Materiał znajduje się w poczekalni. Prosimy o łapkę i komentarz.

Marta - dziadek i wnuczek cz. II

Ręka przekradła się pod spodenki by zlapać za soczysty kawał mięcha jakim dysponował i masować go już bezpośrednio. Obciągał go silnie pobudzony tak że szklanka już pusta wylądowała zaraz pod płotem. Schylił się dopatrując jej jeszcze uważnie a po tym znów się wyprostował. Osłnięty przez płot masował przyrodzenie wgapiając w nią i niemalże śliniąc na ten widok.
Chłopak w domu nie próżnował walcząc o drugi szczyt możliwie też na jej majteczki. Te ledwie wchłaniały pierwszą porcję a ten młody jurny mężczyzna już walczył o kolejną dawkę.

Marta tymczasem wsunęła paluszek do środka.

- Achhhh! - jęknęła głośniej.

"Czyż nie ten widok, moi panowie, jest dla was najcenniejszy - moja bezbronna picza, w którą dokonywany jest akt wtargnięcia!"

- Aaaaa... aaaaa!

"Ciekawe, czy widzą, jak starannie wydepilowana jest moja brzoskwinka... ciekawe, czy zauroczyłby ją cieniutki paseczek nad nią...?"

Paluszek kobiety wchodził w coraz wyższe obroty.
Zaś jęki Marty stawały się coraz głośniejsze, osiągając wyższe tony..."

- Aaaa... aaaaaaaaaa... aaaaaaaaaa...

Dwaj meżczyźni gapili się na nią jak na zdobycz, obaj do granic podnieceni i spragnieni i każdy najchętniej zastpąpiłby jej palce ale... teraz ich palce były zajęte opinając się na członach. Każdy z nich, w tym Staszek, który obsunął spodnie by wyjac na wierzch dorodnego kutasa jakim celował w płot i zanosiło się ze to na nim zostawi ślad swojej ulgi. Mocno pracował wpatrzony w jej piczkę a przy tym próbował nie wydawać zbyt glośnych jęków. Piotrek miał wiele łatwiej i już grymasił twarz będąc na progu kolejnego tryśnięcia.

Paluszek przyspieszył, zgrabnie naśladując ruchy frykcyjne w ostatniej fazie. Wyglądało to jakby dzięcioł wydziobywał dziuplę… Tak jak dziób ptaszka znika w dziurce i się pojawia, tak pracowały paluszki.

- Aaaaa aaaaaa aaaaa! – Jęki kobiety, jeszcze głośniejsze, zdradzające przeżywaną ekstazę, przeszły w stękanie.

„No i co panowie?! Czyż nie zgrabnie zagrałam stosunek? Czyż nie mistrzowsko odgrywam orgazm?!”

Każdy pragnął być w niej i to w niej kończyc, niestety było inaczej i tak Piotrek kończył znów na jej majtkach ochlapując do tego nasieniem parapet. Staszek trysnął zaś na płot z jękiem, jaki nieco głośniej wydarł się rozchwiany z jego ust. Patrzył jeszcze z wyrazem spełnienia na jej szparkę, nie mogąc wyjść z wrażenia. Ostatecznie ledwie co przyjechała, a juz na samym początku zafundowała takie widowisko. Teraz był pewny że kolejnej okazji nie przepuści, tym bardziej ze kolejna mogła być w jego mniemaniu tą, gdzie to on wepcha palce, a może nie tylko palce...

Przez moment pozostawała w tym stanie, w bezruchu.
Nie ruszała spódnicy, która nadal pozostawała zadarta, nie ruszała nogami, pozostawiając je rozłożone na boki.
Wyglądała, jakby była totalnie wykorzystana.

Młody werszcie ubrał spodenki i zszedl na dół, trzymając w ręku jej stringi. Nie wiedział co z nimi zrobić. Odwiesić? Ostatecznie spodziewał się, że po takim widowisku, sąsiadka wróci pewnie do domu, na co liczył, bo mógłby je sam odwiesić niepostrzeżenie, oblepione jednak i z wyraźnymi śladami...

Staszek schował penisa do spodni nie patrząc nawet na to, jak po płocie spływało jego nasienie. Nie odchodził jednak, gapiąc się na nią do samego końca, jakby bał się że już więcej nie skorzysta.

Marta powoli zebrała się. Poprawiła majtki, wstała, ułożyła spódniczkę,

Udając, że nie dostrzega Staszka, jakby sama do siebie powiedziała:

- Czas opalać się.

Po czym poszła do domu przebrać się i już po chwili była w sadku z kocem, ubrana w kostium kąpielowy.
Ułożyła się dokładnie na wprost kępy krzaków, jakby celowo prokurując mężczyznom doskonałe miejsce do jej podglądania.

Staszek złapał za szklankę i wrócił na moment do domu, Piotrek wyszedł za to i widząc że nikt nie patrzy, podrzucił na powrót skradzioną bieliznę po czym udał sie na pole. Po drodze, idąc, ujrzał ją ponownie, w stroju kąpielowym, co podnieciło go znów, nie mniej niż wcześniej. Zaraz dołączył jednak dziadek, który rzekł w głos.
-Tu Jesteś! No... bo robota czeka, trzeba korzystać, pogoda jest, można i robić albo... się opalać! - To móiwąc wymownie popatrzył w kierunku sąsiadki.

Marta rozłożyła się na kocyku i natarła kremem do opalania.

Potem jakby rozejrzała się wokół, czy aby jej nikt nie widzi, po czym uspokojona, rozpięła stanik i zdjęła go.

Położywszy się na plecach, tym samym dawała najlepszy możliwy widok na swój biust.

Obaj byli w polu, ale na tyle niedaleko by widzieć ją w pełnej krasie. Przez długą chwilę wpatrywali się nawet, nie siląc się, by udawać żę pracują, dopiero zaraz, orientująć się że zwlekali za długo, by nie wzbudzać podejrzeń, zaczęłi pracować, ale opieszale. Staszek rwał sie najmocniej w jej kierunku i ożywiony zaraz szukał pretekstu by podejść bliżej.

-Zostań tu młody. Pracuj. Ja przyniose jeszcze możę jakie narzędzia do pomocy. - To powiedziawszy zostawił go, idąc w kierunku szopy. Idąc po drodze dobrze wiedział co zrobić by złamać dystans. Podszedł celowo do płota by przewieszony na nim dywanik stary zrzucić dokładnie na strone jej sąsiadki.
Obchodząc działkę na posesję obok i idąc pod płot mijał ją już z bliska wgapiając się w jej cycki rozbudzonym spojrzeniem.

Marta udawała, że nie widzi starego, dumnie prężyła nagie piersi.

"Ciekawe, jak dobrze widzą te moje cycki?"

Staszek patrząc się z bliska poczuł jak ponownie wariuje i niemal traci kontrolę nad ciałem. NIe sztywniał tak szybko jak młody ale niechybnie działała na niego i pobudzała go skutecznie. Przedłużał moment podnoszenia dywanika ale gdy wreszcie go przewiesił ruszył powolnie wracając na pole ale mijając ją... zatrzymał się gapiąc rozpalony i znów łapiąc za krocze...

"Niech podziwiają, jak oni to mówią - moje doje... - niech widzą, że mimo, że obfite, to jednak są zgrabne... Pewnie z daleka widzą brodawki..."

Wnuk gapił sie z daleka markując robotę, za to wpatrzony z bliska Staszek wreszcie się przełamał.

-A...nie wypada ich przed słońcem jakoś... kremem wysmarować? Ja mogę sąsiadeczce pomóc! - Powiedział nie wytrzymując. Ten widok przyciągał go silniej niż rozum.

- Ojej! Ojej! - Marta udała, że dopiero teraz go zobaczyła. - Jak tak można podglądać kobietę.

Zakryła dłońmi piersi, udając o wiele większe zawstydzenie, niż było naprawdę.

- Jeśli sąsiad chce być taki pomocny, to może posmarować mi plecy.

- Ale na plecach to sąsiadka leży, a tak to byśmy wysmarowali te cycuchy, to przynajmniej się ładnie zarumienią a nie przypieką. Ale plecy też mogę. Ja wszystko mogę! - Dodał ofiarnie wyrywając się do pomocy.

- No wie pan... panie sąsiedzie... chyba jest pan zbyt ochoczy do pomocy...
Przestraszyła się. Szybko założyła biustonosz i czmychnęła do domu, jednak odwiedzin - nie odpuszczała.

Punktualnie o osiemnastej trzydzieści stała na progu sąsiadów.

Żalował, że nie udało mu się ugrać więcej, nie mniej na wieczór przygotował co trzeba. Umył się po pracy, podobnie jak i Piotrek. Staszek siedział już w żółtawej koszuli, nieco wyblakłej, z lekkiego zwiewnego materiału. Zapinana na guziki których do końca nie zapiął. Leżała świetnie na tych poezyjnie szerokich ramionach. Niżej, czyste schludne beżowe spodnie trzy czwarte. Ot, jak się patrzy.
Piotrek miał biały t-shirt oraz oliwkowe spodenki, nie nadające się do pracy, krótkie i opinające lekko na jego zagrabny męskim tyłku.
To on otwierał jej drzwi spodziewając się że to musi być ona. Poczuł też dziwny dreszcz na samą myśl, że zobaczy ją znów, i to z takiego bliska.
Staszek już postawił nalewkę na stoliku w kuchni.

Marta dzierżyła w rękach butelkę swojskiego wina, niezrównanej produkcji jej cioteczki.

Wcześniej bardzo długo szykowała się do wyjścia, założyła pończochy – kabaretki, rozkloszowaną, czarną spódniczkę. Mimo, że nie zakładała nawet w najmniejszym stopniu, że mężczyźni dojrzą, co ma pod tą spódnicą – i tak długo dobierała bieliznę. Koronkowy, prześwitujący stanik i takież, do kompletu majteczki.

Długo malowała się, starannie dobrała szminkę.

Piotrek widząc ją w drzwiach westchnął, nie kryjąc zachwytu i urzeczenia.
-Dzień...dzień dobry. - Wydukał i odsunął się, zapraszajac ją do korytarza. Puszczał ją przodem, licząc że przy okazji podejrzy sobie nieco więcej z jej stroju, również od tyłu, a same kabaretki rozpaliły jego młode zmysły.

- No miło powitać w progach skromnych. Proszę, panienka siądzie, ja naleję.
Sięgnął za kryształ w którym znajdowała się nalewka i od razu rozlał go do trzech kieliszków.

- Dzień dobry, a właściwie dobry wieczór, obu panom!

Przeszła przez pokój, zalotnie kręcąc tyłeczkiem, który to ruch zgrabnie i zamaszyście podkreślała rozkloszowana spódniczka.

Kobieta uśmiechała się do obu mężczyzn.

„Kurcze, jacy oni są postawni! Krzepcy! Chyba każdego z nich mogłabym poczuć na sobie… Skoro ich koszule są upchane przez mięśnie, to czym wypchane są ich spodnie…”

-Proszę proszę. Proszę siadać. - Zachęcił Staszek wskazując jej krzesło z oparciem. Białe.
Sam złapał za kieliszek a zaraz to samo zrobił Piotrek dosiadając się do stolika.
-Za zdrowie gościa. Co by częściej gościł w naszych progach!

- Ja mam taką słabą głowę… - biadoliła patrząc na kieliszek.

„A może oni już mają jakiś chytry plan, żeby po mocnym alkoholu zaszumiało mi w głowie… specjalnie po to, żeby mnie mogli niecnie… wykorzystać…?!
No właśnie? Co tu robić w sytuacji, gdyby oni zaczęli się do mnie dobierać??? Cóż… przecie przy takich barczystych typach – bezbronna, słaba kobietka, taka jak ja – nie miałaby najmniejszych szans… No i to koniec wsi, tu nikt nie usłyszałby moich pisków… czy krzyków… Zatem jedyne, co będę mogła zrobić… to po prostu… im ulec…”

-To nie jest mocna nalewka. Słodka i owocowa. Można jej wypić więcej niż klasycznej gorzałki. - Powiedział zgodnie z prawdą, a przez to, że była tak smaczna, bardzo niecnie potrafiła upić.
Wychylił kieliszek, podobnie i młody a Staszek już łapał za szkło by lać do pełna na nowo.

-No... A Panienko... panienka na długo? Na Całe lato może?

- Może... może... jeszcze nie zdecydowałam, możliwe, że zostanę na dłużej.

- Dobrze, dobrze. Tutaj dożynki są potem, warto! A i po drodze latem jeszcze jeden festyn robią, taki lokalny, taka potańcówka! Tu jest co robić, naprawdę! - zachęcał Staszek.
Piotrek patrząc się na dziadka, wymieniał wzrokiem to ją, to jego.
- A Pani... właściwie to czym się zajmuje w mieście?

- Okazuje się, że ciocia może w sanatorium trochę pobyć… więc to by dało mi wolny dom na całe lato… A z zawodu jestem nauczycielką. Uczę historii w technikum.

„Kurcze… znowu mi się gapią w dekolt… no tak, przecież moje cycki mieli okazję już sobie poobserwować… Zaznajomili się nieźle…”

-Hah! Zawsze lubiłem! - Powiedział wtrącając sie Staszek. Za to Piotrek zasłyszawszy odpowiedź zmieszał sie. Widać takiej odpowiedzi się nie spodziewał.
-No...ja jestem w ogólniaku. - Powiedział patrząc na nią, ale jego wzrok siłą rzeczy uciekał na dekolt, i coś co on próbował jeszcze markować, Staszek już ani o jotę. Za to podsunąl znów kieliszek bliżej niej. Pełny.

- Co pan lubił, panie Staszku? Historię? - prowokowała.

„Czy historyczki? Coś czuję, że przespanie się z nauczycielką, byłoby dla nich niezłym wyzwaniem… Zaliczenie mnie, to dla nich byłoby coś! Powód do dumy. Chłopak chwaliłby się potem kolegom, że rozkutasił belfrzycę…”

- No dobrze wypiję i ten...

-To nie miasto, to wieś. Tu się pije. - Postawił sprawę jasno Staszek i od razu wychylił kolejną kolejkę, ale dalej nie polewał. Przynajmniej nie od razu.

-No.... i następnym razem to odważniej. Trzeba sobie pomagać. - Tu nawiązał do sytuacji podczas opalania. Piotrek popatrzył na nią teraz znowu nieco wycofany, ale widać było po błądzącym wzroku że hormony brały górę.

"Najwyraźniej młodziak zazdrości swojemu dziadkowi... i odwagi i obycia... Natomiast chyba w jednym się nie różnią... w poświęcaniu uwagi mojemu dekoltowi..."

- Rozumiem... sama pochodzę ze wsi... ale ja mam naprawdę słabiutką głowę...

-A ja przecież dużo nie nalewam i nie gonię z piciem. - Przyznał Staszek.
- Poza tym Piotrek też jeszcze nie powinien, nie ma 18-tu lat chociaz...wyrośnięty taki, a rodziców tu nie ma, to niech ma coś z wakacji. Ale nie do przesady.
Chłopak spuścił głowe na kieliszek po czym mocniej załapł go w ręce.

- Zatem panowie... za udane wakacje! - Uśmiechnęła się nauczycielka, wznosząc toast.

Czuła się, z jednej strony nieswojo, z drugiej odczuwała specyficzny rodzaj ekscytacji, że jest sam na sam z dwoma mężczyznami.

Historyczka

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 2398 słów i 13297 znaków.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto