwycony, nie ja jeden zresztą. A tu okazuje się, że po latach można dokonać jeszcze takich zmian, które istotnie podnoszą walory tego tekstu. Myślę tu o wprowadzeniu przez Autorkę "elementu muzycznego", a konkretnie muzyki Wagnera.
Nie jestem znawcą muzyki, a tym bardziej karłem (wręcz przeciwnie), ale również, jak bohaterowi tego opowiadania, ta muzyka kojarzy mi się jednoznacznie z przemocą i podbojem, agresją i zdobywaniem. Wyobrażam sobie, że w jakimś ponurym nadreńskim zamku, w komnacie rozświetlonym jedynie kominkiem, pan tego zamku, przy takiej muzyce, chędoży na wszelkie sposoby niewinne, skromne dziewczę z gminu, albo nawet wysokiego rodu księżniczkę.
Historyczka
@TakiJeden dokladnie tak to sobie wyobrażam, że jako takie niewinne dziewczę, tak jestem w tym zamku ponurym... chędożona...
Gosc
Pewnie ze warto tylko czy kurdupel ja uwolni i co będzie dalej
Historyczka
No i powiedzcie, warto li, poprawiać stare teksty???
jacek795
@Historyczka Zdecydowanie warto, choć pamiętam że i w pierwszej wersji rzeczone opowiadanie bardzo mi się podobało. Jedyne do czego miałem zastrzeżenia, to zakończenie. Szczęściem postanowiłaś to w końcu naprawić Mam nadzieję, że tą drugą część jeszcze rozwiniesz, bo też kończy się co najmniej wpół drogi