Materiał znajduje się w poczekalni.
Prosimy o łapkę i komentarz!

Ja to z Kasią było.

     Rozstanie z Kasią stało się faktem. Uczucie pustki było wszechobecne i bardzo silne. Dwa dni po pamiętnej niedzieli, zadzwoniłem do Krysi, oczywiście do pracy. Szczęśliwie była sama w pracowni. Zaproponowała spotkanie w mieszkaniu swojej mamy.
-Córka ma zajęcia do dwudziestej, wypada abym wróciła do domu wcześniej. Oczywiście jak zechcesz . Zapamiętasz adres?
-Jak, czy zechcę? O niczym innym nie marzę!  
-Dobra, dobra. Bądź o czwartej.
Byłem kiedyś z Kasią u jej babci. Starsza pani z dumą zaprezentowała mieszkanie w dużym budynku z międzywojnia. Nie omieszkała nadmienić, że przeznacza je dla wnuczki. A Kasi scenicznym szeptem przypomniała o podlewaniu kwiatków, gdy babcia wyjedzie do sanatorium. Było w tym trochę niewinnego rajfurstwa. Oczywiście, że wtedy skorzystaliśmy, dla samej psoty.
Tym razem byłem na miejscu dużo wcześniej. Dyskretnie stanąłem na przystanku obserwując kamienicę. Gdy zobaczyłem Kryśkę ruszyłem w jej stronę i szarmancko otworzyłem jej drzwi. Dla postronnego obserwatora nie było w tym nic ciekawego. Po porostu młody człowiek przepuścił kobietę w drzwiach do klatki schodowej.
W mieszkaniu mama mojej byłej zaczęła organizować spotkanie. Była w tym nieco podobna do Kaśki, choć mniej apodyktyczna. Złagodniała z wiekiem, czy córka nie miała tego po niej?
-Roman jestem Ci winna trochę wyjaśnień, obiecałam ale to może trochę poczekać. Przytul mnie najpierw, dobrze?
-Bosko! I tak nie mógłbym się skoncentrować przy tak wspaniałej kobiecie.
-Bardzo jesteś uprzejmy, ale przestań pieprzyć farmazony i … zajmij się mną! Tylko żadnego rwania bielizny, muszę wróć do domu.
-Tak sobie pomyślałem, jak piękna kobieta jedzie tramwajem bez majtek. Powiedzmy w drugim wagonie na tylnym pomoście… staję za nią i wkładam ręce do kieszeni jej spódnicy…Po kolei przebijam się przez podszewkę lewej a potem prawej kieszeni…
-Ani się waż! To spódnica z Pewex’u!
Wobec takiego argumentu zrezygnowałem z zaprzęgnięcia transportu publicznego do swoich niecnych celów i obejmując kibić kochanki,  ruszyłem w stronę najbliższego sprzętu oferującego wystraczający komfort.
-No nie, to tapczan mojej matki! Chodźmy lepiej do mojego dawnego pokoju.
Zaśmiałem się w duchu przypominając figle z Kasią na babcinym tapczanie. Coś musiało być widoczne na mojej twarzy, bo Krysia spojrzała na mnie uważniej i powiedziała zachęcająco: -no chodź, będę się lepiej czuła.  
Tak też zrobiliśmy, i choć panieńska kozetka nie była specjalnie obszerna, to było bardzo miło. Gdy zakończyłem misję, Krysia zaczęła, w znany mi już sposób, trajkotać.  
-Było bardzo miło. Naprawdę. Tylko skąd masz tyle doświadczenia? Podejrzewam, że to nie tylko trening z Kasią? Łajdaku…
-Eee, no…
-Nawet nie musisz odpowiadać. Od początku tak podejrzewałam. Mój były zanim odszedł, zaliczył chyba wszystkie kobiety z naszego otoczenia. Pewne cechy i zachowania rozpoznaję bez pudła. Powiedziałabym, że jesteś dziwkarz, ale to by świadczyło też
źle i o mnie. Ale nie o tym mowa. To tylko wstęp to tego co powinieneś wiedzieć.
Nie byłem gotowy na to co usłyszałem. Nikt nie byłby gotowy.
-Gdy mój mąż ostateczne odszedł, Kasia czuła się winna i była na skraju załamania. Wbiła sobie do głowy, że to przez nią, bo kłóciła się z ojcem, kiedy próbował ją nadmiernie pilnować. Najpierw próbowała namówić starego do powrotu, a gdy to się nie udało, zaczęła się karać. Akurat wchodziła w okres zainteresowania chłopakami i randkowania. Niestety, każdy związek rozwalała, rzucając się w wir kolejnych przypadkowych znajomości. Była o krok od depresji i nimfomanii. Szczęśliwie trafiłyśmy na lekarzy, którzy zaproponowali skuteczną terapię. Przeniosłam córkę do innego liceum i zmieniłyśmy mieszkanie. Zerwała prawie wszystkie kontakty z poprzedniego życia. Przypadkiem pomogło też opóźnienie w przeniesieniu telefonu. Z czasem nauczyła się kontrolować swoje zachowania, planując każde posunięcie. Gdy się poznaliście, patrzyłam znów pełna obaw. Byłeś pierwszym facetem w jej nowym życiu i mogłeś wiele popsuć. Jak już mówiłam od początku podejrzewałam cię frywolne podejście do wierności. Na szczęście sprawdziłeś się. Dwa lata nic się nie stało i chyba jest już bezpieczna. Boję się jednak o jej nowy związek. Czort wie, co to za pajac?

Qrwa, jak wiele stało się jasne! Kontrolowana wstrzemięźliwość w łóżku, ciepło jakiego szukała. Czy potrafiłem jej to dać? Byłem prawdziwie przerażony. Przecież przypadkiem mogłem zrobić jej krzywdę! Pomyślałem nawet, że lepiej by była z bardziej uczuciowym facetem niż ja. Może też niekoniecznie potrzebny był jej facet umiejący naprawić prawie wszystko co się kręci, jeździ, świeci czy ma jakakolwiek część ruchomą? Trochę grający twardziela, uroczy łajdak, być może o dobrej duszy, ale zepsuty namiętnościami? Może lepiej odnajdzie się, otoczona prawdziwą czułością? Jednak moje ego karmiło się zwycięstwami a nie klęskami. Nie zamierzałem odpuścić i naprawdę tęskniłem za dziewczyną. Chciałem też kontynuować znajomość z matką, choćby tylko po to, aby wiedzieć co u córki. Miała więc być nie tylko kochanką, ale również szpiegiem. Trzeba było tylko ją do tego jakoś skłonić. Wcale nie musiała być przekonana, że młody kobieciarz to najlepszy wybór dla jej córki po przejściach? Trzeba było kuć żelazo… (w myśli zażartowałem: trzeba kłuć póki gorąca)
-Bardzo tęsknie za Kasią… -rzuciłem w przestrzeń.
-Rozumiem Cię, i nawet trochę współczuję. Możesz zawsze zadzwonić do mnie i dowiedzieć się co się dzieje.  Najlepiej do pracy. Gdybyś jednak dzwonił do domu, to miej jakiś powód albo temat do rozmowy z Kasią.  
-Dziękuję.  
O cholera! -pomyślałem. Babka sama mi proponuje pomoc i jeszcze i jeszcze daje instrukcje. Chociaż może po prostu chce w ten sposób utrzymać znajomość ze mną? Postanowiłem sprawdzić.
-No, a będziesz chciała się spotykać ze mną?
-Uważam to za niestosowne i może odbić się niekorzystnie na Waszym związku. O ile myślisz o niej poważnie.  
-Bardzo poważnie, ale o Tobie też myślę, Krysiu. I nie zniosę kolejnego porzucenia w ciągu kilku dni. Grozi mi załamanie nerwowe! Mogę też stracić zdolność do wyższych uczuć.
Trochę błaznowałem, choć rzeczywiście nie chciałem stracić Krysi. Za fajnie było, żebym zrezygnował.
-Roman, Ty i uczucia wyższe? Dobrze, już dobrze. Pomyślę. Daj mi trochę czasu.
-Ależ oczywiście! -i aby podkreślić szczerość moich intencji, zacząłem ją pieścić.
-Przestań!  
Wcale się nie przejąłem i dalej robiłem swoje. Po krótkiej szamotaninie Krysia skapitulowała, rozłożyła bezwstydnie nogi i westchnęła -chodź, chyba nie ma szans, że się odczepisz!  
I miała rację. Bo bardzo lubiłem drugi raz, z partnerką taką jak Kryśka. Była wtedy taka inna, odprężona, ciepła. I presja mniejsza.  
     Z Krysią udało mi się podtrzymać bliższą znajomość. I trochę dzięki temu również z Kasią. Gdy dzwoniłem i Kasia była w domu, to zawsze mieliśmy o czym pogadać. Czasami prosiła mnie o pomoc w jakiś sprawach technicznych a ja byłem zawsze do dyspozycji.  
O zbliżeniach nie było mowy, jednak zaczęliśmy się spotykać się w parach towarzysko.  
A moje kolejne dziewczyny były zazdrosne o moją byłą. Było chyba widać, że traktuję ją szczególnie, a ona też pozwala sobie na drobne gesty podkreślające naszą zażyłość, choć do niczego nie dochodziło.
Za to Krysia zakwitła. Nasze randki były sporadyczne, ale zawsze wyczekiwane i bardzo namiętne. Spotykaliśmy się u niej w domu, tylko gdy córka wybyła na dłużej. Latem ściskaliśmy się też w podmiejskim lesie, a w zimne dni w kinie non-stop. Czasami po południu u niej w biurze. Kiedyś, gdy leżeliśmy jeszcze w łóżku po zakończonej zabawie, zaczęła delikatnie coś mi przekazywać.
-Romuś, jest mi bardzo dobrze z tobą, ale nabawię się nerwicy. Ciągle oglądam się za siebie czy ktoś mnie nie zobaczy z wypiętym tyłkiem albo jak klęczę przed Tobą pod jakimś  
drzewem. Albo, jak teraz, czy córka nie nakryje mnie z byłym chłopakiem. Potrzebuję trochę spokoju i komfortu.
-Chcesz mnie rzucić?
-Nie chcę, ale nie wypada starej babie…
-Nie jesteś stara! Ale może masz innego?  
Nie wierzyłem w to, ale chciałem wzbudzić w niej trochę winy by mnie nie odstawiła. Odpowiedź mocno mnie zaskoczyła.
-Nie mam innego! Ale …
-Co ale?  
-Mój mąż chce do nas wrócić! Nie wiem czy to się uda, ale chcę spróbować. A my musimy trochę przystopować!
Ostatnie zdanie niosło przekaz bardziej kategoryczny niż wyglądało.
-Czyli jednak! Trudno, nie mogę być przeszkodą na drodze Twego szczęścia. Gdybyś jednak zatęskniła to jestem do dyspozycji.  
-Jak to sobie wyobrażasz? Zadzwonię i poproszę Cię do telefonu? Musimy przestać.
Wyglądało na to, że miałem rację. I „przystopować” znaczyło koniec. Po minie widziałem, że jest jej przykro, ale podjęła decyzję. Postanowiłem idąc za radą Budki Suflera, ratować co się da.
-Kryśka! Mam taki pomysł. Gdybyś jednak zatęskniła, wyślij mi pocztówkę „pozdrowienia z Krakowa”. Nikt raczej nie zwróci uwagi na stempel, a dojdzie w dwa dni. Zadzwonię. Gdyby był naprawdę kryzys to zadzwoń i przedstaw się jako Karolina. Masz dziewczęcy głos. Tak samo podpisz się na pocztówce. Odnajdę Cię! A Bond mógłby się uczyć!
     Kobieta spojrzała z pewnym niedowierzaniem.
-Tak Ci zależy?
-Tak. Bo takiej fajnej babki nigdy już nie spotkam!
-Nie obiecuję, ale pomyślę. A teraz postawmy kropkę nad i. Mam jeszcze wolne dwie godziny, a ty masz połowę tego czasu.

Minęło wiele tygodni, i straciłem nadzieję. Kilka razy dzwoniłem, ale nie dane mi było pogadać , bo w domu była Kasia. Innym razem Krysia nie podejmowała rozmowy. Być może w domu był mąż.  
Czas mijał nieubłaganie, zamykając kolejny rozdział naszego życia. Mówiąc krótko, kończyliśmy studia. Któregoś dnia wpadłem do Kasi. Zaprosiła mnie, ale nie wiedziałem, że będzie sama. Zawsze unikała takich spotkań. Coś tu było inaczej, na stoliku czekała szarlotka i dwa talerzyki, a kobieta była jakby trochę skrępowana. Zastanawiałem się, czy to moja obecność ją peszyła? Miło było pomyśleć, że chce ze mną pofiglować, ale to nie mogło być to. Zaczęła szybko mówić, co zawsze u niej sygnalizowało emocje.
-Cześć, miło że wpadłeś. Muszę coś powiedzieć, chcę abyś usłyszał to ode mnie. Wychodzę za mąż! – wyrzuciła z siebie. Poczułem ukłucie, zapewne w sercu, a mój świat zaczął  się rozpadać. Chyba ciągle liczyłem, że ją odzyskam. Musiałem mieć znękaną minę.

-Od dawna wiedziałeś czego chcę… Nie rób takiej miny…  
Oczy Kasi zwilgotniały, a ja tym razem wcale nie chciałem z tego żartować. Ale cóż, trzeba było trzymać fason i coś powiedzieć. Zagrałem taktycznie.
-Gratuluję. I życzę szczęścia, naprawdę! Ale świadkiem nie będę.
-Skąd wiesz, że tak miało być?
-Usłyszałem kiedyś, jak kiedyś się kłóciliście…  

Była to tylko częściowo prawda, bo zanim to usłyszałem to zwróciła na to moją uwagę Kryśka. Kasia podobno bardzo walczyła. Ale tego nie powiedziałem. Powiedziałem za to coś innego.
-Jako przyjaciel nie mogę przyłożyć do tego ręki!
Na jej twarzy widać było coś jakby zaskoczenie i dawno nie widziany blask w oczach. Czyżby kurwiki? Oblizała łyżeczkę od ciasta, w sposób bardzo sugestywny.
-Naprawdę chcesz się nadal ze mną przyjaźnić?  
-Tak,  bo nadal Cię kocham i tęsknię! -wywaliłem to co dawno chciałem powiedzieć, tylko potrzebowałem kontekstu, aby spotęgować efekt. Czy mówiłem prawdę? Nie miałem pewności, ale wtedy tak myślałem. Zacząłem zbierać się do wyjścia. Ziarno zostało rzucone i trzeba było czekać na efekt.
-Nigdzie nie idziesz! -usiadła obok mnie na fotelu, częściowo na moich kolanach -pójdziesz jak Ci pozwolę!  
Pocałowała mnie pierwsza. Zaczęliśmy sobie przypominać dawne czasy. W każdym razie ja tak. Zacząłem sięgać do bielizny. Biustonosz pod sweterkiem padł jako pierwszy, teraz była kolej na resztę. Śmiało już zapuściłem rękę pod spódnicę, całując piersi. Ten gest troszkę ją ostudził.  
-Co ty sobie wyobrażasz, że na pierwszej randce…
-To będą i następne? A wyobrażam sobie, że na pierwszej będzie tak jak na naszej ostatniej, przed laty!
-Jak śmiesz sobie nawet to wyobrażać?  
Jednak nie mówiła poważnie, a opór wyraźnie zmalał i dopiero dźwięk otwieranego zamka położył kres naszym uniesieniom.
W drzwiach pokoju stanęła Krysia!  
-Kasiu?
-Mamo! -pretensja w głosie Kasi była mocno wyartykułowana.
-Romek?
-Dzień dobry.
-Przepraszam Was, dzieci!
Matka wycofała się, zamykając delikatnie drzwi do pokoju.
Zaczęliśmy się śmiać, choć Kasia miała oczy na mokrym miejscu.
-Straciłam resztkę szacunku w oczach rodzicielki! -teatralnie załkała i pocałowała mnie w usta. Przytrzymałem ją i szepnąłem do ucha.
-Skoro już i tak przepadło, to może warto dokończyć…
-Ty to byś pewnie chciał, nawet z mamą za ścianą?  
-Chciałbym nawet gdyby była po tej stronie ściany! -pozwoliłem sobie na żart, nie do końca przemyślany. Kasia jednak to kupiła.
-Ty jednak masz coś do mojej Starej. A ona zawsze mówi dobrze o Tobie. No, w sumie to jest niezła i jeszcze w formie.  
W tym momencie usłyszeliśmy za drzwi głos Krysi: wychodzę, zadzwonię przed powrotem.

Chyba zaciągnąłem zobowiązanie. Będę musiał się wywiązać! Ale w głowie zakiełkował też szalony pomysł.

RomeT

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka i obyczajowe, użył 2482 słów i 13879 znaków.

Dodaj komentarz